Reklama
  • Wiadomości

Precyzyjne uderzenia z powietrza eliminują terrorystycznych liderów

Bomby i rakiety precyzyjne zrzucone z samolotów i dronów wyeliminowały kolejnych przywódców Daesh w Libii i Somalii. Jest to dowód, że pomimo krytyki, lotnicza broń precyzyjna jest nadal najskuteczniejszym sposobem na likwidowanie osób kierujących organizacjami terrorystycznymi.

Fot. USAF
Fot. USAF

Przedstawiciele Pentagonu poinformowali, że w czasie nalotu przeprowadzonego 13 listopada br. przez amerykański samolot F-15 na obóz islamistów w Derna w Libii zginął Abu Nabil al-Anbari - jeden z głównych, libijskich przywódców Daesh. Wiadomość o ataku znana była już wcześniej, jednak Pentagon nie chciał potwierdzić jego skutków. Chciano w ten sposób uniknąć takiego zamieszania, jakie wprowadzono klika miesięcy temu ogłaszając bez sprawdzenia, że Nabil zginąłw starciu z konkurencyjną grupą islamistów.

Było to o tyle prawdopodobne, że Nabil był przywódcą tylko jednej z trzech frakcji Daesh, jakie działają w Libii. Dodatkowo był tam obcy, ponieważ pochodził z Iraku. To właśnie on w latach 2004–2010 dowodził akcjami Al-Kaidy na obszarach pomiędzy Al-Falludżą i Ar-Ramadi. Do Libii udał się dopiero we wrześniu 2014 r. chcąc podporządkować działających tam islamistów pod organizację Daesh. Posłuch zdobywał za pomocą mordów i terroru – nawet w odniesieniu do miejscowej ludności. Przypuszcza się, że to właśnie Nabil jest współwinny mordu 21 koptyjskich chrześcijan w połowie lutego br.

Amerykanie uzyskali teraz potwierdzenie jego śmierci (chociaż jedno z libijskich czasopism „Libya Herald” podało informację, że Nabil nie był w czasie nalotu w obozie Derna i dzięki temu przeżył) i dodali komentarz, że Stany Zjednoczone będą namierzały przywódców Daesh bez względu na położenie geograficzne miejsca ich ukrycia. Rzecznik Pentagonu wskazał jednocześnie, że śmierć Nabila znacznie ograniczy zdolność do działania Daesh na terenie Libii, do rekrutowania tam nowych członków i zakładania baz oraz do planowania ataków zewnętrznych - w tym na cele w Stanach Zjednoczonych.

Podobny sukces odnotowano również w Somalii. Rzecznik amerykańskiego departamentu obrony Jeff Davis potwierdził bowiem, że w wyniku innego nalotu, przeprowadzonego 3 grudnia br., w Somalii zginął Abdirahman Sandhere. Terrorysta ten, znany również jako Ukash, był liderem ugrupowania islamskiego al Shabaab, mocno powiązanego z Al-Kaidą, które w październiku br. podporządkowało się pod Daesh. Ugrupowanie to jest prawdopodobnie odpowiedzialne za liczne ataki terrorystyczne przeprowadzone w krajach afrykańskich – w tym w Kenii.

Według Davisa „Usuniecie Sandhere z pola bitwy jest znaczącym ciosem dla al Shabaab i odzwierciedla żmudną pracy naszych specjalistów z wywiadu, sił zbrojnych i organów ścigania. Jest ważnym krokiem w walce z al Shabaab”.

Zamieszanie wokół dronów

Amerykanie nie ujawnili, jaki system wykorzystano do wyeliminowania Sandhere w Somalii. Prawdopodobnie użyto w tym celu uzbrojonego bezzałogowca MQ-9 Reaper. Drony te od kilku lat działają w tamtym regionie świata, jednak wzbudzają wielkie protesty ze względu na ich – podobno - małą skuteczność i powodowanie strat ubocznych

To właśnie dlatego amerykańskie siły powietrzne od początku tego roku wyraźnie ograniczyły informację na temat bojowego użycia dronów - wskazując w komunikatach jedynie na użycie lotnictwa. Protesty te są w dużej części inspirowane przez islamistów, którzy ponieśli poważne straty w wyniku działań systemów bezzałogowych.

Specjaliści wskazują jednak, że uzbrojone drony są nadal najskuteczniejszym sposobem na eliminowanie przywódców Deash i innych ugrupowań terrorystycznych. Straty uboczne są zawsze tragedią, jednak statystyki wyraźnie pokazują, że przy użyciu dronów są one znacznie mniejsze niż w przypadku ataku wykonanego przez załogowe statki powietrzne. Samoloty nie mogą bowiem wyczekiwać nad obszarem ataku wyszukując cele, mogą działać jedynie, gdy się im takie cele wcześniej wskaże.

Tymczasem piloci dronów sami wyszukują cele, identyfikują je i - po uzyskaniu akceptacji - niszczą je własnymi systemami uzbrojenia. Co ważne, mogą robić to godzinami i bez narażania amerykańskich żołnierzy, przykładowo bez wysyłania na miejsce grup specjalnych mających wskazywać cele. Jak dotąd do zwalczania terrorystów nie wymyślono niczego lepszego. Specjaliści wskazują jedynie na konieczność wprowadzenia nowych, mniejszych rakiet i bomb precyzyjnych, które niszcząc np. samochód nie powodowałyby strat ubocznych.

WIDEO: Ile czołgów zostało Rosji? | Putin bez nowego lotnictwa | Defence24Week #133
Reklama
Reklama