- Wiadomości
Rosjanie przypominają o bitwie w Czeczenii. W tle Krym
W Pskowie odbyły się uroczystości ku czci poległych w Czeczenii spadochroniarzy z 76. gwardyjskiej dywizji desantowo szturmowej. Ceremonię wykorzystano do wyraźnego zaznaczenia, że część z tych żołnierzy pochodziła również z Krymu.

Uroczysty apel pamięci w Pskowie odbył się w siedemnastą rocznicę „heroicznej walki” żołnierzy-desantowców z 6. spadochronowo–desantowej kompanii 104. gwardyjskiego desantowo-szturmowego pułku 76. gwardyjskiej dywizji desantowo-szturmowej, mającej miejsce na północnym Kaukazie, w Czeczenii.
Ponieważ uroczystość dotyczyła ważnego dla rosyjskiej armii wydarzenia - określanego jako „kaukaskie Termopile”, nadano jej bardzo dużą rangę i oprawę patriotyczną. Uczestniczył w niej więc dowódca wojsk powietrzno-desantowych Federacji Rosyjskiej generał Andriej Serdiukow, władze cywilne regionu z gubernatorem Obwodu Pskowskiego, kombatanci oraz mieszkańcy Pskowa. Zaproszono przy tym ponad osiemdziesięciu członków rodzin i przyjaciół poległych żołnierzy wyraźnie zaznaczając, że pochodzili oni „z 21 regionów Rosji, w tym z Republiki Krym”.
Rosjanie starają się w ten sposób podkreślić więź regionu zagarniętego od Ukrainy z jednym z najważniejszych symboli męstwa i poświęcenia rosyjskiej armii – jaką było starcie pod Ułus-Kert na Północnym Kaukazie. Do tej krwawej bitwy oznaczanej jako „Bój na wzgórzu 776” doszło 1 marca 2000 r. kiedy żołnierze z 6. kompanii podjęli „nierówną walkę z liczebnie przewyższających ich przeciwnikiem w czasie operacji antyterrorystycznej”.
Według Rosjan przez pozycje rosyjskie próbowało się przedrzeć około 2500 bojowników czeczeńskich. Według strony czeczeńskiej było ich „tylko” 700. Nie zmienia to faktu, że na ich trasie stanęła tylko jedna, 6. kompania 76. gwardyjskiej dywizji desantowo-szturmowej i to w niepełnym składzie dwóch plutonów (90 żołnierzy). Rosjanie zajęli pozycję na wzgórzu 776, wysyłając 12 zwiadowców na znajdującą się 4,5 km dalej górę Isty-Kord. Zwiadowcy ci już w południe 29 lutego starli się z grupą około 20 czeczeńskich bojowników i szybko wycofali na pozycję „776”, gdzie do walki włączyła się pozostała część 6. kompanii.
Przywódca Czeczenów Al-Hattab nakazał swoim bojownikom atakowanie rosyjskich pozycji aż do skutku, bez względu na straty. Rosjanie nie mając możliwości dostania posiłków i uzupełnienia zapasów, byli więc z góry skazani na przegraną. Dowódca 6. kompanii major S. Mołodow zginął w trakcie jednego z pierwszych ataków czeczeńskich bojowników, fatyczne dowodzenie po nim przejął dowódca batalionu - podpułkownik gwardii M. Jewtjuchin. Pod koniec dnia zginęło już 31 rosyjskich spadochroniarzy, a więc oddział stracił jedną trzecią swojego stanu. Pierwszego marca rano, na wzgórzu 776 było już tylko czterech gwardzistów, którzy byli w stanie kontynuować walkę.
Rosjanie z innych pododdziałów próbowali przyjść swoim kolegom z pomocą, ale wpadli w zasadzkę. Przedarło się tylko 15 spadochroniarzy z 4. kompanii pod dowództwem majora Dostałowa i to wbrew rozkazom przełożonych. Nie mogli jednak zrekompensować przewagi Czeczenów. Sytuacja była już tak beznadziejna, że kapitan Romanow, dowodzący po śmierci Jewtjuchina, nakazał przez radio położyć na swoją pozycję zaporę ogniową. Jego ostatnie słowa są w Rosji traktowane jako symbol męstwa: „lewo pięćdziesiąt, żegnajcie mużyki”.
Walkę przeżyło tylko sześciu Rosjan, w tym czterech ciężko rannych. W starciu zginęło w sumie 84 żołnierzy 6. kompanii (w tym 13 oficerów) i 15 żołnierzy z 4 kompanii. Za męstwo w walce aż 22 spadochroniarzy otrzymało gwiazdę „Bohatera Rosji” - w tym 21 pośmiertnie. Ponadto 68 żołnierzy zostało nagrodzonych Orderem Męstwa. Czeczeni przyznali się w komunikacji radiowej do straty 350 ludzi.
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]