Reklama

Geopolityka

Rebranding Frontu an-Nusra. Propagandowe zerwanie więzów z Al-Kaidą?

Fot. Times Asi/Flickr, CC BY 2.0
Fot. Times Asi/Flickr, CC BY 2.0

Front an-Nusra, czyli jedna z dotychczas najbardziej znanych organizacji terrorystycznych, walczących w wojnie w Syrii, zerwała oficjalnie swoje więzy z Al-Kaidą. Jednocześnie dokonano zmiany nazwy organizacji na Front Fatah asz-Sham. Rodzi się coraz więcej spekulacji, dotyczących powodów podjęcia takiej decyzji - pisze dr Jacek Raubo. 

Front an-Nusra, czy jak sami się obecnie określają Front Fatah asz-Sham, to dziś bez wątpienia jedna z silniejszych organizacji terrorystycznych w regionie Bliskiego Wschodu. Jednocześnie jeden z najważniejszych aktorów walczących z reżimem prezydenta Baszara al-Asada w Damaszku. Od momentu powstania w 2011 r. sama struktura przechodziła przez poważne przeobrażenia, nader sprawnie lawirując pomiędzy Islamskim Państwem Iraku Abu Bakra al-Bagdadiego i Al-Kaidą Ajmana az-Zawahiriego. Można jednak spróbować wyróżnić pewne zbiorcze okresy rozwoju.

Nabieranie sił

Pierwszym z nich byłby okres rozpoczynający się od momentu infiltracji Syrii przez wąską grupę terrorystów, z Abu Mohammedem al-Dżulanim, aż do utrwalenia lokalnych struktur i rozszerzenia zdolności do działania samej organizacji w Syrii pod koniec 2012 r. W tym czasie, działając niejako z zewnątrz i będąc jeszcze na marginesie głównych operacji militarnych, z racji pierwotnych ograniczeń w zasobach ludzkich oraz sprzętowych, an-Nusra nie przykuwała do tego większej uwagi. Oczywiście eksperci dostrzegali fakt finansowania oraz czerpania wzorców przez ludzi al-Dżulaniego prosto z jednej z najbrutalniejszych organizacji terrorystycznych, funkcjonujących wówczas w Iraku. Uwaga świata była jednak skoncentrowana na zupełnie innych aktorach konfliktu, tj. Wolnej Armii Syryjskiej czy też wojskach reżimowych.

Ten okres swego rodzaju skrytego rozwoju, wraz z osłabianiem się innych „umiarkowanych” (określenie stosowane wielokrotnie nad wyraz do oceny różnych organizacji syryjskich) formacji opozycji, pozwolił na umocnienie struktur, werbunek nowych rekrutów (z samej Syrii, jak i spoza niej), pozyskanie niezbędnego sprzętu bojowego itd. W dodatku an-Nusra sprawnie łączyła brutalność działań z determinacją w walce, w różnych strategicznie ważnych rejonach konfliktu. Stąd też krok po kroku uzyskiwała coraz wyższą pozycję wśród zróżnicowanych sił walczących z prezydentem al-Asadem i jego sojusznikami. Zaowocowało to tym, że od końca 2012 r. i wraz z początkiem 2013 r. dowódcy poczuli się na tyle silni, iż po raz pierwszy w swej historii zerwali z dawną afiliacją przy relatywnie silniejszej organizacji terrorystycznej.

Czas na samodzielność?

Al-Dżulani i jego ludzie od połowy 2013 r. przestali być oficjalnie podlegli Bakrowi al-Bagdadiemu, jednocześnie szukając możliwości rozwoju pod afiliacją grupy związanej z Al-Kaidą. Przy czym takie działanie doprowadziło niemal do załamania się samej organizacji, gdy wraz z powstaniem konkurencji w postaci Państwa Islamskiego Iraku i al-Sham (ISIS) nastąpił gwałtowny odpływ członków jej bojówek w Syrii. Tym bardziej, że w 2014 r. Bakr al-Bagdadi oraz jego formacja podjęła się ustanowienia samozwańczego kalifatu wraz ze stworzeniem quasi-państwowej struktury tzw. Państwa Islamskiego, rozciągającego się na terytoriach Syrii i Iraku. Sprzyjało to przechodzeniu m.in. wielu zagranicznych terrorystów z jednej organizacji do drugiej.

Ostatecznie dowódcom an-Nusry, nawet przy znaczącej ekspansji nowej organizacji terrorystycznej w latach 2014/15, udało się utrzymać pewne zasoby ludzkie i sprzętowe. Równocześnie, to tryumfujące - szczególnie w Iraku - tzw. Państwo Islamskie skupiło uwagę świata, z racji ich ekspansjonistycznych oraz globalnych wręcz aspiracji. Front an-Nusra pozostawał w oczach obserwatorów aktorem ukierunkowanym w głównej mierze na Syrię i tamtejszy konflikt (oddzielną rolę pełniła oczywiście tzw. Grupa Khorasan). Jednocześnie, uznawany jako struktura afiliowana przy Al-Kaidzie w miarę sprawnie odbudował swoje zdolności bojowe, stając się jedną z najsilniejszych jej części regionalnych - wymienianą w jednej linii np. z Al-Kaidą Półwyspu Arabskiego czy też Al-Kaidą Islamskiego Maghrebu. Ostatecznie latem 2016 r. organizacja dokonała w sferze propagandowej, kolejnego już w swej historii, przeobrażenia. Na przysłowiowym papierze pojawił się Front Fatah asz-Sham, a co ciekawe sama Al-Kaida przyjęła taką decyzję w sposób nad wyraz łagodny i spokojny. 

To właśnie specyficzne podejście liderów Al-Kaidy do decyzji an-Nusry stworzyło pole do największej liczby domysłów, że mamy do czynienia jedynie ze swoistym rebrandingiem. Zmianą nazwy i afiliacji, skierowaną na potrzeby własne, przede wszystkim w kontekście działań podejmowanych cały czas w Syrii. Co więcej, liderzy z obu stron, na czele z Ahmadem Hasan Abu al Khayr al-Masrim, a także al-Dżulanim, stronią od jakichkolwiek form krytykowania drugiej strony. Co również istotne, zachodnie źródła, chociażby strona amerykańska, traktuje ostatnie doniesienia w kategoriach swoistego „medialnego rozłamu”. W żadnym razie nie wydaje się, iż mogłoby dojść do skreślenia z listy organizacji terrorystycznych Departamentu Stanu Frontu an Nusra (od 2012 r. na liście) vel Frontu Fatah asz-Sham. W dodatku, w kolejnych wystąpieniach obu organizacji terrorystycznych pojawiają się także sformułowania dotyczące zrozumienia dla takich decyzji. Nie wspominając o podkreślaniu faktu utrzymania wspólnych wartości, pomimo „rozejścia się” dróg działania organizacji etc. Trzeba jednak zastanowić się skąd taka sztuczna próba odcięcia się od związków z Al-Kaidą i to dokonana właśnie w takim czasie?

"Medialny rozłam" czy praca na własny rachunek?

Pierwszą hipotezą jest oczywiście umożliwienie lepszego i skuteczniejszego działania samej „nowej” organizacji w Syrii. Chodzi o wkomponowanie się w układ zależności pomiędzy różnymi frakcjami opozycji oraz pojawiającymi się w regionie coraz silniejszymi wpływami aktorów zewnętrznych. Szczególnie w dobie przesilenia, opierającego się na prowadzonych pod międzynarodowymi auspicjami rozmowach pokojowych. Odcinając się od Al-Kaidy Front Fatah asz-Sham ma mieć wymiar w pełni syryjski, lokalny, bez zewnętrznych centrów decyzyjnych. Ma to być może ułatwić współpracę z rozdrobnionymi organizacjami opozycji, dla których afiliacja przy Al-Kaidzie stanowiła ogromną wizerunkową przeszkodę. Szczególnie jeśli te ostatnie pozyskiwały wsparcie na bazie źródeł finansowych, sprzętowych, które biegły do państw Zachodu. Co więcej, rodzi się obawa, że nawet jeśli Front Fatah asz-Sham nadal będzie uznawany przez np. Stany Zjednoczone za organizację terrorystyczną, to jednak lokalnie, w przypadku walk chociażby w Idlib, Aleppo itp., jego postrzeganie może ulegać pewnemu większemu lub mniejszemu przeobrażeniu. Stosując swego rodzaju rozmywanie celów działania, wpływów ideologicznych, na potrzeby konkretnych chwilowych sojuszy. Niezależnie od skali byłby to niewątpliwie sukces terrorystów. Niewątpliwie dotychczasowe używanie afiliacji Al-Kaidy, w dobie coraz głośniejszej dyskusji na temat zagrożenia terrorystycznego w Europie, stało się swego rodzaju problemem. 

Innego rodzaju hipotezą, którą można rozważać zarówno osobno, jak i łącznie ze wcześniejszą, jest chęć ograniczenia potencjalnych skutków działań militarnych koalicji pod wodzą Stanów Zjednoczonych oraz autonomicznych operacji rosyjskich nad Syrią. Dotychczas, przede wszystkim Amerykanie i ich sojusznicy skupiali swą uwagę na tzw. Państwie Islamskim oraz selektywnie na Grupie Khorasan. Nie uderzając analogicznie, co ważne w sposób długotrwały i systematyczny, na pozycje zajmowane przez an-Nusrę. Wspomniane już rozmywanie kwestii afiliacji przy Al-Kaidzie, potencjalne działania zbliżające Fatah asz-Sham do innych grup syryjskiej opozycji itd., mogą być więc swego rodzaju zastosowaniem kamuflażu czy wręcz systemu zbliżonego do tzw. żywych tarcz. Ograniczałoby to w sposób znaczący swobodę działania szczególnie koalicji amerykańskiej, gdyż co do rosyjskich uderzeń z powietrza raczej nie byłoby i nie ma obecnie żadnych specjalnych ograniczeń. Przy czym można zastanowić się na ile tak motywowane działanie jest nacechowane zwykłym pragmatyzmem, a na ile np. wewnętrzną słabością samej organizacji. Tego rodzaju pytania stawiane są przede wszystkim w kontekście obserwowanych dyskusji wewnątrz an-Nusry, poprzedzających ogłoszenie zerwania więzów z Al-Kaidą.

Trzecią, nader często rozważaną obecnie hipotezą, jest uznanie przez liderów Al-Kaidy oraz an-Nusry, że w sensie strategicznym należy na obecną chwilę niejako tymczasowo zerwać/wygasić „oficjalne” powiązania. Miałoby to dać im czas na odpowiednie przygotowanie „nowej” organizacji Front Fatah asz-Sham, działającej w Syrii, do przejęcia swego rodzaju kapitału coraz mocniej naciskanego z różnych kierunków tzw. Państwa Islamskiego. W tym przypadku, z jednej strony organizacja miałaby pracować niejako samodzielnie budując w wymiarze krótko i średniookresowym być może nawet propagandowo wizję „umiarkowanej”. Z drugiej, stanowiłaby w wymiarze długookresowym ważny kapitał w działaniach Al-Kaidy w całym regionie i być może docelowo również w Europie. Współgrałoby to z wizją działań klasycznej Al-Kaidy rozpisanych na wiele etapów, rozrzuconych w czasie. Sprawiających wrażenie działań być może mniej spektakularnych od tych grupy pod wodzą Bakra al-Bagdadiego, ale bardziej długofalowych.

Tak czy inaczej można być pewnym tego, że omawiana decyzja w kontekście relacji an-Nusra – Al-Kaida, nie jest w żadnym razie działaniem wrogim czy też opierającym się na rywalizacji o wpływy. Chociaż przez umowny Zachód została ona przyjęta w sposób krytyczny i sceptyczny, to jednak nie wolno jej w żadnym razie bagatelizować, szczególnie z perspektywy bardzo złożonej sytuacji w samej Syrii. Szczególnie, że rodzi się obawa czy w dobie walki z samozwańczym kalifatem starczy determinacji do walki z już mniej rozpoznawalny Frontem Fatah asz-Sham (an-Nusra). W dodatku trzeba zastanowić się na ile ostatecznie, w wymiarze lokalnym, różne frakcje opozycji syryjskiej będą postrzegać przeobrażenia an-Nusry. Ważne jest także jak zachowają się zewnętrzni sponsorzy z państw arabskich, finansujący różne grupy walczące w Syrii. Wobec tego, można na obecną chwilę stawiać raczej więcej pytań, niż jednocześnie udzielić jednoznacznych odpowiedzi. Przy czym jeden element pozostaje niezmienny, Al-Kaida w żadnym razie nie zrezygnowała z Syrii, zarówno pod kątem oddziaływania w regionie, jak i pozyskiwania stamtąd doświadczonych bojowników do swoich operacji zewnętrznych.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (6)

  1. PPP

    Czy ktoś z Was mógłby wytłumaczyć: An-Nusra czy Al-Nusra, Fatah asz-Sham czy Fateh al-Sham?

    1. Gal

      Bardzo ogólnie rzecz ujmując alfabet arabski dzieli się na litery słoneczne i księżycowe. Jeżeli następną literą po al- jest słoneczna, to wtedy się asymiluje i wychodzi np. asz-Szam, an-Nusra. Słychać to w mowie. W zapisie angielskim natomiast często się tego nie uwzględnia i wszędzie pisze po prostu al-. Z kolei wg transliteracji przyjętej w polskich ośrodkach naukowych litery słoneczne powinno się uwzględniać.

  2. jkl

    Propaganda hybrydowej wojny zachodu podawała,że w 2012 roku wolna armia syryjska liczyła 100000 tysięcy liberalnych demokratów. Ciekawe co się z nimi stało? Jeżeli sama wolna armia syryjska liczyła 100000 tysięcy ludzi to ile liczyły inne ugrupowania? ile żołdaķów musiała liczyć syryjska armia,że odparli taki atak? Zagadka wyjaśniła się w 2014 roku kiedy maski propagandy i dezinformacji zachodu padły ,a światu zaprezentowała się grupa rebeliantów antyAssadowskich o nazwie ISIS która jak się okazało była najliczniejszą i zajmującą najwięcej ziem w Syrii. Po tym wydarzeniu Propaganda szybko porzuciła nazwe wolnej armii syryjskiej i wymyśliła nowe hasło umiarkownych rebeliantów. Umiarkowaność liczy się nie od jakiejś tam umiarkowaności ale od tego czy są jeszcze na smyczy CIA,Saudów,Katarczyków i Turków..

    1. JUhbGs1234

      FSA w czasach świetności liczyła około 80 tys bojowników, obecnie liczy około 30 tys bojowników i realnie ich wpływy bardzo spadły na rzecz bardziej radykalniejszych ruchów islamskich które wiodą prym w walce z Syryjską Armią, realnie już nie ma prawie żadnych umiarkowanych ugrupowań w Syrii, tylko islamskie bojówki.

  3. GUMIŚ

    Al-Nusra nigdy nie przeprowadziła żadnego zamachu w Europie czy w USA. Nazywanie ich "terrorystami" jest nadużyciem i wymysłem amerykańskiej propagandy. Al-Nusra jest największym i najbardziej skutecznym ugrupowaniem walczącym z ludobójczym reżimem Assada, W przeciwieństwie do ISIS , które unikało walki i kolaborowało z Assadem , skutecznie walczyło z reżimem syryjskim. Jest jedynym ugrupowaniem sunnickim mającym duże poparcie wśród swojej grupy religijnej a w związku z tym nie można budować porozumienia organizacji antyreżimowych bez Al-Nusry.

    1. kafir

      Nusra i ISIS ściśle współpracowały ze sobą dopóki nie poróżniły ich pieniądze.Państwo Islamskie nie chciało się z nikim dzielić dochodami i ich drogi się rozeszły.To tacy sami zbrodniarze tylko występują pod różnymi bannerami. Nie potrzeba ich kreować na islamistów z ludzką twarzą.

    2. Heisenberg

      Tak, szczególnie to unikanie walki z Asadem przez ISIS widać w Palmirze, gdzie Asad i Rosja skumulowali ogromne siły, by odbić Palmirę i ją bronić. Widać to w innych rejonach prowincji Homs, w prowincji Hama, widać w Damaszku, widać w Deir Ezzor. Widać to było gdy ISIS zdobywało bazę al-Tabqa, której FSA i jej sojusznicy nie potrafili zdobyć przez całą wojnę.

  4. Szwejjakobyły

    hmm, nie wiem jak to jest teraz, bo pewnie trochę się pozmieniało, ale na Bliskim Wschodzie na terroryzm z reguły monopol miały cia i mosad, podobnie jak w Turcji - rząd. Ciekawe, czy dziś wygląda wszystko tak samo.

  5. Arek

    A Polska? Co z polska armią? Polska powinna wziąc 77 sztuk F-16V, 1017 egzemplarzy Super Hornetów lub Typhoonów lub Gripenów (jeżeli Gripenów to 1019), 483 sztuk F-15 Silent Eagle a także 5 i pół egzemplarza F-35B. Nie należy również zapominać o MW, powinniśmy wziąć 51 sztuk okrętów podwodnych AIP, obojętnie komu

  6. zsis

    Moim zdaniem wybrali bardzo umiarkowaną nazwę. Dla takiej Clinton już pewnie kwalifikują sie jako sojusznik.

Reklama