Siły zbrojne
Amerykanie obawiają się uzbrojonych minidronów
Amerykańskie siły zbrojne coraz bardziej obawiają się komercyjnie sprzedawanych dronów, które mogą wykonywać ataki terrorystyczne z podwieszonymi, improwizowanymi ładunkami wybuchowymi.
Gwałtowny rozwój systemów bezzałogowych spowodował, że na rynku dostępne są coraz tańsze i coraz to nowocześniejsze drony, które nie tylko mogą wszędzie dotrzeć z kamerami, ale pod które można również podwiesić niewielkie bomby. Dodatkowo duża liczba bezzałogowców, które są obecnie w rękach prywatnych oraz praktyczny brak barier w ich wykorzystaniu powoduje, że tak naprawdę trudno jest określić, czy coś co leci w powietrzu jest zagrożeniem, czy tylko zabawką.
Sprawa stała się tak poważna, że zaczęli o niej głośno mówić najwyżsi oficerowie armii amerykańskiej. Wskazują oni, że to co można kupić w Internecie za około 400 dolarów można bardzo łatwo przerobić na niebezpieczny system uzbrojenia zdolny do wykonywania precyzyjnych ataków. Przypomina się przypadek drona, który rozbił się na trawniku przed Białym Domem. To prawdopodobnie dlatego władze federalne uznały przestrzeń powietrzną nad całym Dystryktem Kolumbia (miasto Waszyngton) za „przestrzeń powietrzną obrony narodowej” (national defense airspace) i zakazały tam wykorzystywania jakichkolwiek systemów bezzałogowych.
Prawne ograniczenia jednak nie wystarczą, ponieważ ich respektowanie jest możliwe tylko tam, gdzie prawo się skutecznie egzekwuje. Amerykanie wskazują więc, że komercyjne systemy bezzałogowe są już wykorzystywane przez terrorystów np. w Syrii czy Libanie, ale że również latają bez poważniejszej kontroli w przestrzeni powietrznej wielu amerykańskich miast.
To co wcześniej wydawało się jedynie kosztownym gadżetem stało się więc poważnym zagrożeniem, którego wyeliminowanie będzie możliwe tylko poprzez zaakceptowanie ograniczenia pewnych praw obywatelskich. Potrzebne są również systemy techniczne, które będą skuteczne przeciwko nawet najmniejszym dronom. Agencja badawcza zaawansowanych projektów obronnych DARPA (Defense Advanced Research Projects Agency) zamierza przeprowadzić we wrześniu br. specjalne warsztaty, w czasie których będą szukane: „skalowalne, modułowe i niedrogie rozwiązania, możliwe do wprowadzenia w ciągu najbliższych trzech, czterech lat i podatne na modernizację w miarę pojawiania się nowych zagrożeń i zgodnie z postępem technicznym”.
Pomóc w tych działaniach może amerykańska piechota morska, która intensywnie wprowadza systemy bezzałogowe na coraz niższe szczeble dowodzenia. Ma ona już doświadczenie w wykorzystywaniu bezzałogowców i poznała nie tylko ich zalety, ale również wady. Dodatkowo marines są sami bardzo mocno zainteresowani systemami zdolnymi do przeciwdziałania dronom.
Wszyscy zdają sobie sprawę z faktu, że standardowe radary mają ogromne problemy w wykrywaniu bezzałogowców wielkości ptaka. Nieskuteczne w takim przypadku są również systemy akustyczne oraz układy detekcji optycznej. Jak na razie uznano, że jedynym efektywnym rozwiązaniem są radioelektroniczne systemy zakłócające: albo sygnał sterujący, albo sygnał pozycjonowania GPS.
Jest to jednak broń obusieczna, ponieważ zakłóca ona także własne systemy. Dlatego znalezienie skutecznego systemu antydronowego staje się dla Amerykanów priorytetem. Drony stają się bowiem tą dziedziną w której Stany Zjednoczone nie mają pełnej dominacji.
dk.
Problem zagrożeń, związanych z pojawieniem się tanich, łatwo dostępnych, dobrych dronów, całkowicie przewidywalny było także lata temu. Biurokraci... biurokraci...
buul
I pójdą po najmniejszej linii oporu - pojawią się setki zakazów i regulacji.