Reklama


Na problemach z zabezpieczeniem złóż gazu najlepiej mogą wyjść izraelskie siły morskie, które jak dotąd były zawsze w cieniu pozostałych rodzajów sił zbrojnych. Mówiąc o potrzebie ich wzmocnienia wykorzystuje się wszelkie możliwe zagrożenia, jakie mogą zakłócić pracę uruchomionych właśnie dwóch platform wydobywczych: szybkie łodzie motorowe, porwane statki, bomby, drony, małe okręty podwodne, płetwonurkowie, rakiety, a nawet dryfujące miny. I rzeczywiście bez marynarki wojennej tutaj się obejść nie można.

Co jest do stracenia?

Odkrycie złóż gazu w wyłącznej morskiej strefie ekonomicznej w 2009 roku zmieniło diametralnie sytuację Izraela, który wcześniej był całkowicie uzależniony od importu tego surowca. Teraz szacuje się, że kraj ten ma do dyspozycji 700-900 miliardów metrów sześciennych gazu, co pozwala myśleć nawet o eksporcie. Dwie pierwsze platformy wydobywcze znajdują się w odległości 15 Mm od izraelskiego wybrzeża, które zresztą jest widoczne z tych platform (przy dobrej pogodzie).

Więcej: Pierwszy izraelski Super Hercules gotowy



Niestety widać z nich także wybrzeża Strefy Gazy, co oznacza, że izraelskie instalacje są w zasięgu nawet mało precyzyjnych palestyńskich rakiet. A i to może się zmienić patrząc na deklarację wspomaganego przez Iran Hezbollahu (przypomnijmy tylko wysłanie na teren Izraela z Palestyny dronu w zeszłym roku). Tym bardziej, że kilkakrotne ataki na platformy wydobywcze u wybrzeży Nigerii dowodzą, że organizacje terrorystyczne doskonale wiedzą, jakie skutki może przynieść udany atak na tego typu instalacje.

Co trzeba zrobić?

Odpowiedni system ochrony złóż gazu może nawet kosztować 700 milionów dolarów plus 100 milionów na jego utrzymanie. Wskazuje się, że „można oczywiście zrobić mniej, ale system będzie wtedy mniej skuteczny”. Tymczasem anonimowi przedstawiciele izraelskiej marynarki wojennej wyraźnie informują, że nie jest ona teraz w stanie zapewnić odpowiedniej ochrony i tylko dla samego patrolowania zagrożonej strefy potrzebuje co najmniej czterech nowych okrętów patrolowych.

Więcej: Syria: Izrael szpiegował rosyjską flotę

Dodatkowe inwestycje mogą wyniknąć również z pomysłu by marynarka izraelska działała na pełnym morzu z kompetencjami, jakie jej przysługują podczas działań na wodach przybrzeżnych Izraela. Chodzi bowiem o ochronę eksploatacji złóż, które znajdują się dalej od wybrzeża (Leviatan, Tamar, Noa), a których wielkość szacuje się łącznie na 3,5 biliona metrów sześciennych.

Niestety Izrael musi pójść na kompromis, ponieważ system bezpieczeństwa powinien być skuteczny, ale z drugiej strony jego koszt nie może przekraczać zysku ze złóż, jaki ten system ma ochraniać. Z rozwiązaniem tego problemu muszą sobie zresztą poradzić wszystkie państwa, które budują strategiczne obiekty w strefie przygranicznej i przybrzeżnej. Również Polska.

Maksymilian Dura
Reklama

Mikrostan wojenny, Mad Max w Syrii - Defence24Week 102

Komentarze

    Reklama