Reklama
  • Analiza
  • Wiadomości

USA vs. Rosja: Serbska karta w grze o Bałkany [ANALIZA]

Prowadzenie polityki neutralności nigdy nie należało do najłatwiejszych, szczególnie gdy chodzi o państwo położone w jednym z najbardziej newralgicznych regionów Europy. Z pewnością zdają sobie z tego sprawę serbskie władze, które zmuszone są balansować między Rosją a Zachodem rywalizującymi o wpływy na Bałkanach. 

  • Fot. U.S. Embassy Belgrade, Facebook
    Fot. U.S. Embassy Belgrade, Facebook

S-300 kontra F-16?

W środę dyrektor Federalnego Biura ds. Współpracy Wojskowo-Technicznej Dmitrij Szugajew zapowiedział, że Belgrad i Moskwa prowadzą rozmowy na temat systemów przeciwlotniczych S-300. W tym komunikacie nie byłoby nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że został on przedstawiony mediom zaledwie dwie doby po powrocie nowego prezydenta Serbii z Waszyngtonu. W czasie dwudniowej wizyty Alaksandar Vučić spotkał się m.in. z wiceprezydentem Mikem Pencem, z którym poruszył m.in. temat relacji z Rosją. Przypadek? Na zbieżność w czasie deklaracji Szugajewa oraz wizyty serbskiego prezydenta zwrócił uwagę dziennik "Vecernje Novosti". Dodatkowego znaczenia deklaracji dodaje niepotwierdzona informacja, że USA są gotowe dostarczyć Serbii myśliwce F-16. Do tej pory doniesień nie potwierdziły jednak oficjalne źródła.

Rosyjski filar 

Pomimo pozytywnych sygnałów po wizycie Vučicia w Waszyngotnie nie ulega wątpliwości, że nie jest to początek odwrotu od sojuszu z Moskwą. Podróż serbskiego prezydenta do Rosji nastąpiła już w maju. Podczas spotkania na Kremlu Władimir Putin i jego serbski odpowiednik zapewnili o bliskich więziach łączących oba kraje. Ich potwierdzeniem jest choćby to, że gościem specjalnym tegorocznego Petersburskiego Forum Ekonomicznego, które odbyło się dwa tygodnie temu, była właśnie Serbia.

Do tego oba państwa łączy współpraca wojskowa. Rosja ma dostarczyć Serbii sześć samolotów myśliwskich MiG-29, 30 czołgów T-72 i 30 pojazdów opancerzonych BRDM-2. Sprzęt, pochodzący z rezerw wojskowych Federacji Rosyjskiej, ma zostać dostarczony za darmo, już na terenie Serbii ma przejść "gruntowny remont i modernizację" prowadzoną - już odpłatnie - przez rosyjskich techników. Wartość modernizacji nie została podana, szacunki mówią jednak, że sam remont samolotów myśliwskich będzie kosztował ok. 200 mln EUR. Termin dostawy rosyjskiego uzbrojenia nie jest jeszcze oficjalnie znany, nie wiadomo też jeszcze, w jaki sposób sprzęt ma zostać dostarczony do Serbii.

Czytaj także: Rosjanie szkolą serbskich i białoruskich spadochroniarzy

Do tego dochodzą kwestie polityki energetycznej, a właściwie serbskiego uzależnienia od importu gazu z Rosji, który obecnie przekracza 80 proc. Mimo niekorzystnego bilansu dostaw i prób odwrócenia tej sytuacji dzięki podpisaniu protokołu ustaleń z Bułgarią w sprawie budowy interkonektora, który miałby stanowić zabezpieczenie w przypadku odcięcia dostaw przez Gazprom, na początku tego miesiąca prezydent Vučić stwierdził, że Serbia traktuje gazociąg Turkish Stream jako swoją "główną szansę na rozwój". 

Czytaj więcej: Serbia liczy na Turkish Stream

Chwiejna równowaga

Warto jednak zwrócić uwagę, że Belgrad podejmuje starania, by nie odciąć się od alternatywy, którą stanowią relacje z Zachodem. Najbardziej wymownym aspektem tych działań jest dążenie do członkostwa w UE, które popiera 49 proc. Serbów. Dowodem na poziom determinacji Belgradu w sprawie wstąpienia do UE jest kwestia Kosowa, nowym warunkiem sine qua non członkostwa Serbii jest normalizacja relacji miedzy oboma krajami. 

Obecnie Belgrad i Bruksela negocjują traktat akcesyjny, ale Serbia wyraża zniecierpliwienie przewlekłością procesu. Dlatego jak informuje chorwacka gazeta "INDEX" podczas szczytu Bałkanów zachodnich w Trieście powrócono do pomysłu stworzenia unii celnej, która miałaby uspokoić napięcia regionalne oraz zmniejszyć wpływy Moskwy dzięki pobudzeniu handlu.

Ilustracja: Defence24.pl

Niemniej zastrzeżenia zgłoszone przez zainteresowane strony pokazują, że państwa Bałkanów Zachodnich mimo bliskich relacji gospodarczych reprezentują często sprzeczne interesy - sprzeczne do tego stopnia, że zamiast zaproponowanej unii celnej, przedstawicielom Albanii, Bośni i Hercegowiny, Czarnogóry, Kosowa, Macedonii oraz Serbii udało się podpisać zobowiązanie do "zharmonizowania przepisów inwestycyjnych, usunięcia barier pozataryfowych" oraz wzmacniania Środkowoeuropejskiego Porozumienia o Wolnym Handlu.

Belgrad jest świadomy, że szansą na gospodarcze odbicie kraju jest UE, co potwierdzają liczby. Według danych serbskiego ministerstwa do spraw integracji europejskiej w latach 2000-2015 największy strumień funduszy (2,7 mld euro) płynął z Brukseli oraz stolic państw członkowskich.

Równowagę dla proeuropejskich ambicji Serbii jest sprzeciw wobec członkostwa w NATO, co jest konsekwencją kontynuowania bliskich kontaktów z Rosją, ale także efektem działań wojennych na Bałkanach w latach 90., gdzie wojska sojuszu i Serbii stały po przeciwnej stronie. Negatywny stosunek do Sojuszu nie oznacza jednak, że Belgrad ma utrzymywać niekorzystne stosunki z poszczególnymi jego członkami, a zwłaszcza ze Stanami Zjednoczonymi. Szczególnie, że Waszyngtonowi zależy na powstrzymaniu rozszerzania rosyjskich wpływów w regionie.

Gospodarcza alternatywa

Z raportów macedońskiego kontrwywiadu opublikowanych przez brytyjski "The Guardian" wynika, że Kreml od lat prowadził działania mające na celu zablokowanie rozszerzania NATO o państwa Półwyspu Bałkańskiego oraz odciągniecie ich od wpływów Zachodu wykorzystując narzędzia tzw. soft power oraz uzależnienie regionu od dostaw surowców energetycznych. Wydarzeniem, które pokazało, iż nie są to mrzonki, była inspirowana przez Rosję próba przewrotu podjęta jesienią ubiegłego roku przed wyborami parlamentarnymi w Czarnogórze. Udany zamach stanu mógłby skutkować zablokowaniem akcesji tego kraju do NATO. 

Czytaj więcej: Czarnogóra i Serbia: Rosyjskie veto dla NATO [ANALIZA]

Dlatego to właśnie Czarnogórę, obok Estonii i Gruzji, podczas swojej podróży do Europy odwiedzi wiceprezydent Mike Pence. Poza potwierdzeniem wsparcia ze strony USA wizyta Pence'a będzie sygnałem dla Moskwy, że USA mimo chęci współpracy w takich kwestiach jak konflikt w Syrii czy walka z terroryzmem nie zamierza realizować jej kosztem sojuszników.

Reakcja Kremla na wizytę Vučicia w Waszyngtonie, gdzie prezydent obok spotkań z politykami rozmawiał również z przedstawicielami amerykańskich firm zachęcając ich do inwestowania w Serbii, pokazuje, że Kreml obawia się scenariusza, w którym Zachód zacząłby zwiększać inwestycje w regionie, co wpływałoby na atrakcyjność Rosji jako sojusznika. Pytanie jednak, czy w obliczu szeregu innych wyzwań Bałkany są na tyle ważne dla Stanów Zjednoczonych i Europy, aby zaangażować tam większe środki w celu zmniejszenia wpływów Moskwy. 

WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama