Reklama

Siły zbrojne

Nowe możliwości amerykańskich F-16

Fot. USAF
Fot. USAF

W tym miesiącu światło dzienne ujrzała nowa wersja oprogramowania do komputera misji amerykańskich F-16C/D. Kolejna wersja F-16 Operational Flight Program (OFP) serii M-series 7.2+, to część szerszego programu, który ma zwiększyć możliwości ponad 600 maszyn tego typu. Po raz pierwszy stworzono ją w oparciu o nową filozofię, która umożliwi wprowadzanie następnych wersji nawet dwukrotnie szybciej niż dotychczas.

Przypomnijmy, że obecnie prowadzony jest szeroko zakrojony program mający na celu zwiększenie możliwości służących w US Air Force F-16 wersji Block 40/42/50 i Block 52. Chodzi o ponad 600 samolotów, najmłodszych przedstawicieli dumnej floty ponad dwóch tysięcy Fighting Falconów służących w tej formacji w poprzednich dekadach. Obecnie maszyny tego typu są powoli wypierane przez swojego generacyjnego następcę F-35A, ale opóźnienia w programie tej konstrukcji, która obecnie powstaje w liczbie około 130 egzemplarzy rocznie (zakładana pełna produkcja seryjna ma osiągnąć w najbliższych latach 160 maszyn), sprawia, że F-16 jeszcze przez lata będą pozostawać na uzbrojeniu – i US Air Force i Gwardii Narodowej.

Większość środków przeznaczonych na tę modernizację F-16 zostanie przeznaczona na zaopatrzenie w nowoczesne radiolokatory z aktywnie elektronicznie skanowanym szykiem antenowym (AESA), co jest zresztą najwyższym z zakładanych priorytetów. Oprócz tego samoloty mają otrzymać także systemy umożliwiające zintegrowaną komunikację z innymi uczestnikami pola bitwy, a także zostaną zintegrowane z nowymi rodzajami uzbrojenia, najnowszą wersją pocisku powietrze-powietrze średniego zasięgu AIM-120 AMRAAM i pocisków manewrujących JASSM-ER. Oprócz tego w samolotach są wprowadzane 42 inne elementy modernizacji, które mają zredukować obciążenie praca pilota, poprawić celność uzbrojenia powietrze-ziemia i ogólną efektywność maszyn.

Elementem prowadzonych zabiegów jest też program F-16 OFT, który ma wartość 455 milionów USD. Prace nad oprogramowaniem prowadziła je 309. grupa inżynierów oprogramowania wspierana przez jednostkę testującą CTF (Combined Test Force), 53. Skrzydło Testów Operacyjnych i Powietrzne Rezerwowe Centrum Testowe Sił Powietrznych Gwardii Narodowej.

Łącznie pracowało nad nim 300 osób zatrudnionych w siedmiu miejscach w Stanach Zjednoczonych. Wszyscy podlegali jednemu dowódcy. Jak podkreślają siły powietrzne USA, była to w pełni samodzielna organiczna praca, która podniosła niezawodność modułowych komputerów misji F-16C/D i spełniła wszelkie wymagania stawiane przed tą pracę. Prace nie ustały pomimo epidemii COVID-19. Dzięki jej charakterowi możliwe były  prace w trybie home office. Dzięki przeprowadzeniu samodzielnych prac przez komórki należące do USAF pełne prawa do tych rozwiązań należą do tej formacji.

Prace są też uważane za kamień milowy jeśli chodzi o prowadzenie tego rodzaju wysiłków. W ich trakcie zrezygnowano bowiem z dotychczasowej metodologii prowadzenia prac nazywanej „wodospadem”, a zamiast tego zastosowano elastyczne podejście oparte o otwartą architekturę oprogramowania – DevSecOps. Uwzględniono w nim zarówno unifikację prac nad oprogramowaniem jak i jego testowaniem jak i kwestie związane z cyberbezpieczeństwem.

DevSecOps zapewnia możliwość dwukrotnie szybszego prowadzenia prac. Nowe oprogramowanie do testów w locie ma być teraz przesyłane średnio co 13 tygodni zamiast co 18, a nowe wersje OFP do F-16 będzie można implementować nie co 3-4 lata, ale co dwa.

Reklama
Reklama

Komentarze (5)

  1. Franc

    F-16 to niewypał. Dalej nie mamy kodów. Nawet śruby kupujemy w USA a budowę lakierni ( Amerykanom nie opłacało się więc pozwolili nam )odtrąbiono jako wielki sukces. Amerykanie już nawet na filmach chwalą się jacy frajerzy te Polskie rządy a ci frajerzy dalej są frajerami. Plują naszym w twarz a nasi z uporem mówią że deszcz pada i jeszcze są szczęśliwi bo ten deszcz to koniec suszy.

    1. Gnom

      Piszesz "F-16 to niewypał. Dalej nie mamy kodów." - a wiesz że jedyny kraj jakiemu udostępniono kody do F-16 to ZEA posiadające najnowsze w służbie (ale tylko z racji numeru) F-16 bl.60. A kody udostępniono tylko dlatego, że tak chciał klient więc stworzono mu nowe oprogramowanie i komputery. Dlatego ów klient (zostawiony na uboczu) nie tylko obecnie chce kupić bl.70, ale i do tego samego standardu doprowadzić ma swoje bl. 60. Posiadanie kodów jest wygodne jak chcesz rozwijać sprzęt samodzielnie. Inaczej po kolejnej zmianie (2, 5, 10 - nieważne) twój system nie będzie już powiązany z wyjściowym produktem. Zatem warto się zastanowić co się chce uzyskać posiadaniem "kodów", które kosztuja majątek ale nie koniecznie mogą być wykorzystane.

    2. Hmmm to twierdzisz waść że Izrael tych kodów nie posiada........

    3. Davien

      Gnom, dostep do kodów zródłowych ma tez Turcja która kupiła licencję na F-16 ale to były starsze modele. A najnowsze F-16 to chyba ma obecnie Tajwan bo juz dostali pierwsze F-16V

  2. robo

    Widząc wysyp histerycznych komentarzy dyżurnych trolli poniżej, chyba to dobry moment aby znów przypomnieć niezaprzeczalny fakt: dotychczasowy wynik starć powietrznych F-16 wszystkich wersji to SIEDEMDZIESIĄT DZIEWIĘĆ do JEDNEGO. Z czego 79 to w większości to produkty Mikojana i Suchoja a 1 efekt kolizji z Mirage nad Morzem Egejskim. Nowe radary AESA i OFP M 7.2 znów zwiększa technologiczną przepaść jaka dzieli F-16C/D od wszystkiego co Rosjanie są w stanie wyklepać, o Viperach z litości nie wspominam.

    1. mobilny

      .... ano racja i dlatego zakup F-35 uważam za zbędny niepotrzebnie drenujący nas skromny budżet....

    2. robo

      Biorąc pod uwagę że F-35 oferuje unikalne zdolności penetracji OPL npla oraz sam może pełnić rolę mini AWACSa nie zgadzam się, ale może wystarczyło by 20-24 F-35 a zwiększyć liczbę F-16, zresztą nie jest za wcześnie aby zacząć planować modernizację naszych Block 52?

    3. Davien

      A F-35 jeszcze zwiększa ta przewagę przy podobnej cenie jak F-16bl 70/72 wiec ....

  3. Fanklub Daviena

    Przetłumaczę na jęz. ludzi: zasadniczo są 2 modele rozwoju oprogramowania: tradycyjny "waterfall", gdzie pisze się wersję alfa, potem ją poprawia i wolno do niej dodawać nowe funkcje, potem jest zamrożenie funkcji i jest testowana wersja beta, gdzie jest zakaz dodawania nowych funkcji i tylko usuwa się błędy, potem udostępnia się do testów klientom wersję RC (Release Candidate) i po testach gotowy wyrób sprzedaje się klientom. Drugi, obecnie popularny sposób, którym tak zachwyca się autor, "agile", polega na tym, że pisze się nową wersję i bez testów opycha klientowi, który jest alfa i beta testerem i musi wykupić "abonament na aktualizacje" by móc się wydzierać przez telefon do wsparcia, by poprawili tego bubla... Dlatego potem spadają 737MAX a komputer po wgraniu aktualizacji Windows 10 nie chce odpalać... :)

    1. Wawrzyniec

      Gdyby tak było to Su-57 spadałyby także przez opychanie modelu „agile” wielkiej flocie ojczyźnianej, a jednak Rosjanie są nadal na etapie analogów i nitowania z czasów początku sojuza. Problem na pewno tkwi gdzie indziej

    2. yaro

      Tu się mylisz, Rosjanie nie stosują metody "agile" tylko tę którą autor opisał jako pierwszą, jest jeszcze drugi problem, Rosjanie o wiele lepiej oprogramowują układy niż Amerykanie, mają po prostu lepszych programistów zajmujących się algorytmami.

    3. jurgen

      celny komentarz

  4. Ech

    Zciekawsci duza roznica miedzy tym radarem Aesa a radarem z naszych F16?

    1. Davien

      Radar na polskich Jastzrebiach to AN/APG68v9 z antena szczelinową, radar AN/APG-83SABR to wykonany w technologii GaN radar AESA bazujacy na radarach z Raptora i F-35 wiec róznica jest duza. To zupełnie nowy, znacznei lepszy radar.

  5. Navigator

    Pisanie na kolanie idzie w chmurę Czy WZL zmodyfikował Miga?