Reklama

Siły zbrojne

NCSS: Okręty podwodne z rakietami manewrującymi

Fot. M.Dura/Defence24.pl
Fot. M.Dura/Defence24.pl

Na pewno nie powinniśmy myśleć o zakupie okrętów podwodnych (…) bez dodatkowych zdolności, takich jak choćby wystrzeliwanie pocisków manewrujących – twierdzi Tomasz Szatkowski, prezes Narodowego Centrum Studiów Strategicznych.

Tomasz Szatkowski, prezes Narodowego Centrum Strategicznych powiedział w rozmowie z agencją Newseria Biznes, że w konflikcie klasycznym, potencjalnie istotniejszym dla Polski niż misje ekspedycyjne okręty podwodne mogą pełnić ważniejszą rolę, niż siły nawodne. Jest to spowodowane wyższą zdolnością przetrwania jednostek podwodnych.

Szatkowski powiedział również, że okręty podwodne powinny być przygotowywane do szerszego zakresu zadań, niż tylko zwalczanie sił morskich przeciwnika, między innymi z uwagi na ograniczoną liczbę celów. Zwrócił uwagę, że w wypadku pozyskania jednostek podwodnych, powinny one być zdolne do podejmowania działań o charakterze bardziej strategicznym, w tym atakowania celów pociskami manewrującymi (odstraszania), a także operowania desantem sił specjalnych. – Bez tego typu zdolności ten zakup po prostu nie ma sensu – podkreślił Szatkowski.

W opinii prezesa Narodowego Centrum Studiów Strategicznych należy także odpowiedzieć na pytanie, jakie cele mają być rażone przez systemy rakietowe, w które będą wyposażone okręty podwodne. Powinno się także określić, do czego mają zmusić ewentualnego przeciwnika działania z zakresu odstraszania, realizowane przez jednostki. Tomasz Szatkowski stwierdził również, że od powyższych czynników zależą np. liczba rakiet manewrujących na okrętach, czy ich (zakładane) zdolności przełamywania obrony powietrznej. – To jest bardzo ważna kwestia. Obawiam się, że Ministerstwo Obrony Narodowej jeszcze na to pytanie nie odpowiedziało – powiedział prezes Narodowego Centrum Studiów Strategicznych.

Tomasz Szatkowski zwrócił przy tym uwagę, że budowa systemu odstraszania opartego o okręty podwodne wymaga działań o charakterze długofalowym, w tym stworzenia strategii odstraszania, a także strategii komunikacyjnej, zarówno w odniesieniu do celów, jakie ma osiągać polityka odstraszania, jak i wymiany informacji z sojusznikami. Podkreślił ponadto, że siły zbrojne powinny dysponować autonomią zarówno w  zakresie rozpoznania i wskazywania celów, jak i autonomicznego naprowadzania pocisków.

Oczywiście brak zdolności serwisowych spowodowałby, że od decyzji politycznej innego państwa zależałoby, czy będziemy w stanie te okręty utrzymywać. Poza tym byłoby to niekorzystne ekonomicznie. Na sprzedaży uzbrojenia zarabia się przede wszystkim po sprzedaży, bo zyski w tym okresie późniejszym są dużo większe. Dlatego tak ważne jest, by przenieść te zdolności do kraju, wtedy to my byśmy zarobili, bo podatki z tego biznesu pozostałyby w naszym kraju

Tomasz Szatkowski, prezes Narodowego Centrum Studiów Strategicznych

Prezes Narodowego Centrum Studiów Strategicznych odniósł się również do konieczności uzyskania przez Polskę zdolności do autonomicznego remontowania i serwisowania okrętów podwodnych, które mają zostać pozyskane. Przypomniał, że zabezpieczy to przed sytuacją, w której po niekorzystnej decyzji politycznej kraju-dostawcy Polska zostałaby pozbawiona zdolności do utrzymania okrętów.

Newseria

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (11)

  1. Mazur

    Bardzo dużo pracy będzie miało Ministerstwo Obrony po przejęciu władzy od Platformy z PSL.

  2. Zygfryth

    TVN24"- Zdolność rażenia pociskami manewrującymi będzie czynnikiem przesądzającym w programie zakupu okrętów podwodnych – zapowiedział wiceminister obrony Czesław Mroczek. W sierpniu ma ruszyć postępowanie, które zakończy się wyborem nowego typu okrętów dla Marynarki Wojennej. Podpisanie umowy nastąpiłoby za dwa lata." niemowcie ze te kor.y*((w)-dla slabo kumatych)za dwa lata podpisza *przez to co robicie z naszym bezpieczenstwem kor.y PSL czy PO chleb powszedni ,przez wasze klotnie malzenskie dzieci nie chca cierpiec!!!!

  3. wolf

    czy okręt z pociskami manewrującymi ma być platformą odstraszania (szczerze wątpię czy Rosję wystraszą głowice konwencjonalne) czy ma również wykonywać zadania zwalczania floty i żeglugi przeciwnika. Pierwszy cel mocno ogranicza zadania typu drugiego, ponieważ naraża okręt na zniszczenie i utratę efektu "odstraszania". Ciekaw jestem ile wyrzutni ma posiadać tego typu okręt? Czy będą to autonomiczne wyrzutnie, czy pociski będą odpalane z systemów torpedowych? Powtarzam moją tezę. Zamiast 3 z pociskami 6 okrętów klasy myśliwskiej na Bałtyk ( nowoczesne torpedy i pociski klasy woda-woda). Pociski manewrujące na wyrzutniach mobilnych na ląd. Takie rozwiązanie posiada efekt odstraszania taktycznego!!!! realnie...... zagraża flocie bałtyckiej, pociski lądowe można dyslokować w pobliże różnych wrażliwych celów. Efektem odstraszania będzie przystapienie do amerykańskiego programu użytkowania broni jądrowej. Niemcy, Włochy, Holandia, Belgia, Turcja, Norwegia i Hiszpania są w nim, więc my również możemy. Trzeba budować wpływy w USA. Amerykanie będą musieli się martwić by kraj w tym programie takiej broni nie użył...to jest efekt odstraszania. Dlaczego Niemcy nie inwestują w armie relatywnie dużo ( w stosunku do PKB) aniżeli byśmy chcieli. Bo do zadań podstawowych wystarczy, a w magazynach czeka 20 bomb B61 dla ich Tornado..a to zatrzyma każdą ofensywę i dodatkowo zmusiłoby USA to pełnoskalowej reakcji.

  4. Oj

    Raz w tygodniu co jeden bardziej znakomity mówca opowiada o konieczności takiego czy owego OP. Oczywiście każdy z tych "mędrców" jest na garnuszku państwa czyt. podatnika. Już mnie mdli od tych "mądrości" a prawda jest taka że nie będzie żadnego nowego OP nie mówiąc o trzech. Będą łatać i kleić Orła a po 2022 jak mu się do tego czasu nic nie stanie zostaniemy bez OP. Jedynym światełkiem w tunelu jest pozyskanie jakiegoś "przechodzonego " np. z Norwegi. Taka jest prawda. Polska nie kupi żadnego nowego znaczącego uzbrojenia bo jej nie wolno mieć takowego i wszystko w temacie......

    1. 1234

      Oj, niestety masz rację. Wszystko sprowadza się do tego, że Orka nie podniesie polskiej bandery nigdy. A zawdzięczamy to m.in. takim ekspertom jak p. Szatkowski, którzy zamiast wesprzeć starania o jak najszybsze pozyskanie nowoczesnych okrętów podwodnych dla MW RP zabrali się najpierw za przekonywanie kilku naszych parlamentarnych wybrańców do oferty prototypowego okrętu z prototypowym napędem AIP, a teraz dołożyli do tego prototypową rakietę manewrującą. Rezultat: przesunięcie podpisania kontraktu na Orkę o kolejne lata na rok 2017r., kiedy to zostaniemy tylko z Orłem i czterema doskonale wyszkolonymi załogami Kobbenów. Panowie eksperci, chapeau bas dla waszego skutecznego destabilizowania polskiej obronności morskiej!!

  5. msud

    Sonary niskoczęstotliwościowe, skanery laserowe i analiza tła, dla chcącego zapewnia doskonałą wykrywalność OP. Problemem są: wyłącznie rozmiar akwenu i środki przenoszenia czujników. Co do pierwszego, Bałtyk mimo, że jest dużym morzem to jednak ograniczony obszarowo co oznacza, że skończona liczba czujników jest w stanie wykryć prawie wszystko co się dzieje pod wodą. I to obecnie i najbliższej przyszłości. W 2025 roku prawdopodobnie możliwości wykrywania obiektów podwodnych znakomicie wzrosną. Co do drugiego to jest kwestia ile środków powietrznych i ile nawodnych/podwodnych zostanie użytych do tego celu. W każdym razie tezy pana prezesa jakoś wyglądają mało wiarygodnie.

    1. gmo

      A kto powiedział, że te okręty mają operować z Bałtyku? Równie dobrze pociski samosterujące mogą wystrzelić z Morza Norweskiego, Śródziemnego, czy Barentsa. Wszystko to zależy od planowanych celów i zasięgu kupionych pocisków. A tego własnie nasze MON jeszcze nie wie, o czym własnie pan prezes informuje.

    2. Boruta

      Bzdura. Bałtyk ma bardzo dobre warunki do operowania okrętów podwodnych.

    3. Mortimer

      Czytasz za dużo futurystycznych military-thrillerów i bierzesz bajania autorów za rzeczywistość. Okręty podwodne są i długo jeszcze pozostaną groźną, ekstremalnie trudną do wykrycia platformą przenoszenia broni i wywierania istotnej presji na przeciwnika. Zwłaszcza relatywnie niewielkie jednostki na takim akwenie, jak Bałtyk.

  6. V

    Te okręty powinny koniecznie stacjonować w Świnoujściu .

    1. Pytajnik???

      Raczej na pewno tak będzie, zresztą tak samo jak Miecznik i Czapla.

    2. say69mat

      Czyby w Świnoujściu zachowały się jakieś bunkry dla op, z czasów świetności U-Boot waffe Karla Dönitza???

  7. Gość

    Podzielam generalnie opinię Pana Szatkowskiego. Jeżeli mamy kupić okręty podwodne i wydać na nie ogromne pieniądze, to niech to będą okręty o maksymalnie najwyższych możliwościach uderzeniowych. Takie kły mogą wówczas odstraszyć potencjalnego agresora.

    1. Tyberios

      Ty tak na poważnie? Odstraszyć?

    2. say69mat

      A jakie to okręty podwodne by się naszemu krajowi i jego Marynarce najbardziej przydały??? Patrząc na zagadnienie, wyłącznie przez pryzmat wyporności, czyli faktycznej zmiennej potencjału bojowego i możliwości realizacji misji bojowych. Na ten przykład, okręt podwodny o wyporności 6000 - 8000 t będzie miał zdecydowanie większa autonomiczność i potencjał bojowy. Niż porównywalny okręt podwodny o wyporności w granicach 1500 - 2500 t. Problematyczne wydaja się jedynie koszty zakupu i utrzymania jednostki tej klasy... 2.644 miliardów USD, tyle kosztuje najnowszy OP klasy Seawolf. Ale co za uzbrojenie ... 12 VLS z BGM104!!!

  8. oskarm

    Pytanie do Pana Szatkowskiego: "W opinii prezesa Narodowego Centrum Studiów Strategicznych należy także odpowiedzieć na pytanie, jakie cele mają być rażone przez systemy rakietowe, w które będą wyposażone okręty podwodne. Powinno się także określić, do czego mają zmusić ewentualnego przeciwnika działania z zakresu odstraszania, realizowane przez jednostki. Tomasz Szatkowski stwierdził również, że od powyższych czynników zależą np. liczba rakiet manewrujących na okrętach, czy ich (zakładane) zdolności przełamywania obrony powietrznej. – To jest bardzo ważna kwestia. Obawiam się, że Ministerstwo Obrony Narodowej jeszcze na to pytanie nie odpowiedziało – powiedział prezes Narodowego Centrum Studiów Strategicznych." 1) To czy najpierw nie należałoby odpowiedzieć na to pytanie, a dopiero je znają, zapytać czy pociski manewrujące faktycznie są potrzebna na okrętach podwodnych? 2) Jakie cela chciałby razićnimi sam Pan Szatkowski? 3) Czy warto zdradzać pozycję okrętu by odpalic 4-5 pocisków?

    1. say69mat

      Możeee Pan Szatkowski, mówiąc okręt podwodny, ma na myśli ... 'boomera'??? Tak na marginesie, patrząc się na nasza rzeczywistość, na styku polityka - wojsko - gospodarka. Przez pryzmat sposobu realizacji programu haubicoarmat Krab. To zastanawiam się, czy aby nasz naród nie powinien mieć całkiem uzasadnionych powodów do ... niepokoju.

  9. Jan

    5 okrętów podwodnych "stacjonujących" na Bałtyku i 5 umieszczonych za kołem podbiegunowym. Wszystkie z pociskami manewrującymi o zasięgu min. 1-2 tys. km.

  10. tadek

    bez obaw...jak dojdzie do poważnego konfliktu z ROSJĄ to te cruise błyskawicznie dostaną od sojuszników głowice jądrowe...

  11. Tyberios

    To wszystko jest jakieś surrealistyczne... wałkują to "odstraszanie" jakby to miała być jakaś wunderwaffe.

    1. Tromp

      Bo częściowo jest-tylko akurat mam wrażenie, że w wypadku cruise na OP nie chodzi o zapewnienie wielkich możliwości WP, a o wepchnięcie Scorpene na chama. Zresztą podejrzewam, że nie za darmo... Liczba rakiet przenoszonych przez 3 OP wywołać musi uśmiech na Kremlu, no, może raczej traktowanie ich jako lek na wszelkie bolączki świata... Rzeczywiście, cruise na OP będą bardzo groźne-nosiciela trudno wykryć, zasięg i charakterystyka lotu pocisku zapewnią bardzo duże możliwości, podobnie celność... Tylko realnie wszystkie 3 okręty będą w stanie zabrać zapewne mniej, niż 20 pocisków. Łącznie. Z głowicami konwencjonalnymi. Pamiętać należy, że mówimy o uderzeniu na kraj, który pół wieku szykował się do wojny jądrowej z resztą świata... Owszem, cruise się przydadzą, coś tam zniszczą-ale ich liczba w salwie jest zdecydowanie zbyt mała, by miały znaczny wpływ na przebieg działań. Stąd uważam, że tak duży nacisk na nie to tylko i wyłącznie ordynarny lobbing Francuzów. Inna rzecz, że cruise na samolotach też nie muszą być dobrym pomysłem, bo F-16 mogą mieć akurat ważniejsze rzeczy do roboty... Najlepszym wyjściem byłby chyba cruise bazowania lądowego, ale one mają poważną wadę-nie istnieją. Fakt, można by wziąć w zasadzie cruise dla okrętów (Tomahawk IV, MdCN itd), "otoczkę" do nich oraz je same posadzić na ciężarówkach, ale wiele prac musielibyśmy wykonać sami, bądź zapłacić producentowi za pomoc. To ogromne koszty, choć powinny być opłacalne-za jeden OP z 6-8 pociskami "w salwie" (i raczej bez zapasu...) można by kupić cały dywizjon rakietowy z np. 48 rakietami gotowymi do startu i ze znacznie większą szansą na przeładowanie wyrzutni. Gdyby jeszcze to wszystko zamaskować, jako "TIR-y Biedronki"...

Reklama