Przemysł Zbrojeniowy
Katastrofa Sarmaty i prymitywny dron - jak Rosja świętuje dzień uzbrojeniowca
W dzień uzbrojeniowca Rosjanie chwalili się nowymi armatami, pociskami hipersonicznymi, dronami i Pancyrami. Głównym elementem ich święta miała być jednak udana próba nowej, międzykontynentalnej rakiety balistycznej Sarmat. Miała być…
Przypadające w Rosji 19 września święto uzbrojeniowca obchodzono w tym roku naprawdę z hukiem. Rosjanie dokładnie w tym czasie zamierzali bowiem przeprowadzić na poligonie w Plesiecku test międzykontynentalnej rakiety balistycznej RS-28 Sarmat. No i przeprowadzili z tym, że nie z takim skutkiem, jaki zakładano.
Analitycy z OSINT zauważyli bowiem na zdjęciach satelitarnych, że podczas próby doszło do ogromnej eksplozji, która spowodowała pożar i zniszczenie dużej części poligonu. Tymczasem wydarzenie to miało mieć ogromne znaczenie propagandowe. Rakieta Sarmat jest to bowiem tak naprawdę statek kosmiczny, który może wynieść na orbitę ładunek o wadze 10 ton. Niestety jest to system wojskowy przeznaczony: nie do wynoszenia satelitów, ale dziesięciu ciężkich (o mocy 750 kiloton) lub piętnastu lżejszych głowic klasy MIRV, albo 24 pociski hipersoniczne Awangard.
I tu pojawia się problem wizerunkowy. Wprowadzenie pocisków Sarmat zapowiedział osobiście Władimir Putin w marcu 2018 roku. Już w 2021 roku miały one wymienić wszystkie (!), rosyjskie rakiety balistyczne, startujące z silosów naziemnych. Tymczasem system RS-28 do dzisiaj nie jest gotowy. Jedynym sukcesem było wystrzelenie z powodzeniem (podobno) samej rakiety nośnej 20 kwietnia 2022. Próby tej nie udało się już jednak powtórzyć w lutym 2023, pomimo, że Sarmat w tym czasie został już wprowadzony na uzbrojenie.
Czytaj też
Ostateczną weryfikacją miał być test we wrześniu 2024 roku, jednak zakończył się on widowiskową katastrofą. Według Amerykanów, którzy śledzili próbę, rakieta miała nawet nie wystartować. Przypuszcza się więc, że mogło dojść do wybuchu jeszcze w silosie, np. podczas ładowania paliwa. Jest też prawdopodobieństwo, że eksplozja była wynikiem sabotażu.
By ukryć ten swoisty blamaż, Rosjanie rozpisują się w mediach o swoich innych sukcesach w sferze uzbrojenia i o tym, jak ich uzbrojeniowcy przyczyniają się do zwycięstwa w tzw. „specjalnej operacji wojskowej” na Ukrainie. Co ciekawe w analizach tych zwraca się uwagę na systemy, których w czasie ukraińskich działań wojennych wyraźnie brakuje: mobilne zestawy artyleryjskie kalibru 152 mm, na bomby kierowane, na drony i systemy antydrownowe oraz na pociski hipersoniczne. Oficjalnie wybrano je, ponieważ mają to być nowe lub zmodernizowane modele, które przetestowano i wprowadzono w tym roku do produkcji seryjnej.
Armatohaubice 2S-35 Koalicja-SW kalibru 152 mm
Na pierwszym miejscu zbrojeniówka wymienia samobieżny zestaw artyleryjski 2S-35 Koalicja-SW kalibru 152 mm. Co ciekawe, przy okazji poinformowano, że system ten wprowadzono do działań w wojnie na Ukrainie na przełomie grudnia 2023 i stycznia 2024 roku. Zestaw produkowany przez korporację państwową Rostiech ma teraz uzupełnić straty, jakie poniosła rosyjska artyleria od 24 lutego 2022 roku.
Jak na razie jest to jednak niemożliwe. Nawet wstrzemięźliwa w ocenach strat agencja Oryx oceniła bowiem, że tylko w przypadku artylerii kalibru 152 mm Rosjanie utracili ponad 500 samobieżnych zestawów, a w tym: 172 typu 2S3(M) Akacja, 75 typu 2S5 Hiacynt-S, 217 typu 2S19 Msta-S i 50 typu 2S33 Msta-SM2.
By uzupełnić te straty przy obecnej szybkości produkcji, Rosjanie potrzebowaliby około siedmiu lat i to też przy założeniu, że to, co już jest wykorzystywane, nie będzie niszczone. Oczywiście jak na razie nie ma informacji, by jakaś Koalicja została przez Ukraińców trafiona. Nie oznacza to jednak wyjątkowej odporności na trafienia, ale wynika z ograniczonej ilości zestawów dostarczonych na front, które dodatkowo ze względów propagandowych są często trzymane jak najdalej od strefy walk.
By ukryć te braki, rosyjska propaganda rozpisuje się o niesamowitych możliwościach nowej armatohaubicy, wśród których na pierwszym miejscu wskazuje się: dużą szybkostrzelność (10-12 wystrzałów na minutę) i możliwość strzelania w trybie MRSI/nalotu (armata wystrzeliwuje w kierunku tego samego celu kilka pocisków przy różnych kątach podniesienia lufy, co powoduje że pociski te mają się zbliżać do celu różnymi trajektoriami i uderzać w niego jednocześnie).
Ciekawy jest też obecnie deklarowany zasięg, który według Rosjan ma wynosić aż 70 km. Wcześniej chwalono się, że Koalicja może trafiać w cele oddalone do 30 km, a przy pociskach z gazogeneratorem 40 km. Nowy, wskazywany obecnie parametr zasięgowy, ma pozwolić utrzymywać Koalicje poza strefą rażenia ukraińskiej artylerii lufowej oraz dronów kamikaze.
Bomby z programowanym modułem planowania i korekcji UMPK
Tym co według rosyjskich uzbrojeniowców ma być dla nich powodem do szczególnej dumy w strefie działań wojennych na Ukrainie są kierowane, szybujące bomby lotnicze wyposażone w programowalny moduł planowania i korekcji UMPK. Pozwalają one bowiem atakować samolotom wojskowym cele naziemne spoza zasięgu większości systemów przeciwlotniczych wykorzystywanych w ukraińskich siłach zbrojnych.
Czytaj też
Są one stosowane bardzo szeroko na froncie od 2023 roku i jak się podkreśla, mają być szczególnie użyteczne w działaniach w Obwodzie Kurskim. W rzeczywistości uzbrojenie to nie jest zbyt celne (przez co nie można go wykorzystywać do atakowania ukraińskich pododdziałów na linii styku wojsk), jest zawodne (odnotowuje się przypadki, gdy tego rodzaju bomby rosyjskie spadają na ziemię na własnym terytorium w trakcie dolotu do celu) oraz kosztowne.
Producent zestawów UMPK – korporacja Rostiech poinformowała jednak, że już pracuje nad nową wersją pakietu modyfikującego bomby, który będzie pozwalał zwiększyć zasięg, celność, jak również ograniczyć koszty. Do tego czasu wsparcie bombami lotniczymi wojsk walczących na froncie będzie nadal operacją wyjątkową, która wcześniej będzie musiała być odkładnie zaplanowana i uzgodniona.
Fregaty projektu 22350 z uzbrojeniem hipersonicznym
Kolejnym systemem, którym chwalą się Rosjanie w czasie dnia uzbrojeniowca jest fregata rakietowa projektu 22350 wyposażona w rakiety hipersoniczne. I znowu opisywany jest system, którego wyraźnie brakuje na Morzu Czarnym. Nie jest już bowiem żadną tajemnicą w Rosji, że rosyjska Flota Czarnomorska została tak naprawdę zepchnięta przez ukraińskie rakiety i drony do portów i to wcale nie krymskich – w tym Sewastopola.
Pomimo tego Rosjanie szeroko rozpisują się na temat swojej nowej fregaty projektu 22350 „Admirał Gołowko”, która 11 stycznia 2024 roku przybyła do swojej bazy macierzystej Floty Północnej w Siewieromorsku. Jako sukces podkreśla się przy tym, że z dwiema fregatami tego typu, które w poprzednich latach wprowadzono do służby („Amirał Gorszkow” i „Admirał Kasatonow”) są to jedyne okręty rosyjskiej marynarki wojennej uzbrojone w rakiety hipersoniczne „Cirkon”. Jednak nie ma się tak naprawdę czym chwalić.
W rzeczywistości fregaty projektu 22350 o wyporności to jedyne duże, nowoczesne i bojowe okręty nawodne, jakie Rosjanom udało się wprowadzić w ostatnich latach do służby. Przy czym określenie „duże” w tym przypadku oddaje w ogóle sytuację rosyjskiej floty wojennej. Fregaty projektu 22350 mają bowiem wyporność pełną jedynie 5500 ton. Są więc jednostkami z o wiele mniejszymi możliwościami działania na pełnym morzu niż ich zachodnie odpowiedniki. Dodatkowym problemem jest system obrony przeciwlotniczej. Teoretycznie ma być on nowoczesny, jednak jego rzeczywiste ograniczenia są prawdopodobnie jedynym powodem, dla którego swoich nowych jednostek Rosjanie nie wysyłają na Morze Czarne.
Nowe-stare Pancyry*
Symbolem braku skutecznej obrony przeciwlotniczej, szczególnie w odniesieniu do dronów było wskazanie jako sukces pojawienia się nowych wersji rakietowo-artyleryjskiego zestawu Pancyr. I tutaj Rosjanie próbują zatrzeć złe wrażenie, jakie niewątpliwie pojawiło się po serii skutecznych ataków ukraińskich dronów na strategiczne obiekty wojskowe, położone głęboko w Rosji. Część z tych celów była zresztą chroniona zestawami Pancyr-S1, które jednak nie wykazały się odpowiednią skutecznością.
Czytaj też
Problemy te miano rozwiązać w nowym zestawie Pancyr SM-SW, który zgodnie z oficjalnym komunikatem przeszedł pozytywnie testy w sierpniu 2024 roku. Rosjanie chwalą się, że „nowy produkt znacznie zwiększy możliwości obrony powietrznej na małych wysokościach i w bliskiej strefie”, jednak gdy dochodzi do szczegółów, jako jedyną różnicę z poprzednimi wersjami wskazuje się zastosowanie podwozia gąsienicowego oraz dwóch typów rakiet przeciwlotniczych.
W czasie forum „Armia-2024” pokazano także antydronową wersję Pancyr-SMD-E, na której nie było już dwóch, dwulufowych armat 2A38M kalibru 30 mm. Zastąpiono je pakietami dwudziestu małych, przeciwlotniczych rakiet przeznaczonych do zwalczania systemów bezzałogowych. Byłoby to kolejne potwierdzenie, że armaty kalibru 30 mm bez amunicji precyzyjnej są zbyt mało skuteczne w odniesieniu do dronów.
Drony - im bardziej prymitywne tym lepiej
W przypadku dronów Rosjanie wskazali aż na dwa swoje nowe rozwiązania, które według nich mogą pomóc w uzyskaniu na froncie przewagi nad Ukraińcami. Pierwszym z nich ma być bezzałogowy system latający Mołnia-1, teoretycznie odpowiednik znanego już powszechnie Lanceta. Różni się on jednak od swojego, sławnego odpowiednika tym, że jest tańszy, a przy tym podobno tak samo skuteczny. Co ważne Rosjanie wprowadzili to rozwiązanie na froncie już latem tego roku.
Cenę tego drona ograniczono poprzez użycie jak najtańszych materiałów oraz jak najprostszej konstrukcji. Sam kadłub i skrzydła wykonane są więc ze sklejki i aluminium, a do połączenia wszystkiego przed startem nie trzeba korzystać ze śrubokręta i kluczy. Ten prymitywny samolot może jednak przenosić nawet pięć kilogramów ładunku bojowego i to na odległości do 30 km.
Czytaj też
Drugim system bezzałogowym, na który zwrócono uwagę z okazji dnia uzbrojeniowca był powietrzny lotniskowiec. Jak się okazuje Rosjanie mieli bowiem wprowadzić do działań na Ukrainie duże drony, które przenoszą od dwóch do sześciu mniejszych dronów kamikaze. Ma to być sposób na wyeliminowanie największej wady kwadrokopterów bojowych, a więc niewielkiego zasięgu (ze względu na ograniczenia akumulatora i systemu łączności).
Teraz dron-matka ma dowieźć do rejonu działań bezzałogowce – kamikaze, dodatkowo służąc jako system nadzoru powietrznego oraz retlanslator. Co ciekawe, powietrzny lotniskowiec, nazwany przez Rosjan „Pciełka”, może stać się rzeczywiście jedynym, rosyjskim systemem uzbrojenia, który będzie w przyszłości powielany przez inne siły zbrojne, ze względu na swoje unikalne możliwości bojowe.
user_1053912
Ja napiszę optymistycznie ,jeśli coś się robi to w końcu się zrobi. Podobne problemy mieli z Buławą wydawało się że nawet nowe Boreye pójdą na żyletki bo były robione pod te rakiety. Ale poprawili je i ostatnio nikt na nie nie narzeka a ruscy strzelali nimi nawet salwami. Ja osobiście bym chciał się przyczepić do ich broni ale za bardzo nie mam pomysłu do czego. Wypasiona nie jest ale na pewno jest skuteczna.
GB
Nikt na nie nie narzeka bo nic nie wiadomo o ich celności. Poprawili Byławy na tyle że póki co nie wybuchają ale w co trafiają????
user_1053123
widać jak polska propaganda działa
Przyszłość
Nei Polska tylko amerykanska. Z tym ze o Ile Rosjanie poknwali czesto wroga silnejszego (Np Napoelna i Hitrela) O tyle Amerykanski sprzet glwonie walczyl z kims duzo slabszym np Talbowie w Afagstanie. Nigdy z kims sielnijszym.
Andrzej G
Pytanie ,z jakiej okazji jest ten dzien uzbrojeniowca ?
Buczacza
Zaiste pokaz siły i możliwości onuc. W szczególności robi wrażenie sarmata.... Nie do końca przetestowany a już w użyciu... I niech ktoś powie, że mosskowia to nie stan umysłu...
Ależ
@Bucza mają jeszcze ponoc 40 Wojewodów ale żaden już prawdopodobnie sprawny bo miały być zezłomowane do 2020 max. Czyli nie mają nic z bazowania lądowego . Ale straszyć wszystkich dalej próbują
Davien3
@Ależ podstawowoym pociskiem balistycznym Rosji nie jest R-36M ale Jars i Topol-M A te pociski wywodzą się jeszcze z ZSRS i nie maja takich problemów jak nowe wynalazki Putina.
szczebelek
A jak poprawili zasięg AHS-a z 30 km do 70 km nie zmieniając nawet długości chyba, że użyli innych pocisków.
Rusmongol
Car z KGB powiedział i się zasięg wydłużył. Nie wiesz jak to działa 🙃
Davien3
te 70km to z amunicją specjalna. jest tylko taki problem że ona jeszcze nie istnieje.
Sebseb
Widocznie prymitywne drony i niewybuch Sarmata są wystarczające do prowadzenia przez 2, 5 roku wojny z Ukrainą, która ostatni chwaliła się budżetem wojskowym w wysokości dziewięćdziesięciu miliardów dolarów nie licząc setek miliardów dolarów, jakie wwalił tam zachód,
Rusmongol
Nikt nie mówi że Rosja nie jest w stanie prowadzić jeszcze wojny i 10 lat. Pytanie dlaczego jeszcze 10 lat o dlaczego te nieudaczniki się tak męczą z o wiele słabsza UA. Przecież rzesza mosskiewska to imperium i 2 armia świata.
yogin
@sebseb: czyli dla ruskich sukcesem jest że dotąd nie przegrali z krajem o znacznie mniejszej ludności, armii, zasobach i budżecie? No to jest osiągnięcie, przyznaję.
Buczacza
Uwagę zwracają 2 kom , które idealnie oddają sens. rossja to stan umysłu... Brakuje mi tylko jeszcze, że walczą z całym NATO...
Igor Aretano
Porażka i co z tego? Naprawią błędy. Czy Amerykanie nie mieli problemów z testowaniem broni?
suawek
Skąd wiesz, że "naprawią błędy"? Jak Amerykanie mieli problemy to śmiałes się do ruzpuku i "ameryka upada" :)
GB
Dla mnie ta rakieta jest niedana już na poziomie koncepcji, gdyż jest na paliwo ciekłe. Oznacza to że trzeba ją zatankować przed startem co trwa i w tym czasie wyrzutnie z rakietami mogą zostać zniszczone.
QVX
Po której próbie? 100. czy 99.?
Nordx
Tańsze i prostsze w budowie wcale nie musi być gorsze niż drogie i wyrafinowane. W takiej wojnie jak obecnie analogia nasuwa się sama. T 34 i Sherman były prostymi i tanimi czołgami produkowanymi masowo. Pantera i Tygrys były skomplikowane i drogie. To nic że te pierwsze były słabiej uzbrojone i opancerzone. Łatwiej je było naprawic, łatwiej zastąpić i była ich masa. Na tym polega sukces.
GB
Tylko T-34 był prymitywny i prosty. Sherman był bardzo dobrym technicznie i technologicznie czolgiem rodukowanym w wielu wersjach. Przykladowo zaczynal x armata 75mm, a konczyl z armata 105mm.
Davien3
Nordx tyle że juz od wojny koreańskiej ilość oznacza jedynie więcej celów dla bardziej zaawansowanego przeciwnika Weź też pod uwagę że tych T-34 wyprodukowano 54 tys w trakcie wojny a zniszczono 45 tys Podczas gdy Panter powstało całe 5 tys a Tygrysów 1470 Shermany miały znacznie mniejsze straty od T-34 a walczyły na wszystkich frontach a nie jedynie na wschodnim jak rosyjskie czołgi.
Rusmongol
Porównując t34 do pantery czy tygrysa trzeba też mieć w głowie, że Niemcy walczyli na kilku frontach z przeważającym wrogiem. I ZSRR mogło sobie klepać te czołgi bo inne rzeczy dostawali z zachodu (choćby lokomotywy i samochody dostawcze) więc ta ilość nie wzięła się z nikąd. A Niemcy zamiast w studebakerach jak sowieci ,jeździli furmankami jak im brakowało zasobów. I wcale przez to że mieli ich dużo i były tanie nie byli bliżej sukcesu.
Ma_XX
Sarmata był wystrzeliwany w pośpiechu bo wcześniej w czasie ćwiczeń floty miała być wystrzelona z podwodniaka salwa Buław (o czym zostali powiadomieni Amerykanie) - do wystrzelenia nie doszło - pewnie z powodu bylejakości uzbrojenia więc postanowiono na szybko postraszyć świat szatanem - była to 4 lub 5 próba ale pierwsza z silosu podziemnego. Przypominam, że wszystkie poprzednie próby były nieudane - choć roSSjanie mówią o jednej udanej, w której rakieta co prawda opuściła wyrzutnię ale trzeba ją było samozlikwidować po przebyciu 35 km - ot takie nietanalogi...
Chyżwar
U rusków wszystko bezanalogowe jak zawsze. Oni już nawet oszukują sami siebie. Weźmy pod lupę Mołnie-1 i od razu widać, że ten ich nowy tani dron nie zbliża się do Lanceta-3 choćby tylko ze względu na zasięg. A Lancet-3 to też badziew jest. Razem z głowicą bojową waży 12 kilogramów i lata na 70 kilometrów. Podczas gdy Warmate 3 waży nieco ponad pięć kilogramów i potrafi dostarczyć trzy kilogramową tandemową głowicę kumulacyjną na dystans 80 kilometrów. No i trafić w cel. Co Lancetowi niezbyt dobrze wychodzi jeżeli cel się rusza. Ale ruskich zestawów do bomb bym nie lekceważył. Wyglądają paskudnie. Nie są celne. Ale Ukraińcy musieli się przez nie wycofywać z dobrze umocnionych pozycji. Ćwierć albo jeszcze gorzej pół tony materiału wybuchowego to nie jest ładunek, który musi trafić precyzyjnie, żeby zrobić robotę.