- Wiadomości
Francuski okręt podwodny „zatopił” amerykański lotniskowiec. Informacja znika z sieci
Amerykanie próbują zatuszować informację, że francuski okręt podwodny w czasie manewrów przedarł się przez linię eskorty i „zatopił” lotniskowiec USS „Theodore Roosevelt” oraz dużą część sił osłony.
Manewry rozpoczęły się w połowie lutego i przebiegały u wybrzeży Florydy. Po jednej stronie był mały, francuski, atomowy okręt podwodny „Saphir” (o wyporności podwodnej 2600 t) po drugiej dwunasta grupa lotniskowcowa: z lotniskowcem USS „Theodore Roosevelt” (po niedawno zakończonym remoncie), eskortą okrętową w skład, której wchodziły krążowniki rakietowe typu Ticonderoga, niszczyciele rakietowe typu Arleigh Burke oraz amerykański, atomowy okręt podwodny typu Los Angeles oraz eskortą lotniczą z samolotami P-3C Orion i P-8A Poseidon.
Wszystko szło dobrze do czasu, gdy „Saphir” był po stronie Amerykanów i działał w osłonie akwenów przybrzeżnych. Niestety w drugiej fazie ćwiczenia Francuzi „podegrali” nieprzyjaciół. Celem tego epizodu było przećwiczenie jak najbardziej realnych scenariuszy ataku ze strony „obcego” okrętu podwodnego, z różnych kątów, głębokości i odległości. Według nieoficjalnych informacji Francuzom oddało się skrycie wpłynąć w środek amerykańskiego zespołu i zatopić nie tylko lotniskowiec USS „Theodore Roosevelt”, ale również dużą część osłony. Później udało im się skrycie uciec.
Raport z tego ćwiczenia „Le SNA Saphir en entraînement avec l’US Navy au large de la Floride” („Uderzeniowy atomowy okręt podwodny „Saphir” ćwiczy z amerykańską marynarką wojenną u wybrzeży Florydy”) ukazał się na jednej z francuskich stron internetowych, ale na prośbę Amerykanów został stamtąd natychmiast usunięty.
W całej tej sprawie nie powinien budzić zastrzeżeń fakt, że sojusznicze okręty „zatapiają się” w czasie ćwiczeń. Podwodniacy (w tym polscy) zawsze ćwiczyli na faktycznych jednostkach pływających i to bardzo często na własnych okrętach. Amerykanie mogą więc z tego punktu widzenia być raczej zadowoleni, ponieważ w czasie takich treningów wybiera się najtrudniejsze scenariusze i atak na ich zespół powinni odczytać jako komplement. NATO-wscy podwodniacy nie mają przecież odpowiedniego „kontrpartnera” po stronie rosyjskich sił nawodnych i muszą ćwiczyć sami.
Specjaliści i media w Stanach Zjednoczonych są w rzeczywistości zaszokowani tym, że ponad trzydziestoletni okręt podwodny był w stanie zatopić okręty warte wiele miliardów dolarów. Już zastanawiają się, co by było, gdyby przeciwko nim wystąpił obecnie budowany we Francji atomowy, uderzeniowy okręt podwodny typu Barracuda, przynajmniej o jedną generację wyprzedzający starego „Saphira”.
Teraz Amerykanie muszą po prostu usiąść przy wspólnym stole z Francuzami i dowiedzieć się jak im się to udało. Tym bardziej, że nie byli pierwszymi, którym przydarzył się taki wypadek. Przykładowo w 2007 r. kanadyjski, okręt podwodny z napędem klasycznym HMCS "Corner Brook” (typu Upholder) „zatopił” w czasie ćwiczeń brytyjski lotniskowiec HMS „Illustrious”.
Teraz mamy jeszcze jeden dowód, że istniejący u podwodniaków podział jednostek pływających na „okręty podwodne i cele” jest nadal aktualny.
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]