Zaginięcie Boeinga 777-200ER linii Malaysia Airlines 8 marca 2014 roku nad Morzem Południowochińskim stawia nowe pytania o możliwości skutecznego monitorowania lotów pasażerskich. Zniknięcie malezyjskiego samolotu, który według najnowszych danych znajdował się w powietrzu jeszcze przez około 7 godzin od momentu utraty kontaktu z cywilną kontrolą lotniczą stanowi przyszłe wyzwanie dla instytucji zajmujących się monitorowaniem lotów cywilnych. Biorąc pod uwagę wnioski wynikające z zamachów dokonanych 11 września 2001 roku w USA, nie można mieć wątpliwości, że zdarzenia, które rozegrały się podczas feralnego lotu MH370 mogły być niezwykle poważnym potencjalnym zagrożeniem dla krajów znajdujących się w zasięgu zaginionej maszyny.
Lot MH370 zaginął podczas rozkładowego rejsu z Kuala Lumpur do Pekinu. Około 40 minut po starcie samolotu z głównego lotniska w stolicy Malezji doszło do wyłączenie transpondera i systemu ADS-B, co spowodowało, że lot MH370 przestał być widoczny dla cywilnej kontroli ruchu lotniczego. Maszyny znajdowała się wtedy nad Zatoką Tajlandzką pomiędzy strefami odpowiedzialności kontroli ruchu lotniczego Malezji i Wietnamu. Wkrótce potem samolot zmienił kurs oraz pułap i mimo, że był śledzony przez radary wojskowe, Malezyjskie Siły Powietrzne nie podjęły żadnych działań. Sam fakt, że zaraz po zaginięciu MH370 niezidentyfikowany samolot został namierzony przez wojsko nad Malezją, ujawniono dopiero po kilku dniach, gdy trwały już rozległe poszukiwania szczątków maszyny w Zatoce Tajlandzkiej. Rejon, w którym maszyna prawdopodobnie wpadła do Oceanu Indyjskiego, położony ok. 2 500 km na południowy wschód od australijskiego miasta Perth, został oszacowany przez brytyjską firmę Inmersat na podstawie skomplikowanej analizy prowadzonej przy wykorzystaniu efektu Dopplera - „pingów” do satelity systemu SATCOM. Było to dwa tygodnie po zaginięciu samolotu, gdy Boeinga 777 szukały już służby 26 krajów w tym wojskowe samoloty patrolowe: amerykańskie P-3C i P-8, australijskie P-3C i chińskie Iły-76 na obszarze setek tysięcy kilometrów kwadratowych. Mimo tej rozległej akcji poszukiwawczo-ratowniczej o bezprecedensowych rozmiarach do dziś nie znaleziono żadnych szczątków, które z całą pewnością należą do lotu MH370.
Potencjalne zagrożenie
Dziś jest zdecydowanie za wcześnie by próbować rozstrzygnąć co mogło doprowadzić do takiego przebiegu wypadków – czy powodem zaginięcia malezyjskiego Boeinga 777 z 239 osobami na pokładzie była rozległa awaria techniczna, zamach terrorystyczny, porwanie bądź inny czynnik. Jednak sytuacja, w której samolot po wyłączeniu transpondera i zejściu z planowanej trasy lotu pozostaje w powietrzu jeszcze przez wiele godzin prawdopodobnie pod kontrolą człowieka, może być uznana za potencjalnie groźną. Takie zagrożenie zostało bardzo poważnie potraktowane przez Izrael, który już 8 marca zaostrzył bezpieczeństwo swojej przestrzeni powietrznej, m.in. przez żądanie wcześniejszej niż zwykle identyfikacji samolotu przed wejściem w izraelską przestrzeń powietrzną. Grzegorz Cieślak, ekspert z Centrum Badań nad Terroryzmem Colegium Civitas stwierdził z kolei, że mogło dojść do porwania, za którym stały służby specjalne Iranu. Było to nawiązanie do ujawnionej informacji o dwóch Irańczykach na pokładzie lotu MH370, którzy posługugiwali się fałszywymi europejskimi paszportami. W podobnym tonie wypowiadali się też analitycy amerykańscy. Wyrazem obaw o dalszy los maszyny, w tym możliwość jej późniejszego wykorzystania do celów przestępczych, jest również skierowanie do akcji poszukiwawczej znacznych sił wojskowych wielu krajów, przede wszystkim USA. Kiedy na podstawie pierwszych danych, które udało się uzyskać z satelitów Inmarsat ujawniono dwa potencjalne korytarze, po których mógł poruszać się samolot w tym północny przebiegający m.in. nad Azją Centralną pojawiły się sugestie, że maszyna mogła wylądować gdzieś na pograniczu afgańsko - pakistańskim lub w którejś z byłych republik środkowoazjatyckich ZSRR. USA, Rosja i Chiny zdecydowały się więc skierować swoje satelity szpiegowskie do sprawdzenia potencjalnych miejsc, w których Boeing 777 mógłby wylądować na tym obszarze. Afgańscy Talibowie wydali z kolei specjalne oświadczenie w którym podkreślili, że nie mają nic wspólnego z zniknięciem samolotu.
Cywilna kontrola ruchu lotniczego
Wprawdzie na dzień dzisiejszy nie ma przesłanek by stwierdzić, że zaginięcie MH370 było efektem ataku terrorystycznego, jednak zdarzenie to skłania do refleksji nad tym jak współcześnie funkcjonuje monitorowanie lotów pasażerskich.
Obecnie kontrola ruchu lotniczego opiera się na radarach wtórnych, które współdziałają z transponderami zainstalowanymi na pokładach statków powietrznych. Zasada działania opiera się na wojskowym systemie identyfikacji swój-obcy IFF. Wyłączenie transpondera powoduje więc, że samolot pozostaję praktycznie niewidoczny dla cywilnej kontroli ruchu lotniczego. Co prawda po zamachach z 11 września pojawiły się pomysły by uniemożliwić załogom odłączanie transpondera w czasie lotu, ale ostatecznie pomysł ten uznano za niebezpieczny. W przypadku zwarcia lub innej awarii elektrycznej załoga musi mieć możliwość wyłączenia i dokonania restartu poszczególnych systemów maszyny. Dodatkowym narzędziem, które pozwala na kontrolowanie pozycji samolotu jest ADS-B (Automatic Dependant Surveilance – Broadcast), który opiera się na nawigacji satelitarnej. Ten system posiada większy zasięg niż radar wtórny, ale również działa tylko w zasięgu stacji naziemnych. Dane mogą być jednak otrzymywane także przez inne wyposażone w ten system samoloty znajdujące się w jego zasięgu. To własnie na ADS-B będzie opierać się w przyszłości kontrola ruchu powietrznego w krajach najbardziej rozwiniętych. W USA system ten ma być obowiązkowy dla wszystkich samolotów od 2020 roku, a w UE od 2017 roku dla samolotów o wadze powyżej 5 700 kg. Zgodnie z informacjami od ICAO Malezja także rozpoczęła instalację systemu ADS-B na głównych trasach lotniczych, które nie mają pełnego pokrycia radarowego. Instalacja i testy systemu są przewidziane na lata 2014-2016. Oparty na nawigacji satelitarnej system GPS, co prawda używany jest przez załogi do wskazywania pozycji na mapie ale dane nie są przekazywane do centrum kontroli lotów.
I radary wojskowe
Radar pierwotny używany przez wojsko do monitorowania przestrzeni powietrznej wykorzystuje energię fal radarowych, odbitych od obiektów znajdujących się w jego zasięgu. Tego typu radary wykrywają więc każdy samolot niezależnie od tego czy identyfikuje się on przy użyciu transpondera. W przypadku lotu MH370 Malezyjskie Siły Powietrzne – dość liczna i nowocześnie wyposażona formacja (m.in. w Su-30MKM, Migi-29 i F/A-18D) nie podjęła jednak żadnego działania, a fakt śledzenia lotu przez wojsko MH370 został ujawniony dopiero po kilku dniach. To prowadzi do wniosku, że kilkanaście lat po zamachach z 11 września systemy monitorowania lotów wciąż mogą nie być właściwie przygotowane do przeciwdziałania nietypowym sytuacjom utraty kontaktu z samolotem cywilnym, który mógł paść ofiarą potencjalnego porwania. Były pilot RAF i lotniczy analityk Robert Brookes pytał wprost w wypowiedzi dla BBC News: „ Gdzie w tym wszystkim były Malezyjskie Siły Powietrzne? Od czasów 11 września obrona powietrzna na całym świecie jest ostrzeżona przed porwanym samolotem pasażerskim zmierzającym w stronę ważnego celu. A niewiele jest celów bardziej prestiżowych niż Petronas Tower w centrum Kuala Lumpur”.
Monitoring lotów cywilnych
Osobną kwestią pozostają zmiany w systemach monitorowania lotów cywilnych. Jedną z opcji na przyszłość pozwalających na szybkie odnalezienie zaginionego samolotu może być przekazywanie danych w czasie rzeczywistym bezpośrednio z samolotów do operacyjnych centrów kontroli, co dawałoby możliwość sprawdzania sytuacji na pokładzie samolotu i jego aktualnej pozycji. Dane mogłyby się też zapisywać w formie proponowanych m.in. przez Oliviera McGee inżyniera lotniczego i byłego pracownika Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu wirtualnych czarnych skrzynek. Pomimo, że jest to obecnie wykonalne z technicznego punktu widzenia, to dla linii lotniczych wiązałoby się z dodatkowymi, niechcianymi kosztami. Nie można jednak wykluczyć, że w odpowiedzi na tragedię lotu MH370 takie rozwiązanie stanie się obowiązkowe. Bezprecedensowy przypadek malezyjskiego Boeinga 777 będzie z pewnością dogłębnie analizowany zarówno przez cywilne jak i wojskowe służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo lotów. Konieczna jest modernizacja systemów nadzorujących loty cywilne, która powinna uwzględnić również współdziałanie z wojskowymi systemami obrony przeciwlotniczej na wypadek podobnych incydentów w przyszłości. Podstawową przeszkodą przy wprowadzaniu kompleksowego systemu monitorowania lotów opartego na nawigacji satelitarnej, pozostają wysokie koszty takiej operacji, które budzą zrozumiały opór lotniczych firm przewozowych. Tajemniczy wypadek Boeinga 777 Malaysia Airlines pokazuje, że wiele krajów wciąż nie jest gotowych do skutecznej reakcji na zagrożenia spowodowane przez samoloty pasażerskie, nad którymi utracono kontrolę. Z całą więc pewnością lekcja wyciągnięta z zaginięcia lotu MH370 będzie miała wpływ na tworzenie nowych procedur kontroli ruchu powietrznego w skali globalnej.
Andrzej Hładij
Nielot
Wiec jakie sa te "nowe" zagrozenia? Bo z artukulu raczej sie tego nie dowiedzialem. Wszystko o czym autor wspomina to nie sa nowe rzeczy.
Chester
To nie takie proste jak się wydaje. Cywilne organy kontroli ruchu powietrznego korzystają zarówno z radarów wtórnych jak i pierwotnych. Zaden radar nie pracuje pojedynczo, kazdy kraj posiada sieć radarów, w Polsce mamy PRANET, radary wychwytują obiekty ich echa są "sumowane" w syetemie pozycja określana za pomocą systemu tracker i trafiają na monitor kontrolera. Dlatego gdy radar np w Gdańsku nie działa kontroler dalej widzi "swoją gdańską przesrtzeń" za pomocą innych polskich radarów. Należy pamiętać że służby kontroli ruchu powietrznego nie służą do obrony powietrznej, zapewniają bezpieczną i płynną komunikację lotniczą, czego kwintesencją jest zapewnienie samolotom seperacji czyli bezpiecznej odległości pomiędzy nimi. Wsółpraca pomiędzy cywilna służbą a organami obrony powietrznej koncentruje się na wlatujących statkach powietrznych(każdy samolot składa plan lotu dostaje cztero numerowy kod zwany squokiem i wtedy radary wtórne identyfikują go jako konkretnegoMH370 a nie bezimienne echo) i samolotach które łamią zezwolenia służb ruchu ale w przestrzeni narodowej. W momencie opuszczenia nardowej przestrzeni nikt nie śledzi samolotów. Malezyjczycy po upublicznieniu sprawy zaginięcia przeanalizowali zapisy ze swoich radarów( tak jak monitoring na ulicy, radary pracują i przez jakiś okres wszelkie zapisy sa przechowywane)i stąd nasza wiedza.
klon154
Można postawić hipotezę że rzeczywiście samolot został porwany dla zamachu i wojsko postanowiło go po cichu zestrzelić.