Reklama

Siły zbrojne

Turcja: ulepszanie F-16 zamiast myśliwców nowej generacji [KOMENTARZ]

Fot. SAC Helen Farrer RAF Mobile News Team/MOD  (OGL v1.0)
Fot. SAC Helen Farrer RAF Mobile News Team/MOD (OGL v1.0)

Tureckie władze poinformowały o rozpoczęciu programu, który doprowadzi do zwiększenia wytrzymałości płatowców samolotów F-16C/D tego kraju z 8 do 12 tys. godzin. Decyzję tą komentuje się jako pośrednie przyznanie się Ankary do kłopotów związanych z jej usunięciem z programu samolotu 5. generacji F-35. I to pomimo wcześniejszych deklaracji o posiadanych alternatywach.

Zgodnie z aktualnymi do niedawna planami Turcja miała pozyskać około 120 F-35A, które dołączyłyby do posiadanej floty około 250 F-16C/D Block 30, 40 i 50 posiadanych przez to państwo. Maszyny te były pozyskiwane od lat 90., montowane i częściowo produkowane przez Turkish Aerospace Industries, które uzyskały w związku z tym znaczne kompetencje jeżeli chodzi o prace przy tych myśliwcach.

Zakup F-35A i udział tureckiego przemysłu w ich programie miał odciążyć flotę Fighting Falconów, które mogłyby dzięki temu planowo dosłużyć do czasu wprowadzenia do służby efektu programu TF-X. Te „myśliwce przyszłości” – prawdopodobnie dwusilnikowe samoloty z cechami stealth i w klasycznym układzie konstrukcyjnym, miały zostać wyprodukowane w liczbie 250 egzemplarzy i zastępować F-16 począwszy od drugiej połowy lat 20.

Reklama
Reklama

Tureckie działania na arenie międzynarodowej i reakcja Zachodu pokrzyżowały jednak te plany. Po pierwsze wypadł z nich F-35 z powodu zakupu systemów OPL S-400 Triumf. Po drugie pojawiły się problemy w negocjacjach z zachodnimi firmami, które miały pomóc przy pracach nad TF-X. Jego ukończenie co najmniej odsunęło się w związku z tym w czasie.

Pomimo publikowanych w ostatnim czasie co kilka tygodni informacji o możliwości kupna w zamian Su-57 czy chociażby Su-35 jako maszyny tymczasowej, wydaje się, że Ankara nie zdecyduje się na tego rodzaju kroki i nie oddali po raz kolejny od Sojuszu Północnoatlantyckiego. Rozpoczęty właśnie program modernizacji F-16 wraz z pracami mającymi na celu półtorakrotne zwiększenie żywotności ich płatowców świadczy raczej o tym, że tureckim „koniem roboczym” przez wiele lat pozostaną po prostu F-16. Przez jakiś czas wspierane jeszcze przez stare bojowo-rozpoznawcze F-4E.

Program drugiej młodości Fighting Falconów pokrywa się w założeniach z analogicznym przedsięwzięciem amerykańskim F-16 SLEP (Service Life Extension Program). Ismail Demir, szef organizacji zrzeszającej turecki przemysł zbrojeniowy informował, że prace będą polegały na rewizji, odnawianiu, wzmacnianiu płatowców i wymianie niektórych elementów. Zakłada się, że łącznie różnego rodzaju zabiegom ma zostać poddanych od 1200 do 1500 części w każdym egzemplarzu.

Dodatkowo w zakładach TAI produkowanych jest obecnie dodatkowych 30 F-16 najlepszej dostępnej dla Turków wersji Block 50+. Samoloty te utworzą albo nowe jednostki (zapewne dwie eskadry), albo będą stanowiły zastępstwo dla F-4E, których czas powoli dobiega końca.

W ten sposób unowocześnione F-16C/D, być może podniesione do ciekawej, unikalnej wersji tureckiej i zintegrowane z lokalnie produkowanym uzbrojeniem, będą stanowiły główny kręgosłup tureckich sił powietrznych. Potrwać to może nawet do połowy lat 30., a niewykluczone nawet że dłużej.

Ważnym pytaniem pozostaje jednak, czy taka flota 250-280 samolotów wielozadaniowych będzie w stanie wypełnić rolę jaką stawia przed nimi użytkownik. Turcja jest dzisiaj bowiem skonfliktowana niemal ze wszystkimi sąsiadami, a sąsiednia Grecja właśnie zakupiła eskadrę 18 najnowszej wersji Rafale, unowocześnia ponad 80 F-16C/C o pakiet F-16V i przymierza się do kupna ponad 20 F-35A. F-35 ma także w regionie Izrael, a inny rywal geopolityczny – Egipt już teraz eksploatuje 24 Rafale, liczne F-16 C/D i wdraża Su-35.

Z kolei Rosja, wcale nie taki przyjaciel Erdogana jakby się na pierwszy rzut oka mogło wydawać, powoli ale nieubłaganie wdraża należący do 5. generacji Su-57 i rozwija flotę Su-35.

Pomocą dla tureckich F-16 mają być jednak samodzielnie produkowane w Turcji i coraz potężniejsze systemy bezzałogowe. Ich potencjał zwielokrotniają także posiadane samoloty tankowania powietrznego i wczesnego ostrzegania - rozwiązania, których nadal wiele państw w tym Polska nie posiada, a które stanowią efektywne kosztowo rozwiązania zwiększające potencjał lotnictwa bojowego.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (2)

  1. kiwi22

    ale pierdolety. w 1939 r nie mieliśmy najmniejszych szans by powstrzymać wojska niemieckie. nasza armia była w piaskownicy. lata zaniedbań z lat wcześniejszych, beton w dowództwie wojska itp. siła armii opierała się na kawalerii bo kilku starych dziadków pokładało w niej całą nasza nadzieję. do tego rozległa granica, archaiczne lotnictwo, brak ciężkiej broni, jakość uzbrojenia itp. i tragedia gotowa. Jedyne co nas mogło uratować to drugi front na zachodzie, szkoda tylko, że nasi możnowładcy tak w to wierzyli i wyszło jak wyszło. Nie brakowało nam waleczności i odwagi ,ale dobrego sprzętu. tyle i aż tyle. Po za tym durne zakupy okrętów podwodnych i niszczycieli spowodowały, że brakło kasy tam gdzie była potrzebna.

  2. Darek S.

    Według mnie Izrael kraj mniejszy i mniej zasobny od Turcji jest w stanie konkurować na rynkach światowych ze swoimi produktami, a jeszcze niedawno musieli wszystko kupować. Tak, że bez przesady Panowie. Trzeba umieć liczyć i nie ma prostej odpowiedzi, co powinniśmy robić sami, a co kupować.

Reklama