Reklama

Siły zbrojne

Zbuntowany F-35

F-35B w zawisie
F-35B US Marine Corps
Autor. Cpl. Patrick Crosley, US Marine Corps

F-35B należący do amerykańskiej piechoty morskiej (USMC) zaginął w rejonie Charleston w Karolinie Południowej, we wschodniej części USA. Z maszyny katapultował się pilot, ale ona sama nie rozbiła się w pobliżu tylko… poleciała dalej.

Reklama

Maszyna należała do 501. dywizjonu szkolno-bojowego Marines stacjonującej w bazie Charleston i wykonywała lot szkolny razem z innym F-35B, który bezpiecznie powrócił do bazy. Z nieznanych na razie przyczyn jego pilot katapultował się i wylądował bezpiecznie (jego stan określono jako stabilny) w rejonie Charleston. Samolot wbrew przewidywaniom nie rozbił się jednak i samodzielnie poleciał dalej.

Reklama

Jak na razie nie wiadomo gdzie zaginiony F-35 spadł. Jeżeli jednak doszło do uderzenia o ziemię w wyniku całkowitego zużycia paliwa, wówczas obyło się ono bez wielkiej benzynowej eksplozji. Samolot spadł też najprawdopodobniej w terenie niezabudowanym i stąd nikt nie poinformował o jego upadku. Ostatnia znana pozycja samolotu znajdował się między jeziorami Moultrie i Marion. Nie jest więc wykluczone, że maszyna znajduje się na dnie jednego z nich.

Czytaj też

Przypadki, gdy pilot katapultował się z odrzutowca bojowego, a ten "nie chciał" spaść zdarzały się w historii wielokrotnie. Głośny był m.in. przypadek sowieckiego MiGa-23, którego pilot katapultował się nad Polską, a maszyna spadła z braku paliwa dopiero w Belgii zabijając na ziemi jedną osobę. Nie dawno, bo dwa lata temu w rejonie Kamczatki omyłkowo z Su-35 katapultował się pilot rosyjski.

Reklama

F-35B koniecznie musi się znaleźć ze względu na zawarte w nim niejawne technologie. Szczęściem w nieszczęściu jest to, że wypadku doszło w kontynentalnych Stanach Zjednoczonych a nie np. na Morzu Południowochińskim, gdzie jakiś czas temu wpadł do wody amerykański F-35C. Amerykanie poszukiwali jego wraku przez wiele tygodni i sprowadzili do jego wydobycia specjalną jednostkę do prac podwodnych. Stało się to praktycznie pod nosem Chińskiej Republiki Ludowej.

Czytaj też

"Zbuntowany" F-35 nie został wyśledzony pomimo, że zgodnie z prawem lotniczym miał założone specjalne nakładki zwiększające jego widmo radarowe, leciał też z zewnętrznymi szynami podwieszeń na uzbrojenie (dokładnie na dwa AIM-9X Sidewinder). Lot bez takich nakładek byłby ryzykowny w cywilnym ruchu lotniczym.

Reklama
Reklama

Komentarze (5)

  1. hera

    Przy radiolokacji wtórnej i transponderach wielkość odbicia radarowego nie ma znaczenia. Wszystkie niezbędne dane są wysyłane do anteny radaru wtórnego przez transponder.

    1. Extern.

      A opis z odpowiedzi transpondera będzie widoczny na ekranie radaru pierwotnego skoro nie będzie tam widać tej kropki z odbicia?

    2. hera

      Niektóre radary pierwotne wyposażone są też w antenę radiolokacji wtórnej. Wtedy będzie widoczny. Bez urządzenia do prztwarzania sygnału transpondera, nie.

  2. Jerzy

    F35 jest tak naszpikowany elektroniką, że wyobrażam sobie sytuację, gdzie przeciwnik zdalnie przejmuje sterowanie, katapultuje pilota, a następnie ląduje na wybranym przez siebie własnym lotnisku.

    1. Davien3

      Jerzy ale wiesz ze to mozliwe jedynie w kiepskiej fantastyce nienaukowej a nie w realnym świecie??

    2. Extern.

      @Davien3: Może , ale drony jednak udaje się tak sprowadzać. Nazywa się to gps spoofing gdzie się sygnału GPS nie zagłusza tylko podaje nowy z odpowiednim przesunięciem a gdy dron już znajdzie się w odpowiednim miejscu to się oszukuje mu wysokość podając mu że jest wyżej. Autopilot zaczyna więc powoli obniżać wysokość aż płatowiec delikatnie zaryje o płaski teren. Wątpię czy teraz to jeszcze działa na nowsze maszyny wojskowe, ale te poprzedniej generacji dawały się tak oszukiwać. Między innymi Irańczycy właśnie tą metodą z 10 lat temu przejęli Amerykańskiego RQ-170.

    3. Davien3

      #Extern z dronem wojskowym udało sie to jeden jedyny raz tylko dlatego ze USA nie zabezpieczyło sie przed tym

  3. user_1049260

    Z tego co czytałem to jednak nakładek nie miał. Poza tym niedawno piszę się razem.

  4. user_1049549

    "Benzynowej eksplozji" nigdy by nie było, bo jak świat światem odrzutowce używają paliwa zbliżonego bardziej do nafty.

  5. Sorien

    Dziwna sprawa . Pytanie po coi Się katapultował skoro maszyna jako tako leciała- moim zdaniem powinien czekać prawie do ostatniej chwili próbować przejąć samolot z pomocą obsługi naziemnej a przynajmniej poczekać na eskortę by było wiadomo chociaż gdzie samolot się rozbił

    1. Al.S.

      Jak mu samolot stracił sterowność w osi podłużnej, to nie miał się chłop nad czym zastanawiać, bo takie rozterki mogą się tutaj skończyć katapultowaniem w ziemię. Samolot dostał kopa od katapulty, ta dodatkowa siła zresetowała mu żyroskop, więc poleciał dalej już sam.. Powinien był mieć wpisany program powrotu do bazy ;-)