Reklama

Wojsko, bezpieczeństwo, geopolityka, wojna na Ukrainie

Soloch: "Polska zainteresowana dłuższą obecnością wojsk amerykańskich"

Fot. BBN
Fot. BBN

Polska jest predysponowana, aby z jej terytorium NATO koordynowało odstraszanie ewentualnych zagrożeń ze Wschodu - powiedział PAP szef BBN Paweł Soloch. Jak dodał, z rozmów, jakie wraz z szefem gabinetu prezydenta Krzysztofem Szczerskim, przeprowadził w Waszyngtonie wynika, że w najbliższym czasie nie będzie zdecydowanego resetu w stosunkach USA z Rosją. 

Podczas wizyty w USA ministrowie rozmawiali m.in. z doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego Herbertem. R. McMasterem, podsekretarzem stanu ds. politycznych w Departamencie Stanu z Thomasem Shannonem oraz z wysokiego szczebla urzędnikami Pentagonu odpowiedzialnymi za kształtowanie polityki wschodniej amerykańskiego ministerstwa obrony.

W rozmowie z PAP przed powrotem do kraju szef BBN powiedział, że amerykańscy rozmówcy, "czy to w Pentagonie, czy to w Departamencie Stanu, czy w Białym Domu, jak gen. McMaster - źle oceniają politykę Rosji i nie widzą w najbliższym czasie możliwości dokonania jakiegoś zdecydowanego +resetu+ w tych stosunkach". 

PAP: Jakie zagadnienia dominowały w Pana rozmowach z przedstawicielami nowej administracji?

Paweł Soloch: Tematyka rozmów była przekrojowa i obejmowała całokształt stosunków polsko-amerykańskich, jednak kwestie bezpieczeństwa były oczywiście kluczowymi zagadnieniami. Strona amerykańska była zainteresowana naszymi opiniami, jeśli chodzi o rozwój z relacji z Rosją, sytuację w obrębie Unii Europejskiej po pierwszej turze wyborów we Francji i po Brexicie.

Zagadnienia dotyczące bezpieczeństwa były nadrzędne z powodu problemów, które tutaj definiowane są jako najważniejsze, tj. walki z terroryzmem, walki z ISIS (tzw. Państwem Islamskim – PAP). Oczywiście dużo uwagi poświęcaliśmy także kwestiom związanym z implementacją postanowień szczytu NATO w Warszawie.

Podczas rozmów otrzymaliśmy zapewnienie naszych rozmówców, że stosunek Stanów Zjednoczonych do Rosji z powodu jej asertywnych poczynań nie uległ zmianie. Nasi partnerzy - czy to w Pentagonie, czy to w Departamencie Stanu, czy w Białym Domu, jak gen. McMaster - źle oceniają politykę Rosji i nie widzą w najbliższym czasie możliwości dokonania jakiegoś zdecydowanego „resetu” w tych stosunkach. 

Rozmawialiśmy o obecności wojsk amerykańskich w Polsce i o kontaktach z polskim wojskiem. Kontakty te zostały bardzo wysoko ocenione przez naszych amerykańskich rozmówców.

Gen. H.R. McMaster przywołał nazwiska generałów i wysokiej rangi oficerów, z którymi współpracował w Afganistanie, kiedy tam stacjonował. Nasi oficerowie mają tutaj dobrą markę i są znani. Patrząc wstecz uzmysławia to, że od momentu wstąpienia Polski do NATO, ale także wcześniej, od roku 1989, poprzez nasz udział w misjach NATO i w działaniach sojuszniczych, np. w „koalicji chętnych” w czasie interwencji w Iraku, wykształcił się pewien rodzaj braterstwa broni pomiędzy konkretnymi polskimi i amerykańskimi żołnierzami i oficerami. Dlatego, jeżeli mówi się „Polska”, to mój - jeśli tak można powiedzieć - amerykański odpowiednik gen. McMaster widzi konkretne ludzkie twarze.

Razem z ministrem Szczerskim, wskazywałem na obecność polskich żołnierzy w misjach NATO czy to na Łotwie, czy w Rumunii, jako dowód, że Polska jest nie tylko konsumentem, ale także dostarczycielem bezpieczeństwa. 

Przekonywaliśmy Amerykanów, że Polska jest zainteresowana dłuższą obecnością wojsk amerykańskich na swoim terytorium. Amerykanie dobrze ocenili pierwsze miesiące, tygodnie – bo batalionowa grupa bojowa NATO jest w Polsce parę tygodni, a ciężka brygada pancerna od lutego – stacjonowania żołnierzy amerykańskich w Polsce. Ten pierwszy okres instalowania się żołnierzy amerykańskich w Polsce jest bardzo dobrze oceniany w Waszyngtonie. Fakt, że żołnierze amerykańscy spotykają się z ciepłym przyjęciem Polaków, zwykłych ludzi, jest tutaj bardzo doceniany. 

Zwracaliśmy uwagę, że gdyby strona amerykańska określiła długość tego pobytu, określiłaby trwałość tego pobytu, to ułatwiłoby to nam w Polsce pewne sprawy, np. zapewnienie właściwej infrastruktury pobytu żołnierzy amerykańskich w Polsce. Sugerowaliśmy, że Polska mogłaby stać się rodzajem hubu (bazy – PAP) na flance wschodniej NATO.

Taka koncepcja została bardzo dobrze odebrana przez Amerykanów, tak samo jak deklaracja, jaką złożyłem w imieniu prezydenta Dudy, że Polska jest gotowa zwiększyć swoje zaangażowanie w walce z terroryzmem, zwiększyć swoje zaangażowanie na Południu. Zresztą było to wcześniej zgłoszone przez polskich ministrów obrony i spraw zagranicznych. Deklaracja ta została bardzo dobrze odebrana przez naszych rozmówców.

Powiedział Pan, że Polska ma szanse, aby stać się hubem, ośrodkiem działalności NATO na wschodnich rubieżach Sojuszu Północnoatlantyckiego. Czy realizacja takiej koncepcji oznaczałaby przejęcie przez Polskę obecnej roli Niemiec, jako miejsca największej koncentracji wojsk amerykańskich w Europie?

Z pewnością nie w takim wymiarze. Wszyscy mają nadzieję, że nie wrócimy do czasów „zimnej wojny”, chociaż takie określenie pojawiało się ze strony amerykańskiej. Rozmówcy mówili, że stosunki amerykańsko-rosyjskie znalazły się w najniższym punkcie od zakończenia „zimnej wojny.” 

(...) Zagrożone czują się nie tylko państwa bałtyckie, także państwa, które nie są członkami NATO, jak Szwecja czy Finlandia. Graniczymy z Białorusią, która znajduje się pod silnymi wpływami Rosji. Zobaczymy, jaka będzie sytuacja w Białorusi po ćwiczeniach „Zapad” (manewry odbędą się w dniach 14-20 września z udziałem 13 tys. żołnierzy, w tym 3. tys. żołnierzy rosyjskich i 280 jednostek rosyjskiego sprzętu bojowego – PAP). Ciekawe, czy Rosjanie zdecydują się tam zostawić część swoich wojsk. (Zobaczymy - PAP), jakie będzie stanowisko w takim przypadku Białorusi, jaki to będzie miało wpływ na stosunki z Ukrainą.

Polska dysponuje sporym potencjałem demograficznym, dysponujemy najliczniejszą - chociaż naszym zdaniem niewystarczająco liczną - armią w regionie.

Polska z racji obszaru, który stwarza tzw. głębię strategiczną, (terytorialną zdolność absorbowania ataków militarnych – PAP) jest predysponowana, aby na naszym terenie znajdowały się instalacje, zaplecze, systemy dowodzenia, które zabezpieczałyby pobyt grup batalionowych NATO w krajach bałtyckich.

Nasza zapowiedź zwiększenia wydatków na obronę z 2 proc. do 2,5 proc. (PKB - PAP) została bardzo dobrze przyjęta. Należymy do tych państw sojuszniczych, gdzie jest silna akceptacja polityczna, proamerykańskie nastawienie społeczeństwa, które zdaje sobie sprawę z konieczności rozwijania wojskowych zdolności do odstraszania potencjalnego agresora. W dniu dzisiejszym wskazuje się na Rosję jako na państwo, które zagraża równowadze. 

Przypomnę, że oprócz batalionowej grupy bojowej NATO i ciężkiej brygady pancernej, mamy rozpoczętą w Redzikowie budowę instalacji systemu antyrakietowego, będziemy mieli bazę śmigłowców transportowych w Powidzu, a w Szczecinie mamy Kwaterę Główną Wielonarodowego Korpusu Północno-Wschodniego. Natomiast w Elblągu – zostało to zatwierdzone podczas spotkania na szczycie NATO w Warszawie - powstaje siedziba Dowództwa Wielonarodowej Dywizji Północ-Wschód. Po Niemcach jesteśmy największym krajem NATO nad Bałtykiem i graniczymy z takimi newralgicznymi, zapalnymi punktami jak Ukraina i potencjalnie Białoruś. Zatem Polska jest predysponowana, aby z jej terytorium NATO koordynowało odstraszanie ewentualnych zagrożeń ze Wschodu.

Na czym konkretnie miałoby polegać deklarowana przez Polskę gotowość zwiększenia zaangażowania w walkę z terroryzmem?

Polska oferta gotowości została złożona. Teraz zakres naszego zaangażowania będzie zależał od oczekiwań, jakie przedstawią Amerykanie. Amerykanie przyjęli naszą deklarację, ale obecnie są w trakcie ustalania swoich potrzeb. Czekamy zatem na podanie szczegółów i konkretne decyzje. Gotowość ze strony prezydenta i rządu (polskiego – PAP) została wyrażona. Jeżeli zostaniemy poproszeni o taką pomoc - czy to w Afganistanie czy w rejonie Bliskiego Wschodu - nasza reakcja będzie pozytywna. Oczywiście skalę tego zaangażowania będziemy mogli określić tylko wtedy, kiedy poznamy plan.

PAP - mini

Reklama
Reklama

Komentarze (3)

  1. dimitris

    Zaangażowanie Polski na Południu ? Czyli gdzie ? (!)

  2. Lewkon

    Aby ich było jak najwiecej na naszej ziemi.

  3. GBH

    Ciekawe kto kogo pytał w sprawie obecności wojsk usa na terenie Polski . Rząd RP - obywateli , czy rząd RP - USA . Ciekawe czy za 50 lat Wojska usa wyniosą się i czy Polska jeszcze będzie istniała ???? Japonia mimo przegrania wojny w 1945r. usa nadal mimo protestów Japończyków - nie chcą się wynieść z Okinawy i reszty terytorium Japoni ! Czy znami będzie w 2070r tak samo jak obecnie w Japoni ? Zastanawiające ?

    1. Zbulwersowany podatnik

      Na miejscu Japończyków nie rezygnowałbym z protekcji starszego "kolegi". Do Chin jest rzut beretem, a kraje raczej nie są wobec siebie pokojowo nastawione.

    2. tak tylko...

      Widzi Pan, różnica stacjonujących wojsk jest taka, że rosyjskich wojsk nie mogliśmy przez kilkadziesiąt lat wyprosić, a amerykańskich przez wiele lat nie mogliśmy się doprosić. Oczywiście na Kremlu mają odmienne zdanie w tej kwestii. Propaganda moskiewska głosi, że tylko osamotniona i pozbawiona sojuszniczego wsparcia Polska może czuć się bezpieczniejsza...

    3. R2d2

      Wiekszym problemem dla Japonczyków od Amerykqnów sa Rosjanie którzy ciagle okupują im wyspy Kurylskie. Lepsza Amerykańska baza od ruskiej okupacji.