Geopolityka
Turcja przedłuża misję w Libii
Przynajmniej przez okres kolejnych osiemnastu miesięcy mogą pozostać w Libii tureccy wojskowi. Parlament w Ankarze przedłużył formalną zgodę na prowadzenie działań militarnych w tym północnoafrykańskim państwie. Dotychczasowe stacjonowanie tureckich sił zbrojnych było oparte o roczny mandat, będący pochodną porozumienia pomiędzy rządem Turcji i libijskimi władzami z Trypolisu.
Trzeba zauważyć, że za przedłużeniem obecności wojskowej w Libii byli przede wszystkim politycy wspierający obecną linią Ankary (AKP oraz MHP), oczywiście w zakresie poszerzania własnej strefy wpływów regionalnych. Opozycja polityczna w Turcji (CHP, HDP oraz IP) była przeciwna dalszemu stacjonowaniu własnych żołnierzy w tym kraju.
Czytaj też: Irańskie pociski przeciwpancerne w Libii?
Głosy krytyczne wobec przedłużania mandatu parlamentarnego opierały się m.in. na fakcie, iż ONZ wezwała wcześniej wszystkich zewnętrznych aktorów do wycofania własnych wojsk konwencjonalnych oraz grup najemnych. Motywując to dążeniem do implementacji procesu pokojowego, którego punktem przełomowym miało być zawieszenie walk. Jednakże, władze w Trypolisie i Ankarze uważają, że takie obostrzenia nie dotyczą ich układów bilateralnych w sferze obronności. Obecna decyzja Ankary ewidentnie jest sygnałem dla innych państw, że główny zewnętrzny gracz nie zamierza brać pod uwagę wskazań wspólnoty międzynarodowej. Stąd też śmiało, można uznać, iż przeciwnicy Turcji nie będą ochoczo jednostronnie wycofywać swoje zasoby z konfliktu libijskiego.
Czytaj też: Włosi zacieśnią współpracę wojskową z Libią
Przypomnijmy, że turecka interwencja wojskowa w Libii de facto uratowała rząd z Trypolisu. Turcy wysłali do Afryki Północnej silne zgrupowanie złożone z doradców, zaplecza sprzętowego oraz logistycznego. Pozwalając odrzucić siły należące do gen. Chalify Haftara spod samej stolicy. Co więcej, to Turcja odpowiadać ma za regularny transfer członków struktur paramilitarnych z Syrii właśnie do Libii. Efektem czego było znaczne uzależnienie od siebie władz w Trypolisie i chociażby podpisanie z nimi bardzo kontrowersyjnej umowy w zakresie podziału wyłącznych stref ekonomicznych we wschodniej części Morza Śródziemnego.
Oczywiście, wojskowa aktywność Turcji w Libii spotkała się z bezpośrednią reakcją, chociażby Zjednoczonych Emiratów Arabskich czy też Egiptu. Zaniepokojenie wzmożoną turecką obecnością wojskową w Afryce Północnej wyrażają również Francja, Grecja czy też Cypr. Rodzą się coraz większe wątpliwości oraz pytania co do stabilności kruchego zawieszenia broni pomiędzy walczącymi stronnictwami libijskimi i wspierającymi ich aktorami zewnętrznymi. Szczególnie że wskazany przez ONZ główny specjalny wysłannik Nikolaj Mladenow zrezygnował (oficjalnie z powodów rodzinnych) z objęcia misji w Libii. Jego zadania ma przejąć Stephanie Williams.
Trzeba również wskazać na kilka sygnałów płynących z państw mocno zaangażowanych w Libii. Rosja wskazuje, jak podaje agencja informacja RIA, że należy zintensyfikować starania w zakresie osiągnięcia pokoju w Libii. Egipski prezydent wskazał za to, że wspierać Libijczyków w ich dążeniach pokojowych. Jednakże Kair jest stanowczo przeciw jakiejkolwiek zagranicznej interwencji w sprawy libijskie. Trzeba podkreślić, że przywódca Egiptu spotkał się z przedstawicielami stronnictw aktywnych w południowej części kraju i szukających wsparcia przeciwko interwencji tureckiej.
Rok dronów, po co Apache, Ukraina i Syria - Defence24Week 104