Reklama

Siły zbrojne

Niemcy: Próby stoczniowe trzeciej fregaty F125

Fot. TKMS
Fot. TKMS

Koncern TKMS rozpoczął próby stoczniowe trzeciej w serii fregaty typu F125 „Sachsen Anhalt”. Mają one pokazać nie tylko, że okręt jest już gotowy do przekazania niemieckim siłom morskim, ale również udowodnić, że budowa tego typu jednostek pływających nie była błędem.

Przyszła fregata niemieckich sił morskich FGS „Sachsen Anhalt”, 22 lutego br. po raz pierwszy opuściła stocznię w Hamburgu i rozpoczęła próby morskie na Morzu Północnym. Testy mają trwać około dwóch tygodni, w ich trakcie mają zostać sprawdzone m.in. właściwości manewrowe jednostki, sposób działania systemu napędowego oraz systemów pomocniczych.

Załogę fregaty stanowią pracownicy konsorcjum AREGE F125 (złożonego z firm: ThyssenKrupp Marine Systems - lider i Fr. Lürssen Werft), ale na okręcie obecni są również pracownicy firm kooperujących, przedstawiciele Biura ds. Wyposażenia, Technologii Informatycznych i Wsparcia Eksploatacji Bundeswehry BAAINBw oraz członkowie przyszłej załogi okrętu. Jest to już trzecia fregata typu F125 zdolna do samodzielnego działania na morzu. Czwarty i ostatni okręt w serii („Rheinland-Pfalz”) zwodowano w maju 2017 r., jego próby morskie prawdopodobnie rozpoczną się pod koniec 2018 r.

Każda fregata jest budowana przez okres około pięciu lat. Nie jest to, wbrew pozorom, długo, gdyż mamy tu do czynienia z obecnie największym niemieckim okrętem (o wyporności 7200 ton), który dodatkowo ma niespotykaną wcześniej konstrukcję i stopień automatyzacji (polegający m.in. na wykorzystaniu około 28000 urządzeń elektrycznych). Pozwoliło to na ograniczenie stałej załogi do 120-130 osób (maksymalnie do 190 osób), ale jednocześnie skomplikowało cały okrętowy system walki.

Prace realizowano równolegle w dwóch stoczniach wchodzących w skład konsorcjum ARGE F125. Zakłady stoczniowe Fr. Lürssen Werft w Bremie budowały sekcje dziobowe, które następnie transportowano do Hamburga, do stoczni Blohm+Voss (należącej do koncernu Thyssenkrupp Marine Systems), gdzie łączono je z kompletowanymi tam sekcjami rufowymi. Następnie połączone części kadłuba były wyposażane.

Zadanie jest traktowane jako priorytetowe, ponieważ nowe okręty mają zastąpić starzejące się i coraz bardziej kosztowne w eksploatacji fregaty typu Bremen (F122). Jak się jednak okazało, w przypadku pierwszej jednostki typu F125 wystąpiły poważne problemy techniczne, które doprowadziły nawet do zejścia niemieckiej załogi z okrętu i oddania go do naprawy producentowi. Chodzi m.in. o lekkie, ale stałe pochylenie na prawą burtę (o 1,3°) oraz wyporność zbyt mocno przekraczającą wartość założoną przy projektowaniu (co według niemieckich specjalistów może zmniejszyć parametry taktyczne - w tym prędkość - oraz zwiększyć koszty eksploatacji).

Testy trzeciej z kolei fregaty pozwolą wykazać, czy zastrzeżenia techniczne dotyczą tylko pierwszej jednostki, czy też wszystkich w serii. Na nowe okręty czeka bowiem niecierpliwie niemiecka marynarka wojenna, która specjalnie tak określiła wymagania, by były one przydatne nie tylko w czasie wojny, ale również w misjach pokojowych i kryzysowych. To właśnie z tego powodu okręty typu F125 już otrzymały nieoficjalną nazwę „pokojowych fregat”.

Są one bowiem uzbrojone (m.in. w rakiety przeciwokrętowe Harpoon, dwa zestawy przeciwlotnicze RIM-116 RAM Block2, dwa działka 27 mm MLG 27 i pięć karabinów maszynowych 12,7 mm Hitrole-N), ale mają również rozwiązania ułatwiające działania np.: grupom abordażowo-inspekcyjnym (mającym do dyspozycji aż cztery, zainstalowane na burtach, łodzie sztywnodenne o długości 11 m i prędkości ponad 40 w), komandosom (z możliwością zabrania nawet 50 specjalsów), czy też ekipom uczestniczącym w pomocy humanitarnej i usuwaniu skutków katastrof naturalnych.

Dodatkowo niemiecka marynarka wojenna po raz pierwszy otrzyma okręty, które większość czasu mogą przebywać w morzu. Dzięki wydłużeniu okresu międzyremontowego misje operacyjne mogą bowiem trwać praktycznie bez przerwy nawet dwa lata (z czego blisko 60%, czyli ponad 5000 godzin rocznie, okręt ma przebywać na morzu).

Reklama

Komentarze (3)

  1. ryszard56

    i to okręt dla Nas

    1. Ulo

      Utrzymanie tego okrętu zjadloby cały budżet MW. Kto by nim dowodził? Marszałek? .

    2. 1234

      Te okręty kosztują sporo, ale koszt ich utrzymania nie byłby większy od utrzymania nachych fregat OHP, choćby poprzez o nieomal 50% mniej liczną załogę.

    3. Marek

      To może od razu Arleigh Burke? Po co nam fregaty o wyporności 7200 t? Jeśli już fregaty, to 5462 t, na przykład od Duńczyków zupełnie wystarczy. A na razie Sa\'ar 6, albo \"Miecznik\" w ostatniej konfiguracji i byłoby całkiem OK.

  2. Alojzy B

    Ależ oni mają problemy z budowaniem statków wojskowych. Nie tak jak u nas - wszystko zgodnie z planem, czyli 10 etap fazy analityczno koncepcyjnej i już w 2030 będzie gotowy pierwszy pokojowy kajak bojowy. Jego uzbrojenie będzie piekielnie skuteczne i demoralizujące dla przeciwnika, czyli armata Wróbel III advanced block 5 oraz system walki elektronicznej z nadajnikami radia maryja w szerokim paśmie! Ostatnią linią obrony będą wielkokalibrowe kropidła bojowe strzelające wodą święconą podwysokim ciśnieniem. Pokojowy kajak bojowy stanowi dalece rozwiniętą koncepcję bojową żelazka uderzeniowego Pana Kleksa, które udowodniło swoją skuteczność podczas ataku na wyspę Wielkiego Elektronika...

    1. proszę przybliżyć temat, bo nie znam

      Przepraszam, a co to za kategoria okrętów \"statki wojskowe\"?

    2. Rakle

      Zdrobnienie od \"okręty wojenne\" :)

    3. Marek

      Akurat jak na stocznię z takim doświadczeniem, problemy z tymi fregatami jak najbardziej mieli. No i przypominam, że korwety typu 130 przy swojej wyporności posiadają uzbrojenie, które godziłoby się dla znacznie mniejszego kutra rakietowego.

  3. NSZ

    Polscy marynarze patrzą na te fregaty z zazdrością bo u nas nigdy nic podobnego nie będzie,za to niedługo naszą Marynarkę Wojenną wspomoże cała flota holowników i oczywiście Kormorany dobre jedynie na paradę.

Reklama