Koncern Raytheon poinformował, że w czasie ćwiczeń Trident Warrior w lipcu br. samolot wczesnego ostrzegania E-2D nakierowywał na cel symulowany pocisk JSOW C-1.
W ten sposób przełamano kolejną barierę w tworzeniu sieciocentrycznego pola walki, gdzie każdy, kto ma dostęp do obraz sytuacji taktycznej może korzystać z wszelkich dostępnych dla niego w danym momencie środków ogniowych, z którymi jest w danej chwili połączony w systemie.
Dla koncernu Raytheon było to o tyle ważne doświadczanie, że pokazało przydatność opracowywanej przez niego bomby szybującej JSOW C-1 w tego typu działaniach z siłami morskimi. Dokonano bowiem połączenia pomiędzy samolotem nosicielem – myśliwcem F/A-18E/F Super Hornet, pociskiem JSOW C-1 i samolotem wczesnego ostrzegania E-2D Advanced Hawkeye. Udowodniono w ten sposób spełnienie jednego z najważniejszych założeń programu JSOW – możliwości wskazania celu dla tego pocisku już po jego zrzuceniu przez samolot nosiciel z zupełnie innego statku powietrznego. Co więcej zrobiono to nie tylko z innego typu, ale i z innej klasy samolotu.
W czasie lipcowych testów Super Hornet zasymulował odpalenie JSOW C-1, podczas gdy jego nakierowaniem na cel zajmował się już samolot E-2D, który otrzymywał również informacje od bomby o statusie tego systemu uzbrojenia. W ten sposób samolot wczesnego ostrzegania stał się nie tylko centrum kierowania siłami powietrznymi naprowadzającym na różne cele własne samoloty bojowe, ale stał się również pełnoprawnym systemem bojowym, z tą tylko różnicą, że wykorzystującym nie swoje uzbrojenie.
Jest to następna demonstracja możliwości systemu JSOW. US Navy wykonało podobne testy już w 2009 r. z tym, że wtedy w ćwiczeniu wzięły udział odpowiednio do tego przygotowane samoloty P-3 Orion i E-8C Joint STARS (Surveillance Target Attack Radar System).
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie