Korpus Grupy Wagnera przestaje istnieć? Wysokie straty najemnej formacji [ANALIZA]
Ukraińska agencja UNIAN poinformowała, że powiązana z oligarchą Jewgienijem Prigożynem najemna formacja wagnerowców jest cieniem korpusu, który przystępował do bachmuckiej bitwy. Ma to mieć przełożenie na polityczne wpływy Prigożyna na Kremlu i dalsze losy tzw. Grupy Wagnera. Formacja przestanie istnieć?

Opozycyjni wobec Władimira Putina dziennikarze śledczy w „runecie" (rosyjskich mediach społecznościowych) poinformowali, że tzw. Grupa Wagnera ma być wcielana w skład regularnej rosyjskiej armii i traci swój „niezależny status". Przypomnijmy, że prywatna wojskowa firma powiązana z Kremlem była obecna, w zasadzie, na wszystkich wojnach Władimira Putina. Wagnerowcy pilnowali rosyjskiej geopolityki w Syrii, Afryce (od Mali do Republiki Środkowoafrykańskiej) oraz na wschodniej Ukrainie. Z najemnego pułku w liczbie ok. 2 tys. kontraktorów rozrosła się dziesięciokrotnie do niezależnego politycznie korpusu z etatem ponad 20 tys. najemników. Pojawiają się także źródła o liczbie 50 tys. wagnerowców, ale traktuję ją jako sumę wszystkich wagnerowców (w tym hospitalizowanych, trenowanych, rekrutowanych), a nie frontowego korpusu. Bardziej prawdopodobne jest to, że na bachmuckim odcinku frontu zaangażowano korpus bojowy równorzędny dwóm dywizjom. W wagnerowskim korpusie obowiązuje specyficzna hierarchia. Na jednego wagnerowskiego kontraktora ma przypadać czterech „zeków", czyli wyciągniętych z kolonii karnych i więzień kryminalistów. Ci ostatni są tzw. „jednorazową piechotą", czyli pierwszym rzutem do przeprowadzania zwiadu bojem. Drastyczny wzrost liczebności tzw. Grupa Wagnera zawdzięcza masowej akcji rekrutacji wśród kryminalistów.
Zobacz też
W bitwie bachmuckiej zginęło 4 tysiące wagnerowców, a 10 tys. zostało rannych. Oznacza to 14 tys. wyeliminowanych z walki (pamiętajmy, że wśród rannych są osoby objęte amputacjami albo nawet ciężko ranne, które nie przeżyją w szpitalu, a przy poziomie rosyjskiej medycyny pola walki i panującym na froncie warunkom atmosferycznym nawet mniejsze kontuzje wykluczają z boju i przedłużają rekonwalescencję). A w tej statystyce nie ujęto jeńców. Oznacza to wykluczone z walk przynajmniej 70 proc. stanu osobowego frontowego korpusu. Nie przez przypadek pod Bachmut zaczęto podciągać regularne jednostki Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej, które zastępują wagnerowców. Bitwa, która była priorytetem rosnącego w polityczne wpływy Prigożyna została zaczęta wagnerowskimi rękami, ale w tej chwili – gdy Rosjanie wdarli się do wschodniej części miasta – jest prowadzona rosyjskim wojskiem. Tak wysokie straty oznaczają w praktyce eliminację korpusu z walki, chociaż w tym wypadku główną ideą użycia korpusu złożonego z kryminalistów było użycie go jako „armatniego mięsa". Póki co nie osiągnięto strategicznego celu w postaci zajęcia Bachmutu, ale z pewnością zrealizowano koncepcję użycia „jednorazowej piechoty". Gdy padał Sołedar, Jewgienij Prigożyn fotografował się ze swoimi najemnikami i chełpił zwycięstwem. Uznawano to za sukces. W praktyce jednak ma to polityczne implikacje, z których Prigożyn nie do końca wychodzi zwycięsko (podobnie jak jego ludzie, których ciała masowo zaległy na polach „ziemi niczyjej" pod Bachmutem).
Zobacz też
Ważnym czynnikiem jest to, że Bachmutu jednak wagnerowcy nie zdobyli. Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej w politycznym konflikcie są „koterią", która musi dokończyć operację po Prigożynie. W walkach frakcji na Kremlu Prigożyn pod Bachmutem wcale ostatecznie nie zyskał. Triumfalne zdobycie miasta mogło być argumentem – Sołedar to za mało. Prigożyn krytykował rosyjski resort obrony, że jego ludzie są przez rosyjskie wojsko dyskryminowani, że nie mają zaopatrzenia oraz broni. W rosyjskich mediach społecznościowych był to popularny argument, ponieważ gołym okiem widać siermięgę rosyjskiej logistyki polowej . Przetrzebiony, zredukowany z dwóch dywizji, do dwóch brygad, wagnerowski korpus po miesiącach walk musi przedstawiać nędzny obraz, więc jego przetrwanie jest uzależnione od rosyjskiego dowództwa wojskowego.
Zobacz też
Mianowanie generała Walerija Gierasimowa głównodowodzącym wojsk inwazyjnych oraz odwołanie gen. Sergieja Surowikina – człowieka Prigożyna oznacza, że takiej a nie innej formy wchłaniania tzw. Grupy Wagnera możemy się spodziewać. Gierasimow jako „mózg" inwazji był między wierszami krytykowany przez frakcję Prigożyn-Kadyrow, choć głównie to Sergiej Szojgu stał -ich zdaniem- się winowajcą rosyjskich klęsk. Szojgu wciąż pozostaje ministrem obrony, a mianowanie Gierasimowa oznacza utrzymanie go przy politycznym „życiu" na Kremlu.
Zobacz też
Brak zrealizowania operacyjnego celu, ogromne straty, polityczne osłabienie w postaci odwołania Surowikina sprawiły, że – co wskazuje agencja UNIAN – Gierasimow oczekuje od Prigożyna, że ten się ukorzy i sam zaproponuje włączenie w plany Sztabu Generalnego zrzekając się swojej wojennej autonomii. Użycie wagnerowców na froncie jest korzystne dla Moskwy, która ma problem z branką „rekrutów" na front. Pustoszeją więzienia, a front jest „łatany" jakimkolwiek wojskiem. Kreml nie zrezygnuje z tej praktyki bo wysyłanie „zeków" do walki ma w Rosji dlugą tradycję. Problem w tym, że Prigożyn nie ma tyle broni, amunicji i chętnych kontraktorów, by odbudować swój korpus jak miało to miejsce w roku 2022. Nawet jeżeli uzupełni straty to jest zdany na łaskę krytykowanego przez niego Szojgu. A na przełomie roku, na fali wzrostu wpływów Prigożyna na Kremlu, media spekulowały nawet czy nie zastąpi on Władimira Putina.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS