- Opinia
- W centrum uwagi
- Wiadomości
Nie każdy lot prezydenta ze statusem HEAD [OPINIA]
Nie każdy lot z najważniejszą osobą w państwie na pokładzie musi mieć nadany status HEAD, ponieważ […] dla takiego statusu jest wymagane spełnienie kryterium „misji oficjalnej” – czytamy w odpowiedzi wiceministra obrony Wojciecha Skurkiewicza na interpelację poselską w sprawie statusu HEAD. Zgodnie z opracowywanym właśnie projektem decyzji Ministra Obrony Narodowej w sprawie wprowadzenia „Instrukcji organizacji lotów z najważniejszymi osobami w państwie w Siłach Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej” część lotów będzie posiadać jedynie status STATE.

W odpowiedzi na interpelację poselską nr. 15965, pod którą podpisali się posłowie: Cezary Tomczyk, Artur Gierada, Agnieszka Pomaska, Piotr Cieśliński, Sławomir Nitras, Paweł Olszewski i Joanna Mucha, wiceszef MON Wojciech Skurkiewicz wyjaśnił, że nie wszystkim lotom prezydenta, premiera czy marszałków Sejmu i Senatu przysługuje status HEAD. Posłowie powoływali się na teksty prasowe z których wynika, że status HEAD, a więc związane z nim zasady i ograniczenia, nie będą dotyczyć wszystkich lotów najważniejszych osób w państwie.
W resorcie obrony narodowej został przygotowany projekt decyzji Ministra Obrony Narodowej w sprawie wprowadzenia „Instrukcji organizacji lotów z najważniejszymi osobami w państwie w Siłach Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej”. W trakcie prac nad tym dokumentem ustalono, że – zgodnie z obowiązującym w omawianym zakresie prawem (przede wszystkim z ww. rozporządzeniem) – nie każdy lot z najważniejszą osobą w państwie na pokładzie musi mieć nadany status HEAD, ponieważ […] dla takiego statusu jest wymagane spełnienie kryterium „misji oficjalnej”. Wskazana instrukcja określa jednoznacznie, że zasady i standardy obowiązujące podczas organizacji oraz zabezpieczenia lotu z najważniejszymi osobami w państwie przez Siły Zbrojne RP są jednakowe w każdym przypadku, niezależnie od statusu, jaki zostanie nadany danemu lotowi.
W tym zakresie należy zgodzić się z wiceministrem, choć kwestie te nie są regulowane jedynie przez rozporządzenie, ale przede wszystkim przez Prawo Lotnicze z którym z oczywistych przyczyn rozporządzenie MON powinno być spójne. Zgodnie z Prawem Lotniczym (Art. 76. Ust. 3.) status HEAD przysługuje, gdy statek powietrzny stosowany jest „w celu przewozu, w oficjalnej misji, panującego monarchy i jego najbliższej rodziny, głowy państwa, przewodniczącego parlamentu lub jego izby, szefa rządu lub osoby zajmującej stanowisko równorzędne”. Kluczowy jest tu zwrot „w oficjalnej misji”, który faktycznie ogranicza stosowanie statusu HEAD de facto do takich właśnie oficjalnych podróży.
Jak poinformował wiceminister, pozostałe loty będą miały status STATE. Jest to kategoria która przysługuje misjom wojskowym, policyjnym czy Straży Granicznej poza misjami opatrzonymi szczególnym statusem(takim jak SAR czy GARDA). Jest to, jak przekonuje wiceszef MON, jedynie różnica proceduralna.
Powyższa zmiana nie wpłynie na zmniejszenie zakresu realizowanych działań Sił Zbrojnych RP w obszarach planowania, organizacji, zabezpieczenia i realizacji zadań związanych z transportem powietrznym najważniejszych osób w państwie przewożonych wojskowymi statkami powietrznymi. […] Natomiast, kwestie dotyczące sposobu zabezpieczenia tych lotów przez cywilne organy służby ruchu lotniczego i inne cywilne służby zabezpieczające na lotniskach, jak również konsekwencje z tego wynikające znajdują się poza kompetencjami Sił Zbrojnych RP.
Faktycznie, zapewnienie bezpieczeństwa premierowi czy prezydentowi w czasie takich misji, podobnie jak kontrola bezpieczeństwa maszyny w czasie lotu, znajdują się poza kompetencjami Sił Zbrojnych. Należy jednak zauważyć, że odmienny status może stać się pretekstem do zaniechania stosowania zasad dotyczących na przykład zakazu wspólnych podróży dla osób pełniących najważniejsze funkcje czy odpowiednio wcześniejszego zgłaszania misji. Jednak zasady te mogą być naruszane również podczas obowiązywania obecnych przepisów.
Moim zdaniem jest to kwestia związana z organizacja i ochroną podróży na poziomie służb specjalnych i kancelarii a nie procedur ruchu lotniczego. Można odnieść wrażenie, że krwawe lekcje z Mirosławca i Smoleńska nie zostały odpowiednio wzięte pod uwagę. Liczni wysocy urzędnicy państwowi podróżują bowiem dość regularnie wspólnie, jednym samolotem.
Może to zwiększać ryzyko zerwania łańcucha przekazywania kompetencji i powtórzenia sytuacji z jaką mieliśmy do czynienia np. po katastrofie smoleńskiej, na przykład podczas wizyty prezydenta i ministra obrony narodowej wśród żołnierzy polskich w Afgnistanie w marcu bieżącego roku. Zgodnie z oficjalnymi informacjami w kraju objętym konfliktem zbrojnym wylądował samolot, na którego pokładzie znajdowali się: prezydent Andrzej Duda, minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak, dowódca operacyjny RSZ gen. Sławomir Wojciechowski oraz szef Gabinetu Prezydenta minister Krzysztof Szczerski i Szef BBN minister Paweł Soloch. Niezależnie od statusu tego lotu, nawet na terytorium własnego kraju uważam za dość ryzykowną decyzje umieszczanie co najmniej trzech z tych osób w jednej maszynie. Było to jak mniemam całkowicie zgodne z prawem i z procedurami, ale ryzykowne z perspektywy zasad bezpieczeństwa i zwykłej logiki.
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]