Reklama

Siły zbrojne

Ukrywana kolizja rosyjskiego okrętu na Morzu Egejskim

Duży okręt desantowy Floty Czarnomorskiej „Jamał”. Fot. mil.ru
Duży okręt desantowy Floty Czarnomorskiej „Jamał”. Fot. mil.ru

Rosyjskie ministerstwo obrony oficjalnie potwierdziło, że duży okręt desantowy Floty Czarnomorskiej „Jamał” zderzył się z cywilnym kontenerowcem na Morzu Egejskim 30 grudnia 2017 r. Pomimo, że podobno winna była jednostka cywilna, to jednak Rosjanie próbowali ukrywać informacje o kolizji przez dziesięć dni.

Rosyjskie ministerstwo obrony przyznało, że zbudowany w Polsce okręt desantowy „Jamał” projektu 775 typu Ropucha (o wyporności 4080 ton) zderzył się z dwukrotnie większym kontenerowcem pod banderą Sierra Leone M/V „Orca 2” (o wyporności 8609 ton) – przewożącym ładunek z Egiptu do Turcji. Do kolizji doszło 30 grudnia 2017 r. na Morzu Egejskim, 10 Mm na południe od greckiej wyspy Rodos.

Rosjanie twierdzą, że w czasie wypadku nikt nie został ranny, jednak zdjęcia zamieszczone w mediach społecznościowych pokazują, że zniszczenia na śródokręciu „Jamała” (pomiędzy obu masztami) są bardzo poważne.

Czytaj też: Lekceważenie szkolenia przyczyną wypadków amerykańskich okrętów [ANALIZA]

Nie jest jeszcze znany rzeczywisty przebieg zdarzenia. Rosyjska marynarka wojenna twierdzi, że to kontenerowiec M/V „Orca 2” uderzył w ich okręt, gdy podczas manewru wyprzedzania gwałtownie skręcił na prawa burtę. Dowódca tej jednostki naruszył więc Międzynarodowe Zasady Zapobiegania Zderzeniom na Morzu (COLREG-72).

Dlatego rzecznik Floty Czarnomorskiej poinformował, że strona rosyjska przygotowała notarialne oświadczenie ze skargą, w którym opisano okoliczności wypadku. Ma to być początkiem całego cyklu działań mających na celu uzyskanie odszkodowania w celu zapłacenia za szkody wyrządzone przez sprawcę.

Sprawa nie jest jednak wcale taka jasna i prawdopodobnie dlatego była przez Rosjan ukrywana do momentu, gdy zdjęcia z tego wypadku ukazały się w ukraińskich mediach społecznościowych (9 stycznia 2018 r.). Dopiero wtedy Rosjanie zdecydowali się ujawnić niektóre szczegóły dotyczące wypadku, informując o nim w pierwszej kolejności agencję TASS.

Uszkodzenia na obu jednostkach były na tyle poważne, że kontenerowiec musiał się udać do portu Rodos, gdzie przebywał na kotwicy do 4 stycznia 2018 r. Ostatecznie należący do rumuńskiego armatora statek M/V „Orca 2” popłynął do portu docelowego Gemlik w Turcji, gdzie zacumował 6 tycznia br. i przebywał tam jeszcze 11 stycznia br.

W przypadku okrętu desantowego „Jamał”, podczas zdarzenia płynął z portu Tartus w Syrii do portu Sewastopol na Krymie. Rosjanie nie przerwali jednak zadania i po dokonaniu prowizorycznych napraw (np. dospawaniu arkuszy blach w miejscach największych uszkodzeń) mogli kontynuować rejs. Ostatecznie desantowiec został zauważony 9 stycznia br. w stoczni marynarki wojennej w Sewastopolu, gdzie prawdopodobnie zostanie poddany koniecznym naprawom.

Prace zostaną na pewno przeprowadzone, ponieważ okręty typu Ropucha pełnią bardzo ważną rolę w procesie zaopatrywania wojsk rosyjskich działających w Syrii. Często określa się je jako „konie robocze” rosyjskiej floty, ponieważ to one służą do transportu najbardziej niebezpiecznych ładunków, które na statkach cywilnych mogą być przewożone pod bardzo surowymi rygorami. Na okrętach desantowych jest to o wiele prostsze i bezpieczniejsze (nikt takiej jednostki nie może sprawdzać - np. służby specjalne Izraela).

Dodatkowo „Jamał” jest jedną z najnowszych jednostek tego typu. Został bowiem oddany do służby w 1988 roku. Tymczasem we Flocie Rosyjskiej są jeszcze wykorzystywane okręty Ropucha wprowadzone w 1976 r.

Reklama
Reklama

Komentarze