- Analiza
Brak finansowania paliw zagraża ukraińskim rakietom [ANALIZA]
Ukraina przeprowadziła kolejne udane testy pocisków rakietowych, jednak ich produkcja może być zagrożona. Od początku 2020 roku brak jest finansowania dla Pawłohradzkich Zakładów Chemicznych, które dostarczają paliwa rakietowe i materiały wybuchowe. Firma musiała zwolnić już prawie 700 osób. Dlaczego się to stało i ile będzie kosztować wznowienie produkcji? – pyta retorycznie dyrektor zakładów Leonid Sziman.

Pawłohradzkie Zakłady Chemiczne w ubiegłym roku obchodziły 90 lat istnienia. Powołane do życia w 1929 roku jako wytwórnia prochów i materiałów wybuchowych stosowanych w amunicji artyleryjskiej, od lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku specjalizują się w stałym paliwie rakietowym. W czasach ZSRR były to przede wszystkim paliwa stosowane w pociskach balistycznych i rakietach nośnych powstających w Biurze Konstrukcyjnym Jużnoje (ang. Yuzhnoye State Design Office). Po rozpadzie ZSRR zakłady zostały zaangażowane w utylizację tych samych silników które produkowały, zgodnie z porozumieniem dotyczącym likwidacji ukraińskiego arsenału jądrowego. Opracowano unikalną technologię utylizacji stałego paliwa rakietowego. Obecnie jest to jeden z kilku zakładów na świecie posiadających takie kompetencje. I prawdopodobnie jedyny zagrożony katastrofą ekonomiczną i ekologiczną, jak mówią eksperci – na niespotykaną skalę.
Produkcja ukraińskich rakiet zagrożona
W mediach pojawiły się ostatnio informacje o tym, że zakład zagrożony jest zamknięciem i wstrzymał produkcję paliw przeznaczonych do produkcji najnowszych pocisków rakietowych, takich jak Wilcha czy Grom-2. W dramatycznym materiale, który pojawił się na popularnym polityczno-ekonomicznym portalu Censor.net, dyrektor Pawłohradzkich Zakładów Chemicznych Leonid Sziman informuje, że nie otrzymały one dotąd środków z Budżetu Obrony Państwa 2020, co powoduje systematyczne zwolnienia i zagraża istnieniu zakładu.
Została ograniczona, a może zostać całkowicie wstrzymana produkcja paliw, materiałów wybuchowych do głowic i innych kluczowych materiałów niezbędnych w produkcji rakiet. Może to zagrozić np. rozpoczętej w 2019 roku seryjnej produkcji pocisków kierowanych Wilcha kalibru 300 mm. Są one obecnie jednym z priorytetów ukraińskiej modernizacji sił zbrojnych. Jak podkreśla dyrektor Sziman – Musieliśmy zwolnić 687 osób od początku roku, a jeśli pieniądze nie nadejdą, niebawem zwolnimy kolejne 190. Pytanie brzmi, dlaczego i jak dużo będzie kosztować państwo wznowienie produkcji?
Problem może stanowić znalezienie i wyszkolenie ludzi na miejsce tych zwalnianych specjalistów, ale też finansowanie programów badawczych i rozwojowych realizowanych przez pawłohradzką fabrykę samodzielnie lub w kooperacji z Jużmaszem i innymi firmami ukraińskiego przemysłu obronnego i kosmicznego. Koszty ponownego uruchamiania linii produkcyjnych również zapewne okażą się znaczne. Tymczasem zakład posiada wiele unikalnych i potrzebnych kompetencji, związanych też z możliwością utylizacji lub badania stanu i wydłużania resursów silników rakietowych i głowic.

Mimo tych unikalnych zdolności, a może raczej w związku z nimi, zakłady mają też znacznie poważniejsze problemy techniczne i ekologiczne. De facto leżą one u źródeł jego problemów finansowych. Chodzi o silniki rakiet balistycznych, będące pogrobowcami arsenału jądrowego Ukrainy.
Zakład na rakietowej "beczce prochu"
Memorandum Budapesztańskie podpisane 5 grudnia 1994 dotyczyło likwidacji arsenału jądrowego znajdującego się na terytorium Ukrainy, w tym niemal dwustu sowieckich pocisków międzykontynentalnych. Stosowane w nich paliwo stałe, opracowane i produkowane właśnie w Pawłohradzkich Zakładach Chemicznych to materiał bardzo toksyczny, trudny i kosztowny w utylizacji. Jednym z głównych zadań zakładu stało się opracowanie odpowiedniej technologii i likwidacja tego zagrożenia. Technologia demontażu silników i neutralizowania chemicznej bomby jaką stanowi ich środek napędowy to unikalne na skalę światową rozwiązania. Do końca 2019 roku w Pawłohradzie przetworzono 3100 ton paliwa rakietowego ze 125 pocisków balistycznych.
Niestety, od kilku lata zamiast przynosić firmie dochody sprowadza to zagrożenie na cały region. Obecnie w zakładach składowane jest niemal 40 silników pocisków RTR-23 (SS-24 Scalpel) wraz z ponad 1800 ton paliwa. Jego pożar lub wybuch, to nie tylko bezpośrednie zagrożenie dla zakładu i miasta ale również ryzyko emisji do atmosfery setek ton wysokotoksycznych substancji. Eksperci twierdzą, że zagrożenie może przekraczać skutki katastrofy w Czernobylu i dotknąć nie tylko region ale cały kraj.
W ostatnich latach finansowanie programu utylizacji tych silników było sukcesywnie ograniczane, a w 2020 roku nie przekazano na ten cel żadnych środków. Przedstawiciele nie tylko zakładów ale całego regionu, łącznie z deputowanymi do Rady Najwyższej, co najmniej od roku alarmowali w tej sprawie, jednak bez szczególnych efektów.
Koszty zabezpieczenia składowanych silników rakietowych i brak środków na ich utylizację, to główny powód problemów finansowanych zakładu. Już w ubiegłym roku spowodowało to zwolnienie ponad 500 pracowników, skrócenie tygodnia pracy i inne działania mające spowolnić kryzys. Dziś sytuacja zdaje się być tragiczna. Na tyle tragiczna, że informacja pojawiła się nie tylko w mediach ukraińskich, ale również trafia za granice. Jednak jej nagłośnienie jest raczej nakierowane na podkreślenie problemów z bieżącą produkcją niż rosnący przez lata kryzys, związany z rezygnacją Ukrainy z broni jądrowej za gwarancje integralności jej terytorium złożone przez Rosję, USA i Wielką Brytanię.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS