- Wiadomości
W polskiej armii generałowie będą służyć dłużej
Do Sejmu wpłynął projekt ustawy wydłużającej kolejnej grupie generałów i pułkowników czas służby do 63. roku życia. Co ciekawe, projekt ustawy nie jest inicjatywą Ministerstwa Obrony. W takim razie czyją?
Projekt dotyczy rozszerzenia katalogu stanowisk służbowych, na których wyżsi rangą oficerowie będą mogli pełnić służbę przez okres dłuższy niż przewiduje ustawowa granica wieku (wynosząca dla żołnierzy zawodowych 60 lat). Wcześniej lista stanowisk z możliwością wydłużenia lat pracy obejmowała „stanowiska worganizacjach międzynarodowych albo międzynarodowej strukturze wojskowej” oraz stanowiska: Szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, Dowódcy Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych i Dowódcy Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych (taki wyjątek wprowadzono później do ustawy z dnia 11 września 2003 r. o służbie wojskowej żołnierzy zawodowych, dodając art. 111b ust. 1).
Teraz zaproponowano, by taką możliwość mieli również generałowie, admirałowie i pułkownicy na stanowiskach attaché obrony (wojskowego, morskiego, lotniczego). Wystarczy tylko, by Minister Obrony Narodowej (a tak naprawdę Dyrektor Departamentu Kadr MON) „w przypadkach uzasadnionych potrzebami Sił Zbrojnych” określił inny termin zwolnienia z zawodowej służby wojskowej dla żołnierzy zawodowych posiadających stopnie wojskowe generałów (admirałów) i pułkowników, a ci żołnierze wyrazili na to pisemną zgodę.
O jakie „uzasadnione potrzeby Sił Zbrojnych” chodzi, autorzy w projekcie ustawy i samym dokumencie nie wyjaśnili.
Autor, autor…
Projekt ustawy (druk nr 3089) wpłynął do Sejmu 16 stycznia 2015 r. i już 22 stycznia został skierowany do czytania. Oficjalnie złożyła go grupa trzydziestu dziewięciu posłów Platformy Obywatelskiej, jednak trudno przypuszczać, że posłowie nagle, bez sugestii z zewnątrz, zaniepokoili się losem kilku admirałów, generałów i pułkowników, którzy zostali wyznaczeni na intratne stanowiska w polskich ambasadach.
Ktoś musiał parlamentarzystów powiadomić o całej sprawie, ale Ministerstwo Obrony Narodowej oficjalnie się tego wypiera. W odpowiedzi na nasze zapytanie wyjaśniło, że „projekt ustawy stanowi inicjatywę poselską i na obecnym etapie tak należy go traktować”. Oficjalnie więc nie wiadomo, kto zainicjował sejmowe działania. Co więcej, nie wiadomo również, dlaczego je zainicjowano.
Dlaczego właśnie attaché obrony?
Prawie czterdziestu posłów Platformy Obywatelskiej zainteresowało się losem attaché obrony, ponieważ jak zaznaczono w uzasadnieniu do ustawy „stanowiska te mają istotne znaczenie dla budowy przyjaznego dla Rzeczypospolitej Polskiej międzynarodowego środowiska bezpieczeństwa, kształtowania odpowiednich relacji międzypaństwowych, dbałości o właściwy wizerunek, prestiż i realizację interesów Państwa za granicą”.
Problem w tym, że takich stanowisk w Siłach Zbrojnych RP jest o wiele więcej, znacznie ważniejszych i wymagających większej wiedzy specjalistycznej niż attachaty – w tym te, na które są wyznaczani polscy oficerowie za granicą (np. w strukturach NATO lub w Unii Europejskiej). Tam jednak możliwość wydłużenia służby mają tylko generałowie i admirałowie, a doświadczonych pułkowników i komandorów zwalania się bez żalu zgodnie z ustawą o służbie wojskowej żołnierzy zawodowych. W obecnie rozpatrywanym projekcie zmian do tej ustawy problemu tych wysokiej klasy specjalistów jednak nie rozwiązano.
Kolejnym uzasadnieniem miała być opinia, że „służba na tych stanowiskach wymaga najwyższych kwalifikacji zawodowych, w tym wszechstronnej znajomości prawa międzynarodowego, języków obcych, zasad dyplomacji czy zwyczajów i norm obowiązujących w innych państwach”.
Dla kogo nowa ustawa?
Wiedząc, że w Siłach Zbrojnych RP pracują 54 osoby na stanowiskach attaché obrony, zwróciliśmy się do MON z pytaniem: „ilu oficerów może być objętych tą ustawą na dzień dzisiejszy, a dokładniej – ile osób zostało wyznaczonych na stanowiska attaché obrony (wojskowego, morskiego, lotniczego), pomimo że wiadomo było, że osiągną wiek 60 lat przed zakończeniem 3-letniej kadencji na swoim stanowisku?”.
Wiedzieliśmy o jednym takim przypadku – ostatni dowódca Marynarki Wojennej, admirał Tomasz Mathea został wyznaczony na stanowisko attaché w Chińskiej Republice Ludowej w 2014 r., pomimo, że urodził się 30 kwietnia 1955. Musi być więc zwolniony praktycznie w rok po wyznaczeniu na stanowisko. Skoro jednak przygotowano ustawę, to przypuszczaliśmy, że takich sytuacji musi być więcej.
Ministerstwo Obrony odmówiło nam jednak podania tych informacji, ponieważ „pytania dotyczące obsadzania stanowisk i spraw personalnych mają charakter służbowy i objęte są przepisami ustawy z dnia 5 sierpnia 2010 r. o ochronie informacji niejawnych”. W rzeczywistości ta „tajemnica” jest tylko wymówką, ponieważ lista osób pełniących służbę w attachatach jest jawna i można ją skompletować na oficjalnych stronach każdej z Ambasad RP. Odmówiono nam więc tak naprawdę jedynie wyjaśnienia, jak to się stało, że wyznaczono na stanowiska oficerów, których bez zmian w ustawie trzeba będzie zwolnić przed skończeniem kadencji.
Przepisy kadrowe w MON są tworzone przez Departament Kadr MON i nie ma szans, by uzyskać stamtąd rzetelne informacje o zasadach, kryteriach wyznaczania oficerów do pracy w ambasadach. Sprawa może nie stałaby się tak drażliwa, gdyby w tym czasie nie pojawiła się prośba grupy szeregowych o pozwolenie na dłuższą służbę. W ich przypadku nie zaproponowano zmiany w ustawie, twierdząc m.in., że przyniesie to duże straty dla budżetu.
W przypadku wydłużenia wieku dla osób pełniących służbę w attachatach uzasadniano, że projekt ustawy nie przyniesie strat dla budżetu państwa. W rzeczywistości to nieprawda – państwo traci 25% uposażenia, bo o tyle zmniejsza się uposażenie żołnierza po jego przejściu na emeryturę. Do tego należy doliczyć straty wynikające z odejścia ze służby młodszych oficerów, dla których starsi generałowie i admirałowie nie zwolnili miejsca, pozostając na służbie po przekroczeniu 60. roku życia.
WIDEO: Latający Czarnobyl | Co z K2PL? | Fallout | Defence24Week #135