- Analiza
- Wiadomości
S-300 dla Iranu. Nowa polityka Rosji, czy znów tylko obietnice?
Chociaż Rosja zapowiedziała odmrożenie transferu systemów przeciwlotniczych/przeciwrakietowych S-300 do Iranu to już wiadomo, że nie dojdzie do dostaw „w najbliższej przyszłości”. Ostateczny ich przedmiot również nie jest znany - pisze w analizie dla Defence24.pl dr Robert Czulda.
Dostawy S-300 do Iranu stanowią niekończącą się sagę obietnic, gróźb, obaw i niedomówień. Przypomnijmy, że na mocy kontraktu z 2007 r. Rosja zobowiązała się dostarczyć co najmniej pięć batalionów (po trzy baterie każda, w każdej po trzy wyrzutnie) rakietowych systemów S-300PMU-1, posiadających ograniczone zdolności antybalistyczne, za około 800 milionów dolarów. Iran od razu wpłacił pierwszą transzę o wartości około 167 milionów dolarów. Ostatecznie jednak Kreml zawiesił umowę – tłumaczono to wprowadzeniem sankcji Rady Bezpieczeństwa ONZ na mocy rezolucji nr 1929 z czerwca 2010 r., która wzywa wszystkie państwa do „czujności i powściągliwości w dostawach broni do Iranu”. Stanowisko Teheranu od początku było jasne: albo pełna i natychmiastowa realizacja porozumienia, albo wypłata przez Rosję odszkodowania.
Ostatecznie strona rosyjska oddała zaliczkę i zaoferowała możliwość przedyskutowania dostaw baterii przeciwlotniczych krótkiego zasięgu Tor M1V, co jednak Iranu nie zadowoliło. Teraz, 13 kwietnia 2015 r., Rosja zapowiedziała odmrożenie umowy. Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow stwierdził, że nie ma powodu do dalszego utrzymywania embarga w obliczu wstępnych sukcesów dyplomatycznych w Lozannie, gdzie Iran wraz z państwami P5+1 (Stany Zjednoczone, Rosja, Chiny, Francja, Wielka Brytania oraz będące poza Radą Bezpieczeństwa ONZ Niemcy) negocjował przyszłość irańskiego programu jądrowego.
Iran: mamy lepsze systemy, ale i tak weźmiemy…
Stanowisko Iranu – przynajmniej to oficjalne – zmieniało się kilkukrotnie. Jak zostało już nadmienione, od początku Teheran zabiegał o dostawy, bowiem irańska obrona przeciwlotnicza jest przestarzała i wymaga potężnego zastrzyku nowoczesnych technologii. Ilustracją zapotrzebowania jest to, iż w obliczu fiaska umowy na S-300 Iran przekonał sojuszniczą Syrię, by ta przekazała pod kontrolę Teheranu około 10 samobieżnych przeciwlotniczych zestawów artyleryjsko-rakietowych Pancyr S-1E (umowa syryjsko-rosyjska na 50 systemów podpisana w 2007 r.), które co prawda nie stanowią substytutu niezwykle groźnego S-300, ale pozwoliły Iranowi chociaż częściowo wzmocnić obronę przeciwlotniczą.
Uzyskanie S-300 pozwoliłoby Iranowi dokonać wyraźnego skoku technologicznego. Gdy Rosja zawiesiła dostawy, Iran rozpoczął dyplomatyczne naciski na Moskwę, a także zainicjował kampanię dezinformacyjną. Warto przypomnieć, że w kwietniu 2010 r. na paradzie w Teheranie przedstawiono pojazd z domniemaną wyrzutnią, a także radar 5N63/30N6 systemu S-300 (początkowo uznano, że mogły trafić one do Iranu z pomocą Chorwacji lub Kazachstanu). Ostatecznie jednak analitycy na podstawie fotografii uznali, że całość była mistyfikacją, a pojazd jedynie udawał S-300.
Z jednej strony Iran naciskał na odblokowanie transferu S-300, a z drugiej udawał, że nie jest nim aż tak zainteresowany, bowiem rodzimi inżynierowie stanęli na wysokości zadania. W lipcu 2012 r. ogłoszono “postęp w rozwoju i produkcji rodzimej wersji S-300”, który otrzymał nazwę Bavar-373. Minister obrony Iranu generał Ahmad Vahidi (2009-2013) pochwalił się, że system jest „dużo potężniejszy i bardziej zaawansowany niż S-300”. W kwietniu 2015 r. na paradzie wojskowej zaprezentowano coś, co zostało przedstawione przez generała Ahmada Rezę Pourdastana (dowódca konwencjonalnych wojsk lądowych) jako irańska wersja S-300. Stwierdzono wówczas oficjalnie, że Bavar-373 ma lepsze parametry od S-300, w tym większy zasięg. Ujawniono, że system – rozwijany w ramach programu modernizacji technicznej na lata 2010-2015, ma znaleźć się w służbie operacyjnej jeszcze w tym roku perskim (po 21 marca 2015 r.) lub w następnym.
Gdy w kwietniu tego roku Moskwa ogłosiła odmrożenie dostaw na S-300, generał Pourdastan – wraz z innymi irańskimi decydentami – wyraził zadowolenie i oczekiwanie na rychłe przybycie nowej broni. Po co jednak Iranowi S-300, skoro Bavar-373 jest ponoć od niego lepszy? Tego Irańczycy nie wyjaśnili. Parametrów irańskiej broni nikt nie zna, ale jak przyznał swego czasu generał Farzad Esmaeili, dowódca naziemnej obrony przeciwlotniczej, Bavar-373 stanowi raptem zmodernizowaną wersję S-200, która bez wątpienia jest systemem przestarzałym i bez wątpienia nie stanowi lepszej wersji S-300.
Co ciekawe, cytowany przez zbliżony do Korpusu Strażników Rewolucji irański portal informacyjny generał Hosejn Dehghan, obecny minister obrony, pochwalił się, że dostawy S-300 z Rosji mają rozpocząć się jeszcze w tym roku (można podejrzewać, że miał na myśli rok perski, który rozpocznie się 20 marca 2016 r.). Z kolei generał-pułkownik Leonid Iwaszow, przewodniczący Międzynarodowego Centrum Analiz Geopolitycznych, dodał, że Rosja nie wyklucza dostaw także S-400, który według dostępnych informacji jest w stanie jednocześnie śledzić do 72 celów i atakować 36 z nich w promieniu do 400 km i na pułapie od 5 metrów do 30 km. Prawdopodobieństwo sprzedaży S-400 potwierdził ambasador Iranu w Moskwie, Mehdi Sanai.
Cytowany przez rosyjskie media Siergiej Czamiezow, dyrektor generalny rosyjskiej firmy zbrojeniowej Rostec, stwierdził, że w lutym tego roku Rosja zaoferowała wyposażenie Iranu, zamiast w S-300PMU-1, w wersję S-300VM (Antej 2500), którą ostatnio zamówił Egipt. S-300VM stanowi obecnie podstawową wersję eksportową (S-300P nie jest już w produkcji). Charakteryzuje się możliwością wykorzystywania dwóch rodzajów pocisków – jednym wyspecjalizowanym w przechwytywaniu celów balistycznych średniego zasięgu i jednym do celów lotniczych (samoloty, śmigłowce, bezzałogowce). S-300VM jest w stanie jednocześnie przechwytywać do czterech celów w odległości do 200 km i na pułapie do 25 km. Czamiezow dodał, że Rosja rozważa sprzedaż S-400. Jak podaje irańska prasa, dostawy S-400 były dyskutowane podczas pobytu Siergieja Szojgu, rosyjskiego ministra obrony, w Teheranie w styczniu 2015 r. Moskwa miałaby zgodzić się na dostawy, jeśli Iran wycofa pozew przeciwko Rosji z Międzynarodowego Sądu Arbitrażowego w Genewie, w którym domaga się odszkodowania w wysokości 4 miliardów dolarów.
O co chodzi Moskwie?
Dość zaskakująca decyzja Moskwy rodzi uzasadnione pytania o jej intencje. Powodów ogłoszenia odblokowania dostaw S-300 może być wiele. Ten najbardziej oczywisty, podawany przez analityków izraelskich jako potencjalne wyjaśnienie polityki Rosji, to pieniądze. W obliczu poważnych sankcji gospodarczych odzyskanie niemal miliarda dolarów za S-300 oraz brak konieczności wypłaty nawet 4 miliardów dolarów odszkodowania to istotna suma, która może przekonać Rosję do sprzedaży. Prócz tego podaje się powody bardziej geostrategiczne, których adresatem są albo Stany Zjednoczone, albo Iran.
Po pierwsze, wyrażając zgodę na dostawy S-300 Rosja działa przeciwko Stanom Zjednoczonym, co można odbierać jako element szerszej, amerykańsko-rosyjskiej rywalizacji z Ukrainą w tle (Barack Obama wyraził swój sprzeciw wobec transakcji). Warto pamiętać, że sprawa od początku była rozgrywana przez Moskwę bardzo pragmatycznie. Gdy Rosja chciała zwiększyć presję na zachód, w tym Stany Zjednoczone, powracała do kwestii przekazania S-300. Jeśli natomiast Rosja zabiegała o poprawienie relacji, sprawa dostaw była zamrażana ku irytacji Irańczyków, którzy z powodów historycznych nie ufają Rosjanom, a często nawet nimi pogardzają.
Po drugie, nie ma wątpliwości, że moment nie jest przypadkowy. Jeśli rozmowy Iranu z P5+1 zakończą się sukcesem to część sankcji zostanie zniesionych, a wówczas Iran może oddalić się od Rosji. Innymi słowy, w ten sposób Rosja być może chce wzmocnić relacje z Iranem, które w ostatnich latach były dość chłodne – między innymi za sprawą sagi S-300. Elementem ocieplenia była wspomniana wizyta ministra obrony Siergieja Szojgu w Teheranie. Wtedy to podpisano porozumienie o wspólnym zwalczaniu terroryzmu, wymianie personelu wojskowego w celach szkoleniowych i współpracy – szczególnie marynarek wojennych. Z tego też powodu dowódca irańskiej marynarki wojennej sił konwencjonalnych, kontradmirał Ali Szamkchani spotkał się w Moskwie z Nikołajem Patruszewem, sekretarzem Rady Bezpieczeństwa. Iran liczy na bliższą współpracę, w tym zakup nowych technologii niemal w każdym sektorze wojskowości – od systemów łączności poprzez wozy opancerzone aż na samolotach kończąc. Podczas pobytu w Teheranie Szojgu poruszył kwestię wspólnej budowy bezzałogowych statków latających, współpracy w zakresie śmigłowców i amunicji.
Omawiane działania wpisują się w trwającą obecnie rosyjską „ofensywę” bliskowschodnią – jej elementami są: wizyta Władimira Putina w Kairze w lutym, goszczenie prezydenta Autonomii Palestyńskiej Mahmuda Abbasa w kwietniu w Moskwie oraz trwające rozmowy z Jordanią na temat sprzedaży technologii jądrowych. Rosja osiągnie swój cel, jeśli zbliżenie z Iranem doprowadzi do włączenia tego państwa w struktury Szanghajskiej Organizacji Współpracy (Iran ma od 2005 r. status obserwatora). Warto nadmienić, że to oficjalny cel obu państw, wyrażony chociażby podczas spotkania prezydenta Iranu Hasana Rouhaniego i prezydenta Rosji Władimira Putina w trakcie szczytu Szanghajskiej Organizacji Współpracy we wrześniu 2013 r. w Biszkeku. Jeśli dojdzie do zbliżenia to wówczas może dojść do podpisania nowego porozumienia handlowego, którego projekt przygotowano w ubiegłym roku. Zakłada on wzmożony handel i wymianę barterową (Iran będzie dostarczał do Rosji ropę naftową, a w zamian ma otrzymywać produkty spożywcze i maszyny ciężkie). Według ekspertów może to doprowadzić do wzrostu poziomy wymiany handlowej z miliarda dolarów rocznie do nawet 13-14 miliardów dolarów rocznie.
Fiasko Izraela
Powracając do kwestii S-300 Rosja musi brać pod uwagę nie tylko relacje z Iranem, ale również ze Stanami Zjednoczonymi oraz Izraelem, który obok Arabii Saudyjskiej stanowi największego krytyka Teheranu. Premier Benjamin Netanjahu niezwłocznie skontaktował się z Władimirem Putinem, by odwieść go od tego pomysłu. Siergiej Ławrow przekonuje jednak, że S-300 nie zmieni relacji sił bowiem, „S-300 nie mogą być użyte do ochrony systemów broni jądrowej. S-300 jest przydatne tylko do ochrony obiektów niestrategicznych”. Dodał jednak, że każdy, kto będzie chciał zaatakować Iran „będzie musiał dwa razy się nad tym zastanowić”.
Do tej pory względem Rosji Izrael prowadził politykę neutralności, co z kolei w obliczu braku potępienia przez rząd w Jerozolimie rosyjskiej inwazji na Krym doprowadziło do niezadowolenia w Waszyngtonie i osłabienia relacji izraelsko-amerykańskich. W ramach polityki wzajemnej neutralności Izrael stara się nie dozbrajać sąsiadów Rosji (z małymi wyjątkami, chociażby sprzedaż do prozachodniego Azerbejdżanu rakiet przeciwokrętowych Gabriel 5 i bezzałogowców Heron). Z powodów pragmatycznych Izrael neutralnie podchodzi także do trwającej na Ukrainie wojny, podczas gdy Rosja – starająca się nie ingerować w bezpośrednie otoczenie Izraela (z pewnymi wyjątkami, takimi jak dostawy do Syrii rakiet przeciwokrętowych P-800 Oniks/3M55 Jachont), nie krytykuje tego państwa, w tym polityki wobec Palestyńczyków.
Prasa w Izraelu niemal jednogłośnie uznała, że zgoda Rosji na dostawy S-300 to kolejna, obok porozumienia jądrowego P5+1 z Iranem, największa ostatnio klęska polityki zagranicznej Izraela, który zrozumiał, że ma bardzo ograniczoną możliwość wpływania na politykę Kremla. Miejscowi komentatorzy dodają, że Izrael nie ma obecnie żadnych możliwości retorsji, a groźba powrotu do pomysłu dostaw bezzałogowców Heron 450 na Ukrainę, którą zablokowało izraelskie MSZ pomimo zgody ministerstwa obrony, w reakcji na odmrożenie S-300 jest odbierana jako przejaw nieudolności a nie jako realne narzędzie wpływu na Moskwę.
Analitycy różnią się jednak w ocenie wpływu S-300 na potencjał obrony Iranu oraz zdolność lotnictwa Izraela do jej przełamania. Do Izraela przybył przedstawiciel firmy Lockheed Martin, który zapewniał miejscową opinię publiczną, że F-35 (dostawy od 2016 r.) jest zdolny do skutecznego i bezpiecznego operowania w środowisku S-300. Inne zdanie zaprezentował chociażby generał rezerwy Asaf Agmon (były pilot i dowódca operacji „Mojżesz” i „Salomon”, w ramach których do Izraela przewożono Żydów z Etiopii, były szef departamentu operacji specjalnych sił powietrznych). Ostrzega on, że S-300 to „jeden z najbardziej zaawansowanych systemów na świecie, który stanowi wyzwanie dla każdego lotnictwa. Jego przybycie oznacza poważne zmiany dla regionu”. Zdaniem generała Agmona Izrael będzie musiał zainwestować nie tylko w nowoczesną broń, ale także w dodatkowe wyszkolenie swych pilotów. Większość izraelskich ekspertów zgodnie stwierdza, że wejście S-300 do irańskiej służby drastycznie utrudni operację powietrzną przeciwko temu państwu.
Co zrobi Rosja?
Pomimo rosyjskich zapowiedzi oraz oczekiwań Iranu nie ma żadnej pewności, że do dostaw S-300 w ogóle dojdzie. Dla Rosji oczekująca transakcja, a także obietnica (wobec Iranu) lub groźba (wobec Stanów Zjednoczonych, Izraela i Arabii Saudyjskiej) dostaw S-400 to potężny as w rękawie, którego można użyć, gdy jest taka polityczna konieczność. Zrealizowanie dostaw sprawi, że as przestanie istnieć, a także dojdzie do pogorszenia relacji z Arabią Saudyjską, która Iranu nienawidzi, a z którą Władimir Putin stara się poprawić relacje polityczne, militarne i gospodarcze (między innymi w tej sprawie, a także na temat cen ropy naftowej, którą Arabia Saudyjska od dłuższego czasu zaniża ze szkodą dla Rosji, w kwietniu telefonicznie rozmawiał Putin z królem Salman). Przekazanie S-300 pogorszy także relacje z innymi państwami sunnickimi, o współpracę z którymi Rosja obecnie zabiega.
Warto też pamiętać, że żadna z wcześniejszych obietnic Moskwy co do przekazania Iranowi S-300 nie została zrealizowana i zapewne tym razem będzie to jedynie polityczny blef. Prawdopodobieństwo takiego scenariusza potęguje wypowiedź wiceministra spraw zagranicznych Rosji Siergieja Riabkowa, który pod koniec kwietnia 2015 r. stwierdził, że dostaw S-300 do Iranu nie należy spodziewać się zbyt szybko.
Dr Robert Czulda
Adiunkt w Katedrze Teorii Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa Uniwersytetu Łódzkiego. Jego głównym polem zainteresowań są kwestie związane z militarnym aspektem bezpieczeństwa krajów świata, obronnością, rynkami zbrojeniowymi, Bliski Wschód w wymiarze politycznym i bezpieczeństwa, ze szczególnym uwzględnieniem Iranu, dokąd regularnie jeździ. Dziennikarz współpracujący z magazynami branżowymi. Wykładał na Litwie, Słowacji, w Turcji i Irlandii oraz jako visiting professor na Tajwanie.
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]