- Wiadomości
- Analiza
Wielka Brytania: Zła sytuacja we flocie podwodnej
Brytyjczycy alarmują, że pięć na sześć ich uderzeniowych okrętów podwodnych z napędem atomowym jest w remoncie. Co gorsza dane te ujawniono w dzień po obrzuceniu ładunkami wybuchowymi przez fińskie jednostki nawodne rosyjskiego okrętu podwodnego na wodach terytorialnych Finlandii.
Sytuacja jest tak zła, że w mediach pojawiło się nawet ironiczne hasło: „Nie mówcie tego Moskwie” („Don’t tell Moscow”). I nie ma w tych żartach żadnej przesady, ponieważ w tej chwili tylko jeden brytyjski, uderzeniowy okręt podwodny może być wysłany na patrol operacyjny, a reszta jednostek wartych miliardy funtów musi pozostawać w bazie z powodu wykrytych usterek i awarii.
Na sześć brytyjskich, uderzeniowych okrętów podwodnych cztery są w tej chwili w stoczni, jeden jest naprawiany w bazie i jeden jest w patrolu (HMS „Astute”). Co gorsza, ze względu na brak zmienników, HMS „Astute” musiał zostać wysłany w rejs operacyjny chwilę po tym jak z niego powrócił pod koniec 2014 r.
Drugi okręt tego typu „HMS „Ambush”, wprowadzony do służby 1 marca 2013 r., miał też zostać włączony do dyżurów bojowych, ale wykryto na nim aż 57 poważnych usterek. Dlatego do czasu ich usunięcia ten najnowszy brytyjski okręt podwodny może być wykorzystywany jedynie do szkolenia załóg.
Brytyjczycy planują w sumie wprowadzenie sześciu jednostek typu Astute, z których każda kosztuje ponad miliard dolarów. Teraz wszyscy zaczynają się zastanawiać, czy te pieniądze zostały rzeczywiście dobrze wydane. Ich przykazanie się bowiem opóźnia na tyle, że trzeba było utrzymać w linii cztery starsze atomowe okręty uderzeniowe typu Trafalgar. Jednostki te ze względu na wiek (ponad 30 lat) wymagają stałego nadzoru stoczniowego i borykają się z ciągłymi problemami technicznymi. Dwie z nich: HMS „Trenchant” i HMS „Triumph” są w długotrwałym remoncie. Trzecia: - HMS „Torbay” przygotowuje się do powrotu na morze, ale prace zajmą jeszcze około trzech miesięcy.
Jeszcze gorzej jest z okrętem HMS „Talent”, który awaryjnie powrócił z rejsu operacyjnego 13 marca br. po zderzeniu się z krą i uszkodzeniu kiosku oraz dziobu. Ocena zniszczeń przez specjalistów spoza Royal Navy jest o tyle trudna, że naruszone miejsca zostało dokładnie zasłonięte plandekami. Brytyjczycy są zażenowani tą awarią nie tylko z powodu samych uszkodzeń, ale również dlatego, że do zderzenia z lodem doszło w rejonach, gdzie bez problemów cały czas działają rosyjskie okręty podwodne. Próba zaznaczenia swojej obecności za kołem polarnym przez Royal Navy skończyła się więc katastrofą.
Uszkodzenia na HMS „Talent” mogą być na tyle duże, że powrót do służy operacyjnej tego okrętu wcale nie nastąpi tak szybko. Brak tej jednostki praktycznie rozłożył plany operacyjne brytyjskiej floty podwodnej. Jeden okręt gotowy do patrolu oznacza konieczność dokonywania poważnych wyborów, co do priorytetowych akwenów operacyjnych. Jeżeli więc wybierze się południową flankę Europy i bliski wschód to bez jakiejkolwiek kontroli pozostanie część południowa Atlantyku (Falklandy) i północna, gdzie coraz odważniej poczynają sobie Rosjanie.
Tymczasem może się okazać, że to nie wybrzeża Szwecji i Finlandii są najczęściej odwiedzane przez rosyjskich podwodników, ale okolice Szkocji – w pobliżu bazy brytyjskich strategicznych okrętów podwodnych z rakietami balistycznymi. Przy czym wysyłani tam rosyjscy dowódcy są o tyle lepiej wyszkoleni, że pokazują się rybakom tylko wtedy, gdy dostaną taki rozkaz z góry (i później natychmiast znikają).
Brytyjczycy coraz częściej muszą więc muszą liczyć na pomoc swoich sojuszników z NATO, co „wielką” Royal Navy stawia w, delikatnie mówiąc, mało komfortowej sytuacji.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS