Reklama

Siły zbrojne

Amerykański odwet za atak rakietowy na niszczyciel?

Fot. Mass Communication Specialist 1st Class Blake Midnight/US DoD.
Fot. Mass Communication Specialist 1st Class Blake Midnight/US DoD.

Amerykanie nie ujawniają, czy odpowiedzą na atak rakietowy na niszczyciel typu Arleigh Burke USS Mason, jaki został dokonany z terytorium Jemenu.

"Ktokolwiek strzela w stronę amerykańskich okrętów znajdujących się na wodach międzynarodowych, robi to na własne ryzyko" - oświadczył rzecznik Pentagonu Jeff Davis, podkreślając, że wystrzelone w niedzielę dwa pociski leciały z kontrolowanego przez szyickich rebeliantów Huti obszaru Jemenu. Zapytany, czy USA ustalają cele dla uderzeń odwetowych, odpowiedział: "nie potwierdzę tego teraz".

W poniedziałek Pentagon informował o ataku, podając, że "oba pociski spadły do wody, nie dotarły do okrętu" oraz że nikt z załogi nie odniósł ran, a niszczyciel nie został uszkodzony. Według USNI News jednostka USS Mason (DDG 87) odpalała pociski przeciwrakietowe SM-2 i ESSM, jak i cele pozorne. Pierwsze informacje wskazują, że rakiety zostały wystrzelone z terenu kontrolowanego przez rebeliantów Huti.

Czytaj więcej: Atak jemeńskich rakiet na amerykański niszczyciel

W odpowiedzi na doniesienia USA jemeńscy rebelianci Huti oświadczyli, że to nie oni wystrzelili pociski. W rozmowie z agencją Reutera przedstawiciel Huti "zaprzeczył, jakoby (rebelianci) celowali w jakikolwiek okręt na jemeńskich wodach". Stany Zjednoczone popierają międzynarodową sunnicką koalicję pod egidą Arabii Saudyjskiej, która od marca 2015 roku zwalcza wspieranych przez Iran rebeliantów Huti, zmierzających do obalenia popieranego przez Rijad prezydenta Abd ar-Raba Mansura Al-Hadiego.

Jednak po sobotnich nalotach na uczestników pogrzebu w kontrolowanej przez Huti Sanie, w których zginęło 140 osób i o które rebelianci oskarżają koalicję, USA zapowiedziały natychmiastowe dochodzenie oraz zrewidowanie "i tak już znacznie zmniejszonej" amerykańskiej pomocy dla trwającej kampanii koalicji dowodzonej przez Saudyjczyków. Koalicja zaprzecza, że to ona stała za atakiem.

Czytaj więcej: Ponad 140 ofiar ataku w Jemenie. Koalicja: Nie dokonaliśmy nalotu

JP/PAP

Reklama
Reklama

Komentarze (5)

  1. zLoad

    Odpowiedza, jesli sie dowiedza kto jest sprawca.

    1. Capone

      a od kiedy to jest potrzebne?? Zbombardują kogoś, a jak się okaże że strzlali inni to najwyżej przeproszą, albo i nie

  2. Ciekawy

    Czyżby Amerykanie szukali kolejnego pretekstu do rozognienia sytuacji na Bliskim Wschodzie? Warto przypomnieć tzw. incydent w Zatoce Tonkińskiej -, czyli wydarzenie w Zatoce Tonkińskiej w sierpniu 1964 roku, które stało się oficjalnie przyczyną przystąpienia USA do Wojny Wietnamskiej...

    1. kapralek

      Pretekstu? Sami do siebie strzelali? Wstrzemięźliwość USA wynika z tego że nie jest znany autor ataku, nawet USA nie jest pewne czy nie była to saudyjska prowokacja.

    2. Kosmit

      Nie wiem, czy się orientujesz, ale atak na statek/okręt na wodach międzynarodowych to atak na państwo, do którego należy. Krótko mówiąc - akt wojny. Tako rzecze prawo międzynarodowe. To tak, jakbyśmy my ostrzelali z NSM-ów rosyjski niszczyciel 13 mil morskich od Helu. A wysłali go tam, bo wcześniej Houti zezłomowali emiracką jednostkę transportową (nota bene wypożyczoną z USA), więc widać było, że zagrożenie dla żeglugi w strategicznie ważnej cieśninie jest. Bo ludzie mają tam pociski przeciwokrętowe i jak im się zachce, to mogą strzelać i do statków handlowych, kursujących między Azją i Europą. W takiej sytuacji wysłanie przez US Navy w tamten rejon niszczyciela wyposażonego w systemy antyrakietowe i zdolnego do zniszczenia "źródeł ognia" jest.... rozognianiem sytuacji. Ciekawe co byś mówił, gdyby kontenerowiec z polskimi marynarzami na linii Szanghaj-Hamburg dostał nagle rakietą na Morzu Czerwonym. Pomyłki chodzą po ludziach, zwłaszcza na wojnie - raz ktoś zestrzeli samolot pasażerski, innym razem ktoś zatopi kontenerowiec. A ma czym, jak się niedawno okazało. To jest operacja antypiracka, mająca na celu zapewnienie swobody żeglugi na wodach międzynarodowych - zdaje się, że grupy zbrojne atakujące statki i okręty na wodach międzynarodowych to piraci właśnie.

  3. xXx

    To nie zupełnie tak. Amerykańska doktryna zakłada stopniowe obciążanie budżetu Rosji poprzez dokładanie jej "ludzi do utrzymania" i jednoczesne dokręcanie śruby poprzez sankcje etc. oraz wciąganie w dodatkowe "punkty zapalne" w różnych miejscach na świecie (Syria, Gruzja, Ukraina, w kolejce są Kraje Bałtyckie i Polska). W ten sposób USA zakładają, że Rosja gospodarczo upadnie i stanie się wasalem amerykańskich firm - jeżeli nie bezpośrednio, to pośrednio przez koncerny azjatyckie etc. Problem polega na tym, że USA zakładają, że to będą długie, przeciągające się konflikty (permanent proxy involvement), na których Rosja zbankrutuje. Ja uważam, że Rosja nie zbankrutuje i nie podoba mi się używanie państw ościennych jako "ludzkich pocisków". Nie wierzę też we wsparcie NATO, bo 25 ostatnich lat pokazało, że go po prostu nie ma.

  4. M

    Amerykanie to mają jaja - za śmierć 2 żołnierzy na dyskotece w Berlinie urządzili polowanie na Kaddafiego, za minę na którą wpadł ich tankowiec wybili pół floty Iranu, po zamachu w Bejrucie wysyłają pancernik do ostrzelania arabusów. Od razu widać z kim lepiej nie zadzierać. Rosjanie po ogłoszeniu "ludobójstwa" w Donbasie piskliwie zaprzeczają o jakiejkolwiek obecności swoich żołnierzy. Po zestrzeleniu przez Turcję ich samolotu reagują bardzo stanowczym embargiem na... gruszkę i pietruszkę.

    1. STek

      To niech Amerykanie zbombardują Asada jeszcze raz. Już mija tydzień od ogłoszenia, że Rosja będzie zestrzeliwać samoloty bombardujące Asada i nic sie nie dzieje. Boją się S-300?

  5. Miszka T.

    To sprawka Arabii Saudyjskiej, mająca na celu wmieszanie USA w konflikt. Moim zdaniem rakiety - w imię wojny z terroryzmem - należy uczciwie odpalić w kierunku Rijadu...