Reklama

Włoski niszczyciel chroni polskie niebo - w czasie pokoju [Komentarz]

Pojawienie się w Gdyni włoskiego niszczyciela przeciwlotniczego „Caio Duilio” typu Orizzonte niewątpliwie pomoże w zabezpieczeniu polskiej granicy przed rakietami przelatującymi ze strony Rosji i Białorusi. Jednak Włosi wysłali swój okręt do Polski tylko dlatego, że jest czas pokoju. W czasie wojny taka pomoc w pobliżu Obwodu Królewieckiego ze względu na zagrożenie ze strony rosyjskich rakiet przeciwokrętowych byłaby po prostu niemożliwa.

Niszczyciel przeciwlotniczy „Caio Duilio” typu Orizzonte w Gdyni
Niszczyciel przeciwlotniczy „Caio Duilio” typu Orizzonte w Gdyni
Autor. M.Dura
Reklama

Włosko-francuskie niszczyciele typu Horizon/Orizzonte są z założenia przystosowane do zwalczania celów powietrznych, jednak w ściśle określonych warunkach. Okręty te bardzo dobrze sprawdzają się więc do ochrony zespołów okrętowych na oceanie i morzach otwartych, jednak mają duże ograniczenia podczas operowania blisko brzegu potencjonalnego przeciwnika. Jest to zrozumiałe, ponieważ na „wodach niebieskich" mogą się pojawić jedynie pojedyncze, nieprzyjacielskie rakiety przeciwokrętowe wystrzelone z samolotów dalekiego zasięgu lub z zanurzonych okrętów podwodnych. A z nimi niszczyciele Horizon/Orizzonte na pewno sobie poradzą.

Reklama

Na wodach „brązowych", blisko morskich granic potencjonalnego przeciwnika, zagrożenie jest jednak o wiele większe, ponieważ tam okręty mogą zostać zaatakowane również przez lotnictwo taktyczne bliskiego zasięgu, śmigłowce, drony oraz teoretycznie nieograniczoną ilość rakiet przeciwokrętowych z wyrzutni nadbrzeżnych. A wtedy nawet najlepszy system przeciwlotniczy może zostać przeciążony i część środków napadu powietrznego wykona zadanie.

W pobliżu Obwodu Królewieckiego mamy więc paradoksalną sytuację: „okręt wojenny" jest tam bowiem bardzo przydatny w czasie pokoju natomiast w czasie wojny ma bardzo ograniczone możliwości działania. Dlaczego? Szybkie wzmocnienie obrony antyrakietowej w miejscu, gdzie ona nie istnieje (tak jak w przypadku Pomorza) jest bardzo trudne. Konieczne jest bowiem dostarczenie zarówno radów wstępnego wykrywania, radarów śledzenia i kierowania uzbrojeniem, wyrzutni rakietowych, systemu dowodzenia i kierowania strzelaniem, obsady, systemu zabezpieczenia logistycznego (z zakwaterowaniem i wyżywieniem) i ochrony.

Reklama

Dodatkowo trzeba znaleźć miejsce, gdzie to wszystko będzie można rozlokować (co w okolicach Trójmiasta wcale nie jest łatwe) i całe to wsparcie dostarczyć na miejsce (co w przypadku systemów z bojowymi rakietami stanowi duży problem).

Zobacz też

Okręty takie jak „Caio Duilio" rozwiązują te wszystkie trudności. Na jednej, pływającej platformie umieszczono bowiem w pełni autonomiczny system obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej z obsługą, ochroną, systemem zasilania i ochrony. Dzięki takim okrętom można więc w ciągu kilku dniu wzmocnić ochronę dowolnego rejonu przybrzeżnego i to przez długi okres czasu. Co więcej w przypadku tak długiego konfliktu jak wojna na Ukrainie to wzmocnienie może mieć charakter rotacyjny i niszczyciel włoski może być po kilku tygodniach zastąpiony np. przez niszczyciele francuskie typu Horizon, niszczyciele hiszpańskie typu F-100 lub niszczyciele amerykańskie typu Arleigh Burke (które na stałe stacjonują w bazie Rota w Hiszpanii).

Reklama

Wysłanie takich okrętów do ochrony wybrzeża w czasie wojny jest już bardziej problematyczne. Dlatego podczas konfliktu zbrojnego bardziej przydatne do tego zadania są lądowe baterie przeciwlotnicze. Do ich kompletnego zniszczenia potrzeba bowiem tyle rakiet, ile w takiej baterii występuje wyrzutni z pociskami, radarów i wozów dowodzenia. Co więcej większa jest strefa chroniona, ponieważ poszczególne wyrzutnie można rozstawić w odległościach zależnych od zasięgu rakiet przeciwlotniczych i strefy z dostępną informacją o sytuacji powietrznej.

W przypadku okrętu wszystkie elementy lądowych baterii są skupione w jednym miejscu. Dlatego dla celów lecących na wysokości 100 m zasięg takiego systemu obronnego jest nie większy niż 40-50 km. Dodatkowo nawet pojedyncze uderzenie może wyeliminować ten cały, „pływający system obronny". Byłaby to duża strata, ponieważ tylko jedno celne trafienie wyeliminowałoby m.in. 48 wyrzutni pionowego startu systemu PAAMS (Principal Anti-Air Missile System) dla rakiet Aster 15 krótkiego zasięgu i rakiet Aster 30 średniego zasięgu. A do tego należy jeszcze doliczyć osiem rakiet przeciwokrętowych, bardzo nowoczesny system zwalczania okrętów podwodnych i śmigłowiec.

Reklama
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama