Reklama
  • Wiadomości

Rekordowe strzelania w amerykańskiej marynarce wojennej

Amerykańskie siły morskie przeprowadziły testy rakietowe, w czasie których udało się trafić cel powietrzny znajdujący się w największej w historii odległości od strzelającego okrętu.

Start rakiety SM-6 z pokładu niszczyciela USS „John Paul Jones” - fot. US Navy
Start rakiety SM-6 z pokładu niszczyciela USS „John Paul Jones” - fot. US Navy

W testach przeprowadzonych 22 września br. na poligonie morskim Point Mugu koło Kalifornii wziął udział krążownik rakietowy typu Ticonderoga USS „Princeton”. Okręt ten jest wyposażony w okrętowy system walki Aegis, który został zmodernizowany do najnowszej wersji Aegis Baseline 9. Dzięki temu ma on możliwość zwalczania obiektów powietrznych znajdujących się poza horyzontem radiolokacyjnym (over-the-horizon), które są niewidoczne przez radary okrętowe.

Do wskazania celu zniszczonego później rakietą Standard Missile-6 (SM-6) wykorzystano inny statek powietrzny (samolot wczesnego ostrzegania E-2D Hawkeye), który śledził swoimi sensorami atakowany obiekt i przekazywał o nich dane na krążownik. Jest to taktyka działania opracowana w ramach programu budowy morskiego, zintegrowanego systemu kierowania ogniem przeciwlotniczym NIFC-CA (Naval Integrated Fire Control - Counter Air).

Amerykanie przypominają, że nie jest to pierwszy przypadek, gdy zastosowano właśnie ten sposób działania. Pierwsze strzelanie systemu Aegis „poza horyzontem” miało już miejsce w czerwcu 2014 r. Wtedy odpalono rakietę przeciwlotniczą z niszczyciela typu Arleigh Burke USS „John Paul Jones” na poligonie Pacific Missile Range.

Wiceadmirał Tom Rowden, dowódca amerykańskich, nawodnych sił morskich (Naval Surface Forces) wprost wskazuje, że „patrzymy na każdy okręt, jako na potencjalną platformę dla broni ofensywnych w celu zdobycia i utrzymania kontroli na morzu. Neutralizowanie rakiet manewrujących przeciwnika daleko od nas, jak zademonstrowaliśmy w tym teście, jest jednym z wielkich kroków naprzód, jakie wykonały siły nawodne, by wdrożyć koncepcję Distributed Lethality i przesunąć dalej zasięg ofensywnego działania”.

Szczególnie ważną rolę w nowym sposobie prowadzenia obrony przeciwlotniczej ma rakieta SM-6, która jest w stanie atakować każdy rodzaj celu powietrznego: samoloty, śmigłowce, drony, rakiety manewrujące oraz rakiety balistyczne w ich ostatniej fazie lotu. Jak dotąd koncern Raytheon dostarczył już ponad 300 takich pocisków.

Dużą rolę ma w tym przypadku aktywny radar w ich głowicy naprowadzającej, który nakierowuje je na cel w ostatniej fazie ataku. Sam dolot do rejonu, gdzie rakieta odszukuje cel, odbywa się z wykorzystaniem danych od innych platform – w tym przede wszystkim statków powietrznych (obecnie E-2D Hawkeye, ale w przyszłości mają to być nawet myśliwce piątej generacji F-35). W ten sposób można wykorzystać cały zasięg rakiet SM-6 (prawdopodobnie około 400 km) i niszczyć cele ponad horyzontem - a więc te, które są poza zasięgiem wzroku operatorów na pokładzie okrętów z wyrzutnią.

Drugim elementem niezbędnym, by nowa taktyka była skuteczna, jest okrętowy system walki Aegis w wersji Baseline 9 (i kolejnych). Będzie on instalowany na wszystkich nowych, amerykańskich niszczycielach, instalacjach brzegowych Aegis Ashore, a także jest implementowany na starszych krążownikach typu Ticonderoga i niszczycielach typu Arleigh Burke. Amerykanie chcą go również zastosować na fregatach planowanych do wprowadzenia w przyszłości.

WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama