- Wiadomości
Lotniskowiec USS „Ronald Reagan” skażony po wybuchu w Fukushim
Według ujawnionych zapisów korespondencji radiowej lotniskowiec USS „Ronald Reagan” zastał skażony promieniotwórczym deszczem podczas wybuchu reaktora w elektrowni atomowej Fukushima.

Wszystko wydało się z powodu pozwu za miliard dolarów, jaki złożyli „skażeni” marynarze przeciwko japońskiemu koncernowi energetycznemu Tokyo Electric Power (Tepco). Część z nich rzeczywiście zaczęła chorować ale sytuacja wydaje się być bagatelizowana zarówno przez Tepco, jak i przez US Navy.
Do wypadku doszło po tym, jak lotniskowiec amerykański dołączył do okrętów biorących udział w operacji Tomodachi (przyjaźń) niesienia pomocy ofiarom tsunami z 11 marca 2011 r. Dowody fotograficzne i zeznania świadków potwierdziły, że 12 marca 2011 r. lotniskowiec znajdował się dwie mile od elektrowni Fukushima w momencie wybuchu reaktora. Chwilę później okręt został spowity ciepłą, wilgotną chmurą, pozostawiającą w ustach posmak metalu (podobne wrażenia mieli piloci biorący udział w ataku na Hiroshimę i podczas testów atomowych).
Przez urządzenia łączności wewnętrznej pięcioipółtysięczna załoga lotniskowca została powiadomiona o zakazie picia wody pochodzące z odsolonej wody morskiej, okręt przerwał udział w akcji i oddalił się 100 mil od brzegu, gdzie nadal potwierdzano duże skażenie promieniotwórcze. Wśród 81 skarżących się marynarzy jest kobieta, która będąc wtedy w ciąży, urodziła później dziecko z problemami genetycznymi.
Zarówno Tepco jak i amerykańska marynarka twierdzą, że dawka była bezpieczna. Coraz więcej dowodów wskazuje jednak, że rację mają skarżący się marynarze.
WIDEO: Ile czołgów zostało Rosji? | Putin bez nowego lotnictwa | Defence24Week #133