Reklama

Siły zbrojne

Z Kijowa padł rozkaz do odwrotu z Krymu. Dlaczego tak późno?

Ostatnia jednostka ukraińska na Krymie została zajęta przez Rosjan
Ostatnia jednostka ukraińska na Krymie została zajęta przez Rosjan

Ukraińska Rada Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony wydała rozkaz by wojska ukraińskie wycofały się z Krymu. Zrobiono to jednak dopiero w momencie, gdy Rosjanie przejęli już kontrolę nad wszystkimi jednostkami wojskowymi na półwyspie.

Decyzja podjęta przez ukraińską Radę Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy nakazuje ukraińskiemu ministerstwu obrony zorganizowanie ewakuacji żołnierzy z zajętego przez Rosjan Krymu wraz z rodzinami. Nie był to jednak efekt przemyślanej decyzji, ale rezultat komunikatu wydanego rano 24 marca br. przez Rosjan o przejęciu kontroli nad wszystkimi wojskowymi jednostkami ukraińskimi na Krymie. Tak więc Ci żołnierze, co się chcieli ewakuować właśnie to robili, a ci co nie – szykowali się do życia w nowych warunkach.

Rozkaz Kijowa by pomóc w ewakuacji jest o tyle spóźniony, że ukraińscy żołnierze, którzy chcieliby opuścić Krym oficjalnie nie będą mieli z tym żadnych problemów. Zgodnie bowiem z rozkazem ministra obrony Rosji Siergieja Szojgu wojska rosyjskie mają im w tym asystować, jeżeli będzie taka potrzeba. Ale według Szojgu, który wizytował „zdobyte tereny” tylko 2000 żołnierzy z 18 000 służących na Krymie chce opuścić półwysep (chociaż nikt nie wie skąd Szojgu wziął te cyfry).

Jako jedna z ostatnich padła baza piechoty morskiej w Teodozji. Ukraińscy żołnierze negocjowali wyjście z jednostki z bronią i amunicją, ale Rosjanie nie chcieli się zgodzić na takie honorowe rozwiązanie, bo nie musieli. Na Ukrainie oficjalnie mówi się o strzałach w jednostce, o szturmie przypuszczonym przez Rosjan za pomocą śmigłowców i pojazdów opancerzonych oraz o wywiezieniu z jednostki związanych ukraińskich żołnierzy. Nigdzie jednak wcześniej nie doszło do prawdziwej walki i prawdopodobnie również w Teodozji oddano bazę bez jednego strzału.

Nikt nie wie, co się stało z żołnierzami ukraińskimi, którzy zdobyli się na odwagę i stawiali opór. I jedna i druga strona prowadziły działania propagandowe, które praktycznie uniemożliwiały jakąkolwiek ocenę sytuacji. W dobie Internetu i telefonów komórkowych nie ma praktycznie śladu po oporze ukraińskiej armii, co może świadczyć, że takiej obrony po prostu nie były. A nawet jeżeli była to i tak Rosja dołoży starań by o tym nikt się nie dowiedział.

Na Ukrainie nagłaśniano każdy przejaw oporu, rzucanie granatów hukowych miało być przyczyną uszkodzeń okrętu, mówiono, że słychać strzały, ale tak naprawdę w zajęciu Krymu prawdopodobnie zginęły tylko (i na szczęście) dwie osoby. Ocenia się, że naokoło ukraińskich żołnierzy jest w tej chwili ponad 25 000 żołnierzy rosyjskich (z czego 11000 pochodzi z Floty Czarnomorskiej).

Trudno jest więc zrozumieć na co czekali z rozkazem ewakuacji ukraińscy generałowie. Czy na to, że ktoś nie wytrzyma i zacznie strzelać, czy też na nagłą refleksję Putina? Oblicza się, że Rosjanie zajęli w sumie 147 miejsc, na których wisiała ukraińska flaga. Większość z ukraińskich znaków narodowych nie została jednak zdjęta honorowo i to jest też koszt braku decyzji w Kijowie. Teraz - po opuszczeniu bandery na okręcie desantowym „Kostiantyn Olszański”, który  stał na kotwicy na jeziorze Donuzław podobno pod ukraińska banderą jest jeszcze tylko trałowiec „Czerkasy”. Ale i tego nie wiadomo na pewno.

Faktem jest, że ukraińskie ministerstwo obrony pozostawiając bez rozkazu ewakuacji swoich żołnierzy na Krymie zyskało czas na przygotowanie obrony wschodniej Ukrainy. Teraz należy się zastanowić, czy koszty tego nie są jednak zbyt wysokie. Okazuje się bowiem, że rozgoryczeni żołnierze ukraińscy często nie chcą opuszczać swoich domów na Krymie i wolą pozostać w strefie „rosyjskiej”.

Duch walki Majdanu nie przeniósł się do ukraińskich sił zbrojnych. I nie można się temu dziwić. Wielu żołnierzy z Krymu uważa, że zostali pozostawieni sami sobie. Musieli opuścić swoje okręty, samoloty i śmigłowce, a na Ukrainę wyjeżdżają najczęściej po cywilnemu i co najgorsze dla żołnierza - bez broni. Co więcej nie wiedzą. co ich tam czeka.

Na szczęście Denis Berezowski był na początku tylko wyjątkowym przypadkiem. Sam się kiedyś przekona, że nawet stanowisko zastępcy Floty Czarnomorskiej, które otrzymał w pewnym momencie przestaje być ważne. Później pozostaje już tylko wstyd. Ale czy rzeczywiście tylko on i Rosjanie muszą się wstydzić?

Komuś żołnierze przecież muszą wierzyć. W każdej armii.

Reklama
Reklama

Komentarze (2)

  1. TED

    Po pierwsze - co sie chłopakom dziwić jak przez kilka lat ich własny prezydent miał ich w d... Wyposazenia brak, amunicji pewnie tez - a to co mieli - to sobie Ruskie wojsko teraz zabrało ! w ogóle kto na świecie widział ze sobie państwo x wkracza do państwa y i zabiera lodzie podwodne, statki, czołgi i cholera wie co jeszcze Bidne wojsku sie w większości cieszą ze w końcu maja wodza, który o nich zadba, wyłoży kasę n broń, zold itd, a zrobi to bo ma co chronić w końcu przysłać czuł sobie pare rafinerii, trochę wyposazenia wojskowego, strategiczny dostęp do morza i jeszcze pare innych rzeczy !!!

  2. Kazimierz S

    To samo co nasze dowództwo w sprawie Sovietów na Kresach Wschodnich.