- Polecane
- Wiadomości
- Komentarz
Ekspert PISM o traktacie CFE: trudno podtrzymywać fikcję
Zawieszenie stosowania traktatu o kontroli zbrojeń konwencjonalnych w Europie to dostosowanie się od strony formalno-prawnej do rzeczywistości, w której Rosja nie jest zainteresowana transparentnością ani stabilizacją; trudno podtrzymywać fikcję – powiedział Defence24.pl analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Łukasz Kulesa.

Autor. Jerzy Reszczyński
We wtorek Rada Północnoatlantycka zapowiedziała, że państwa NATO zawieszą stosowanie traktatu o kontroli zbrojeń konwencjonalnych w Europie (CFE), wobec wycofania się Rosji z tej umowy. Działania na rzecz bezterminowego zawieszenia stosowania CFE zapowiedziało też polskie MSZ.
„Ten krok ma przede wszystkim znaczenie symboliczne, strona rosyjska już dużo wcześniej zawiesiła obowiązywanie CFE, w tym przekazywanie informacji o swoich siłach, system wizyt i inspekcji, przestrzeganie zobowiązań dotyczących ograniczeń ilościowych. Strona natowska też nie przekazywała takich informacji Rosji” – powiedział Kulesa.
„To tak naprawdę formalno-techniczno-prawne zakończenie pewnego etapu, który faktycznie zakończył się dużo wcześniej” – dodał.
Zobacz też
Zwrócił uwagę, że od przełomu wieków znaczenie traktatu, zawartego w 1992 roku, stopniowo malało. „Traktat był bardzo ważny w pierwszych 10 latach obowiązywania, w jakimś sensie był częścią procesu wychodzenia z zimnej wojny i redukcji arsenałów sił konwencjonalnych. Dziesiątki tysięcy czołgów, transporterów opancerzonych, sztuk artylerii, śmigłowców zostało na podstawie tego traktatu zniszczonych lub wycofanych z eksploatacji. To dawało wszystkim państwom-stronom gwarancję, że nikt nie wykorzysta tego czasu, by zbudować własne siły w stopniu, który umożliwiałby atak na dużą skalę w Europie” – przypomniał.
Podkreślił, że „w latach 90. ten traktat jak najbardziej miał sens, był też jednym ze sposobów, aby zbliżyć Rosję i inne państwa byłego Związku Radzieckiego do struktur bezpieczeństwa europejskiego, ale przyjęte limity okazały się zbyt wysokie”. „Praktycznie większość państw i tak kształtowała swoje siły poniżej ograniczeń przewidzianych w CFE. Znaczenie systemu weryfikacji wizyt stworzonego w latach 90. zmniejszało się coraz bardziej, również dlatego, że przybywało sposobów na uzyskanie dużo bardziej wiarygodnych i aktualnych informacji o potencjale wojskowym innych państw europejskich” – zauważył.
Zwrócił uwagę, że proces adaptacji CFE napotkał problemy w końcu lat 90. „Po stronie rosyjskiej narastała krytyka i przekonanie, że to część systemu ograniczeń, który został Rosji narzucony na początku lat 90., stąd rosyjska decyzja o zawieszeniu stosowania traktatu, a teraz o przybiciu gwoździa do tej trumny ze strony rosyjskiej - i odpowiedź ze strony państw natowskich” – powiedział.
Dodał, że chociaż w oświadczeniu Rady Północnoatlantyckiej jest mowa, że państwa NATO są wciąż zainteresowane kontrolą zbrojeń i redukcją ryzyka, to „wszyscy zdają sobie sprawę, że w tym momencie po stronie rosyjskiej nie ma żadnego zainteresowania prawdziwą kontrolą zbrojeń, która by oznaczała również ograniczenia po stronie rosyjskiej”. „Trudno mówić o kontroli zbrojeń, kiedy mamy wojnę na szeroką skalę, agresję rosyjską przeciw Ukrainie” – zaznaczył.
CFE to kolejny traktat, którego stroną przestaje być Rosja. W 2021 r. – rok po stanach Zjednoczonych – wycofała się ona z traktatu o otwartych przestworzach (Treaty on Open Skies), który udostępniał przestrzeń powietrzną do wzajemnych kontroli. Wcześniej przestał obowiązywać traktat INF o likwidacji pocisków średniego zasięgu.
„Praktycznie został już tylko Dokument Wiedeński o środkach budowy zaufania, który zawiera zobowiązania polityczne” – powiedział Kulesa. Zwrócił uwagę, że w tym dokumencie wymiana informacji i wizyty są dużo bardziej ograniczone. „Pytanie, czy Rosja nie weźmie się w następnej kolejności za Dokument Wiedeński” – dodał.
Zobacz też
Podkreślił, że „zarówno CFE, traktat o otwartych przestworzach, jak i Dokument Wiedeński były częścią systemu opartego na założeniu kooperatywnego bezpieczeństwa – przyjęciu, że wszystkie państwa naszego obszaru, włączając Rosję, są zainteresowane stabilizowaniem sytuacji wojskowej, redukowaniem ryzyk związanych z operowaniem sił zbrojnych i maksymalną transparentnością wobec państw sąsiednich”. Dzięki temu sporów i problemów bezpieczeństwa w Europie miało stopniowo ubywać.
„To kooperatywne podeście do bezpieczeństwa europejskiego zostało podważone przez Rosjan o najmniej w roku 2008 wojną z Gruzją, a w sposób absolutny po aneksji Krymu i ataku na Ukrainę. W pewnym sensie mieliśmy sytuację, w której pozostało instrumentarium traktatowe z poprzedniego, bardziej optymistycznego okresu myślenia o bezpieczeństwie europejskim.
„Obecne działania to dostosowanie do rzeczywistości, w której Rosja nie jest zainteresowana transparentnością, stabilizacją. Raczej gra ryzykiem, gra niebezpieczeństwem, również przeciwko państwom NATO. Pojawiają się groźby użycia broni nuklearnej i konwencjonalnej” – zauważył analityk.
„Po stronie NATO długo utrzymywało się przywiązanie do tego rodzaju instrumentów, Sojusz nie chciał być ta stroną, która tego rodzaju porozumienia podważa, ale nieuniknione wydaje się dostosowanie do rzeczywistości. Trudno, żebyśmy wymieniali informacje albo między sobą, albo z Białorusią – od razu trafiałyby do Rosjan. Trudno podtrzymywać fikcję, że mamy do czynienia z działającym systemem paneuropejskiej kontroli zbrojeń konwencjonalnych” – ocenił Kulesa.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS