Z doniesień medialnych wynika, że francuska fregata zablokowała na Morzu Śródziemnym turecki statek z pomocą wojskową dla wojsk Rządu Porozumienia Narodowego w Libii. Możliwe jednak, że przekazywana informacja jest „fake newsem”
Formalnie wszystko brzmi bardzo wiarygodnie. Do „starcia” pomiędzy francuskim okrętem i tureckim statkiem mogło rzeczywiście dojść, ponieważ władze w Paryżu bardzo niechętnie patrzą na pomoc jaką Ankara udziela Rządowi Porozumienia Narodowego GNA (Government of National Accord) w walce z Libijską Armią Narodową LNA. Ma to bowiem powodować eskalację konfliktu w tym regionie, tym bardziej ze Turcy ściągnęli do Libii również syryjskich najemników.
Dodatkowo sama interwencja francuskiej fregaty na Morzu Śródziemnym została bardzo wiarygodnie opisana. Dla Francuzów bezpośrednim sygnałem, że załoga tureckiego statku chce coś ukryć miało być wyłączenie przez nią transpondera systemu identyfikacji statków AIS (Automatic Identyfication System). Takie sytuacje są dopuszczalne w regionach, gdzie jest zagrożenie atakiem piratów, ponieważ sygnał z transponderów AIS powala na identyfikację jednostki pływającej, na określenie jej położenia i parametrów ruchu jak również miejsca: skąd i dokąd płynie.
Jednak w regionach, gdzie takiego zagrożenia nie ma, brak sygnału z Systemu Automatycznej Identyfikacji Statków jest automatycznie alarmem dla służb nadzoru (podobnie jak błędnie wprowadzone do AIS dane – np. podszywanie się pod inny statek). Turcy nie chcąc wskazywać, że ich port docelowy jest Libii rzeczywiście mogli więc wyłączyć transponder uznając, że przemkną się do celu niezauważeni. Francuzi wiedzieli jednak z doniesień prasowych, że na pokładzie transportowca, który wypłynął z Turcji 19 marca br. jest transportowane dla Libii uzbrojenie i co gorsza znajduje się tam ładunek rakiet przeciwlotniczych, a więc uzbrojenia, nad którym w ogarniętej wojną domową Libii nie będzie odpowiedniej kontroli.
Według Al-Marsad (i podobno według RIA Novosti) tureckie systemy przeciwlotnicze miały wspomóc Rząd Porozumienia Narodowego w walce z Libijską Armią Narodową, ale mogły być również przejęte przez walczących na miejscu syryjskich najemników. Francuzi mieli więc powód by ostro przeciwdziałać transportowi broni, nawet organizowanemu przez ich sojuszników z NATO.
Sprawa jest jednak o tyle dziwna, że Turcy doskonale wiedzieli o dokładnym nadzorowaniu przez kraje Unii Europejskiej linii komunikacyjnych na wschodnim Morzy Śródziemnym. Dodatkowo wysłali statek, który już wcześniej miał realizować dostawy broni do Libii. Jednostka ta – jeszcze pod nazwą „Ana” i pod albańską banderą miała przeżyć bombardowanie Trypolisu, podczas którego zginęło trzech oficerów tureckich nadzorujących dostawę uzbrojenia i prawdopodobnie działając jako instruktorzy.
Po tym wypadku armatorzy zmienili nazwę transportowca na „Pray” i banderę na Sierra Leone, co jednak nie mogło zmylić Francuzów, którzy według RIA Nowosti mieli działaniem swojej fregaty zmusić turecki statek do zmiany portu docelowego.
Problem polega na tym, że agencja RIA Nowosti od 27 marca br. nie zamieściła newsa o takim zdarzeniu, Interwencji nie potwierdziła również jak na razie: ani Marine nationale (marynarka wojenna Francji), ani francuskie ministerstwo obrony. Natomiast raport opublikowany przez Al.-Marsad został powielony przede wszystkim na niektórych greckich portalach – w tym na ekathimerini.com.
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie