Reklama

Siły zbrojne

Bezzałogowce będą zwalczały okręty podwodne

MQ-9B z dyspenserem boi sonarowych
MQ-9B z dyspenserem boi sonarowych
Autor. General Atomics

Na bezzałogowcu klasy MALE - MQ-9A Reaper - przetestowano w ubiegłym roku dyspenser do zrzucania boi sonarowych – poinformował producent tego systemu firma General Atomics. Maszyny te, a dokładnie ich nowsza wersja Sea Guardian, mają wesprzeć w przyszłości załogowe morskie samoloty patrolowe jako swego rodzaju „lojalni skrzydłowi”.

Reklama

Test przeprowadzono u wybrzeży południowej Kalifornii niemal rok temu, bo w listopadzie 2022 roku, jednak dopiero teraz go ujawniono. Był to element szerszego testowania platformy (w perspektywie Sea Guardiana), jako środka do zwalczania okrętów podwodnych. Zrzuconych zostało łącznie 10 boi sonarowych, czyli urządzeń służących do wykrywania okrętów podwodnych i wykrywania ich ruchów. Wykorzystano tym samym całą ładowność zrzutni, która jest 10-rurowa. Za cel posłużyło niewielkie urządzenie Mk 39 EMATT (Expendable Mobile Anti-Submarine Warfare Training Target), które powoduje podobne emisje jak okręt podwodny.

Reklama

Zrzucono jedną boję AN/SSQ-36B zdolną do wykrywania okrętów podwodnych poprzez wykrywanie zmian temperatury, dwie boje AN/SSQ-62F DISASS wyposażone w aktywne sonary i siedem boi AN/SSQ-53G DICAF pasywnie odbierające odbite sygnały akustyczne.

Czytaj też

Planuje się, że tanie w eksploatacji MQ-9B Sky Guardian (a w przyszłości także inne duże bezzałogowce w podobnymi systemami dyspenserów) będą mogły towarzyszyć znacznie droższym w eksploatacji załogowym morskim samolotom patrolowym. Dzięki temu będzie można obkładać bojami sonarowymi znacznie większy akwen, co przełoży się na zwiększenie skuteczności sieci wykrycia okrętów podwodnych. MQ-9B będą mogły nawet te zadania przejąć, podczas gdy takie samoloty jak np. P-8 Poseidon będą mogły się zająć mniej żmudnymi zadaniami niż tworzenia pola i jego odnawianie i dzięki temu efektywnie zająć się np. klasyfikacją celów, śledzeniem i samym ich zwalczaniem.

Reklama

Zgodnie z obecnymi założeniami bezzałogowce będą mogły nie tylko zrzucać boje, ale także odbierać pozyskane z nich informacje i dokonywać ich wstępnej obróbki, a następnie przekazywać je do samolotów załogowych i okrętów prowadzących akcje ZOP (zwalczania okrętów podwodnych).

Wszystko to ma pozwolić na efektywniejszą walkę z bronią podwodną potencjalnych przeciwników USA, czyli rosyjską i chińską. A te są uważane obecnie za coraz większe zagrożenie.

Czytaj też

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (5)

  1. Stefan1

    Do ZOP na Bałtyku, to mogą działać z lądu.

  2. trantitla

    Dla korwet, czy fregat to fajnym dronem jest brytyjski T-600 BAE, który potrafi wypuścić torpedę Sting Ray 80 km od okrętu. To będzie tani sposób na podniesienie systemów ZOP.

  3. doc_doc

    Tylko dlaczego te jednostki ZOP (zwalczania okrętów podwodnych) mają być załogowe ? Czy decyzję o ataku i wyborze celów lepiej podejmuje się będąc w ciągłym zagrożeniu atakiem nieprzyjaciela ?

  4. czerw

    dyspenser...??? a po polskiemu to wyrzutnik może?

    1. Lycantrophee

      Zapewne :)

  5. Dr. Pavl Kopetzky

    Koniecznie rosyjskie! Real War

Reklama