Reklama

Siły zbrojne

Ciężkie śmigłowce US Navy uziemione

Liczba dopuszczonych do lotu śmigłowców MH-53E Sea Dragon w bazie Norfolk nie zabezpiecza nawet szkolenia pilotów – fot. K.F.Johnson/U.S. Navy
Liczba dopuszczonych do lotu śmigłowców MH-53E Sea Dragon w bazie Norfolk nie zabezpiecza nawet szkolenia pilotów – fot. K.F.Johnson/U.S. Navy

Większość śmigłowców MH-53E Sea Dragon należących do sił morskich Stanów Zjednoczonych i CH-53E Super Stallion amerykańskiej piechoty morskiej została uziemiona.

Dwa miesiące po kontroli zleconej przez US Navy, duża część ciężkich śmigłowców, w tym praktycznie wszystkie stacjonujące w Norfolk została uziemiona. Powodem jest konieczność wykonania napraw tysięcy uszkodzeń, które wykryto przede wszystkim w pokładowych instalacjach elektrycznych i paliwowych.

Wbrew pozorom usprawnienie helikopterów Sea Dragon wcale nie jest taki proste. Są to bowiem konstrukcje opracowane jeszcze w czasach zimnej wojny i większość części zamiennych od dawna nie jest produkowana. Teraz by wymienić jakiś element instalacji bardzo często trzeba go wykonać na zamówienie w warunkach chałupniczych, co przy standardach, jakie są wymagane w lotnictwie jest bardzo trudne, wymaga pieniędzy i przede wszystkim czasu.

Amerykańska marynarka wojenna próbuje ukryć problem twierdząc, że w tym przypadku nie liczy się czas, ale odpowiednio dobre wykonanie. Nie zmienia to jednak faktu, że potrzebne w marynarce wojennej ciężkie śmigłowce nie mogą latać.

Nikt nie chce bowiem ryzykować po katastrofie, do jakiej doszło rok temu u wybrzeży Virginia Beach (w stanie Wirginia). Zginęło wtedy trzech członków załogi po tym jak paliwo z przetartego przewodu zapaliło się od wadliwie działającej instalacji elektrycznej.

Ostatecznie zlecono przeprowadzenie inspekcji na wszystkich śmigłowcach Sea Dragon i Super Stallion. Sprawdzenie zakończono w lutym br. jednak raport, który opracowano i później przekazano do jednostek wzbudził duże kontrowersje wśród służb technicznych na lotniskach. Okazało się bowiem, że technicy śmigłowców sami wykryli uszkodzenia, które nie zostały odnotowane w raporcie sporządzonym przez specjalną komisję. Oznacza to, że nawet wykonanie prac zleconych podczas inspekcji nie daje gwarancji bezpieczeństwa załogom wykonującym loty.

Efektem tych uwag było opracowanie planu nowej inspekcji oraz decyzja dowództwa systemów lotnictwa morskiego w Maryland (Naval Air Systems Command) o ograniczeniu lotów do czasu aż wszystkie prace nie zostaną zakończone.

Postanowiono działać już w inny sposób. Wysłano inżynierów lotniczych do każdej jednostki wyposażonej w śmigłowce Sea Dragon i Super Stallion. Przez kilka dni uczyli oni obsługę techniczną helikopterów jak samodzielnie przeprowadzić inspekcję na podległych im maszynach.

Sprawdzenie zakończono w połowie kwietnia br. dokonując przeglądu 118 ze 177 śmigłowców Super Stallion i Sea Dragon. Tylko 62 Super Stalliony i 6 Sea Dragonów wróciło do służby. Zgodnie z decyzją marynarki wojennej większość z pozostałych helikopterów nie będzie mogła latać dopóki prace naprawcze nie zostaną dokończone.

Szczególnie trudna sytuacja była w Norfolk, gdzie na dwa dywizjony wyposażone w szesnaście Sea Dragonów - tylko jeden śmigłowiec był zdolny do lotu, a to nie zabezpieczało nawet szkolenia pilotów. W tym tygodniu doprowadzono do odpowiedniego stanu technicznego jeszcze drugą maszynę, ale siedem kolejnych dopiero czeka na zakończenie inspekcji.

Sytuację pogarsza fakt, że dla dowództwa priorytetem są śmigłowce Sea Dragon stacjonujące w Korei Południowej i Bahrajnie. Pięć z nich (na siedem) już udało się dopuścić do lotów, ale by zdobyć dla nich części trzeba było skanibalizować maszyny stacjonujące w Norfolk. Ich stan się wiec nie poprawia, ale systematycznie pogarsza.

Marynarka wojenna ma nadzieję, że inspekcję pozostałych, niesprawdzonych helikopterów uda się zakończyć do połowy maja. Problem jest w tym, że na każdym sprawdzonym śmigłowcu obsługa techniczna znajduje ponad 1000 usterek, które owszem, są o różnym skomplikowaniu, ale wszystkie wymagają naprawy. Części do ich przeprowadzenia jest jednak coraz mniej.

Reklama
Reklama

Komentarze (3)

  1. Pistolet TT

    Amerykańska myśl techniczna

    1. swierca

      a jak tam polska myśl techniczna, pęknięcia w podwoziach , że deszcz przeciekał

  2. szyderca

    To nic nie szkodzi, bo w połowie lat 70. (po serii katastrof F-16 z powodu wadliwej instalacji elektrycznej) koncerny zbrojeniowe w USA wylobbowały ustawę, że bliscy zabitych żołnierzy z winy wad sprzętu wojskowego nie mogą pozywać o odszkodowanie wojska ani producenta, nawet jak producent i wojsko były wcześniej świadome wad sprzętu i świadomie nic z tymi wadami nie zrobili... :-)))

    1. 1

      Jakieś źródło?

    2. ksks

      Nie to co w ZSRR, jak wiadomo tam już od czasów Stalina wypłacano hojne odszkodowania ofiarom wypadów w wojsku.

  3. szyderca

    To nic nie szkodzi, bo w połowie lat 70. (po serii katastrof F-16 z powodu wadliwej instalacji elektrycznej) koncerny zbrojeniowe w USA wylobbowały ustawę, że bliscy zabitych żołnierzy z winy wad sprzętu wojskowego nie mogą pozywać o odszkodowanie wojska ani producenta, nawet jak producent i wojsko były wcześniej świadome wad sprzętu i świadomie nic z tymi wadami nie zrobili... :-)))