Siły zbrojne
Izrael zaatakował Syrię rakietami z okrętu podwodnego?
Amerykanie oficjalnie potwierdzili, że to izraelskie samoloty przeprowadziły atak 5 maja na port Latakia w północnej Syrii. Francuzi twierdzą, że to były rakiety z izraelskiego okrętu podwodnego.
Przypuszcza się, że to był już czwarty atak izraelski na Syrię i że za każdym razem jego celem miało być zniszczenie nowoczesnego rosyjskiego uzbrojenia coraz częściej „wyciekającego” do bojowników Hezbollahu w Libanie. Pierwszy nalot przeprowadzono pod koniec stycznia w pobliżu Damaszku by zniszczyć ex-rosyjskie rakiety plot. Dwa następne miały miejsce na początku maja i podejrzewa się, że ich celem były rakiety średniego zasięgu Feteh-110, szczególnie pożądane przez Hezbollah.
Więcej: Izraelska armia rozlokowała jednostki na granicy z Syrią
Ponieważ Izraelczycy odmawiają jakichkolwiek komentarzy na ten temat cały czas trwa dyskusja, co było przyczyną serii wybuchów w Latakii 5 maja br. Początkowo sądzono, że są one efektem działań syryjskich rebeliantów, jednak ich rzecznik wyjaśnił, że stoją za nimi izraelskie samoloty, a ich celem było zniszczenie zapasów kupionych w Rosji 50 rakiet przeciwokrętowych dalekiego zasięgu Yahont.
Więcej: Izrael otrzymał pierwszy samolot C-130J Samson
Amerykanie nie potwierdzili ostatecznie, po co rzeczywiście Izrael zaatakował, ale zrobili to Francuzi potwierdzając opinie syryjskich rebeliantów. Co więcej francuskie źródła wywiadowcze wskazują, że to nie samoloty, a rakiety z izraelskiego okrętu podwodnego typu Dolphin zniszczyły składy amunicji w Latakii. Źródła te informują również, że Izraelczycy koordynowali swój atak z Amerykanami. Jeżeli Francuzi mają racjęto byłby to pierwszy przypadek interwencji w Syrii izraelskiej marynarki wojennej.
A dla nas byłby to jeszcze jeden dowód, jak groźną, przydatną i skrytą bronią są okręty podwodne wyposażone w rakiety manewrujące.
(MD)
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie