- Wiadomości
Flota Bałtycka wypływa na morze. Po co?
Rosjanie rozpoczęli „morski pokaz siły” wyprowadzając z portów pod pretekstem manewrów większość swoich okrętów zdolnych technicznie do wyjścia na morze. I nie ma w tym przypadku znaczenia, jakie zdolności posiadają utworzone w ten sposób zespoły okrętowe. Ważne dla Kremla jest to, że są ludzie, których może to jeszcze wystraszyć.

Rosyjskie ministerstwo obrony poinformowało, że „okręty, kutry i pomocnicze jednostki pływające Floty Bałtyckiej wyszły na morze w ramach „planowych przedsięwzięć z zakresu szkolenia bojowego". Rosjanie wyprowadzili z portu w Bałtijsku w sumie około dwudziestu jednostek pływających, z których utworzono kilka grup taktycznych.
Rosjanie nie wyszczególnili, które konkretnie okręty wypłynęły na Bałtyk informując jedynie, że są wśród nich: okręty i kutry rakietowe, małe okręty zwalczania okrętów podwodnych, trałowce oraz pomocnicze jednostki pływające. Jednostki te miały udać się „na wyznaczone obszary Morza Bałtyckiego, aby realizować zadania w ramach planowanych działań szkolenia bojowego". W zależności od przeznaczenia miały one wykonywać zadania związane z obroną przeciwminową, zwalczaniem okrętów podwodnych i prowadzeniem obrony przeciwlotniczej.

Z artykułu opublikowanego przez Minoboronę wynika, że na morze wyszły okręty o wyporności nie przekraczającej 1000 ton. W rzeczywistości na filmie nagranym przy tej okazji widać, że z portu wyprowadzono także co najmniej jedną korwetę projektu 20380 typu „Stierieguszczyj" o wyporności około 2250 ton (co oznacza, że na Bałtyk wysłano najprawdopodobniej co najmniej dwa takie okręty).
Na filmie Minoborony można było dodatkowo rozpoznać m.in.:
- dwa pełnomorskie trałowce projektu 12700 typu Aleksandrit: „Alieksandr Obuchow" (numer burtowy 507) i „Piotr Iljiczow" (numer burtowy 543);
- jeden trałowiec bazowy projektu 12650 typu „Lieonid Soboliew" (o numerze burtowym 510);
- jeden mały okręt zwalczania okrętów podwodnych „Kabardino-Bałkarija" projektu typu 1331-M (o numerze burtowym 322);
- jeden mały okręt rakietowy „Zielonyj Doł" projektu 21631 typu „Bujan-M" (o numerze burtowym 562);
- dwa małe kutry rakietowe projektu 1241 typu „Mołnija": „Morszansk" (o numerze burtowym 824) i „Zariecznyj" (o numerze burtowym 855);
- jeden mały okręt rakietowy „Passat" projektu 1234.1 typu „Owod" (o numerze burtowym 570).
Jak widać po składzie tego zespołu wyjście tych okrętów z portu nie stanowi żadnego, dodatkowego zagrożenia dla żeglugi morskiej na Bałtyku i krajów sąsiednich. Największe zdolności rażenia ma oczywiście mała korweta rakietowa typu „Bujan-M", która może być uzbrojona w osiem rakiet manewrujących typu 3M14 systemu „Kalibr". Pociski te mają jednak zasięg ponad 2000 km, a więc „Bujany" mogłyby je również skutecznie użyć stojąc w Bałtijsku i będąc pod ochroną lądowego systemu obrony przeciwlotniczej. Na morzu korwety te są natomiast praktycznie bezradne w odniesieniu do ataku z powietrza.

Po zakupie przez Polskę Nadbrzeżnych Dywizjonów Rakietowych działanie na Bałtyku rosyjskich, nawodnych okrętów bez silnej obrony przeciwlotniczej przestało mieć większy sens. Dlatego działanie obecnie utworzonych zespołów nawodnych należy uznać za typowe działanie propagandowe - zresztą związane generalnie z obecnie realizowaną przez władze na Kremlu polityką straszenia wszystkich dookoła.
W tym samym czasie nie ćwiczy więc jedynie Flota Bałtycka, ale cały Wojennomorskij Fłot. W trybie alarmowym wyprowadzono więc z portów ponad 140 różnego rodzaju jednostek pływających. Całością manewrów realizowanych praktycznie na każdym akwenie otaczającym Federację Rosyjską dowodzi głównodowodzący rosyjskiej marynarki wojennej admirał Nikołaj Jewmienow.
Sami Rosjanie gubią się przy tym, tłumacząc jakie zadanie mają ćwiczenia toczące się faktycznie na czterech morzach (Kaspijskie, Czarne, Śródziemne i Bałtyckie) i trzech oceanach (Spokojnym, Arktycznym i Atlantyckim). Trudno jest bowiem powiązać jakimś racjonalnym celem wszystkie te siły, które nagle postawiono w gotowość bojową i wyprowadzono na morze. Władze rosyjskie oczywiście twierdzą, że ma to być sprawdzian gotowości do „ochrony rosyjskich interesów narodowych na Oceanie Światowym", ale skąd ma to zagrożenia dla „własnych interesów" przyjść, jak na razie nikt w Rosji nie wskazuje.
Dla większego wrażenia z portu wyprowadzono nie tylko okręty, ale podniesiono stan gotowości bojowej również w jednostkach brzegowych, które mają zaprezentować gotowość do obrony wybrzeża przed spodziewanym atakiem. W sumie w manewrach ma wziąć udział poza okrętami również 60 statków powietrznych, 1000 egzemplarzy techniki wojskowej oraz 10 tysięcy żołnierzy.

W samej Flocie Bałtyckiej pochwalono się wyprowadzeniem na poligony ponad 100 jednostek uzbrojenia i sprzętu wojskowego oraz półtora tysiąca żołnierzy. I znowu w alarmie wszystkie te siły zostały przerzucone do rejonu koncentracji z naciskiem położonym na „kamuflaż, budowę tymczasowych umocnień i wykorzystanie sprzętu inżynieryjnego oraz przygotowanie sprzętu bojowego i uzbrojenie do wykonywania misji zgodnie z ich przeznaczeniem".
Całe szkolenie ma się zakończyć faktycznym strzelaniem z wykorzystaniem broni strzeleckiej, granatników, uzbrojenia bojowych wozów piechoty BMP-2 i BMP-3, czołgów T-72B3 na cele „symulujące pojazdy gąsienicowe, kołowe i siłę roboczą przeciwnika". Jak zwykle komunikat Minoborony kończy się stwierdzeniem, że „efektem cotygodniowych zajęć i szkoleń będzie wypracowanie jednolitych wymagań gotowości bojowej dla wszystkich jednostek wojskowych w zakresie optymalizacji dowodzenia i kierowania, zwiększenia sprawności i efektywności użycia sił i środków".
By nadać bardziej „światowy" charakter swoich działań rosyjskie ministerstwo obrony zorganizowało w tym samym czasie również manewry morskie z okrętami chińskimi. Ma to być sygnałem, że Rosjanie nie działają samodzielnie i mają sojuszników, na których mogą liczyć w czasie konfliktu. Manewry te pod dosyć ironicznym kryptonimem „Mirnoje Morie 2022" („Pokojowe morze") odbyły się w zachodniej części Morza Arabskiego.

I znowu najważniejszy był w tym przypadku wydźwięk propagandowy tych ćwiczeń. Wzięło w nim bowiem udział tylko pięć okrętów: trzy rosyjskie oraz dwa chińskie. Federacja Rosyjska wydzieliła do tych manewrów trzy jednostki ze składu Floty Oceanu Spokojnego: Krążownik „Wariag" (projektu 1164 typu Atłant o wyporności 11380 ton i długości 186 m) (wcześniej ten okręt nosił nazwę „Czerwona Ukraina"), duży okręt zwalczania okrętów podwodnych „Admiral Tribuc" (projektu 1155 o wyporności 7 500 ton i długości 163 m) i duży tankowiec „Boris Butoma (o wyporności 22 460 ton) -- z więc stały „okrętowy zespół wizytowy", który jest często wysyłany na Pacyfik i Ocean Indyjski. W tym przypadku rosyjskie okręty opuściły port we Władywostoku w grudniu 2021 roku by wziąć udział m.in. w rosyjsko-indyjskich ćwiczeniach morskich PASSEX oraz rosyjsko-irańsko-chińskich ćwiczeniach morskich CHIRU-2022.
Rosyjski pokaz siły miał w tym przypadku jednak słaby wydźwięk, ponieważ rosyjskie okręty reprezentowały na Morzu Arabskim technologię z czasów Zimnej Wojny. Z kolei Chińczycy wydzielili do manewrów dwie, znajdujące się w tamtym rejonie jednostki pływające, z których jedna jest najnowszej generacji. Z Rosjanami współdziałał bowiem niszczyciel przeciwlotniczy typu 052D „Ürümqi" wprowadzony do służby w 2017 roku (o wyporności 7500 ton), który jest uważany za odpowiednik amerykańskich okrętów Aegis. Drugim był okręt zaopatrzenia „Taihu".
Pod względem liczby luf i anten przewagę mieli niewątpliwie Rosjanie, ale w rzeczywistości ćwiczenia te były pokazem jak daleko, technologicznie, rosyjska marynarka wojenna została w tyle za Chińczykami. Ważny jest jednak oficjalny przekaz dla rosyjskiego społeczeństwa: „Jesteśmy gotowi do obrony własnych interesów".
Pytanie „Przed kim?" jak na razie pozostaje bez odpowiedzi.
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]