Według jeszcze niepotwierdzonych danych dwa amerykańskie bezzałogowe samoloty wojskowe MQ-9 Reaper zostały utracone 18 sierpnia 2020 r. nad północną Syrią po kolizji w powietrzu. Zniszczone drony były warte ponad trzydzieści milionów dolarów.
Informacje przekazane początkowo przez lokalne media syryjskie wskazywały, że jeden amerykański dron MQ-9 Reaper miał zostać zestrzelony nad kontrolowaną przez opozycję prowincją Idlib w północno-zachodniej Syrii. Rebelianci początkowo sądzili, że udało im się strącić rosyjskiego bezzałogowca „Orłan-10”. Jednak szczątki spalonego wraku nie pozostawiały już cienia wątpliwości, że na ziemię spadł amerykański dron bojowo-rozpoznawczy MQ-9 Reaper.
Byłoby to o tyle zaskakujące, że Reapery są zaliczane do bezzałogowców klasy MALE – średniego pułapu i dużego zasiegu. Są więc one trudne do zestrzelania przez słabo wyszkolone i wyekwipowane siły przeciwlotnicze. Dodatkowo nie było jasne, dlaczego siły teoretycznie sprzymierzone z Amerykanami miałyby strącić ich drona. Trudno jest bowiem przypuszczać, by z ziemi strzelano do wszystkiego co lata.
Czytaj też: Rosyjska tarcza antydronowa w Obwodzie Kaliningradzkim. Odpowiedź na Reapery w Estonii? [ANALIZA]
Wyjaśnienie tej sytuacji przyszło później, dzięki ogólnym informacjom przekazanym ze strony amerykańskiej. Wskazywały one, że nie doszło do zestrzelenia ale do zderzenia w powietrzu z innymi bezzałogowcem, o jeszcze nieujawnionym typie. Przypuszcza się jednak, że był to jednak drugi BSP typu MQ-9.
Wypadek z amerykańskimi Reaperami potwierdza słuszność koncepcji jak najszerszego wykorzystywania dronów i wady amerykańskiego sposobu realizowania tej strategii. Z jednej strony katastrofa bezzałogowców nie przyniosła bowiem strat w ludziach, ponieważ piloci i operatorzy sensorów oraz uzbrojenia nie byli na pokładzie, a sterowali całym systemem drogą radiową – ze stacji kontroli naziemnej. Sprawdziła się więc koncepcja wykorzystywania dronów do szczególnie niebezpiecznych misji rozpoznawczych i bojowych – szczególnie nad terytorium kontrolowanym całkowicie przez nieprzyjaciela.
Z drugiej zaś strony Amerykanie utracili dwa statki powietrzne, których koszt szacuje się na piętnaście milionów dolarów za egzemplarz. To właśnie dlatego za przyszłość uważa się tańsze drony, zbudowane w oparciu o części komercyjne, których utrata nie będzie aż tak odczuwalna finansowo. Taką drogą poszli Turcy i Chińczycy. I niewątpliwie w ten sam sposób zaczną działać niedługo również Amerykanie o czym już poinformowano na początku 2020 roku.
Tym bardziej, że nie są to pierwsze Reapery utracone w działaniach bojowych przez amerykańskie siły powietrzne na Bliskim Wschodzie. 2 października 2017 roku i 6 czerwca 2019 roku bojownicy Huti zestrzelili tam bowiem dwa takie bezzałogowce - podobno wykorzystując do tego rosyjskie rakiety „ziemia-powietrze” z baterii typu 2K12 Kub (wg NATO typu SA-6).
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie