Reklama
  • Wiadomości

Strzelanina w klubie w Orlando. Daesh odpowiedzialne za zamach

Zamachowiec zabił 50 osób oraz ranił 53. Był nim 29-letni Omar Mateen, obywatel USA pochodzenia afgańskiego. Odpowiedzialność za strzelaninę wzięło na siebie Daesh, nie wiadomo jednak w jakim stopniu organizacja była zaangażowana w jej organizację.

  • Fot. www.cityoforlando.net via twitter
    Fot. www.cityoforlando.net via twitter
  • Fot. www.cityoforlando.net via twitter
    Fot. www.cityoforlando.net via twitter

Amerykańskie władze poinformowały, że strzelanina w nocnym klubie Pulse Club w Orlando była najbardziej krwawą strzelaniną w historii kraju. Doszło do niej ok. 2:00 w nocy czasu miejscowego, gdy 29-letni napastnik, Omar Mateen, oddał kilkadziesiąt strzałów do gości klubu, a następnie wziął zakładników. O 5:00 rano lokalne siły wdarły się do budynku. Napastnik zginął zastrzelony przez funkcjonariusza jednostki SWAT.

Media zidentyfikowały zamachowca jako Afgańczyka. Amerykańskie władze próbują obecnie ustalić jego pobudki. Śledczy sprawdzają między innymi, czy działał samotnie, czy też miał jakichś wspólników. Obecnie główna hipoteza śledztwa mówi, że zamach był aktem "terroryzmu krajowego". Sam Omar Mateen, będąc już w budynku, zadzwonił na policję, by powiedzieć, że działa w imieniu Daesh. Analitycy i eksperci, obserwujący działania Daesh, nie są jednak pewni czy organizacja faktycznie miała coś wspólnego ze strzelaniną. Według nich oświadczenie, które pojawiło się w sieci, nie jest podobne do tych, które wcześniej publikowali islamscy bojownicy. 

Dash przyznało jednak w poniedziałek na falach radia Al-Bajan, że ataku w USA dokonał "żołnierz kalifatu". "Jednemu z żołnierzy kalifatu w Ameryce" udało się wejść na "zgromadzenie krzyżowców", gdzie "zabił i ranił ponad 100 z nich, zanim sam został zabity" - głosi nagranie.

"Niezrównoważony" zamachowiec

Napastnik urodził się w Nowym Jorku i nie znajdował się na liście osób podejrzanych o terroryzm. Jak przyznaje FBI, mężczyzna był jednak dwa razy sprawdzany przez służby (w 2013 i 2014 roku), po tym, jak publicznie wyraził swoje poparcie dla zamachowca samobójcy. Wiadomo już także, że w ciągu kilku ostatnich dni Omar Mateen legalnie nabył kilka sztuk broni. Jako pracownik ochrony nie miał problemów z jej kupnem. Nie wiadomo jeszcze jednak, czy korzystał z niej podczas zamachu. 

Na temat zamachowca wypowiedziała się również jego była żona, Sitora Yusufiy. Jak podkreśla kobieta, Omar był "psychicznie niestabilny" i "niezrównoważony". Co więcej, ich związek małżeński nie trwał długo. Jak tylko rodzina kobiety zorientowała się, że Omar Mateen ją bije, zabrali ją z domu. Ojciec zamachowca podkreślił natomiast, że religia nie ma nic wspólnego z jego działaniami. Była to raczej zbrodnia nienawiści. Omar Mateen parę miesięcy dostrzegł bowiem całujących się na ulicy Miami mężczyzn i od tamtej pory ta sytuacja nie dawała mu spokoju, denerwowała go. Sama rodzina nie uważała go za szczególnie religijnego i nie wiedziała nic o jego powiązaniach z Daesh. Tę wersję potwierdza również jego była żona. 

Politycy uczcili pamięć ofiar

Prezydent USA Barack Obama opisał tę zbrodnię, jaki "akt terroru i zbrodnię nienawiści". Polityk przypomniał, jak łatwo jest w USA nabyć broń i przy jej pomocy dokonać tak straszliwego zamachu. 

"Musimy zdecydować, jakiego rodzaju krajem chcemy być. Nie podejmowanie żadnych działań to też jest decyzja" - powiedział Obama. Prezydent zarządził również opuszczenie flag do połowy masztu. 

Swoje słowa wsparcia do ofiar zamachu i ich rodzin skierowała również Hilary Clinton. "Będziemy nadal walczyć o wasze prawo do wolnego życia, otwartego i bez strachu. Nie ma miejsca dla nienawiści w Ameryce".

WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama