Reklama

Technologie

Bezzałogowe „trałowce brzegowe” w rosyjskiej marynarce wojennej

Kompleks „Uran-6” podczas pracy bojowej w Górskim Karabachu w grudniu 2020 roku. Fot. Rosyjskie ministerstwo obrony
Kompleks „Uran-6” podczas pracy bojowej w Górskim Karabachu w grudniu 2020 roku. Fot. Rosyjskie ministerstwo obrony

Rosyjska marynarka wojenna jest wyposażana w zdalnie sterowane kompleksy saperskie „Uran-6” zamontowane na podwoziu gąsienicowym. Roboty te zaczęto właśnie wprowadzać na uzbrojenie pułku inżynieryjnego Floty Czarnomorskiej. Stąd mogą trafić zarówno do Syrii jak i na Ukrainę. 

Zdalnie sterowane kompleksy saperskie MRTK-R „Uran-6” to to rozwiązania systematycznie wprowadzane do rosyjskich wojsk lądowych. Oficjalnie informuje się, że w jednostek inżynieryjnych działa już kilkadziesiąt takich bezzałogowych pojazdów na podwoziu gąsienicowym. W rzeczywistości było ich wprowadzonych najprawdopodobniej nieco ponad dwadzieścia.

Ostatnie informacje wskazują, że rozpoczął się właśnie proces wyposażania w „Urany-6” jednostek nadbrzeżnych rosyjskiej marynarki wojennej. W Wojennomorskom Fłotie wprowadzono nawet nieformalną nazwę tych zdalnie sterowanych kompleksów saperskich - „brzegowe trałowce”. Rosjanie tłumaczą swoją decyzję koniecznością oczyszczania terenów przybrzeżnych z niebezpiecznych przedmiotów z zachowaniem pełnego bezpieczeństwo dla ludzi.

image
Kompleks „Uran-6” podczas pracy bojowej w Górskim Karabachu w grudniu 2020 roku. Fot. Rosyjskie ministerstwo obrony

Sam fakt wprowadzania robotów „Uran-6” do wojsk nie jest dla nikogo zaskoczeniem, ponieważ rozwiązanie to z powodzeniem zostało sprawdzone w realnych działaniach bojowych. Rosjanie chwalą się, że dzięki wykorzystaniu tych kompleksów saperskich podczas rozminowywania w Syrii, Górskim Karabachu i Czeczenii udało się zniszczyć „tysiące ładunków wybuchowych”. W sierpniu 2020 roku przeprowadzono nawet propagandowo-pokazowe manewry inżynieryjne (podobno największe w historii) na poligonie w Obwodzie Astrachańskim, gdzie jednocześnie sterowano zdalnie pracą dziesięciu „Uranów-6”, tworząc przejścia w konwencjonalnym polu minowym. Razem z tymi kompleksami stosowano również roboty pożarnicze oraz „standardowe” pojazdy inżynieryjne do likwidowania zapór.

Zaskoczeniem jest natomiast fakt, że przy tak dużym zapotrzebowaniu ze strony wojsk lądowych, Rosjanie zdecydowali się na jednoczesne przekazywanie „Uranów-6” również do Wojennomorskowa Fłota. Co więcej, według agencji „Izwiestia” powołującej się na źródła w rosyjskimi ministerstwie obrony, nowe, saperskie roboty samobieżne mają wejść na wyposażenie wszystkich morskich pułków inżynieryjnych. Dodatkowo zaznacza się, że w razie potrzeby samobieżne kompleksy „Uran-6” mogą być przedzielane również dla piechoty morskiej, które ma je wykorzystywać podczas operacji desantowych. Wcześniej do tego zadania stosowano wydłużone ładunki wybuchowe, które miały ograniczony zasięg.

Obecnie zadecydowano, że pierwsze kompleksy „Uran-6” wejdą do służby we Flocie Czarnomorskiej. Prawdopodobnie Moskwa uznała, że to stamtąd jest najprościej przerzucić te roboty do rejonu faktycznych walk, i to nie tylko w Syrii, ale również na Ukrainie. Jest bowiem faktem, że „Urany-6” w pierwszej kolejności są wykorzystywane w działaniach ekspedycyjnych.

Jeszcze w czasie prób, latem 2014 roku, prototypowe egzemplarze były sprawdzane w Czeczenii i Inguszetii. Z kolei, kiedy rok później system został oficjalnie wprowadzony na uzbrojenie, to pierwsze seryjne „Urany-6” od razu przekazano do Międzynarodowego Centrum Akcji Rozminowywania Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej z przeznaczeniem na operacje "humanitarne" za granicą.

image
Kompleks „Uran-6” podczas pracy bojowej w Górskim Karabachu w grudniu 2020 roku. Fot. Rosyjskie ministerstwo obrony

Już wiosną 2016 roku zdalnie sterowane kompleksy saperskie rozpoczęły swoją służbę w Syrii. W pierwszej kolejności wykorzystano je do usuwania materiałów wybuchowych w Palmyrze i Aleppo po ich uwolnieniu od terrorystów. To właśnie wtedy wykazano największą wadę całego rozwiązania jakim okazał się zbyt ciężki pulpit operatora. By w ogóle można było utrzymać przez dłuższy czas blok łączności i pulpit sterowania z robotem o masie 20 kg, saperzy musieli zostać wyposażeni w pasywny egzoszkielet EO-1. Sprawa była o tyle niezrozumiała, że małe roboty saperskie produkowane w tym czasie na całym świecie (w tym w Polsce) mogły być sterowane z manipulatora o rozmiarach i masie tableta.

image
Fot. Rosyjskie ministerstwo obrony

Sam kompleks „Uran-6” został zabudowany na podwoziu gąsienicowym i ma masę około siedmiu ton. Do pojazdu o wysokości 1,4 m można podczepić pięć różnego rodzajów systemów roboczych – w tym trzy trały przeznaczone do pracy na różnych rodzajach gleby, a także lemiesz spycharki i manipulator-chwytak mechaniczny. Dzięki takiej różnorodności zestawów „Uran-6” może być wykorzystywany nie tylko do neutralizowania min, ale także do usuwania przeszkód.

image
Jedne z trzech rodzajów trału mechanicznego, instalowanych na samobieżnych kompleksach saperskich „Uran-6”. Fot. M.Dura

Najważniejszym zadaniem jest jednak niszczenie ładunków wybuchowych, przede wszystkim min przeciwpiechotnych. Szacuje się, że jeden taki robot na płaskim terenie zastępuje w pracy nawet dwudziestu saperów przy zachowaniu pełnego bezpieczeństwa dla ludzi. Pojazd może przy tym wytrzymać wybuch do 60 kg trotylu.

Wyposażenie kompleksu pozwala zresztą nie tylko na wykrywanie niebezpiecznych obiektów, ale również na określenie ich rodzaju. Dzięki temu, w zależności od rodzaju wykrytego ładunku wybuchowego, operator kompleksu może wybrać najbardziej efektywną i bezpieczną metodę neutralizacji zagrożenia. Rosjanie podkreślają, że nowe roboty są bardziej wszechstronne i można je użyć także dla potrzeb sektora cywilnego – w tym przede wszystkim do eliminowania skutków awarii przemysłowych.

System zdalnego sterowania jest skuteczny teoretycznie w zasięgu 1000 m, a praktycznie w promieniu 800 m. Operator robota może prowadzić obserwację dookólną z pokładu pojazdu dzięki czterem wideokamerom rozmieszczonym na wszystkich bokach robota. Działania ekspedycyjne wykazały słabą mobilność całego kompleksu. Dostarczenie pojazdu „Uran-6” do rejonu działań wymagało bowiem specjalnego pojazdu do transportu oraz dźwigu do rozładunku i załadunku ponad siedmiotonowego robota.

image
Kompleks „Uran-6” podczas pracy bojowej w Górskim Karabachu w grudniu 2020 roku. Fot. Rosyjskie ministerstwo obrony

To właśnie z tego powodu, już w 2018 roku rozpoczął się zainicjowany przez ministerstwo obrony Federacji Rosyjskiej proces modernizacji kompleksu, którego głównym celem było zwiększenie jego mobilności. Dla potrzeb Urana-9 opracowano specjalną platformę transportową, bazującą na czteroosiowej ciężarówce KamAZ wyposażonej w hydrauliczną windę. Pozwala to na rozładunek i załadunek ciężkich robotów w terenie bez dodatkowej pomocy. Według Rosjan zwiększy to autonomię, szczególnie podczas działań za granicą, w strefach walk i katastrof spowodowanych przez człowieka. Konstrukcja całej platformy dodatkowo skraca czas przygotowania kompleksu do pracy nawet do 3-4 minut.

Zaznacza się przy tym, że kompaktowe wymiary całego kompletu (pojazd transportowy z robotem) dają możliwość jego przewożenia wojskowymi samolotami transportowymi do dowolnego regionu świata.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (4)

  1. Zw

    Sterowany tabletem o masie 20kg...wot technologija!

  2. Swój

    Jak w 44 d Day też takie torowały droge

  3. Rzeszow

    Syrii, Górskim Karabachu i Czeczenii udało się zniszczyć „tysiące ładunków wybuchowych”. W sierpniu 2020 roku przeprowadzono nawet propagandowo-pokazowe manewry. Polsce by sie przydal ten propagandowy sprzet

  4. rolnik

    Przydałby mi się taki na polu.

Reklama