Reklama

Wojsko, bezpieczeństwo, geopolityka, wojna na Ukrainie

Samolot szkolny dla armii. Czy stać nas na polskie rozwiązanie? - kolejny wpis na blogu Pawła Poncyljusza

25 lutego 2013 r. Inspektorat Uzbrojenia MON ogłosił przetarg na dostawę Zintegrowanego Systemu Szkolenia Zaawansowanego (Advanced Jet Trainer), co oznacza kolejną próbę zakupu samolotu szkolnego.



We wrześniu 2010 roku został już raz ogłoszony przez MON przetarg na 16 sztuk samolotu szkolno-bojowego typu LIFT, za co odpowiedzialny był podsekretarz stanu Marcin Idzik. Po rocznej procedurze przetargowej, gdy nowym ministrem został Tomasz Siemoniak – obecny vice-prezes Bumar unieważnił przetarg twierdząc, że Polsce potrzebny jest samolot szkolny, jednocześnie dając do zrozumienia, że można dzięki temu oszczędzić około 30-40 % kosztów. Niedługo można będzie się przekonać czy tego typu kalkulacje były poprawne, biorąc pod uwagę, że liczba zamawianych maszyn zmniejsza się o połowę (8 sztuk) i mają one być „odbojowione” , oznacza, że powinno to kosztować maksymalnie 350 – 400 mln zł. Pożyjemy – zobaczymy. Jestem ciekaw co zrobi Inspektorat Uzbrojenia MON jeśli okaże się, że oferty na nowy przetarg złożą firmy, które oferowały już swoje rozwiązania: Hawk, T-50 M-346 i L-159, a cena za 8 sztuk niewiele będzie odbiegać od ofert z 2011 r. Czy będzie to oznaczać, że Polska straciła prawie dwa lata na wymianę wysłużonych TS-11 Iskra ?

CZYTAJ Blog Pawła Poncyliusza na Defence24.pl

MON trafnie ocenił, że Polska w pierwszej kolejności potrzebuje samolotu szkolnego, ponieważ zdolności bojowe w Siłach Powietrznych zapewniają F-16 i MIG-29 oraz wycofywane z eksploatacji Su-22. Polska w dobie globalnych graczy w branży lotniczej nie ma szans na produkcję samolotów bojowych, ale zasługuje na własny samolot szkolny. Od wielu lat słychać ze strony krajowego środowiska lotniczego (instytuty, uczelnie, przemysł), że przy wsparciu potencjalnego użytkownika (polska armia) można dokończyć program noszący nazwę Grot-2 , tak aby nie trzeba było się prosić potencjalnego zagranicznego dostawcy o jakiekolwiek elementy offsetu czy tzw. polonizacji, choć w nowym przetargu nic o tym nie wspomniano.

CZYTAJ WIĘCEJ: Kolejny zakupy MON bez offsetu. Przetarg niezgodny z prawem?

Może to dobry czas, aby za kilka lat posiadać 8, 16, a może jeszcze więcej samolotów, biorąc pod uwagę możliwości równoległego programu samolotów bezzałogowych. Oczywiście rozumiem stanowisko gen. Waldemara Skrzypczaka, że armia nie może otrzymywać od polskiego przemysłu produktów przestarzałych czy odbiegających od światowych trendów. Jeśli jednak danie zielonego światła ITWL-owi nie kosztuje zbyt wiele, i daje szanse na dobry produkt, to czemu nie? Jeśli polskie rozwiązanie może dać perspektywę rozwoju kilku polskim zakładom i placówkom naukowym, to gra toczy się wysoką stawkę, tym bardziej, że część składanych dotąd ofert technologicznie sięga naszemu „Orlikowi”. W tym kontekście warto wziąć pod uwagę rozwiązanie, które było proponowane przy poprzednim przetargu – zakupu usługi szkolenia pilotów w określonej liczbie godzin, z obowiązkiem utrzymywania samolotów na terenie Polski. Dzięki temu polscy piloci w stosunkowo krótkim czasie mogliby rozpocząć szkolenia na bardziej nowoczesnym sprzęcie, jednocześnie spadłyby koszty szkoleń wyższego stopnia, które dziś wykonywane są na samolotach F-16 w wersji dwuosobowej, a Polska zyskałaby czas na przeprowadzenie projektu Grot-2.

CZYTAJ WIĘCEJ: Ruszył przetarg na samoloty szkolenia zaawansowanego

Oczywiście może się okazać, że po kilku latach starań efekty takiego narodowego programu nie będą satysfakcjonujące dla Sił Powietrznych, ale nawet w takim scenariuszu nie sposób nie dostrzec kilku pozytywów. Po pierwsze instytucje naukowe i przemysł ma szanse zmierzyć się z zaawansowanym programem lotniczym, a zdobyte doświadczenie zaowocuje innymi produktami – choćby samymi bezzałogowcami. Po drugie może się okazać, że zakup szkoleń pilotów bez konieczności decydowania o konkretnym samolocie oznacza mniej problemów z bazą techniczną, remontami, modernizacjami sprzętu który i tak w założeniu nie będzie służył zadaniom taktycznym. To oznacza, że za kilka lat będzie można się zdecydować na samolot szkolno-bojowy najnowszej generacji, w miarę posiadanych środków. Po trzecie rodzimy przemysł i instytucje nauki nie będą mogły powiedzieć, że wojsko nie dało szans i poszło na łatwiznę kupując sprzęt z zagranicy. Po takim przypadku MON zyska mocny argument, że w polskim potencjale obronnym, szczególnie w branży lotniczej, daleko rozmijają się deklaracje z rzeczywistością.

Osobiście dałbym szansę, właśnie po to aby nie było podejrzeń, że ktoś specjalnie hamuje rozwój polskich podmiotów w przemyśle lotniczym.

Paweł Poncyliusz
Reklama

Komentarze (4)

  1. ja

    Czemu ten tekst jeszcze jest. Odgrzewacie stare dania?

  2. Antyhipokryta

    Zabawie się w grabarza i odkopię stary temat, ale słowa Pana Poncyljusza wzruszyły mnie do tego stopnia, że nie mogę się powstrzymać przed napisaniem kilku słów. Kilku słów na temat doprowadzającej mnie do szału hipokryzji... Bo oto ten sam Paweł Poncyljusz, który w latach 2006-2007 był blisko związany z Ministerstwem Gospodarki i nie wyrażał żadnego sprzeciwu m.in. wobec sprzedaży PZL Mielec (za kuriozalne pieniądze, w budzących - delikatnie rzecz ujmując - poważne wątpliwości natury prawnej okolicznościach) nagle zaczął być zagorzałym orędownikiem polskiej myśli technicznej. "Dawania szans", wspierania własnego potencjału, dostrzegania płynących z takiego wysiłku korzyści dla całej gospodarki i obronności. I w tym miejscu gratulacje - jest Pan w tzw. "klasie politycznej" (która zresztą w Polsce de facto nie istnieje) jedną z garstki osób potrafiących od czasu do czasu użyć mózgu i dojść do tak zdumiewających wniosków... Zastanawia tylko dlaczego tak późno? Dlaczego w momencie, gdy - inaczej niż kilka lat temu - nie ma Pan już żadnych realnych możliwości wpływu na kierunki rozwoju i nic nie wskazuje na to, aby ten stan rzeczy miał się w przyszłości zmienić. Dojrzał Pan ideologicznie/programowo? Zdrowy rozsądek wziął górę i okazało się, iż jednak polski przemysł i zatrudnieni w nim ludzie mają ogromny potencjał, tylko ten potencjał trzeba ukierunkować i stworzyć mu możliwości rozwoju? Czy może to przejaw rozpaczliwej walki o zaistnienie inicjatywy politycznej, o której większość społeczeństwa zdążyła już nawet zapomnieć? No i dlaczego kilka lat temu niezwykle konsekwentnie twierdził Pan na swoim blogu, że polski przemysł jest kompletnie niekonkurencyjny i w zasadzie nic nie jest w stanie mu pomóc? Tym bardziej, gdy był Pan sekretarzem stanu MG...

  3. MB

    Pytanie ile będzie kosztować samolot szkolny wyprodukowany w Polsce zakładając zakup 16 sztuk? Kosztu jednostkowego nie można oszukać. Pamiętajmy także, że awionika, silniki będą musiały być zakupione zagranicą. Trudno mówić o próbie budowy polskiego przemysłu lotniczego kiedy większość zakładów jest w rękach zagranicznych koncernów, wielkich graczy którzy nie są zainteresowani wsparciem konkurencji. Obecnie mamy jedynie szanse na budowę własnych bezzałogowców i na tym należy się skupić aby nie trwonić pieniędzy na czyjeś wyimaginowane ambicje.

  4. andrzej k

    Powinniśmy produkować ten samolot. Konstrukcja już oblatana i mająca duży potencjał. A przede wszystkim tani. Produkcja da zatrudnienie wielu polskim firmom. Tylko czy ci panowie z ministerstwa i wojska na to dadzą przyzwolenie. Bo nie skorzystają na tym nic. A i ambicja urażona bo to konstrukcja prywatnej firmy p. Margańskiego

    1. tommy lee

      Andrzeju, Grot-2 to nie Bielik, który i tak nota bene wykonał 2 loty i oblatywacz Pan W.Cena wyraził się dobitnie co sądzi o tym samolocie. Bielik potencjału niestety nie ma żadnego (niestabilny płatowiec z zabytkowym silnikiem) także można, a nawet trzeba o nim zapomnieć. To był po prostu jednorazowy wyskok Pana Margańskiego. Bielika można włożyć pomiędzy BD-5 a BD-10, które są samolocikami do składania w garażu i dla latania "for fun". Pozdro

Reklama