Wiadomości
Kolejny „trup w szafie” rosyjskiej Floty Czarnomorskiej
Zupełnie przypadkowo okazało się, że w porcie Sewastopol znajduje się zatopiony, mały, okręt patrolowy projektu 205 typu Tarantuł. Jak na razie nie wiadomo, co było przyczyną zatonięcia, co pokazuje trudność w określaniu rzeczywistych straty obu stron i doprecyzowaniu: czy coś zostało tylko trafione, czy też definitywnie zniszczone.
Według danych ujawnionych na kanale Telegram przez proukraiński ruch partyzancki Atesz, w jednym z basenów portu Sewastopol udało się odkryć zatopiony okręt patrolowy projektu 205 typu Tarantuł (według NATO typu Stenka). Strona ukraińska uznała, że odnaleziona Tarantuła została zatopiona w ataku dronów, jaki przeprowadzono kilka tygodnie wcześniej na Sewastopol.
To co przyjęto za pewnik wydaje się być jednak mało prawdopodobne. Uderzenie na Tarantułę dronami kamikaze naprowadzanymi według GPS oznaczałoby, że Ukraińcy uznali ten okręt za ważny programując na jego pozycję bardzo cenne, własne systemy bezzałogowe. W rzeczywistości patrolowiec projektu 205P jest z punktu widzenia wojny na Ukrainie jednostką praktycznie bezużyteczną. Szkoda więc było dla jej zniszczenia wydzielać środki, które o wiele lepiej przydałyby się np. do atakowania systemów portowych, w tym przede wszystkim instalacji gazowych i paliwowych.
Czytaj też
Tym bardziej, że patrolowce projektu 205P są jednostkami przestarzałymi i kosztownymi w eksploatacji. Projekt tych jednostek powstał bowiem jeszcze w latach sześćdziesiątych, na bazie kutrów rakietowych projektu 205 typu Moskit (według NATO typu Osa). Uzbrojeniem patrolowych Tarantuł są dwie, dwulufowe armaty AK-230 kalibru 30 mm, które teoretycznie mają być naprowadzane radarem kierowania uzbrojeniem MR-104. Nikt jednak nie ma złudzeń, by Rosjanom udało się nadal utrzymywać w sprawności tą starą i skomplikowaną stację radiolokacyjną.
Jest więc bardzo prawdopodobne, że nieremontowany, rosyjski patrolowiec po prostu z czasem uległ samozatopieniu, a ze względu na wojnę nie ma czasu na jego wyciągnięcie i właściwe wycofanie. Przypuszcza się zresztą, że takich opuszczonych, małych i starych jednostek pływających w Sewastopolu jest więcej, jednak weryfikacja przyczyn takiej sytuacji jeszcze długo nie będzie możliwa.
Czytaj też
Warto przy tym zaznaczyć, że wbrew temu, co przedrukowywano później w mediach, odszukany wrak nie należy do korwety typu Tarantul. Ta pomyłka wynika z faktu, że taką nazwę w NATO przydzielono rzeczywiście małym okrętom rakietowym projektu 1241 typu Mołnija.
Istnieje także możliwość, że zatopiony patrolowiec należał wcześniej do ukraińskiej straży przybrzeżnej i został zagrabiony przez Rosjan po bezprawnym zajęciu Krymu w 2014 roku. Tłumaczyłoby to automatycznie, dlaczego rosyjskiej marynarce wojennej nie zależało na utrzymywaniu w dobrym stanie tej jednostki pływającej.
Zygazyg
Niemniej fajnie że leży i utrudnia żeglugę w porcie.
Buczacza
Dodam jeszcze, że małe a cieszy...