Wojsko, bezpieczeństwo, geopolityka, wojna na Ukrainie
Rakietotorpedy zmienią taktykę działania rosyjskich sił ZOP?
Agencja TASS ujawniła informację, że w moskiewskich zakładach „Region” rozpoczęła się produkcja nowych rakietotorped APR-3M „Grif”. Mają one przede wszystkim pomóc Rosjanom w zwalczaniu okrętów podwodnych wszędzie tam, gdzie ze względu na przewagę przeciwnika w powietrzu nie będzie można wysłać okrętów nawodnych.
Informację o zakończeniu prób i rozpoczęciu produkcji rakietotorped oznaczonych jako APR-3M „Grif” pochodziła od Igora Kryłowa, dyrektora naczelnego zakładów naukowo-produkcyjnych „Region” (wchodzących w skład koncernu KTRW – Korporacja Takticieskoje Rakietnoje Woorużienije). To właśnie ta firma opracowała nowe uzbrojenie (korzystając z wcześniejszych prac instytutu CNII „Gidropribor” z Sankt Petersburga i napędu turbowodnoodrzutowego produkowanego przez zakłady „Saturn” z Rybińska) i chciałaby je dostarczać do Wojennomorskowa Fłota.
„Wszystkie próby rakiety APR-3M zostały zakończone, proces jej seryjnej produkcji został zorganizowany, a dostawy do rosyjskiego Ministerstwa Obrony są w toku. W najbliższym czasie rozpoczniemy również promocje tych rakiet na rynkach zagranicznych. APR-3M jest zintegrowany z uzbrojeniem zmodernizowanego śmigłowca zwalczania okrętów podwodnych Ka-27M”
Plany eksportowe zakładów „Region” są o tyle zrozumiałe, że starsze rakietotorpedy APR-3E zostały sprzedane do chińskiej marynarki wojennej. Jak na razie zakłada się jednak, że nowy system uzbrojenia ma być na wyposażeniu śmigłowców i samolotów rosyjskiego lotnictwa morskiego. Jest to zresztą zgodne z profilem firmy „Region” z siedzibę w Moskwie (założonej w 1969 roku), która znana jest przede wszystkim z produkcji bomb lotniczych takich jak: precyzyjnie naprowadzana bomba KAB-1500Kr, KAB-1500ŁG, KAB-500-S-E, KAB-500Kr-U i KAB-250ŁG-E.
Ale to również w tych zakładach opracowano małą torpedę ZOP „Pakiet-E/NK” oraz superszybką torpedę „Szkwał E”. „Region” zajmuje się bowiem także pracami badawczo-rozwojowymi w dziedzinie aerodynamiki i hydrodynamiki szybkich pojazdów podwodnych, podwodnych rakietowych pojazdów wodnoodrzutowych oraz systemów naprowadzania dla pojazdów podwodnych.
Co takiego rewolucyjnego opracowano w Rosji?
Jak na razie wiadomo jedynie tyle, że nowe rakiety ZOP APR-3M „Grif” powstały na bazie starszych pocisków APR-1 „Kondor”, APR-2 „Jastrieb” i APR-3 „Orieł”, które wcześniej wprowadzono na wyposażeniu rosyjskiej marynarki wojennej. Według źródeł rosyjskich tego rodzaju amunicja zalicza się do „najbardziej efektywnego uzbrojenia do zwalczania okrętów podwodnych”.
Czytaj też: Rosja nastawia się na mniejsze okręty
Oficjalne dane na temat nawet starszej rakiety APR-3E mogą rzeczywiście zadziwiać. Pocisk ten ma bowiem zwalczać okręty podwodne na powierzchni, pod peryskopem i zanurzone nawet do głębokości 800 m przy prędkości maksymalnej do 44 węzłów (do 80 km/h). APR-3E działa według zasady „wystrzel i zapomnij”. Poszukiwanie celu odbywa się za pomocą samonaprowadzającej się głowicy hydroakustycznej. System jest trudny do wykrycia, ponieważ w trakcie tego poszukiwania nie jest włączany napęd rakietowy, a pocisk opada pod wpływem grawitacji poruszając się ruchem spiralnym. Jest to jednak związane z pewnymi ograniczeniami ponieważ minimalna głębokość morza w miejscu zrzutu uzbrojenia nie może być mniejsza niż 100 m a stan morza nie może być większy niż 6.
Dopiero po zlokalizowaniu obcego okrętu podwodnego uruchamiany jest napęd, który pozwala dogonić cel w czasie 1-2 minut. Tak krótki czas wynika z prędkości APR-3E która przekracza 70 w (ok. 130 km/h). Uzbrojenie to może być również wykorzystywane przeciwko celom nawodnym, wtedy głębokość akwenu może być mniejsza (minimum 60 m).
W przypadku rakiety APR-3M dokonano kilka zmian zmniejszając jej masę (470 kg w porównaniu do 525 kg w przypadku APR-3) i rozmiary (3,25 m w porównaniu od 3,68 m w przypadku APR-3) przy jednocześnie zwiększonym zasięgu (poprzez wydłużenie czasu działania układu napędowego). Według Rosjan zwiększono też dokładność pocisku (wprowadzając po raz pierwszy zintegrowany system kierowania z układem nawigacji inercyjnej), poprawiono odporność na zakłócenia głowicy naprowadzającej wraz z zasięgiem (z 2 km w przypadku APR-3 do 2,5 km w przypadku APR-3M), zakres głębokości jego zastosowania oraz uproszczono czynności eksploatacyjne podczas codziennego przechowywania i przygotowania do działań.
Obecnie wiadomo, że nową rakietę mają w pierwszej kolejności otrzymać zmodernizowane śmigłowce zwalczania okrętów podwodnych (ZOP) Ka-27M, na której rakietotorpedy przechodziły zresztą testy. Jednak najprawdopodobniej otrzymają ją również wszystkie te platformy, które wcześniej przystosowano do wykorzystania starszych pocisków APR-3: samoloty ZOP Tu-142ME i Ił-38 oraz śmigłowce Ka-28 i Mi-14PŁ.
Rosjanie coraz częściej mówią również o potrzebie wyposażania w rakietorpedy lotnicze APR-3M okrętów nawodnych. Zakłada się przy tym dwa kierunki działania. Po pierwsze, nowe pociski mają być przygotowane do odpalania ze standardowych wyrzutni torpedowych znajdujących się na okrętach podwodnych i jednostkach nawodnych. Rosjanie chcą jednak iść dalej i przez analogię do amerykańskich rakietorped ASROC zamierzają przystosować swoje rakietotorpedy do odpalania ze standardowych wyrzutni pionowego startu systemu „Kalibr”.
System ten od początku był zresztą przygotowywany nie tylko do odpalania rakiet manewrujących 3M-14 i przeciwokrętowych 2M-54, ale również rakietotorped 91RE2 poznaczonych do zwalczania okrętów podwodnych (opracowanych przez instytut OKB „Nowator” z Jekaterynburga na bazie kompleksu 86R „Wodopad”). Uzbrojenie to nie zostało jednak powszechnie wprowadzone na rosyjskie okręty, ponieważ ważniejsze stały się rakiety manewrujące 3M-14 o zasięgu większym niż 2000 km. Wraz z nowymi pociskami APR-3M sytuacja może się zmienić i wtedy w rosyjskiej marynarce wojennej naprawdę pojawi się nowa klasa okrętów wielozadaniowych.
Przedstawiciele zakładów „Region” chcą, by ich uzbrojenie było wprowadzone powszechnie wskazując m.in. na jego skuteczność. Rakietotorpedy APR-3 i APR-3M mają bowiem system naprowadzania z adaptacyjnym kątem wyprzedzenia w dwóch płaszczyznach. Kąt ten jest korygowany przez cały czas zbliżaniu się do celu. Pozwala to tak określić miejsce uderzenia, by obejmowało ono kadłub sztywny okrętu podwodnego. W przypadku APR-3 prawdopodobieństwo trafienia w to najbardziej czułe miejsce okrętu podwodnego określano na 50%. W rakietotorpedzie APR-3M to prawdopodobieństwo zwiększono do 60%.
Najciekawszy w APR-3M jest jednak pracujący w dwóch reżimach silnik turbowodoodrzutowy z regulowanym ciągiem. Jest on napędzany wysokokalorycznym paliwem stałym, które pozwala na pracę silnika przez 113 sekund. By zniwelować wpływ wytwarzanego przy tym hałasu na hydroakustyczną głowicę naprowadzającą poprzez korpus rakiety, korpus ten oraz węzły mocujące głowicę są wykonane z materiałów tłumiących hałas. Według Rosjan na świecie nie ma podobnych rozwiązań.
Przyczyna tajemniczej jawności zakładów naukowo-produkcyjnych „Region”
Ujawnienie przez dyrektora naczelnego zakładów „Region” informacji o zakończeniu testów rakietotorpedy APR-3M było prawdopodobnie bardzo przemyślanym działaniem. Ograniczenia budżetowe rosyjskiego ministerstwa obrony może bowiem spowodować, że wcale nie będzie zamówień na nowe uzbrojenie. To właśnie stąd niespotykana jawność Igora Kryłowa, który przed agencją TASS zachwalał swój produkt oferując go także na eksport.
Taka forma naciskania na Minoboronę może oznaczać, że ocena rakietotorpedy APR-3M przez rosyjskie siły zbrojne wcale nie jest taka jednoznaczna. Teoretycznie mamy tu do czynienia z rewolucyjnym systemem uzbrojenia, które mógłby znacząco zmienić taktykę sił ZOP. Rakietotorpedy dają bowiem Rosjanom możliwość atakowania okrętów podwodnych bez okrętów nawodnych, głownie z wykorzystaniem lotnictwa morskiego.
Taki sposób działania został opracowany już przy wcześniej wprowadzonych systemach uzbrojenia: APR-1, APR-2 i APR-3. Po wykryciu okrętu podwodnego i podjęciu decyzji o jego zniszczeniu statek powietrzny wchodzi na kurs bojowy, a jego załoga wprowadza do systemu kierowania dane dotyczące parametru lotu i ruch okrętu podwodnego.
Dane te są następnie wprowadzane do rakietotorpedy, która w tym czasie jest podłączona do systemu zasilania statku powietrznego. Po zrzucie pocisk stabilizuje lot, który jest spowolniony przez spadochron hamujący. Rakietotorpeda wchodzi do wody pod kątem około 15°, automatycznie odłącza się wtedy segment hamujący oraz owiewka ochronna. Na głębokości około 20 m odrzucana jest dodatkowo osłona głowicy naprowadzającej jak również uzbrajany jest ładunek wybuchowy. System napędowy włącza się natomiast dopiero po zlokalizowaniu atakowanego okrętu podwodnego.
Widać tutaj jednak wyraźną różnicę pomiędzy rakietotorpedami wykorzystywanymi przez amerykańską marynarkę wojenną i tymi, opracowanymi przez Rosjan. Amerykanie stworzyli bowiem system RUM-139 VL-ASROC, w którym zadaniem rakiety nośnej jest tylko szybko donieść do wskazanego rejonu umieszczoną w niej praktycznie standardową torpedę ZOP (typu Mark 46 lub Mark 54). Rosjanie stworzyli natomiast zupełnie nowy system uzbrojenia, w którym to nie rakieta, ale statek powietrzny musi dostarczyć rakietotorpedę.
Wątpliwości budzi również twierdzenie, że pociski APR-3M pozwolą zastąpić okręty ZOP w rejonach zagrożonych np. rakietami przeciwokrętowymi z nadbrzeżnych dywizjonów rakietowych (z taką sytuacją Rosjanie mają do czynienia na Bałtyku). Atak rakietotorpedami jest bowiem możliwy tylko wtedy, gdy okręt podwodny zostanie już wykryty – a do tego najlepiej nadają się właśnie okręty nawodne. Poszukiwanie okrętów podwodnych można również prowadzić za pomocą statków powietrznych. Zawsze może to jednak sprowokować przeciwdziałanie lotnictwa przeciwnika, które jeżeli chodzi o NATO ma nad rosyjskim wyraźną przewagę (przede wszystkim informacyjną).
Podobne wątpliwości budzi montowanie tego typu uzbrojenia na jednostkach nawodnych. Rakietotorpedy APR mają bowiem zasięg kilkakrotnie mniejszy niż torpedy ZOP (około 4,4 km w porównaniu do co najmniej 15 km), co wymaga praktycznie dokładnego nadpłynięcia nad atakowany okręt podwodny. W przypadku amerykańskich rakietotorped ASROC można je strzelać na odległość nawet 22 km, do czego dochodzi jeszcze zasięg przenoszonej wewnątrz torpedy (kolejne 15 km). Okręty US Navy mogą więc działać znajdując się poza zasięgiem uzbrojenia torpedowego atakowanych jednostek. Co więcej, działają szybciej, ponieważ po wykryciu własnym sonarem obiektu ataku od razu mogą samodzielnie wystrzelić w jego kierunku pocisk ASROC.
W przypadku rosyjskich okrętów nawodnych stosujących rakietotorpedy APR, muszą one najpierw dogonić okręt podwodny, by go zaatakować. Przy użyciu śmigłowców pokładowych misja również jest dłuższa niż u Amerykanów, ponieważ śmigłowiec musi wystartować z pokładu, odszukać dokładne miejsce, gdzie znajduje się atakowany obiekt oraz dopiero wtedy zrzuca uzbrojenie.
Zysk w odniesieniu do amerykańskich śmigłowców pokładowych jest związany tak naprawdę jedynie z prędkością rosyjskiej rakietotorpedy, która w przypadku APR-3M wynosi 70 węzłów. Zysk ten Amerykanie rekompensują jednak zasięgiem, który w przypadku torped ZOP Mark 54 (znajdujących się w rakietotorpedzie ASROC) poruszających się z prędkością ponad 40 węzłów jest większy niż 15 km. A czas startu śmigłowców pokładowych US Navy jest taki sam jak w przypadku Wojennomorskowa Fłota.
Rosjanie, oczywiście, wskazują, że przewagą ich uzbrojenia jest większy ładunek bojowy (85 kg w przypadku APR-3ME). Amerykańskie torpedy Mark 54 mają rzeczywiście tą głowicę mniejszą (około 43,9 kg) jednak w wersji przenoszonej przez śmigłowce mają one mniejszą średnicę (324 mm w porównaniu do 350 mm w APR-3M), są również krótsze (2720 mm w porównaniu do 3200 mm) i lżejsze (276 kg w porównaniu do 475 kg).
Te wszystkie czynniki mogą spowodować to, że rakietotorpedy rzeczywiście wejdą na uzbrojenie rosyjskiego lotnictwa morskiego, ale masowo kupowane będą, nadal bardzo dobrze oceniane, rosyjskie torpedy ZOP. Przykładem może być małogabarytowa torpeda „Pakiet-NK” kalibru 324 mm (produkowana w tych samych w zakładach „Region” jak APR-3M) o długości 3108 mm, która przenosi ładunek bojowy o masie około 60 kg poruszając się z maksymalną prędkością 50 węzłów (30 węzłów podczas poszukiwania) na zasięgu do 20 km.
Czy różnica w prędkości 20 węzłów zrekompensuje pięciokrotnie mniejszy zasięg będzie się można przekonać dopiero po złożeniu zamówienia przez Minoboronę. Jak na razie na duży kontrakt dla zakładów „Region” liczyć raczej nie można.
Dane taktyczno-techniczne eksportowych wersji rakietotorped APR
|
APR-2E |
APR-3E |
APR-3ME |
Masa [kg] |
575 |
525 |
475 |
Długość/średnica [mm] |
3700/350 |
3600/350 |
3200/350 |
Prędkość maksymalna [węzły/km/h] |
62/115 |
64/120 |
70/130 |
Maksymalny zasięg [Mm/km] |
2,06/3,8 |
2,13/4 |
2,33/4,33 |
Maksymalna głębokość [m] |
600 |
800 |
800 |
Zasięg wykrycia głowicy naprowadzającej [m] |
1500 |
2000 |
2500 |
Ładunek bojowy [odpowiednik trotylu w kg] |
80 |
do 85 |
Ponad 85 |
obalaczmitow
Bajki , bajki bajki - z uwagi na szum własnego układu napędowego okręty nawodne nadają się do puszukiwania słabo - więc aby okręt był skuteczny powinien stać z wyłączonym napędem ale wtedy może poszukiwać mały obszar. A przy ruchu jest głośny dla okrętu podwodnego i łatwy do wykrycia i zidentyfikowania. - to takie oczywistości wynikające z fizyki i nie żadne hokus pokus. Śmigłowiec z uwagi na poruszanie się nad wodą nie wywołuje hałasu w wodzie a fale dzwiękowe odbijają się od powierzchni wody i kilka m pod wodą już słabo są słyszalne - to wie chyba każdy z podstaw fizyki a jak nie wie to chyba kiedyś w życiu nurkował w basenie i wie jak słyszy się pod wodą dzwięki z powierzchni. Dlatego dla okrętu podwodnego śmigłowiec jest niewidoczny, i nie daje zakłóceń dla holowanego sonaru i może przeszukiwać dużo większy obszar. Samoloty mogą przeszukiwać większe obszary ale z uwagi na prędkość lotu i konieczność lotu na niskiej wysokości nadają się do tego samoloty turbośmigłowe ale wtedy holowany sonar jest słyszalny i do tego daje zakłócenia. Co do przewagi lotnictwa NATO to bardziej na papierze i to przewaga psychologiczna. Jak widać z Polskich F16 sprawnych jest 40% w innych krajach nie jest dużo lepiej. Do tego trzon lotnictwa NATO opiera się na małych myśliwcach, o niewielkim zasięgu, mogących operować w niewielkich odległościach od lotnisk i przez niewielki czas. Do tego Rosjanie mają silne OPL więc tutaj przewaga będzie niewielka w małych akwenach. A liczy się wielkość ładunku wybuchowego - bo od tego zależy na ile zostanie uszkodzony cel. Rosjanie podali niedawno że wprowadzają przeciwtorpedy - czyli obronią się przed wolnymi i słyszalnymi z daleka torpedami - przed szybkim amerykanie nie będą mieli czasu. Znów ku pokrzepieniu serc. A na oceanach okręty podwodne są i długo jeszcze pozostaną niewykrywalne. Wyrkyte mogą być tylko na niewielkich akwenach
bmc3i
Za to śmigłowiec nie może przeszukiwać dużego obszaru, lecz musi dostać od kogoś innego wskazanie gdzie ma szukać. Czyli ten ktoś inny musi mieć już co najmniej podejrzenia że w tym, a w tym rejonie może znajdować się okręt podwodny npla. Helikopter ASW może rutynowo przesłuchiwać bezpośrednie wejście do portu, ale nie zrzuci swojej anteny sonaru w ciemno to tu to tam, na znacznym obszarze. Taki sposób szukania, to szukanie igły w stogu siana.
Stary Grzyb
Zakładając, że panu Maksymilianowi wszystko się nie pokićkało (a nie ma podstaw przypuszczać, że się pokićkało), to "bracia Rosjanie" najwyraźniej zaczynają w piętkę gonić. Koncept używania do działań ZOP - w strefie dominacji powietrznej przeciwnika - całkowicie bezbronnych wobec lotnictwa maszyn powietrznych wyposażonych w broń bardzo krótkiego zasięgu i na dodatek pozbawionych wsparcia OPL ze strony własnych okrętów (bo te się schowały przed lotnictwem) jest rzeczywiście "nie imiejuszczij anałogow w mirie".
Marek
Nie musi być dominacji w powietrzu. Zakładając, że okręt podwodny ma wyrzutniach torpedowych wynalazki Diehl DEFENCE zawierające po cztery cztery pociski oparte o IRS-T każdy, latanie w jego pobliżu jest niczym innym jak proszeniem się o poważne kłopoty.
Twój_nick
Czyli taka bomba głębinowa z dodatkowym napędem uruchamianym w pobliżu celu. Faktycznie to całkiem w poprzek nowoczesnej wonie podwodnej. Nie rozumiem jak przy przewadze przeciwnika w powietrzu śmigłowiec lub wolny samolot turbośmigłowy ma nadlecieć bezpośrednio nad cel (4 km to faktycznie bycie nad celem). Dodatkowo coraz częściej OP są wyposażane w rakiety przeciwlotnicze wystrzeliwane na powierzchnie z wyrzutni torpedowych).
Marek
Masz rację. 4 kilometry od celu? Nawet i dwa trzy razy tyle to proszenie o "prezent" od systemu IDAS.
chateaux
Okręty nawodne jako najlepszy środek poszukiwania wrogich okrętów podwodnych? Najlepiej było to widać pod Falklandami, gdy cały brytyjski nawodno-podwodno-lotniczy zespół ASW brytyjskiej floty uganiał się za pojedynczym ARA San Juan, i tylko dlatego nie skończył na dnie, że na argentyńskiej jednostce podwodnej zdefektował komputer kontroli ognia i wystrzelone przez Argentyńczyków torpedy SST-4 oraz Mark 37 nie trafiły dwóch brytyjskich fregat oraz nuklearnego HMS Conqueror.
Davien
Pnie Chateaux, jak w 1982r mogli sie uganiać za San Juan jak okręt do słuzby wszedł 3 lata pózniej?? a zwodowano go w 1983r?? Panei chateaux może sprawdż swoje zródła zanim znowu cos napiszesz:)
chateaux
Dobrze Panie Mądry. ARA San Luis. Teraz lepiej? Co drugi okręt to u nich jakiś "San", o pomyłkę nie trudno, zwłaszcza gdy pisze się z pamięci. Znacznie trudniej o mądrą odpowiedź, zwłaszcza na temat.
bryxx
Kurcze, będa na wyposażeniu Mi-14. Uchodzący za najwiekszy autorytet Davien kilkanaście razy przynajmniej pisał ze rosjanie juz tych maszyn nie uzywają. Kolejny raz okazuje sie że mija się z prawdą. Ot taki to znafca tematów.
Davien
Panie bryxx Rosja nie uzywa Mi-14 żadnych wersji od 23 lat, ale sa inne państwa ciagle uzywajace tych antyków:) Więc jak widać znowu mijasz sie z prawdą jak zawsze:)
bryxx
Ja? Czy ewentualnie autor artykułu? Znafco?
A gdzie masz tam znaffco od siedmiu boleści napisane ze dotyczy to rosyjskich nieistniejących Mi-14PŁ:)) Ale jak chcesz: "Jednak najprawdopodobniej otrzymają ją również wszystkie te platformy, które wcześniej przystosowano do wykorzystania starszych pocisków APR-3: samoloty ZOP Tu-142ME i Ił-38 oraz śmigłowce Ka-28 i Mi-14PŁ." Wystarczy czy dalej sie osmieszasz:)
Zop
"Mają one przede wszystkim pomóc Rosjanom w zwalczaniu okrętów podwodnych wszędzie tam, gdzie ze względu na przewagę przeciwnika w powietrzu nie będzie można wysłać okrętów nawodnych". OMG...Większej bredni nie czytałem... To znaczy, że ze względu na przewagę w powietrzu trzeba tam wysyłać Ka-27 i Ił-38???
Davien
Jak maja ich za duzo...
suawek
może to coś w styli Kamikaze.
Fanklub Daviena
"a do tego najlepiej nadają się właśnie okręty nawodne." - przykro mi, ale to jest totalna nieprawda. Okręty nawodne tak źle nadają się do wykrywania współczesnych okrętów podwodnych, że US Navy po próbach i ćwiczeniach, gdzie 97% wykryć było dzięki helikopterom ZOP a tylko 3% dzięki okrętom nawodnyym, postuluje, by okręty nawodne nawet zupełnie pozbawić funkcji wykrywania okrętów podwodnych (za wyj. samoobrony). Jedyne co na okrętach nawodnych się sprawdza, to bardzo długie sonary holowane niskiej częstotliwości, ale dramatycznie ograniczają manewrowanie i zupełnie nie nadają się do płytkich wód jak np. Morze Południowochińskie i strefy szelfu kontynentalnego. Za najbardziej efektywne uznano operowanie parą helikopterów ZOP (trzeci już nie zwiększa drastycznie skuteczności). Przyszłość zresztą leży gdzie indziej: takie rejony jak Morze Chińskie, okolice Zatoki Perskiej, Morze Śródziemne, Czarne, podejścia i rejon rosyjskich Bastionów, będą pokryte albo siecią sensorów na dnie, abo zawieszonymi w toni dronami, które będą nasłuchiwać przeciwnika. Nie będzie stealth ani pod wodą ani na wodzie, każdy okręt na powierzchni i pod wodą będzie namierzony, a broń bazowania lądowego będzie mieć pokrycie całych oceanów. Przetrwają tylko działające pod osłoną obrony z lądu, dlatego duże jednostki nie mają przyszłości, tylko jak Rosja (i US Navy w najnowszych planach) trzeba iść w jednostki wielkości fregat czy korwet działających w rozproszeniu i pod osłoną sił z lądu.
Stary Grzyb
Tak toczno, Wania. I dlatego matuszka Rassija się zapiera, że chce budować lotniskowiec atomowy (co się rzecz jasna uda jeszcze lepiej, niż "Armata" i Su-57), zaś dodatkowo te systemy bazowania lądowego, panujące nad światowym oceanem (i naprowadzane, oczywiście, przez wiecznie żywego ducha Kulawego Józka) będą całkowicie niewidoczne i odporne na jakikolwiek atak. A propos tego ataku - pomyślcie raczej, co będzie, jak na uzbrojenie Amerykanów wejdą, właśnie opracowywane, morskie pociski cruise (wystrzeliwane także z okrętów podwodnych) z głowicami atomowymi, które zastąpią wycofane przez szkodnika Obamę Tomahawki TLAM-N (zwłaszcza, że wasze "nie imiejuszczije anałogow w mirie" systemy OPL już obecnych cruise'ów całkowicie nie widzą).
młody Grzyb
jak je opracuja to pogadamy, na dzis mamy klęskę typu Zummwalt, nielota F35, zapaść w rakietach balistycznych i hipersoniczne. A te bajkowym cruis to w której gierce ?
Davien
Tia panie grzybku, a z drugiej strony mamy brak chcoćby odpowiednika 30-sto letniej Tico, mysliwce na poziomie lat-90-tych, najgorszy samolot pokładowy wszechczasów czyli Su-33, pociski balistyczne ledwo doganiajace 40-sto letnie amerykańskie i znowu najgorszy SLBM wszechczasów czyli Buławę. O niedokońcxzonycm od 40 lat prototypie Su-57 n ie mówiąc. Cos jeszcze?
df
To uzbrojenie rzeczywiście nie ma sensu, chyba że jako przeciwtorpeda naprowadzana pasywnie wtedy wieksza predkosc zapewni skutecznosc ostatniej linii obrony tyle ze amerykanie o tym doskonale wiedza rozwijajac ASROC dostarczany balistycznie
rED
" wszędzie tam, gdzie ze względu na przewagę przeciwnika w powietrzu nie będzie można wysłać okrętów nawodnych." I dlatego wyślą tam śmigłowce?