Reklama
  • Przegląd prasy
  • Wiadomości

Piątkowy przegląd mediów; Musimy jak najszybciej wzmocnić armię; powstanie zespół analizujący działalność podkomisji smoleńskiej

Codzienny przegląd mediów sektora bezpieczeństwa i obronności.

czołg k2
Czołg K2 na Wisłostradzie
Autor. Mirosław Mróz/Defence24.pl
Reklama

Rp.pl: „Marek Kozubal: Czas bić na alarm, zanim Rosja zaatakuje” Gdyby Rosjanie wystrzelili rakiety na Polskę, nikt nas o tym nie zaalarmuje. To ostatni moment, aby zbudować system ostrzegania. W piątek o godzinie. 7.12 rosyjska rakieta manewrująca przekroczyła polską granicę na wysokości miejscowości Horodło na Lubelszczyźnie, przeleciała za Hrubieszowem, zmieniła tor lotu i ok. 7.15 opuściła teren Polski na wysokości miejscowości Dołhobyczów. Armia skierowała w to miejsce samoloty, które miały ją przechwycić i w razie potrzeby zestrzelić. Jednak krótki czas przebywania rakiety na terytorium Polski i sposób, w jaki się poruszała uniemożliwiły wykonanie tego manewru. Po otrzymaniu informacji o naruszeniu przestrzeni powietrznej kraju, Centrum Operacji Powietrznych MON poinformowało o tym Rządowe Centrum Bezpieczeństwa. Została uruchomiona procedura SPO – 13, opisana w Krajowym Planie Zarządzania Kryzysowego. – Informacja o przekroczeniu granicy została skierowana m.in. do MON, KPRM, policji, straży pożarnej, Straży Granicznej, a także Wojewódzkich Centrów Zarządzania Kryzysowego w Rzeszowie i Lublinie – mówi nam Piotr Błaszczyk, rzecznik RCB.

Reklama

Nie mamy systemu alarmowania ludności cywilnej o zagrożeniu Nie został jednak uruchomiony system alarmowania ludności cywilnej. Dlaczego? Szybkiego powiadamiania nie gwarantuje alert RCB, bo zbyt długie są procedury podejmowania decyzji o wysyłce komunikatu: na początku RCB musi otrzymać odpowiedni wniosek np. od wojewody, starosty, Centrum Zarządzania Kryzysowego, a na tej podstawie dyrektor RCB podejmuje decyzję, wiadomość jest redagowana i system ją generuje do określonego regionu kraju. To, że w Polsce nie ma skutecznego systemu alarmowania ludności cywilnej, to efekt zaniedbań poprzedniej ekipy MSWiA. Miała to regulować ustawa o ochronie ludności, nad którą prace trwały kilka lat. Nigdy nie trafiła do Sejmu. Zapytaliśmy MSWiA czy planuje wprowadzić system ostrzegania ludności i kiedy to się może stać? Otrzymaliśmy odpowiedź enigmatyczną. „W MSWiA obecnie przygotowywany jest projekt ustawy o ochronie ludności. Stanowić będzie podstawę prawną do funkcjonowania systemu alarmowania i ostrzegania ludności również o zagrożeniach z powietrza”.

polskieradio.pl: „Wiceszef MON: powołamy zespół, który przeanalizuje działalność podkomisji smoleńskiej” Wiceszef MON: „Myślę, że jest to kwestia już nie tygodni, tylko dni, kiedy zostanie powołany specjalny zespół, który zajmie się przejrzeniem każdego materiału wyprodukowanego przez podkomisję smoleńską” - powiedział w Polsat News wiceszef MON Cezary Tomczyk.

Reklama

Tomczyk został zapytany, czy kontrakty dotyczące polskiej armii zawarte w czasach rządów PiS będą podtrzymane, czy też część z nich będzie zerwana lub renegocjowana. - „Jeżeli chodzi o wydatki na polską armię i na modernizację, to one zostają na tak samo wysokim poziomie” - podkreślił wiceminister. - „Trzeba powiedzieć jasno, że mamy gigantyczny budżet na obronność. To jest budżet, który w tej chwili wynosi 118 mld złotych po stronie Ministerstwa Obrony Narodowej i 50 mld jeżeli chodzi o Fundusz Wsparcia Sił Zbrojnych” - dodał Tomczyk. Natomiast - jak zaznaczył - „trwa audyt kontraktów, które były zawierane po to, żeby ustalić, jak wygląda stan faktyczny”. - „W wielu kwestiach te sprawy są niestety niejasne. Natomiast mogę tutaj wszystkich uspokoić, że jesteśmy absolutnie za tym, aby armia była jak najsilniejsza” - powiedział Tomczyk.

Audyt podkomisji smoleńskiej - „Nie będziemy szczędzić pieniędzy na wojsko, nie będziemy szczędzić pieniędzy na armię, raczej odwrotnie. Raczej zrobimy wszystko, żeby te środki były jeszcze większe, bo to jest po prostu potrzebne” - zaznaczył wiceszef MON. Na pytanie, na jakim etapie jest zapowiadany audyt podkomisji smoleńskiej, Tomczyk odparł: „Myślę, że jest to kwestia już nie tygodni, tylko dni, kiedy zostanie powołany specjalny zespół, który zajmie się przejrzeniem każdego materiału, który został wyprodukowany przez podkomisję smoleńską, przez komisję Antoniego Macierewicza”.

Reklama

money.pl: „Gigantyczna umowa PGZ. To historyczny krok” Polska Grupa Zbrojeniowa (PGZ), krajowy gigant w dziedzinie produkcji broni i amunicji, podpisała wart 11 mld zł kontrakt na dostarczenie 300 tysięcy sztuk amunicji artyleryjskiej kal. 155 mm. To dziś bezcenna broń, której brakuje nawet w NATO. Jak informuje „Rzeczpospolita” umowa PGZ z Agencją Uzbrojenia MON została zawarta w ostatnim tygodniu 2023 roku. Jej realizacja ma potrwać od 2024 do 2029 roku. Polski przemysł zbrojeniowy przygotowywał się do takiego kroku od dawna. Rząd poprzedniej koalicji przeznaczył na inwestycje zwiększające możliwości zakładów produkujących środki bojowe około 400 milionów złotych. Dodatkowo Bruksela obiecała wsparcie dla rozwoju potencjału amunicyjnego w krajach Unii Europejskiej - przypomina dziennik.

„Rzeczpospolita” zwraca uwagę na fakt, że umowa na dostawy amunicji kalibru 155 mm została podpisana już po przekazaniu władzy nowej koalicji rządowej. To ważny sygnał, świadczący o tym, że kluczowe plany zbrojeniowe mające na celu wzmocnienie bezpieczeństwa kraju, będą kontynuowane. PGZ poinformowała, że realizacja umowy odbędzie się w ramach rządowego programu Narodowej Rezerwy Amunicyjnej. - To historyczny krok, zarówno pod względem wielkości zamówienia, jak i jego wartości, która wynosi blisko 11 miliardów złotych - mówi cytowany przez dziennik Jacek Matuszak z PGZ. Podstawowym zadaniem NRA, której prace otoczono ścisłą tajemnicą, jest zwiększenie dostaw amunicji artyleryjskiej dużego kalibru. W kwietniu 2023 roku rząd przyjął uchwałę o narodowym programie amunicyjnym. Zapowiedziano wówczas, że w ciągu kilku lat Dezamet z Podkarpacia powinien podwoić produkcję amunicji artyleryjskiej kal. 155 mm, która jest obecnie najbardziej potrzebna NATO i Ukrainie. Planowane jest także utworzenie nowych fabryk zagranicznych inwestorów, które będą budowane w ekspresowym tempie. Mają one być rozlokowane w różnych regionach kraju, aby uniknąć ryzyka koncentracji produkcji środków bojowych - informuje dziennik.

Reklama

tech.wp.pl: „US Army odbiera pociski balistyczne PrSM o zasięgu 500 km” Wojska Lądowe Stanów Zjednoczonych poinformowały 8 grudnia o odbiorze pierwszej partii pocisków rakietowych Precision Strike Missile Increment 1 Early Operational Capability. Fakt ten określono kamieniem milowym w jednym z 24 programów modernizacyjnych US Army, w 2017 roku określonym jako priorytetowy. Uzbrojenie wyprodukowała i przekazała żołnierzom spółka Lockheed Martin, a możliwe stało się to po testach kwalifikacyjnych. Odbyły się one 16 listopada na poligonie rakietowym White Sands w stanie Nowy Meksyk, a ćwiczebny pocisk wystrzelono z wyrzutni M1140 systemu M142 HIMARS. Celem US Army nie było sprawdzenie maksymalnej odległości na jaką mógłby dolecieć pocisk, ale przetestowanie aspektów technicznych. Próby zakończyły uzyskaniem potrzebnego certyfikatu i od tamtego czasu pali się zielone światło dla produkcji małoseryjnej. Nie ujawniono jednak wartości oddanych US Army pocisków, ale należy podejrzewać, że nie jest to znacząca liczba, a właściwe dostawy dopiero nastąpią.

Niemniej jednak, Amerykanom udało się zrealizować założenia z 2021 roku, gdy mówili, że pocisk znajdzie się w służbie liniowej jeszcze w 2023 roku. – PrSM będą zapewniać dowódcom Sił Połączonych zdolność działania w każdych warunkach pogodowych i o każdej porze doby, co zapewni skuteczne ograniczenie zdolności wroga do wykonywania manewrów i prowadzenia obrony przeciwlotniczej – powiedział Doug Bush, szef działu zaopatrzenia w sekretariacie US Army. – Szybki rozwój i dostawy PrSM są doskonałym przykładem skutecznego wykorzystania przez wojska lądowe nowych rozwiązań prawnych uchwalonych przez Kongres, które pozwalają szybciej dostarczać żołnierzom sprawdzone wyposażenie i uzbrojenie.

Reklama

Michał Potocki: Dziennik Gazeta Prawna: „Ukraina wytrzyma. A wy?” Czy Europa jest gotowa do agresywnej strategii obronnej? Jeśli Putin zobaczy, że nie, to nie będzie czekał z uderzeniem z Serhijem Hrabskim rozmawia Michał Potocki.

MP: Miniony rok stępił optymizm co do zdolności pokonania Rosji przez Ukrainę. Pan go jeszcze zachował?

Reklama

SH: Ten rok mojego zdania nie zmienił. Co prawda moje negatywne prognozy sprzed roku się sprawdziły, lecz optymizmu mi od tego nie ubyło („Wojny wygrywa gospodarka”, DGP Magazyn na Weekend nr 39 z 24 lutego 2023 r.). I to nawet dziś, kiedy widzimy problemy z Ameryką - przy czym problemy o charakterze prymitywnie politycznym, wewnętrznym. Co więcej, prognozy co do Rosji i jej stabilności też się sprawdzają, bo Rosjanie nie zmienili nastawienia do wojny ani modelu państwa i pewnie kroczą ku swojemu upadkowi. Fakt: nie udało nam się w 2023 r. dokonać przełomu na froncie. Ale i to można było przewidzieć, bo robimy coś, co nikomu w historii wojskowości się nie udało. Wojskowa sztuka operacyjna zakłada pewne aksjomaty, których nie wolno złamać. A myśmy złamali niemal wszystkie. Przystąpiliśmy do boju bez przewagi w powietrzu i bez kolosalnej przewagi w stanie osobowym armii oraz sprzęcie, bez zagwarantowanego zabezpieczenia niezbędną ilością pocisków, części zamiennych i innych zasobów materiałowych. Mimo to udało się zmusić przeciwnika do przejścia do obrony. Teraz to Rosjanie przejęli inicjatywę. Ale nie mają możliwości przeprowadzania zmasowanych operacji ofensywnych, co obrazuje głęboki kryzys ich machiny wojennej. Wiemy, że przed nami ciężkie czasy, ale z optymizmem patrzymy w przyszłość. Przed rokiem zakładałem, że Zachód szybciej zareaguje na wyzwania i przestawi się na potrzeby obronne. Teraz jednak widzimy, jak Niemcy czy kraje skandynawskie zaczynają działać. Widzimy, jak pomaga nam Wielka Brytania, sama mająca ograniczone zasoby. Jak pracują Polska i kraje bałtyckie, uświadamiające sobie zagrożenie dla własnego istnienia. Dlatego nie ma podstaw, by mówić o pesymizmie i zdradzie Zachodu.

Dariusz Pogorzelski: Nasz Dziennik: „Musimy jak najszybciej wzmocnić armię” Rozmowa z mec. Bartoszem Kownackim, zastępcą przewodniczącego sejmowej Komisji Obrony Narodowej. Poprzednie rządy PO - PSL redukowały armię, nie modernizowały jej sprzętu. Teraz sytuacja geopolityczna się zmienita. Czy Pana zdaniem nowy rząd Donalda Tuska będzie chętnie robił zakupy uzbrojenia w polskich zakładach? Pamiętamy, że niektórzy politycy powtarzali insynuacje portalu Onet o karabinkach „Grot”. Borys Budka pisał, że są „niebezpieczne dla użytkowników”.

Reklama

BK: Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, aby polski rząd nie kupował dla polskiej armii sprzętu dobrej jakości, który jest produkowany w naszym kraju. A karabinki „Grot” są dobre, co potwierdzili wielokrotnie ukraińscy żołnierze, którzy przetestowali je na froncie. Gdyby rząd ogranicza! zakupy w baju, byłby to skandal. Nasz przemysł zbrojeniowy produkuje sprzęt na wysokim poziomie. Przykładem mogą być przenośne zestawy rakietowe „Piorun”. Pomijanie przy zakupach polskich firm byłoby po prostu szkodliwe dla naszej gospodarki. Liczę na to, że skoro za ten obszar odpowiada Polskie Stronnictwo Ludowe, to taka polityka nie będzie prowadzona.

DP: Są głosy polityków rządzącej obecnie koalicji, m.in. Tomasza Siemoniaka, byłego ministra obrony narodowej, że optymalnym wariantem jest 150-tysięczna armia zawodowa, bo w Polsce nie ma potencjału demograficznego na 300-tysięczną armię. Nie obawia się Pan, że piany, które przygotował rząd Zjednoczonej Prawicy odnośnie do zwiększenia armii do 300 tys., nie będą zrealizowane?

Reklama

BK: Takie wypowiedzi w sytuacji zagrożenia wojną na naszej granicy są niepoważne. Na komisji obrony poświęconej budżetowi na 2024 rok politycy PSL podtrzymali decyzję ministra Mariusza Błaszczaka o zwiększeniu liczebności armii. Zresztą trzeba pamiętać, że PSL wsparło przygotowaną przez nas ustawę o obronie Ojczyzny. Poza dywagacjami pana Siemoniaka na razie nie ma żadnych ruchów w kierunku ograniczania liczebności armii.

DP: Ale polityk z partii Polska 2050, bliskiego sojusznika PSL, gen. Mirosław Różański, obecnie senator, jeszcze przed wyborami mówił, że zwiększanie liczebności wojska to „mania wielkości.

Reklama

BK: Spuściłbym zasłonę milczenia nad wypowiedziami gen. Różańskiego. Wobec zagrożenia, kiedy w ciągu najbliższych kilku lat może dojść do wojny, musimy się zmobilizować i stworzyć silną armię.

geekweek.interia.pl: „Rosja wysłała tysiące rakiet i dronów na ukraińskie miasta” Siły Zbrojne Ukrainy pochwaliły się, ile rosyjskich rakiet i dronów zestrzeliły pracujące w różnych częściach kraju systemy obrony powietrznej w całym 2023 roku. Ta liczba jest naprawdę imponująca. Analitycy wojskowi nie mają wątpliwości, że gdyby Ukraina nie otrzymała od krajów NATO systemów obrony powietrznej, to miasta już dawno byłyby zrównane z ziemią, doszłoby do eksodusu ludności do zachodniej Europy. Siły Zbrojne Ukrainy pochwaliły się, ile rosyjskich rakiet i dronów zestrzeliły pracujące w różnych częściach kraju systemy obrony powietrznej w całym 2023 roku. Ta liczba jest naprawdę imponująca. Analitycy wojskowi nie mają wątpliwości, że gdyby Ukraina nie otrzymała od krajów NATO systemów obrony powietrznej, to miasta już dawno byłyby zrównane z ziemią, doszłoby do eksodusu ludności do zachodniej Europy, a cały kraj znalazłby się pod okupacją rosyjską. Taka piękna wizja dla Kremla jednak nie ziściła się ani w 2022 roku, ani w 2023 roku. Ten ostatni był prawdziwym sprawdzianem dla systemów obrony powietrznej i tysięcy żołnierzy przy nich na co dzień pracujących. Siły Zbrojne Ukrainy pochwaliły się, że udało się zestrzelić aż 3800 sztuk najróżniejszych środków rosyjskiego napadu powietrznego. To niesamowita liczba. Jednak musimy pamiętać, że zastosowano znacznie więcej broni, ponieważ część sięgnęła wyznaczonych celów.

Reklama

Zobacz również

WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama