Przemysł Zbrojeniowy
Kutry dalej w modzie – sposób na uaktywnienie polskich stoczni?
Z raportu rosyjskiego centrum analitycznego CAMTO wynika, że popyt na kutry biorąc pod uwagę ich ilość może się zmniejszyć w latach 2021-2024 w porównaniu do poprzedniej czterolatki. Dochód z tego segmentu rynku ma jednak zostać nieco zwiększony, ponieważ rośnie zapotrzebowanie na droższe i lepiej wyposażone, małe jednostki pływające.
Z okazji otwarcia 23 lutego 2021 roku X Międzynarodowych Targów Obrony Morskiej IMDS-2021 w Sankt Petersburgu, rosyjskie Centrum Analiz Światowego Handlu Bronią CAMTO opublikowało raport „Rating eksporterów nowych kutrów w 2017-2024 r.” dotyczący popytu na nowe kutry wszystkich klas z wyszczególnieniem rankingu największych światowych eksporterów w tym segmencie rynku w okresie od 2017-2024 roku.
Zgodnie z oświadczeniem CAMTO całą analizę oraz zawarte w niej oceny i prognozy oparto na podstawie rzeczywistych dostaw w latach 2017-2020 oraz „na podstawie istniejących zobowiązań umownych, trwających przetargów, a także oficjalnych oświadczeń krajów importujących” na lata 2021-2024
Dodatkowo należy pamiętać, że zgodnie z metodologią CAMTO, pod pojęciem „nowy” rozumie się dostawę nowego kutra wartego co najmniej 4 miliony dolarów, budowę kutrów na licencji oraz dostawę kutrów wcześniej eksploatowanych przez siły morskie kraju – eksportera, zmodernizowane do poziomu „praktycznie nowy”, z wydłużonym okresem użytkowania, którego cena momencie dostawy stanowiła co najmniej połowę ceny nowego kutra tego typu, w tym samym okresie czasu.
Mniej kutrów w przyszłości, ale większe zyski z ich sprzedaży
Z rosyjskiego raportu wynika, że handel małymi okrętami w czteroletnim okresie od 2017-2020 roku przyniósł dochód o ponad 100 milionów USD mniejszy niż ma przynieść taki sam handel w czteroletnim okresie 2021-2024 (o ile oczywiście zostaną zrealizowane harmonogramy dostaw dla aktualnych kontraktów, deklarowanych zamiarów i trwających przetargów). W przyszłości zmniejszy się natomiast liczba wyprodukowanych kutrów.
W okresie od 2017 do 2020 roku zbudowano bowiem na eksport lub zgodnie z uzyskaną licencją ponad 335 małych jednostek pływających za sumę 8,436 miliarda USD. W kolejnych czterech latach zakłada się budowę „tylko” 233 kutrów, jednak już za sumę 8,549 miliarda USD. Należy przy tym pamiętać, że budowa małych jednostek pływających trwa bardzo krótko od momentu podpisania kontrakt, szczególnie gdy dana jednostka jest produkowana według już sprawdzonego projektu. Dlatego wielkość zamówień na lata 2021-2024 może się jeszcze zwiększyć.
Jak na razie ocenia się jednak, że w poprzedniej czterolatce zapotrzebowanie na nowe kutry na rynku międzynarodowym wynosiło 84 jednostki rocznie, a w okresie od 2021 do 2024 roku może spaść do 58 takich jednostek rocznie.
Francja największym producentem kutrów na świecie. Polska na siedemnastym miejscu
Według rosyjskiej analizy pierwsze trzy miejsca w rankingu światowych eksporterów kutrów wcale nie zajmują takie potęgi morskie jak Stany Zjednoczone, Rosja czy Chiny, ale Francja, Niderlandy i Turcja. Najwięcej takich jednostek sprzeda Francja (108 sztuk) jednak najwięcej na tym zarobiły Niderlandy.
Niderlandzka, prywatna grupa stoczniowa Damen stała się bowiem w poprzedniej czterolatce światową potęgą w dziedzinie kutrów zabierając ze światowej puli zysków za 105 jednostek około 20%, czyli 3,315 miliarda USD. W przypadku Francji będzie to już „tylko” 1,408 milionów USD (8%) a w przypadku Turcji 0,731 miliarda USD (za 47 kutrów) zdobywając 4,3%.
Rosjanie uszczegółowili przy tym, że w okresie od 2017 do 2020 roku z Francji wyeksportowano 50 nowych kutrów o łącznej wartości 715,5 miliona USD, w kolejnej czterolatce takich jednostek ma być już 58 sztuk, ale za mniej – bo za 692,8 miliona USD.
W Niderlandach sprzedaż i zysk w przyszłych latach również się zmniejszy i to jeszcze bardziej wyraźnie. W latach 2017-2020 wyeksportowano bowiem aż 84 kutry o łącznej wartości 2,378 mld USD. W kolejnych czterech latach wielkość sprzedaży określa się na razie na 21 sztuk za około 937,5 miliona USD. Największy spadek zamówień widać w przypadku trzeciej w rankingu Turcji. O ile bowiem w pierwszej czterolatce Turcja sprzedała 47 nowych kutrów za 737,1 miliona USD, to w latach 2021-2024 prognozuje się eksport tylko 7 takich jednostek za 100 milionów USD.
Zwiększenie liczby wyeksportowanych kutrów i zysków będzie widoczne natomiast w klasyfikowanych na czwartym miejscu Stanach Zjednoczonych. Kraj ten przekazał bowiem w latach 2017-2020 16 kutrów za 43,3 miliona USD, natomiast w kolejnych czterech latach planuje się eksport aż 27 takich jednostek za 620 miliona USD.
Na piątym miejscu w liczbie wyeksportowanych, nowych kutrów uplasowano Niemcy. Jest to jednak złudna klasyfikacja. Kraj ten bowiem owszem wyeksportuje trzykrotnie mniej małych okrętów, ale zarobi na tym o 600 milionów USD więcej. Niemcy mają dodatkową tą przewagę, że zwiększą swój zysk w kolejnych latach. W okresie od 2017 do 2020 sprzedano bowiem na eksport 23 kutry o wartości 486,8 miliona USD, a w okresie 2021-2024 planuje się wyeksportowanie 15 kutrów za 1,532 mld dolarów.
Więcej w tym czasie zarobią jedynie Włosi uplasowani na dziewiątym miejscu . O ile bowiem w pierwszej czterolatce zarobili oni jedynie 48 milionów USD za 3 wyeksportowane kutry, to w kolejnych czterech latach ta suma ma urosnąć do 1,821 miliarda USD za 21 kutrów. Podobny wzrost zysków będzie widoczny w przypadku znajdującej się na szóstym miejscu Australii: z 843,6 miliona USD za 27 kutrów do 906,2 miliona USD za 18 kutrów.
W przypadku siódmego Izraela i ósmych Chin będzie widoczny wyraźny spadek. Izrael w poprzedniej czterolatce zarobił bowiem 522,8 miliona USD za 31 kutrów a w kolejnej ma dostać tylko 175,5 miliona USD za 8 kutrów. Z kolei w Chinach było to najpierw 705,4 miliona USD za 19 kutrów, a później ma być 193,8 miliona USD za 8 kutrów.
Na kolejnych miejscach (od 10 do 19) Rosjanie uplasowali: Indie, Rosję, Japonię, Hiszpanię, Koreę Południową, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Wielką Brytanię, Polskę, Kolumbię i RPA. Polska zajmuje więc siedemnaste miejsce eksportując według CAMTO w 2020 roku 2 kutry za 79 miliona USD i mając plany wyeksportowania w latach 2021-2022 kolejnych czterech kutrów za 158 milionów USD. W sumie Polacy zamierzają zbudować w ciągu ośmiu lat sześć kutrów za 237 miliona USD.
Warto budować kutry, czy nie warto
Statystyka przedstawiona przez Rosjan wyraźnie pokazuje, że pomimo kryzysu wywołanego pandemią, zysk z produkcji niewielkich okrętów wcale nie musi maleć. Co więcej w przypadku tej klasy jednostek pływających najwięcej do powiedzenia mają mniejsze terytorialnie państwa, ale za to z prężnie działającym na rynkach zagranicznych przemysłem stoczniowym.
Nawiązanie kontraktów z takimi krajami mogło by więc nam przynieść korzyści, np. poprzez przeniesienie do Polski produkcji, lub poprzez pomoc w promocji własnych rozwiązań. Polski przemysł stoczniowy jest w o tyle dobrej sytuacji, że ofertę współpracy przemysłowej przy realizacji planu modernizacji technicznej Marynarki Wojennej RP złożyły wszystkie, liczące się w tej dziedzinie państwa: a więc Francja, Niderlandy, Włochy i Niemcy.
Cechą charakterystyczną obecnych czasów jest jednak mniejsze zapotrzebowanie na proste jednostki pływające, bo takie można bez problemu zrobić samemu, natomiast zarobić można na droższych kutrach, których wyprodukowanie wymaga już dużej wiedzy, doświadczenia i odpowiednich technologii.
Szczególnie mocno uderzyło to m.in. w klasyfikowanym na jedenastym miejscu Federację Rosyjską. O ile bowiem w latach 2017-2020 udało się jej sprzedać za granicę trzynaście kutrów za 819,2 miliona USD, to w kolejnej czterolatce inne państwa zainteresowały się tylko dwoma rosyjskim jednostkami tej klasy płacąc za nie 90 milionów USD (chociaż jest to i tak o 11 milionów USD więcej niż Polacy otrzymali za swoje dwa kutry). Rosjanie mają więc problem, ponieważ ich przemysł wprost specjalizuje się w produkcji kutrów.
To właśnie przede wszystkim te jednostki są bowiem powszechnie zamawiane i wprowadzane do Wojennomorskowa Fłota. Wystarczy tylko wspomnieć kutry „patrolowo-antydywersyjne” projektu 21980 typu „Graczonok” o wyporności 139 ton, kutry desantowo-szturmowe projektu 02510 typu BK-16 o wyporności 20,5 ton, kutry desantowo – szturmowe projektu 03160 typu „Raptor” o wyporności 23 tony, kutry desantowe projektu 11770 typu „Sierna” o wyporności 105 ton, czy kutry desantowe projektu 21820 typu „Diugoń” o wyporności 280 ton.
Czytaj też: Rosja: Dywersyjne „Raptory” dla Floty Bałtyckiej
Jak więc widać nie zawsze to co zamawia własna marynarka wojenna musi znajdować uznania w innych państwach. I ten balans pomiędzy swoimi potrzebami, a tym, co może być później sprzedane na eksport znaleziono we Francji, Niemczech i we Włoszech.
gnago
ja jednak promowałbym galerę typu czterorzędowego z obsada ok 500 ludzi. W sam raz zatrudnienie na stałe naszej klasy politycznej . A jaki porządek w zarządzaniu krajem. Marzy mi się nazwa ORP klasztor czy sala plenarna. Mogliby obradować przez cały swój okres. Uzbrojenie plot rećzne wyrzutnie piorun . Trzy cztery działka 23 mm i starczy . No i narty wodne dla kapitana galery
gnago
? Szansą dla polskich stoczni i dla przywrócenia ich możliwości jest zamawianie statków handlowych przez polskich armatorów w Kraju nie za granicą
abra kadabra
Jeżeli już kutry to szybkie, ciche, dobrze maskowane i... w miarę silnie uzbrojone także przeciw dronom. W przeciwnym wypadku nie przetrwają.
Piotr ze Szwecji
Zgadzam się. Szybkie (70 km/h), ciche, maskowane, z jak najpłytszym dnem i wyposażone w ofensywne "uzbrojenie" typu radary albo sonar, które można włączyć i wyłączyć. 30 mm punktowa obrona spełnia zadania plot. Taka większa korweta patrolowa w odróżnieniu od kutra patrolowego może mieć 2 sztuki punkowej obrony plus 75 mm działko plot. Plus para zdalnie sterowanych kaemów w obu przypadkach. ---------- Niestety jedyne co stoi w drodze uzyskania sprawnej obrony wybrzeża to spaczone priorytety gestorów z okaleczonej pozbawieniem piechoty morskiej (a według mnie także i zdrowego rozsądku) MW.
gnago
Albo jeszcze szybsze ekranoplany
Fanklub Daviena i GB
Bez wprowadzenia ustawą zasady, że w państwowych firmach administracja z zarządem nie mogą przekraczać 3% ilości pracowników produkcyjnych guano będzie a nie polska produkcja zbrojeniowa. Będą granty roztrwonione na "dialogi i ustalenia" przez zarządy, robiące też za koryciarnie dla polityków na karuzeli stanowisk z sutą odprawą po 3 miesiącach "zarządzania"... :D
ryba
o tototo właśnie !!!
Ernst Stavro Blofeld
Dokładnie tak.
Dalej patrzący
Zamiast Mieczników - które w razie "W" zostaną ewakuowane do Wielkiej Brytanii [jak niszczyciele w 1939] - winniśmy rozwijać zdolności na Bałtyk. Czyli uniwersalne [z modułami zadaniowymi, także jako desantowe, ale głównie dla rozproszonego transportu strategicznego] szybkie [min 35 w] mini-Diugonie o nośności max 90 ton - z rampą dla załadunku/wyładunku "plaża/plaża" - poza portami pułapkami. Tych potrzebujemy 200-300 sztuk - zarówno dla uzyskania trwałej obecności w całej naszej strefie morskiej - jak i dla uzyskania przewagi w wojnie podprogowej, natychmiastowej gotowości na prowokacje, proaktywności własnych sił itd. Ponadto - już konkretnie dla specjalsów - przynajmniej z 50 łodzi szturmowych klasy CB-90. Z dronami rozpoznawczymi, amunicji krążącej, kppanc, Piorunami, LM MHTK czy dronowymi systemami dla szeroko rozumianej wojny podwodnej [w tym z mini/mikrotorpedami poczynając od Black Scorpion]. I z wyposażeniem dla działań podprogowych - skierowanych ogłuszaczy akustycznych, generatorów mikrofal, granatników z amunicja hukową, ba, nawet armatek wodnych dla "miękkich" demonstracji obecności i woli. Tak flota - budowana także przez większe stocznie jachtowe [np. opanowaną infuzją próżniową kompozytu włókna szklanego na ramie metalowej] - to także wsparcie i przerzut na Zalew Wiślany - czy Wisłą aż do granicy z Białorusią. W tym z ubezpieczeniem przepraw - a nawet jako środki przeprawowe. Ale - trzeba myśleć merytorycznie wg potrzebnych nam zdolności na Polski Teatr Wojny ery RMA - a nie ślepo małpować floty pełnego oceanu i budować "białe słonie" na Bałtyku - albo jeszcze gorzej - budować fregaty na rzecz interesów Wuja Sama na Morzu Południowochińskim - czyli za własne pieniądze "uzyskiwać" geostrategiczna katastrofę dla Polski. Finowie buduja Squadron 2020 - Szwedzi maja korwety Visby i planują nowsze , Duńczycy fregaty Iver - tylko "drobny szczegół" - oni działają koalicyjnie w ramach nadrzędnego NORDEFCO - w razie potrzeby wyślą większe jednostki na linie GIUK w ramach nadrzędnej konfrontacji Skandynawów z Rosja - w ich interesach - m.in. względem Arktyki. A dla nas Mieczniki w UK czy jeszcze gorzej - na morzu Południowochińskim - to tylko zmarnowanie ciężkich pieniędzy, czy wręcz samobójstwo geostrategiczne. I żadnych bezsensownych "zobowiązań" [którymi czaruje Soloch z BBN] - błąd zasadniczy i szkodliwe podejście do naszych interesów i racji stanu - zwłaszcza w strefie zgniotu - my swoje już zrobiliśmy z naddatkiem w Iraku i Afganistanie - teraz liczy się "Tylko Polska" i SPŁATA zobowiązań Wuja Sama wobec Wschodniej Flanki NATO. Twarda, asertywna postawa i nasz interes - a nie podlizywanie się i kupowanie sobie partykularnego poparcia polityków kosztem Polski i Polaków.
Piotr ze Szwecji
Istnieje pułapka dla bardzo inteligentnych ludzi. To jest wynik edukacji, która nas tresuje tak w imię profesjonalizmu. Optymizujemy rzeczy, które nie zawsze powinny nawet dłużej istnieć. Korwety Visby nie są w stanie przeprowadzić ataku saturacyjnego, bo są za małe. Jak rozumiem fregata była teraz sugerowana w Szwecji. Korweta to nie 1-2 baterie rakietowe na brzegu. Nie ważne jak dużo czasu układanie się do udanego ataku takiej baterii zabiera to będzie to udany atak rakietowy. Tutaj też piszemy w przypadku Szwecji o jednych z najnowocześniejszych morskich rakiet przeciw-okrętowych. Z rosnącymi zdolnościami rakietowymi i balistycznymi w automatycznym zwalczaniu ataku rakietowego, wchodzimy w pewną nową epokę na lądzie i morzu. To oznacza, że profesjonaliści muszą zacząć wyrzucać niepotrzebny dłużej tłuszcz z tego co istnieje i dodawać nowe rozwiązania dzięki którym wynik przestrzeli to co profesjonalnie do tej pory było. W innych słowach organizację MW czeka w jeden czy w drugi sposób trzęsienie ziemi. Utrata jednych kompetencji i pozyskanie drugich. Może Mieczniki są brzytwą o którą chwyta się polska admiralicja, która tonie przed wyzwaniem reformy i unowocześnienia swojej formacji wojskowej? Bardzo kosztowną brzytwą. Osobiście preferowałbym większe zdolności obrony plot i antyrakietowej na terenie górskim na południu Polski, co miałoby większe znaczenie przy obronie naszego kraju, niż ten krótki odcinek polskich granic, który leży na Bałtyku. Po górach marynarz okrętem nie popływa jednak, a miauczenie paro-dziesięciotysięcznej formacji wojskowej trochę trudno zignorować populistycznym mięczakom, którzy jak chorągiewka na wietrze także zagranicznych zobowiązań. Potem za granicą jest taka wizja Polski, dywanu do przedeptania wobec którego nie trzeba spłacać żadnych długów.
kaczkodan
Wszystkie Ralicje w Polsce to kluby pijaków - tak twierdzi siedzący w temacie znajomy. Są w 90% zbędni i walczą o przyszłość. Swoją przyszłość. Marynarka polska powinna być tania, oparta o jednostki lądowe (zwiad, rakiety). Przy czym uważam, że powinniśmy mieć 2 duże okręty (Adelajdy byłyby idealne) do prezentowania bandery na świecie, godząc się z ich minimalną użytecznością w pełnoskalowym konflikcie.
Piotr ze Szwecji
Muszę przyznać, że twój komentarz to nie pierwszy komentarz, który czytam na Defence24 w podobnym brzmieniu. MW w strategi asymetrycznej z pewną projekcją siły wzdłuż wybrzeża na krótkich odcinkach, jak mają w Szwecji, to chyba najlepsza MW dla Polski na początku 21 wieku. Masz rację, choć w kwestiach bezpieczeństwa nie zwracam uwagę na cenę, lecz na efekt. Kierowanie się ceną może doprowadzić do katastrofy. Także jestem zdania, że WP nie jest od parad, czy prezentacji, choć więc 1 Miecznik, rakietowa fregata eskortowa, by znalazł użytek reprezentacyjny dziś, to moja preferencja na tego typu okręty na czas, kiedy Polska będzie miała przemysł jak w Japonii i będzie budować własne śmigłowcowce. ---------- Na razie żaden rząd Polski do dziś dnia nie rozwijał na poważnie polskiego przemysłu, stąd też mój sceptycyzm wobec następnej montowni cudzoziemskich podzespołów i elementów w Polsce, tym razem stoczniowej. Jak rozumiem nawet blacha będzie importowana z cudzoziemskiej huty dla Mieczników. Mózg staje słysząc uwagi z MON, że to o przemysł stoczniowy chodzi. Jaki przemysł? Te stoczniowe warsztaty PGZ to nie przemysł, a kompetencje stoczniowe Polska utraciła wraz z fabryką silników okrętowych, którą PiS obiecywał odbudować w swoim programie z 2016. W USA mają na takich ludzi nawet nazwę "snake oil salesman".
ty ija
dlaczego kutry patrolowe maja byc metalowe i wtedy pokazujemy srodkowy palec
bob
ciekaw jestem co planisisci maja w głowach wzgledem zalewu wislanego
Roman
kajaki z bezgłośnym napędem wiosłowym
Piotr ze Szwecji
Poza wpłynięciem nań kutrów patrolowych poprzez kanał? Nic. Już dziś mogli by wpłynąć kutrami patrolowymi. Tam wpada jeden z odpływów Wisły. Może nie mają kutrów patrolowych w MW i chcą wpłynąć okrętem patrolowym? Okręt to wiadomo prestiż majestatycznie powolnie płynącej rozkoszy z prędkością 20 węzłów, czy nawet jeszcze wolniej, by było jeszcze bardziej majestatycznie dla polskiej MW.
anakonda
Jednostki do 100 metrów beda mogły spokojnie wpływać o Elbląga !!!
Piotr ze Szwecji
Ludzie po co wam rakiety i armaty na patrolowych kutrach? 20-30 mm obrona punktowa przed napadem powietrznym i do tego para kaemów winna starczyć. 30 mm spełnia minimum wymogi patrolowca. Kuter zaś winien mieć jak najniższe zanurzenie i poruszać się z prędkością 70 km/h. Kuter czy korweta patrolowa mają tylko jedno zadanie wczesnego ostrzeżenia przed zagrożeniem i jeśli nie zostaną zniszczone, wycofania się czym prędzej. To nie jest broń ofensywna. Główne uzbrojenie patrolowca to sonad i radary. Chcecie coś topić i niszczyć? Z lądu startuje śmigłowiec ZOP lub samolot bojowy, strzela rakietami i niszczy co trzeba na lądzie i wodzie. Przestańcie bajdurzyć jak w jakiejś nierealistycznej grze internetowej o bitwach morskich z przełomu 19/20 wieku, gdzie okręt konfrontuje okręt. Takich rzeczy nie ma w 21 wieku. One skończyły się z 1 i 2 Wojną Światową. To lotnictwo konfrontuje czołgi i okręty, a nie inne czołgi i okręty. Tutaj sprawa patriotyczna o przetrwanie ojczyzny, a nie o jakąś nierealistyczną głupią internetową gierkę online.
xXx
Ruskie p-lot z Kalinigradu mają w zasięgu prawie całą Polskę i Bałtyk, więc o jakich samolotach gadamy? Bo te NATO-wskie pojawią się najwcześniej po miesiącu (jeśli wcale), a wtedy już będzie i tak pozamiatane.
Shymo
A słyszałeś o czymś takim jak horyzont radarowy? Wystarczy latać na odpowiedniej wysokości .
Piotr ze Szwecji
Można kupić rakiety antyradarowe do F-16 i F-35. Nie wiem na co w MON czekają. Bez radaru rosyjskie rakiety zasięgu nie mają. Mogą co najwyżej ostrzeliwać cele statyczne w Polsce rakietami manewrującymi. Samolotom w powietrzu daleko od tego, a i rakiety manewrujące lecące by zniszczyć lotnisko też najlepiej namierzyć z powietrza i zniszczyć. Tak robiono zresztą podczas ww2 z latającymi bombami. Wówczas to był jedyny na nie sposób.
rezerwa 77r.
bardzo dobra propozycja dla MW ,jednak obawiam się IU oraz prac analityczno-koncepcyjnych
Zdzichu 567
Nic się nie da zrobić bez wcześniejszej odbudowy zaplecza inżynierskigo oraz wyspecjalizowanych pracowników w produkcji.
say69mat
Długość linii brzegowej naszego kraju to 770 km, stąd trudno oczekiwać aby trzy fregaty o wyporności circa 6000 - 7000t ochraniały każde ziarnko piasku linii brzegowej naszego kraju ntp. przed wrażą penetracją. Kutry są szczególnie pożądanym efektorem w obszarach wrażliwych Zatoki Pomorskiej i Gdańskiej, Zalewu Wiślanego oraz delty Wisły. Po drugie, mamy spore osiągnięcia w sferze projektowania i produkcji jachtów motorowych. Jaki jest zatem problem, aby w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego wybudować flotyllę kutrów ratowniczych, patrolowych oraz bojowych na rzecz MSWiA oraz MON w celu zapewnienia szczelnej ochrony wrażliwych rejonów naszego wybrzeża.
kamyl
Myślę że taki kuter rakietowy możemy własnymi siłami stworzyć np. na bazie kutra SAR 2000. Mamy działko tryton, systemy rakietowe artyleryjskie z Tarnowa, można popracować nad feniksem aby był tak uniwersalnym pociskiem rakietowym jak np. NSM czy SBR-15 (przynajmniej ubogim krewnym). Choć możemy dokupić licencję na NSM bo pewne zdolności już mamy ( tylko nie od USA!)
anakonda
pewnie bysmy dali radę pytanie jednak brzmi po co ?
kamyl
Spójrz łatwiej ukryć kutry rakietowe w śród gąszczu jednostek cywilnych niż większe jednostki (w początkowej fazie konfliktu) do puki same nie zaczną strzelać to są trudne do wykrycia. Po drugie coś musi patrolować zatokę pucką. Po trzecie nie wszystkie porty polskie są wstanie przyjąć większą jednostkę, więc w razie blokady portów wojennych można korzystać z portów rybackich przez co przeciwnik nie ma pewności gdzie przebywają te jednostki.
lol
Ale my kolego nie mamy floty rybackiej ?No ale mogą się wmieszać w tlum hut i cukrowni
Luigi
Polskie wojsko i straż graniczna potrzebuje kutrów patrolowych, wyposażonych w działka typu 35mm i wyrzutnie pocisków Spike NLOS
Mixi
I takie powinno się zamawiać a by odbudować nasz przemysł stoczniowy
Chyżwar dawniej Marek
Opisałeś okręt do zwalczania kontrabandy. Po co ci na nim Spike NLOS? Trącący już myszką Barzan ma 76 mm, osiem Exocetów, sześć Mistrali i CIWS 30 mm. Ambassador MK III jest jeszcze lepiej uzbrojony. A i tak miałby problem, żeby przetrwać. Kutry owszem, można by budować. Tyle, że uderzeniowe niekoniecznie dla siebie.
vfvv
Polskie wybrzeże nie ma miejsca dla kutrów. Nie nadają się do innych zadań niż patrolowe. Nawet Szwedzi doszli do wniosku że korwety Visby nie wypełnią celów podczas pełnoskalowego konfliktu.
rezerwa 77r.
dlatego należy podjąć temat i budować ,jednak ORKANY do wymiany silników