Śmigłowcowce klasy Mistral budowane dla Rosjan przez Francuzów zrobią rewolucje w rosyjskich siłach morskich, ale nie tylko w technice, ale również w sposobie myślenia.
Dlatego nie można się dziwić, że ilość przeciwników tego zakupu w Rosji nie maleje i cały czas szuka się argumentów by pokazać, jaki błąd uczyniono nie pozostając prze własnych, sprawdzonych choć starszych konstrukcjach.
Tym razem wyciągnięto problem paliwa. Okazało się bowiem, że Rosja nie produkuje paliwa o takich parametrach, jakie są wymagane dla francuskich Mistrali. Poinformował o tym dzisiaj wicepremier Federacji Rosyjskiej Dmitrij Rogozin. Być może będą potrzebne nieokreślone jeszcze prace prowadzone przez naszych chemików, by temu problemowi zaradzić. Wicepremier przekazał również, że w dniach 14-15 lutego br. mają się odbyć specjalne bilateralne rozmowy, na których Francuzi mają odpowiedzieć Rosjanom na wszystkie budzące niepokój pytania, w tym te - dotyczące paliwa. Diabeł tkwi w szczegółach i teraz my dokładnie poznajemy te problemy, z którymi się zetkniemy przy eksploatacji tych okrętów powiedział wicepremier.
Sprawa paliwa pokazuje wyraźnie, że Rosjanie nadal żyją w swoim świecie i nie zdają sobie sprawę, jak wiele muszą zrobić by dorównać technicznie rozwiązaniom zachodnim. Zamiast wykorzystać okazję, jaka im się nadarza w związku z wprowadzeniem Mistrali i podporządkować się wprowadzonym z tymi okrętami standardom robią wszystko by przerobić te jednostki pod reguły jakie obowiązywały i nadal obowiązują w Rosji. Trochę to dziwne, że Rosjanie nie wiedzą, czym może się skończyć zatankowanie rosyjskiego paliwa do silnika najnowszych samochodów. Przecież nimi jeżdżą.
(MD)
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie