Reklama
  • Wiadomości

Historia "cyborga" z lotniska w Doniecku

Nazwanie „cyborgami” żołnierzy ukraińskich broniących lotniska w Doniecku, może mylnie wskazywać, że byli to bardzo dobrze wyszkoleni komandosi. Tymczasem stanowili często zlepek zwykłych ludzi, których tak naprawdę połączyła koleżeńska solidarność i głęboko zakorzeniony patriotyzm.

Ukraińscy żołnierze broniący terminala w Doniecku zostali nazwani "cyborgami". Na zdjęciu wojskowi w zdobytym Słowiańsku. Fot. mil.gov.ua.
Ukraińscy żołnierze broniący terminala w Doniecku zostali nazwani "cyborgami". Na zdjęciu wojskowi w zdobytym Słowiańsku. Fot. mil.gov.ua.

Ukraińscy żołnierze broniący lotniska w Doniecku już stali się legendą. Tzw. separatyści i żołnierze rosyjscy, którzy próbowali przez wiele miesięcy zdobyć pozycje ukraińskie stwierdzili, że nie mogą być oni ludźmi, ale byli cyborgami. Tym bardziej, że obrona trwała przez 242 dni, a wiec dłużej niż oblężenie Stalingradu.

Dla Ukrainy lotnisko w Doniecku stało się więc symbolem, podobnie zresztą jak dla Rosji i tzw. separatystów. I to dlatego wziętych do niewoli ukraińskich obrońców próbuje się teraz upokorzyć przepędzając ich pośród wrogo nastawionego tłumu i filmując w sposób przypominający rzeczywiście propagandę znaną z systemów totalitarnych.

Wściekłość jest tym większa, że terminal, za zbudowanie którego przed Euro 2012 zapłacono prawie miliard dolarów, teraz został całkowicie zniszczony. Problem dla propagandy rosyjskiej jest jednak w tym, że do jego zburzenia przyczynili się głównie Rosjanie, którzy chcąc zdobyć ukraińskie pozycje, bez skrupułów używali ciężkiej artylerii, czołgów i regularnych oddziałów (w tym piechoty morskiej).

Sam budynek był bardzo trudny do obrony. Zbudowany według nowego projektu i z nowoczesnych materiałów, mógł być z łatwością przestrzelony, i to zarówno w poziomie, jak i w pionie. Sztuką byłą więc nie sama walka, ale przeżycie. Duże znaczenie w działaniach miały instalacje podziemne.

Ale żołnierze się jeszcze bronili. Ich sława stała się tak wielka, że ochotników, którzy chcieli do nich dołączyć nigdy na Ukrainie nie brakowało. I nie byli to tylko żołnierze. Opublikowany na stronie ukraińskiego ministerstwa obrony artykuł „O filozofie, który stał się cyborgiem”, pochodzący z czasopisma Skrzydła Ukrainy, autorstwa Anastazji Olechnowicz pokazuje kim faktycznie byli i co motywowało ich do długotrwałej walki. Opisuje Oleksija Matłaka, który jest absolwentem wydziału filozofii Uniwersytetu im. Tarasa Szewczenki w Kijowie.

Do wojska zgłosił się jako ochotnik, kierując się patriotyzmem i poczuciem obowiązku. Tym bardziej, że wcześniej miał bardzo dobrą posadę pracując w służbach prasowych jednego z posłów. Był jednak najpierw aktywnym uczestnikiem wydarzeń na Majdanie a później swoją walką w Doniecku udowodnił, że filozofia wcale nie musi "przeszkadzać", ale może pomóc w obronie.

Co ciekawe dla Matłaka najtrudniejszy był moment samego dojazdu do lotniska w Doniecku. Obrońcy byli dowożeni transporterami opancerzonymi BTR i jeszcze po drodze, w Piskach, trafili pod ostrzał moździerzy. Później dwadzieścia osób uzupełnienia wysadzono około 50-70 m od zabudowań lotniska. Po drodze mogli trafić na miny, byli ostrzeliwani z moździerzy 120 mm. Ale i w środku nie było lepiej. Jako pierwsze wrażenie obrońcy zapamiętywali brak miejsc, gdzie można by się ukryć.

Ściany terminala zbudowane najczęściej z płyt kartonowo-gipsowych nie dawały praktycznie żadnej osłony, dlatego żołnierze by się bronić budowali barykady ze śmieci, metalowych elementów konstrukcyjnych, resztek murów, pustych pudełek, listów, a więc praktycznie ze wszystkiego co znaleźli. Obrońcy spali blisko swoich stanowisk, jedli przede wszystkim suchy prowiant, w tym amerykańskie i norweskie suchary.

Od razu zwracano uwagę na wszechobecną sadzę, gromadzącą się również na rękach i na twarzach. Żołnierze przypominali więc bardziej górników niż cyborgów. Ciepła woda kojarzyła im się jedynie z herbatą. Posadzki betonowe i konstrukcje stalowe nie chroniły przed zimnem. W ten sposób kamizelka kuloodporna była bardziej ceniona za dawaną osłonę przed wiatrem, niż przed kulami. Wszyscy tęsknili za żonami, również dlatego, ponieważ pamiętali, „że są one ciepłe”.

Duże straty występowały po obu stronach. Ukraińscy obrońcy często jednak podkreślają, że „…gdyby obywatele Rosji rzeczywiście zobaczyli stosy trupów swoich żołnierzy wokół lotniska od razu by znienawidzili tą wojnę”. „Cyborgów” trzymał natomiast na stanowisku rzeczywisty patriotyzm, zrozumienie zadania i chyba najważniejsze – odpowiedzialność w stosunku do towarzyszy broni. Bohaterstwo jest wymieniane na ostatnim miejscu.

Według Ukraińców najgorszy był moment, kiedy nie mieli wpływu na sytuację, np. przebywając na terenie pod ostrzałem, lub gdy musieli rozładowywać dostarczane do nich zaopatrzenie. Ze wspomnień widać również brak zrozumienia, dla sposobu w jaki oficjalnie traktuje się walkę na lotnisku w Doniecku. Dla nich w żadnym wypadku nie była to operacja antyterrorystyczna, ale po prostu wojna.

WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]
Reklama
Reklama