- Analiza
- W centrum uwagi
Raport: Bundeswehra w głębokim kryzysie
Niemiecka armia nie jest w stanie wykonać podstawowych zadań. Duża część z posiadanego, nowoczesnego sprzętu, jak m.in. czołgi Leopard 2, śmigłowce NH-90 i Tiger, samoloty Eurofighter i Tornado jest bowiem niesprawna. Pod koniec 2017 roku Niemcy nie dysponowali też ani jednym sprawnym okrętem podwodnym, choć na stanie marynarki jest sześć jednostek – wynika z raportu dla Bundestagu, ujawnionego w Niemczech.

Niemieckim parlamentarzystom przedstawiono kilka dni temu raport dotyczący gotowości bojowej podstawowych systemów uzbrojenia Bundeswehry, przygotowany przez resort obrony. Z jego treści wynika, że problemy ze sprawnością sprzętu poważnie ograniczają możliwości niemieckiej armii. Republika Federalna w zasadzie nie jest zdolna do operacji na dużą skalę, a wydzielanie w sumie niewielkich kontyngentów do operacji NATO odbywa się kosztem szkolenia i zdolności w całych siłach zbrojnych.
Raport został upubliczniony w Internecie przez niemieckich dziennikarzy, m.in. Christiana Thielsa z telewizji ARD i Thomasa Wiegolda, prowadzącego stronę Augen Geradeaus. Dokument zawiera szczegółowe dane dotyczące dostępności kilkunastu kluczowych systemów uzbrojenia. Dane dla każdego z nich podzielone są na trzy części: stan całkowity (Gesamtbestand), pojazdy w dyspozycji jednostek i w gotowości bojowej (einsatzbereit).
Niemcy zakładają, że zadowalająca wartość wskaźnika gotowości powinna wynosić 70 proc., przy czym uwzględnia się tylko pojazdy znajdujące się w dyspozycji jednostek. Nie bierze się pod uwagę np. sprzętu podlegającego długofalowym pracom remontowym, znajdującego się w zakładach przemysłowych. Często jednak nawet takie „zawyżone” kryterium nie jest spełniane.
Przykładowo, spośród 244 posiadanych czołgów Leopard 2 do dyspozycji jednostek było 176. Z nich średnio w ciągu roku pełną zdolność operacyjną miało 105 wozów, co według niemieckiej metodologii dało wskaźnik gotowości 60 proc. W praktyce jednak gotowych do służby była mniej niż połowa czołgów (zaledwie 43 proc.).
Niemcy zapewniają, że będą w stanie zabezpieczyć 44 czołgi do dyżuru bojowego w siłach odpowiedzi NATO oraz niewielką liczbę do grupy batalionowej na Litwie (w 2017 roku było to do 10 wozów). Będzie to jednak możliwe tylko po podjęciu dużych wysiłków w celu koordynacji i „wyrównywania” sprzętu. W praktyce oznacza to, że do „szpicy” będzie przydzielany sprzęt z innych jednostek kosztem ich szkolenia. Gotowość niemieckich wojsk pancernych może poprawić kontrakt na przywrócenie do służby i modernizację 104 czołgów podpisany w 2017 r., ale zostanie on zrealizowany dopiero w 2023 roku.

Podobna sytuacja występuje również w odniesieniu do innych systemów uzbrojenia. Przykładowo, niemiecka armia posiadała w sumie 121 haubic PzH 2000 (część z nich stanowiła rezerwę sprzętową, obecnie wycofane wcześniej systemy są przywracane do służby). Do dyspozycji jednostek było jednak tylko 75 haubic, a w gotowości – zaledwie 42 z nich, czyli znacznie mniej niż przewiduje etat dla pododdziałów jednostek Bundeswehry (łącznie 72 haubice jeszcze przed rozpoczęciem wzmocnienia), nie mówiąc o np. o ośrodkach szkoleniowych. Z 382 posiadanych BWP Marder do dyspozycji było 319, a w gotowości – 212 wozów (wskaźnik zdolności wynosił według niemieckiej metodologii 66 proc., ogólnie - 55 proc.). Niemcy nie są więc w stanie w odpowiedni sposób utrzymać w służbie wyprodukowanych przez siebie i eksploatowanych od lat systemów uzbrojenia, z uwagi na cięcia budżetowe.
W wyjaśnieniach zamieszczonych przez Augen Geradeaus przedstawiciele wojsk lądowych przyznają wprost, że przez wiele lat ograniczano zdolności remontowe i zakupy części zamiennych. Paradoksalnie pewną „presję” na sprzęt Bundeswehry wywierają też ćwiczenia i działania z zakresu wschodniej flanki, gdyż ich intensywność po rosyjskiej aneksji Krymu zdecydowanie się zwiększyła. Połączenie tych dwóch czynników przekłada się na obniżenie gotowości bojowej sprzętu niemieckiej armii.
Podobna, lub nawet gorsza sytuacja występuje w lotnictwie – zarówno jeżeli chodzi o jednostki wojsk lądowych uzbrojone w śmigłowce, jak i siły powietrzne (Luftwaffe). Przykładowo, z 58 śmigłowców NH-90, przeciętnie 37 było dostępnych dla jednostek, a zaledwie 13 – w pełnej gotowości bojowej (czyli 35 proc. liczone według niemieckiej metodologii, i mniej niż 25 proc. całości). Również tutaj powodem są braki części zamiennych i niewystarczające zdolności remontowe. Spośród 52 szturmowych Tigerów, do dyspozycji było przeciętnie 39, a w pełni sprawnych – ledwie 12 maszyn.
Jeżeli chodzi o Eurofightery, Niemcy dysponowali łącznie 128 maszynami. W jednostkach znajdowało się przeciętnie 81, a spośród tych ostatnich gotowych było przeciętnie 48 proc., czyli 39 maszyn. Niemcy mogli więc wystawić do działań około jedną trzecią ze wszystkich posiadanych myśliwców 4.5 generacji. Również tutaj w raporcie mowa o brakach części, a wprowadzane już wcześniej środki naprawcze – np. umowa z sierpnia 2016 roku – mogą dać pozytywny efekt raczej w długim terminie. W raporcie resortu obrony podkreśla się, że na razie doprowadziły one do stabilizacji sytuacji.
Spośród 93 maszyn Tornado, w jednostkach znajdowało się średnio 63, a w gotowości przeciętnie 26. Jeszcze w 2014 roku gotowych było 39 maszyn tego typu. W praktyce oznacza to, że tylko mniej niż jedna trzecia z wszystkich posiadanych przez Niemcy samolotów myśliwskich i wielozadaniowych jest gotowa operacyjnie. Obie wspomniane maszyny były opracowane w ramach wielonarodowych programów, z udziałem niemieckiego przemysłu.

Problemy z gotowością nie ominęły również niemieckiej marynarki wojennej. Od połowy października 2017 r. żaden z okrętów podwodnych typu 212 nie był dostępny, ani tym bardziej sprawny operacyjnie, natomiast do połowy roku przeciętnie gotowe do służby były dwa okręty (z trzech „dostępnych”). Jako przyczyny pogorszenia się (i tak dość niskiej) gotowości wskazano: „techniczne defekty i awarie”, „niedostępność części zamiennych”, znaczne przedłużenie czasu pozostawania w stoczni, i wypadek. Incydent, który miał miejsce w połowie października u wybrzeży Norwegii wyłączył ze służby ostatni niemiecki okręt podwodny. Przeciętnie w 2017 roku dostępne były dwa okręty, natomiast gotowy do służby operacyjnej – jeden.
Flota podwodna Republiki Federalnej, choć składa się z nowoczesnych jednostek typu 212, od dawna boryka się z problemami, dotyczącymi utrzymania w służbie okrętów, jak i ukompletowania załóg. Obecnie, jak podaje Bundeswehr Journal powołując się na Bild am Sonntag z 24 lutego, niesprawnych miało być nadal pięć z sześciu okrętów, natomiast szósty przechodził rejs próbny. Gazeta zwraca uwagę na zawodność baterii akumulatorów tych okrętów. Z założenia powinny one służyć minimum przez osiem lat, a na dwóch jednostkach już po sześciu latach wymagają wymiany. Czas oczekiwania na dostawę tego typu sprzętu wynosi około roku.
Flota nawodna znajduje się w lepszej sytuacji. Z pięciu korwet typu 130 z reguły dostępne były cztery, a trzy – gotowe do służby. Niemcy zamówili w 2017 roku pięć dodatkowych jednostek tego typu. Opóźnia się natomiast wprowadzenie do służby operacyjnej nowych fregat typu 125. W raporcie dla Bundestagu, przygotowanym w zasadzie równolegle z ujawnionym przez dziennikarzy dokumentem resortu obrony, i zaprezentowanym oficjalnie opinii publicznej pełnomocnik parlamentu ds. obrony Hans-Peter Bartels zauważył, że proces wycofania starszych jednostek typu 122 nie jest synchronizowany z wprowadzaniem nowych okrętów.
Poseł stwierdził, że w 2017 roku gotowość sprzętowa Bundeswehry nie tylko nie poprawiła się, ale wręcz pogorszyła. Przykładowo, pod koniec 2017 roku czasowo żaden z 14 wprowadzonych samolotów A400M nie był w pełni zdolny operacyjnie. W komunikacie cytowanym na stronach Bundestagu zaznaczył, że obszary, w których występują deficyty są znane, a wśród przyczyn problemów są m.in. zbyt powolne dostawy nowego uzbrojenia oraz braki części zamiennych. Wezwał on rząd i parlament Niemiec aby zakupy nowego sprzętu były dokonywane wraz z pakietami części zamiennych, symulatorów, sprzętu testowego i pomocami szkoleniowymi, w odpowiedniej liczbie. „To byłoby droższe, ale funkcjonuje lepiej”. – stwierdził poseł. Dodajmy, że w grudniu 2015 roku Bartels stwierdził, że Bundeswehra jest „w swobodnym spadku” („im freien Fall”). Od tego czasu sytuacja jeszcze się pogorszyła.
Słowa pełnomocnika są dobrym podsumowaniem dużej części przyczyn problemów sprzętowych Bundeswehry. Niemcy przeznaczają na obronność niewystarczające środki, a do wybuchu wojny na Ukrainie nie brano na poważnie pod uwagę ryzyka udziału w większym konflikcie. Co za tym idzie, ze względu na oszczędności nawet jeżeli programy pozyskiwania sprzętu były kontynuowane (zapewne również z uwagi na ochronę interesów przemysłu będącego ważną gałęzią gospodarki) to ograniczano choćby zakupy części zamiennych. Nie przykładano też odpowiedniej wagi do ustanawiania szeroko pojmowanego wsparcia eksploatacji, remontów.
W efekcie Niemcy nie są w tej chwili w stanie utrzymać na odpowiednim poziomie nawet gotowości sprzętu, produkowanego lub służącego w Republice Federalnej od lat i eksportowanego do różnych państw, jak Leopard 2 czy PzH 2000. Na ogół mówimy więc o nowoczesnym wyposażeniu (we wszystkich rodzajach sił zbrojnych), ale nie jest ono sprawne.
Od 2015 roku wydatki na obronę w Niemczech są stopniowo zwiększane, ale proces ten przebiega zdecydowanie zbyt wolno w stosunku do potrzeb. Kolejną kwestią jest brak efektywności planowania i realizacji wydatków budżetowych. „Brakuje nadal wiele pieniędzy na pełne wyposażenie, ale te pieniądze, które tam są, nie będą w pełni wydane” – stwierdził Hans-Peter Bartels w raporcie.
Również niemiecki system pozyskiwania sprzętu wymaga zmian. Przykładowo, wypracowanie wspomnianego kontraktu na modernizację Leopardów zajęło dwa lata (choć opóźnienie powstało – jak twierdziła jeszcze pod koniec 2016 roku minister Ursula von der Leyen – przynajmniej w części z winy przemysłu). Z kolei same czołgi mają zostać w całości dostarczone dopiero w 2023 roku. Umowy o wartości powyżej 25 mln euro muszą być zatwierdzane przez Bundestag, co dodatkowo wydłuża czas zawierania kontraktów.
Informacje o złym stanie technicznym dużej części wyposażenia Bundeswehry obciążają również w pewien sposób niemiecki przemysł obronny. W wielu wypadkach nie był on zdolny do terminowych dostaw sprzętu, występowały też awarie. Sam fakt, że produkowany w Niemczech sprzęt często ma niewystarczający poziom gotowości bojowej, musi świadczyć na niekorzyść niemieckiej zbrojeniówki.
Główną przyczyną złego stanu wyposażenia tamtejszej armii pozostaje jednak zdecydowanie zbyt niski poziom wydatków na obronę. Wprowadzane od niedawna środki zaradcze mają ograniczony charakter i mogą dać większe efekty przede wszystkim w długim okresie. Jeszcze przez co najmniej kilka lat Niemcy będą w stanie wystawiać co najwyżej niewielkie kontyngenty wojskowe, w ramach sił reagowania NATO, czy wysuniętej obecności w krajach bałtyckich, ale raczej nie będą mogli szybko przygotować większych formacji sił głównych. Niedostatki Bundeswehry wpływają negatywnie na potencjał obronny NATO, jak i na wiarygodność Berlina jako sojusznika.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS