Reklama

Polityka obronna

SKID po "kontrreformie": kontekst konstytucyjny, państwowy i wojskowy cz.2 [WNIOSKI]

Fot. Policja.pl
Fot. Policja.pl

W razie zmiany Konstytucji należałoby z punktu widzenia potrzeb sprawności kierowania bezpieczeństwem narodowym w ogóle, w tym Siłami Zbrojnymi, w warunkach pokoju, kryzysu, a szczególnie wojny, dążyć do odstąpienia od obecnego modelu podziału władzy wykonawczej między Prezydentem i Radą Ministrów na rzecz systemu albo prezydenckiego, albo gabinetowego. Jeśli jednak miałby być zachowany obecny stan, to obowiązkowo w Konstytucji powinien jednak być wskazany jeden organ kierujący obroną państwa w czasie wojny. Trudno bowiem wygrywać wojny  w warunkach dwuwładzy - pisze dla Defence24.pl Gen. Stanisław Koziej. 

Pierwsza część artykułu Gen. Stanisława Kozieja, byłego szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego ukazała się na Defence24.pl 5 stycznia i jest dostępna pod linkiem:

4. Wnioski

Podsumowanie powyższych analiz warto rozpocząć od syntezy ewolucji systemu kierowania i dowodzenia SZ w Polsce na przełomie XX i XXI wieku. Przedstawia ją szkic nr 5.

Wskazane w poprzednich punktach wątpliwości i słabości obecnego SKiD, a w przypadku czasu wojny wręcz jego sprzeczności z Konstytucją, wskazują na zasadność dokonania w nim korekt. Jakie mogą być w tym względzie rozwiązania? Najogólniej mówiąc są dwa wyjścia. Pierwsze – to uwzględniająca istniejące uwarunkowania konstytucyjne nowelizacja ustaw i korekty w praktyce politycznej i wojskowej, drugie – to ewentualne zmiany w Konstytucji.

A. Nowelizacja ustaw obronnych

Zasadność kolejnej nowelizacji ustawowej wynika przede wszystkim (choć nie wyłącznie) z potrzeby, a w stosunku do Naczelnego Dowódcy SZ w czasie wojny wręcz konieczności, dostosowania SKiD do obowiązującej Konstytucji. Optymalnym rozwiązaniem byłoby oczywiście po pierwsze rozdzielenie funkcji sztabowej (pomocniczej dla władz państwa) szefa Sztabu Generalnego od funkcji dowódczych w Siłach Zbrojnych (dowodzić mogą tylko konstytucyjni dowódcy). Po drugie – aby uniknąć niekonstytucyjnego „resortu prezydenckiego” w czasie wojny - należałoby albo:

  • Jeśli Naczelny Dowódca SZ ma nadal podlegać Prezydentowi, tak jak traktuje to obecny stan prawny, to należy jednoznacznie zawęzić kompetencje Naczelnego Dowódcy SZ do dowodzenia tylko operacyjnego siłami wydzielonymi do prowadzenia operacji obronnej (w tym przekazanymi w podporządkowanie dowództw sojuszniczych). W zależności od rodzaju i skali wojny mogą to być siły o różnym składzie i wielkości. Generalnie w tym wariancie idzie o to, aby pełne dowodzenie Siłami Zbrojnymi (kierowanie całym resortem obrony narodowej) zgodnie z Konstytucją pozostawało, podobnie jak w czasie pokoju, także w czasie wojny w kompetencjach rządu (Rady Ministrów i Ministra Obrony Narodowej), a Prezydent odpowiadał wraz Naczelnym Dowódcą za ich operacyjne użycie do odparcia agresji zbrojnej;
  • Jeśli natomiast Naczelny Dowódca ma sprawować pełne dowodzenie (generalne i operacyjnie) całością Sił zbrojnych (tak jak reguluje to dziś ustawa w stosunku do kompetencji szefa Sztabu Generalnego), to nie może on podlegać bezpośrednio Prezydentowi wraz z całością podporządkowanych mu wojsk, lecz powinien pozostać w podległości rządu (bądź to jako odrębny organ  rządowy w czasie wojny, bądź nadal w podporządkowaniu Ministra Obrony Narodowej) . Oznaczałoby to konieczność pozbawienia Prezydenta dotychczasowej kompetencji kierowania obroną państwa w czasie wojny i przeniesienia jej do Rady Ministrów.

Zauważmy, że spośród czterech możliwych opcji zgodności/niezgodności z Konstytucją kompetencji Naczelnego Dowódcy w zależności od jego podległości władzom państwa wybrano akurat opcję SKiD sprzeczną z Konstytucją (szkic nr 6). Pozostałe trzy opcje są bowiem konstytucyjnie możliwe i zależą od decyzji ustawodawcy.

Zauważmy przy okazji, że niezależnie od tego, kto kierowałby obroną państwa i komu podlegał Naczelny Dowódca, wciąż krytyczną linią tego kierowania w warunkach obowiązującej Konstytucji pozostaje współdziałanie Prezydenta z rządem w tym zakresie, a zwłaszcza z Ministrem Obrony Narodowej w zakresie  sprawowania zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi także w czasie wojny. Nie jest tajemnicą, że to rozwiązanie konstytucyjne generuje sporo słabości w całym systemie kierowania państwem, a w tym szczególnie Siłami Zbrojnymi i obroną w czasie wojny. W związku z tym warto zastanowić się nad prawnym (ustawowym) doprecyzowaniem dotychczasowych zasad i mechanizmów tej współpracy (może np. przez ustawowe obudowanie zadaniowe „martwej” na dziś Rady Gabinetowej, czyli Rady Ministrów obradującej pod przewodnictwem Prezydenta).

Oprócz konieczności zapewnienia zgodności z Konstytucją warto byłoby wprowadzić korekty nowelizacyjne także z punktu widzenia potrzeb praktyki wojskowej. Idzie tu m.in. o zapewnienie połączoności  w systemie dowodzenia na najwyższym strategicznym szczeblu, zwłaszcza w razie wdrażania kolejnego etapu planowanych zmian i ewentualnego odtworzenia odrębnych dowództw rodzajów sił zbrojnych. Można byłoby to uzyskać przez utworzenie Dowództwa Połączonego w wyniku połączenia Dowództwa Generalnego i Dowództwa Operacyjnego (lub opcjonalnie - podporządkowania Dowództwa Operacyjnego Dowództwu Generalnemu). Mogłoby ono być właśnie najwyższym dowództwem Sił Zbrojnych. Wtedy Sztabowi Generalnemu można byłoby powierzyć najwyższą rolę wojskową, jaką jest strategiczne pomocnictwo dla władz państwa w czasie pokoju. kryzysu i wojny, tj. organu, przy pomocy którego władze państwa formułowałyby i stawiały zadania Siłom Zbrojnym, nadzorowały ich realizację oraz zwrotnie przyjmowały meldunki, wnioski i propozycje od wykonawców. Umożliwiłoby to usunięcie głównych ryzyk obecnego SKiD, zachowując rozdzielenie strategicznych funkcji sztabowych/pomocniczych na rzecz władz państwa od dowodzenia na szczeblu całych Sił Zbrojnych, przy zapewnieniu jednocześnie połączoności i ciągłości dowodzenia w czasie pokoju, kryzysu i wojny.

Oczywiście Prezydent powinien mianować takiego dowódcę zgodnie z jego konstytucyjnymi kompetencjami, dlatego ustawowo powinien to być Dowódca Połączonych Rodzajów Sił Zbrojnych. Byłby on oczywiście naturalnym i najlepszym kandydatem na Naczelnego Dowódcę SZ w czasie wojny (patrz szkic nr 7). Wydaje się, że takie rozwiązanie warto przedyskutować z pozycji potrzeb nie tylko dowodzenia wojskowego, ale także, a może przede wszystkim – z pozycji polityczno-strategicznego kierowania Siłami Zbrojnymi i obroną państwa przez władze polityczne (MON, RM i Prezydenta RP).

Jest jeszcze jeden istotny praktyczny punkt do rozważenia w ramach doskonalenia obecnego SKiD. Otóż sądzę, że warto  wystąpić z inicjatywą w ramach NATO stworzenia dowództwa pierwszego rzutu strategicznego na kierunku północno-wschodnim i powierzenia funkcji takiego sojuszniczego dowódcy polskiemu narodowemu dowódcy na czas wojny wedle znanej praktyki tzw. „podwójnego kapelusza”. Bazą do rozwijania takiego dowództwa na czas zagrożenia i wojny mogłoby być obecne Dowództwo Operacyjne, a w razie ewentualnego powołania Dowództwa Połączonego RSZ – to dowództwo27.

Potrzeba takiej inicjatywy wynika z wielu powodów. Polska jest na pierwszej linii neozimnowojennej konfrontacji o charakterze hybrydowym i w pierwszej kolejności jest zagrożona ewentualnym konfliktem. Dlatego jesteśmy szczególnie zainteresowani sprawnym i skutecznym, a zwłaszcza szybkim reagowaniem (narodowym i sojuszniczym) na te zagrożenia. Nie ulega wątpliwości, że z punktu widzenia sprawności operacyjnej i kardynalnej zasady ciągłości strategicznej w reagowaniu na agresję głównodowodzącym w operacji obronnej na terytorium Polski (w obronie Polski) powinien być w każdych warunkach strategicznych i w każdej sytuacji sojuszniczej jeden i ten sam dowódca, niezależnie od tego, jaki byłby rodzaj agresji. A w warunkach nowej, hybrydowej zimnej wojny liczyć się należy z bardzo zróżnicowanymi scenariuszami zagrożeń. Ciągłość dowodzenia powinna być zapewniona niezależnie od tego, czy byłaby to agresja podprogowa (poniżej progu otwartej regularnej wojny, ze skrytym, zakamuflowanym użyciem sił zbrojnych), czy ograniczona (co do miejsca, czasu lub sposobu - np. agresja aterytorialna28, bez zamiaru zajmowania zaatakowanego terytorium, wykonana w postaci ataku tylko rakietowego, lotniczego, przy pomocy rajdów powietrzno-szturmowych… itp.), czy wreszcie agresja pełnoskalowa (nieograniczona, na pełną skalę) i  także niezależnie od tego, jaki byłby sposób reakcji NATO na tę agresję – czy, a jeśli tak, to kiedy i w jakiej skali zostałaby uruchomiona operacja sojusznicza (różne warianty zagrożeń państwa granicznego - szkic nr 8).

Czy powyższe warunki i wymagania może w pełnym zakresie spełniać dowódca wyłącznie narodowy? Nie, bo jesteśmy w NATO i w razie uznania przez sojusz, że doszło do agresji na nasz kraj, dowodzenie obroną tej części terytorium NATO, jaką jest Polska, powinien sprawować dowódca sojuszniczy, nie narodowy. A czy takie warunki i wymagania może w takim razie w pełnym zakresie spełniać dowódca sojuszniczy? Też nie, bo nie ma gwarancji, że w każdej sytuacji NATO natychmiast uruchomi operację sojuszniczą. Dotyczy to zwłaszcza np. agresji podprogowej, ale także być może agresji ograniczonej, np. aterytorialnej, które stwarzają ryzyka tzw. sytuacji trudnokonsensusowych29, czyli trudności z uzyskaniem konsensusu w sprawie oceny zaistniałej sytuacji i decyzji co do wspólnego reagowania na nią.

Dlatego optymalnym rozwiązaniem z punktu widzenia ciągłości i sprawności dowodzenia w obronie Polski byłoby połączenie w jednej strukturze możliwości dowodzenia narodowego i sojuszniczego. Zauważmy, że byłoby to także optymalne rozwiązanie z punktu widzenia gotowości do rozwinięcia i zdolności do szybkiego uruchomienia dowodzenia pierwszorzutowym zgrupowaniem strategicznym NATO (armią) na wschodniej flance. Wobec oczywistego  wzmagania się konfrontacji neozimnowojennej Polska powinna wystąpić z taką inicjatywą.

B. Zmiana Konstytucji

Doświadczenia z ostatnich 20 lat wskazują, że Konstytucja w sprawach Sił Zbrojnych zawiera zbyt szczegółowe przepisy oparte na praktyce, interpretacjach lub poglądach istniejących w momencie jej przyjmowania. Tymczasem warunki bezpieczeństwa zmieniają się bardzo szybko i konieczna jest także korekta dostosowująca przyjęte rozwiązania organizacyjne lub funkcjonalne do szybko zmieniających się potrzeb. Szczegółowe zapisy Konstytucji to utrudniają, komplikują, a nawet uniemożliwiają. W rozważanej tu kwestii najwyższych organów wojskowych dotyczy to dwóch spraw.

Po pierwsze literalne wymienianie nazw konkretnych stanowisk: szef Sztabu Generalnego, dowódcy Rodzajów Sił Zbrojnych, czy Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych. Dużo lepiej byłoby nazwy pozostawić regulacjom ustawowym, a w Konstytucji jedynie przyjąć normę kompetencyjną, że Prezydent (sam lub na wniosek MON) mianuje na najwyższe stanowiska wojskowe i że stanowiska te określa ustawa. Wtedy w drodze ustawy można byłoby elastycznie dostosowywać organizację i zasady funkcjonowania systemu kierowania i dowodzenia Siłami Zbrojnymi do zmieniających się warunków.

Po drugie – niepotrzebne jest w ogóle obligatoryjne ustanowienie funkcji Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych na czas wojny, czyli przesądzanie z góry o innej organizacji SKiD w czasie wojny. Tymczasem wiadomo, że  organizacja dowodzenia Siłami Zbrojnymi w czasie wojny i pokoju powinna być  maksymalnie taka sama. Specjalna funkcja Naczelnego Dowódcy jest także zbędna w kontekście naszego członkostwa w NATO i planowanego na czas wojny przekazania sił przewidzianych do udziału w operacji obronnej dowódcy sojuszniczemu. W razie jednak zachowania funkcji Naczelnego Dowódcy należałoby jako minimum ustalić normę fakultatywną co do jego mianowania (może być mianowany) oraz zapewnić możliwość mianowania go zawczasu, to jest już w okresie pokoju.

I wreszcie na koniec sprawa fundamentalna. W razie zmiany Konstytucji należałoby z punktu widzenia potrzeb sprawności kierowania bezpieczeństwem narodowym w ogóle, w tym Siłami Zbrojnymi, w warunkach pokoju, kryzysu, a szczególnie wojny, dążyć do odstąpienia od obecnego modelu podziału władzy wykonawczej między Prezydentem i Radą Ministrów na rzecz systemu albo prezydenckiego, albo gabinetowego. Jeśli jednak miałby być zachowany obecny stan, to obowiązkowo w Konstytucji powinien jednak być wskazany jeden organ kierujący obroną państwa w czasie wojny30. Trudno bowiem wygrywać wojny  w warunkach dwuwładzy.

***

W sumie analiza obecnego systemu kierowania i dowodzenia Siłami Zbrojnymi z punktu widzenia konstytucyjnego oraz potrzeb cywilnej i demokratycznej kontroli, a także sprawności jego funkcjonowania w warunkach pokoju, zagrożenia i wojny wskazuje, że istnieje konieczność dokonania kolejnej nowelizacji ustaw regulujących jego organizację i funkcjonowanie, z jednoczesnym przygotowaniem propozycji na potrzeby ewentualnej zmiany Konstytucji w odniesieniu do spraw Sił Zbrojnych. Główną myślą przewodnią owych zmian powinno być zapewnienie władzom państwa (PRP, RM, MON) fachowego i obiektywnego pomocnictwa (doradztwa) strategicznego w kierowaniu Siłami Zbrojnymi i obroną państwa w czasie wojny. Można to osiągnąć przede wszystkim przez oddzielenie tego pomocnictwa od odpowiedzialności za bieżące dowodzenie Siłami Zbrojnymi, czyli w praktyce rozdzielenie roli szefa Sztabu Generalnego i dowódcy Sił Zbrojnych, przy jednoczesnym utrzymaniu połączoności dowodzenia wojskowego.

Gen. Stanisław Koziej


Przypisy:

[27] DECYZJA Nr 173/MON MINISTRA OBRONY NARODOWEJ z dnia 20 grudnia 2018 r. w sprawie wykazu jednostek organizacyjnych podległych Ministrowi Obrony Narodowej lub przez niego nadzorowanych wraz z ich podporządkowaniem, Dziennik Urzędowy MON, Warszawa, dnia 27 grudnia 2018 r. Poz. 198, http://www.dz.urz.mon.gov.pl/zasoby/dziennik/pozycje/tresc-aktow/pdf/2018/12/poz._198_dec._Nr_173-sig.pdf

[28] Szerzej na ten temat pisałem w tekście: Zachód kontra Rosja: Podwójny kapelusz bezpieczeństwa, „Rzeczpospolita”,6.05.2018 r., http://www.rp.pl/Publicystyka/180509764-Zachod-kontra-Rosja-Podwojny-kapelusz-bezpieczenstwa.html

[29] „Zagrożenia (operacje) aterytorialne - zagrożenia (operacje)  o charakterze nagłym, niespodziewanym, selektywnym, o ograniczonej skali, które nie wiążą się z zamiarem opanowania terytorium zaatakowanego państwa, a jedynie z zadaniem strat dla wymuszenia pożądanych przez agresora zachowań politycznych”, BBN, https://www.bbn.gov.pl/pl/bezpieczenstwo-narodowe/minislownik-bbn-propozy/6035,MINISLOWNIK-BBN-Propozycje-nowych-terminow-z-dziedziny-bezpieczenstwa.html

[30] „Sytuacje trudnokonsensusowe - sytuacje bezpieczeństwa powstające w wyniku zagrożeń politycznie trudnych do jednoznacznej oceny i w związku z tym komplikujące uzgodnienie konsensusu decyzyjnego w wielopodmiotowych (zbiorowych) systemach działania (sojuszu, koalicji), a w konsekwencji osłabiające wiarygodność, terminowość i skuteczność wspólnego reagowania”, (MINI)SŁOWNIK BBN: Propozycje nowych terminów z dziedziny bezpieczeństwa, BBN, https://www.bbn.gov.pl/pl/bezpieczenstwo-narodowe/minislownik-bbn-propozy/6035,MINISLOWNIK-BBN-Propozycje-nowych-terminow-z-dziedziny-bezpieczenstwa.html

[31] Warto przypomnieć, że podobne rekomendacje znalazły się w Białej Księdze Bezpieczeństwa Narodowego z 2013 roku, zawierającej jawne rezultaty Strategicznego Przeglądu Bezpieczeństwa Narodowego przeprowadzonego w latach 2010-2012. Zob. Biała Księga Bezpieczeństwa Narodowego Rzeczypospolitej Polskiej, BBN, Warszawa 2013, s.202, http://www.spbn.gov.pl/ftp/dokumenty/Biala_Ksiega_inter_mm.pdf

Reklama

Rok dronów, po co Apache, Ukraina i Syria - Defence24Week 104

Komentarze (9)

  1. Wala

    Czytałem komentarze do obu artykułów i doceniam je. Nie jest to jeszcze poziom dobrej dyskusji nad rozwiązaniami a tylko prezentacja, dosyć twarda, swoich poglądów. Od czegoś trzeba zacząć, a jak nas uczą najlepiej zacząć od początku czyli "od głowy, od ogółu itd." Podsumowując, bez konsensusu na poziomie politycznym nie będzie optymalnych rozwiązań na poziomie strategicznym, a bez tych także na poziomie strategicznym itd. Nasze wysiłki muszą iść w kierunku edukacji nie tylko polityków, ale całej klasy politycznej w celu osiągnięcia politycznej zgody i opracowanie koniecznych zmian ustawowych. Kto ma to zrobić? Jak to zrobić? Ludzie o zacięciu pro-państwowym, a nie tylko pro-partyjnym muszą o tym zdecydować. W całym SKiD centralną personą jest Szef SG. Niewątpliwie jego rola była i jest bardzo ważna. Biorąc, w ostatnich latach, udział w konferencjach, odprawach i ćwiczeniach NATO wielokrotnie byłem pytany kto jest "pierwszym żołnierzem" w SZ RP? Jeśli oficerowie wielu krajów NATO mieli takie zapytania to chyba coś nie do końca było jasne. Wszyscy się zgadają, że warunkach wojska (operacji militarnych) miejsce i rola Naczelnego Dowódcy (nie mamy już wodzów) musi być jasno sprecyzowana. I na koniec drobna praktyczna uwaga do "nowego" SKiD. Ostanie doświadczenia i symulacje możliwych konfliktów hybrydowych (podprogowych), ale i czysto militarnych wskazują, że taki konflikt może trwać długo. Nasze członkostwo w NATO wiąże się z reprezentowanie SZ RP w ciałach kolektywnych Paktu. Zwyczajowo reprezentantem jest Szef Sztabu Generalnego. Jeśli będzie On prowadził operacje obronną w roli Naczelnego Dowódcy to kto będzie nas tam reprezentował?

  2. pragmatyk

    Cyba "realizm" nie czytał artykułu ze zrozumieniem i nie rozumie problemów naszego państwa, a państwo to ma problem ze zdefiniowaniem roli wojska i boi sie dówódców wojskowych ,a ci wykorzystują indolencję ministrów MONu ,albo ich negatywny stosunek do wojska, podobnie sie ma tem problem z policją i wykorzystywaniem wszystkiego i wszystkich do swoich partyjnych rozgrywek.Gen.Koziej ma prawo zabierać głos w sprawach wojska ,a nie robi tego w sprawach NBP i jego prezesa ,co trzeba docenić.

  3. Władysław

    P. S. Koziej, niestety muszę z żalem stwierdzić, że ten artykuł tylko właściwie udowadnia, że reforma z 2014 roku była nieudolna i wprowadziła zamieszanie na wszystkich poziomach i szczeblach. Sposób jej przeprwoadzenia był co najmniej chaotyczny, nieudolny i skandaliczny (przypominam opisywane na łamach tego portalu żenujące zmienianie co drugi dzień w ciągu tygodnia struktur i podległości sił specjalnych itd). Nic nie zaoszczędzono, wprowadzono chaos a najbardziej przykre jest to, że przyłożyli do tego rękę oficerowie- zapewne korzystając przy tym i awansując w ramach „podziękowań” na wyższe stanowiska. Do Pana pretensji mieć można bo według wojskowych z którymi rozmawiałem jest Pan teoretykiem bez żadnego doświadczenia liniowego i bojowego. Będąc politologiem z wykształcenia i chcąc być obiektywnym mogę jednynie ocenić, że sposób omijania zapisów konstucji przez autorów poprzedniego systemu niczym nie ustępuje a nawet wyprzedza obecne działania. Jako sympatyk historii wojskowaosxi mogę zauważyć, że to wielka szkoda, że wtedy a może i teraz zbrukaliscie Panowie mundur oficera polityką i to jest niewybaczalne. Co to artykułu to niestety ta polityka zaciemnia nawet te parę rzeczowych argumentów teoretyka, które się w nim pojawiły.

  4. autor komentarza

    Wnioski to są takie, że chyba komuś się pomyliło NATO (suwerenne państwa) z Układem Warszawskim, czyli Armią Radziecką podzielona na kilka narodowych administracji (źródeł finansowania). Pan Generał zauważa progi agresji, sytuacje "trudnokonsensualne" (i umieszcza deeskalację nuklearną (np. spopielenie Warszawy) pod czerwoną kreską!) i jednocześnie postuluje, by nie powoływać naczelnego wodza? To kto będzie w tych i późniejszych fazach dowodził WP i ogólnie obroną? Każde z najwyższych dowództw ma działać niezależnie (wyrywać sobie kompanie i bataliony) a rozsądzać ma minister/Prezydent? A może generał np. hiszpański (NATO)? Odpowiedzialność kolektywna to prosta droga do katastrofy. Przecież wystarczy odpowiednio rozdzielić zadania, np: kadry i finanse do MON, strategia w BBN, prowadzenie operacji i szkolenie w SG (czyli dowództwie połączonym RSZ), ewentualnie inaczej, pod warunkiem zachowania zasad jednoosobowego dowodzenia i "szkolę tych, którymi dowodzę".

  5. realizm

    Nużący wywód pana generała został doskonale podsumowany komentarzem pod pierwszą częścią tego artykułu. W komentarzu wystąpił czeski błąd, bo zapewne nie jest adresowany do byłego ministra Klicha, a do p. gen Kozieja, ale to drobnostka. Komentarz ten pozwalam sobie zamieścić poniżej. I tylko taka moja konstatacja: wyżsi oficerowie lubią mówić prywatnie i publicznie, że w razie ataku rosyjskiego wojna potrwa kilkanaście godzin. I tu rodzi się pytanie - co panowie wyżsi oficerowie zrobiliście, aby było inaczej? Oto rzeczony komentarz: - - - - - - - - - trutuyipo[p poniedziałek, 7 stycznia 2019, 16:12 Ten artykuł świadczy, że chyba dobrze się stało, że Pan Klich został odsunięty od sił zbrojnych. 1. Reforma - "Kontrreforma" określenie "kontrreforma", jest zabiegiem socjotechnicznym mającym na celu pozamerytoryczną (nieopartą na argumentach merytorycznych) dezawuację przeprowadzonych zmian. Nie powinien tego robić generał, bo po pierwsze podważa cywilną kontrolę nad armią, co jest niesubordynacją. Po drugie wprowadza do dyskusji niepotrzebny zamęt. Żołnierz, a przede wszystkim dowodzący tak wysokiego szczebla powinien sobie z tego zdawać sprawę, i nie pozwalać sobie na tego typu działania. To określenie wskazuje dodatkowo, że generał działa w sposób polityczny wpisując się w polityczną strategię opozycji negowania wszystkiego co robi rząd niezależnie od tego czy jest to dobre, czy złe. Znowu postawa wskazująca na to, że Pan Klich minął się z powołaniem. Wojskowy powinien skupić się na aspektach merytorycznych i nie uczestniczyć w tego typu "strategiach" pozostając zawsze apolitycznym. 2. Dywagacje prawne Sugestie, że są wątpliwości konstytucyjne, że nie wiadomo, czy zgodne z konstytucją, itd. Po pierwsze, nie są to rozważania dla żołnierza, który niema ku temu kompetencji, są to rozważania dla prawników konstytucjonalistów. Żołnierz powinien co najwyżej się wypowiadać jakie zapisy konstytucji są nieprawidłowe z punktu widzenia sprawnego kierowania i dowodzenia armią i na jakie należy je zmienić. Dywagacje prawne generała świadczą o jego niekompetencji prawnej, gdyż po pierwsze wszelkie ustawy są z zasady zgodne z konstytucją, chyba że WYROK Trybunału Konstytucyjnego stanowi inaczej! Co więcej stają się niekonstytucyjne dopiero od dnia wydania wyroku! Dla żołnierza powinno być to jasne. Po drugie konstytucja stanowi wyraźnie, że Prezydent w czasie pokoju sprawuje kontrolę nad armią za pośrednictwem ministra obrony (Art. 134. pkt.2) oraz że szczegóły sprawowania tego kierownictwa określa ustawa (Art. 134. pkt.6) i oczywiście ta ustawa (jakakolwiek by nie była) jest zgodna z konstytucją o ile Trybunał Konstytucyjny nie wyda WYROKu, że nie jest. Podważanie niekonstytucyjności ustaw bez wyroku Trybunału jest znowu niesubordynacją i sianiem anarchii. Co absolutnie dyskryminuje Pana generała jako żołnierza, a generała w szczególności. 3. Ten sam system dowodzenia na czas W i P - i to jest słuszne, ale właśnie podstawowym i najważniejszym celem tej ustawy jest usunięcie wady stworzonego przez Pana generała systemu kierowania i dowodzenia, która to wada powodowała, że w przypadku przejścia ze stanu P do stanu W, przez długi czas, nawet kilka miesięcy (tyle czasu jest może być potrzebne na ustalenia polityczne, kto ma być głównodowodzącym) nie było by wiadomo kto dowodzi. Gdy tymczasem szacowany czas dojścia wojsk potencjalnego agresora do Warszawy jest szacowany na 3-6 dni!. Wprowadzenie takiej wady do systemu kierowania i dowodzenia, całkowicie dyskryminuje Pana generała jako dowódcę, więcej ociera się o sabotaż. 4. Działania połączone i zintegrowane Słuszne, ale przy założeniu, że rozpoczynając reformę (konwersję) armii od stanu rozdzielonych dowództw dla każdego z rodzajów sił zbrojnych, aż do uzyskania zdolności działań połączonych, W ŻADNYM momencie tej konwersji (nawet przez sekundę, powiedzmy dzień) nie ucierpi zdolność operacyjna armii do odparcia ataku. Reforma Pana generała oczywiście tego warunku nie spełniała wprowadzając wymienioną w poprzednim punkcie wadę. Dlatego należy cofnąć się w reformie do momentu początkowego, a potem prowadzić konwersję armii, z użyciem ścieżki dojścia do stanu docelowego (zdolność do działań połączonych), która zapewni przestrzeganie warunku stałej gotowości do odparcia ataku i zerowego czasu przełączenia ze stanu P do W. 5. Czego brakuje Brakuje w artykule tego co właśnie żołnierz powinien zaproponować. Jaki powinien być kształt docelowy kierowania i dowodzenia armią, jaka powinna być ścieżka dojścia (absolutnie zapewniająca warunek stałej gotowości i sprawności operacyjnej). Jakie parametry powinna osiągnąć armia po reformie, jakie parametry musi utrzymać w trakcie reformy (Np.: zerowy czas przełączenia ze stanu P na stan W, gotowość jednostek w stanie P na 80%, przez cały czas reformy, itd.). Brakuje także opisu wpływu na reformę koncepcji sieciocentrycznej, uwarunkowań współczesnego pola walki, itd. Opisu jak zapewnienić stały rozwój armii i utrzymanie jej zdolności, itd. Czyli brakuje tego wszystkiego co powinien zaproponować żołnierz. Jest natomiast mnóstwo dywagacji prawnych. Odwraca to właściwy porządek rzeczy najpierw tworzymy dobrą koncepcję, a potem dostosowujemy prawo, a nie odwrotnie, mamy złe prawo, to musimy schrzanić koncepcję kierowania i dowodzenia armią.

  6. SAS

    Od samego mieszania, herbata nigdy nie stanie się słodsza. Ważniejsze czy w określonym czasie i określonym miejscu, na decydującym kierunku, kilka tysięcy żołnierzy będzie należycie wyszkolonych, wyposażonych, dowodzonych, a nade wszystko będą tam współdziałające środki walki - grupy bojowe, będą one potrafić i będą chcieć współdziałać. To zależy tylko od kadry oficerskiej i ewolucji z myślenia garnizonowego w myślenie pola walki.

  7. J.K.

    Jestem dumny, że był Pan Panie Generale Ojrzanowski moim dowódcą. Podzielam Pana pogląd. Dziękuję, że nie chowa Pan głowy w piasek.

  8. J.K

    Panie Generale przyznaje dobre taktyczne posunięcie. Mam nadzieję że żołnierze dowodzący (doradcy) i kierujący (podejmujący decyzje polityczne) czytają ze zrozumieniem. W tak zmiennym środowisku politycznym, rozwój Sił Zbrojnych jest zaburzony - nie posiada ciągłości strategicznej. Żołnierzom i politykom proponuję przeczytać celem poszerzenia wiedzy o otaczającym nas świecie i aktualnym geopolitycznym położeniu Polski najnowszą książkę Jacka Bartosiaka "Rzeczpospolita między lądem a morzem. O wojnie i pokoju"

  9. Marek Ojrzanowski

    Pełna zgoda. Najważniejsze, że wśród polityków nie widać nikogo, kto by w sposób odpowiedzialny i kompetentny traktował kwestię bezpieczeństwa kraju i stosownej w nim roli jego sił zbrojnych. Obie te kwestie muszą być traktowane całościowo (holistycznie) lub zintegrowanie (kompleksowo) gdyż jest to jedyny sposób sprostania współczesnym (i przyszłym) zagrożeniom z jakimi nieuchronnie przyjdzie nam się zmierzyć, tym bardziej, że niektóre z nich już nas dotykają. Obejmują one wszelkiego rodzaju zjawiska kryzysowe od nacisków ekonomicznych, informacyjno- psychologicznych i cybernetycznych, różne odmiany działań militarnych, od hybrydowych do wojskowych, do tego kryzysy społeczne wywołane zmianami klimatycznymi. Jedynie sprawny i spójny system bezpieczeństwa państwa z wyraźnie sprecyzowanymi kompetencjami dla wszystkich organów i instytucji państwowych, od najwyższego szczebla (planistyczno – kierowniczego) do najniższego (wykonawczego –na wszystkich poziomach: strategicznym, operacyjnym i taktycznym) będzie w stanie im zaradzić. Przy tym siły zbrojne muszę tu być wyjątkowo skuteczne. Bez względu iloma i jakimi rodzajami sił zbrojnych będą dysponować, powinny być zdolne do wykonania stojących przed nimi zadań całością swoich sił (zasada połączoności jest tu bezdyskusyjna), jak i poszczególnymi składowymi do pojedynczego żołnierza włącznie. Amerykańscy oficerowie w rozmowach wielokrotnie podkreślali, że dobrym przykładem dla nas powinna być ich formacja marines (US Marine Corps) gdyż są liczbowo zbliżeni do naszego wojska i integrują wszystkie rodzaje sił zbrojnych, jakie i u nas występują. Widoczny również był i dla nich występujący u nas chaos kompetencyjny związany z nieadekwatnością legislacyjną: zapisy konstytucyjne i ustawowe, które powinny znajdować się w kompetencjach dowódców, co utrudniało, jeżeli wręcz uniemożliwiało sprawne kierowanie i dowodzenie wojskiem. Propozycje usprawnienia sytemu dowodzenia i kierowania przedstawione w artykule oraz ich uzasadnienie nie powinny budzić wątpliwości. Bez ich wdrożenia, nasz system bezpieczeństwa państwa będzie po prostu niewydolny. Dla wątpiących, a jak pisze autor i tacy są nawet wśród wojskowych, chciałbym przypomnieć dwa cytaty pochodzące od uznanych w świecie teoretyków i praktyków wojskowości. Mogłyby one posłużyć jako punkt wyjścia dla postulowanej przez autora debaty publicznej: 1. „Widmo krąży po korytarzach sztabów generalnych i ministerstw obrony – widmo bezsilności i zmarginalizowania”. Martin van Creveld, The Transformation of War, 1991. 2. „Nie ma już wojny. Konfrontacja, konflikt, walka – to zjawiska zachodzące na całym świecie, państwa też utrzymują armie traktując je jako symbol swej potęgi. Ale wojna, jaką wyobraża sobie większość cywilów – bitwa toczona z udziałem ludzi i sprzętu czy ostateczne, siłowe rozstrzygnięcie sporu międzynarodowego – taka wojna już nie istnieje”. Gen. Rupert Smith, Przydatność siły militarnej, 2007. Gen. Marek Konrad Ojrzanowski

Reklama