- Analiza
Brytyjski lew z głową w piasku. Brytyjczycy bez planów mobilizacyjnych
Pomimo ponad dwóch lat wojny na Ukrainie, Wielka Brytania nadal nie ma planów mobilizacji przemysłu i obywateli. Nie ma też decyzji, które zwiększyłyby produkcję wojskową – takich, jakie są podejmowane w innych krajach europejskich, w tym przede wszystkim we Francji.

Autor. @DefenceHQ
Dochodzenie przeprowadzone przez dziennikarzy Sky News wykazało, że pomimo poważnego zagrożenia konfliktem zbrojnym w Wielkiej Brytanii nie ma: ani narodowego planu obrony, ani planów mobilizacji do wojny przemysłu i obywateli. Sytuacja zaczęła się zmienić dopiero w powodu obaw związanych z polityką prowadzoną przez Rosję, Chiny, Koreą Północną i Iran oraz po uznaniu, że Wielka Brytania znalazła się już w świecie przedwojennym (pre-war world).
Zmusiło to brytyjski rząd do rozpoczęcia prac nad „Planem Obrony Narodowej” (National Defence Plan), jednak jak na razie bez szans na powrót do wysiłków znanych z czasów Zimnej Wojny. Z deklaracji polityków i wojskowych wynika bowiem wyraźnie, że nadal szeroko pojęta obronność będzie dotyczyła głównie sił zbrojnych i nie będzie miała charakteru prawdziwie narodowego.
Zobacz też
Zmiana tej sytuacji wymagałaby nie tylko szerokiej zgody politycznej, ale również zwiększenia inwestycji w obronność oraz pracy ze społeczeństwem, by wytłumaczyć ponownie, jaka jest jego rola we wzmacnianiu siły Wielkiej Brytanii i działaniach odstraszających ewentualnego agresora.
Dziennikarze Sky News ujawnili, że pełna ocena sytuacji, w tym określenie w jaki sposób Wielka Brytania zareagowałby na zbrojny atak, ma być wypracowana po dwudniowej „grze wojennej”, którą planuje się przeprowadzić w przyszłym tygodniu. Mają w niej wziąć udział przedstawiciele Gabinetu Rady Ministrów oraz wybranych ministerstw – w tym Ministerstwa Obrony i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.

Co ciekawe, za przydatny dokument w przyszłych pracach uznano tzw. „Rządową Księgą Wojenną” (Government War Book), która jest obecnie przechowywana w … Archiwum Narodowym. Jest to bowiem zbiór planów szczegółowo opisujących, w jaki sposób Wielka Brytania miała przechodzić od czasu pokoju do czasu wojny. W przyszłych działaniach planuje się również wykorzystać sposób, w jaki Brytyjczycy mobilizowali swoją bazę przemysłową przed drugą wojną światową (w tym poprzez stworzenie sieci tzw. „fabryk cieni” {shadow factories}).
Szukanie pomocy w przeszłości jest o tyle zrozumiałe, że Wielka Brytania ostatni raz znajdowała się w „czasie przedwojennym” dziewięćdziesiąt lat temu, czyli na pięć lat przed drugą wojną światową. Później bezpieczeństwo Wielkiej Brytanii miało gwarantować posiadanie broni nuklearnej oraz członkostwo w Sojuszu Północnoatlantyckim. Obecne działania Federacji Rosyjskiej pokazały jednak, że ten sposób odstraszania może nie być skuteczny i wojna może być toczona w epoce atomowej, również tylko w sposób konwencjonalny.

Opublikowana przez Sky News ocena wypracowana przez specjalistów wojskowych jest miażdżąca. Brak rzeczywistych planów narodowej obrony miał według nich doprowadzić do sytuacji, w której:
- brytyjskie siły zbrojne, przemysł oraz ludność cywilna nie są przygotowane doprowadzenia długotrwałej wojny na przetrwanie;
- obrona wybrzeża praktycznie nie istnieje;
- obrona przeciwlotnicza jest zbyt słaba na odpieranie zmasowanych ataków dronów i rakiet przeciwnika;
- wyraźnie widoczne są braki broni i amunicji;
- zmalała liczebność regularnych i rezerwowych sił zbrojnych utrzymywanych w gotowości, w porównaniu do tego, co był zapewniane w czasach Zimnej Wojny;
By wyjść z tej trudnej sytuacji najprostszym rozwiązaniem byłoby po prostu wprowadzenie nowej „Rządowej Księgi Wojennej”, na bazie starej, która jest przechowywana w Archiwum Narodowym. I nie chodzi tutaj o konkretne rozwiązania, ale przede wszystkim o wykaz spraw do rozwiązania, które jak się okazuje, przez te kilkadziesiąt lat wcale się nie zmieniły. Nadal bowiem trzeba opracować np.: plany mobilizacji ludności cywilnej oraz przemysłu w czasie kryzysu, sposób przygotowywania szpitali (np. poprzez „zwalnianie łóżek”), procedury zamykania szkół, racjonowania żywności i jak przypomina Sky News „nawet przechowywania skarbów narodowych”.
Tego rodzaju dokumenty powstały w Wielkiej Brytanii już pod koniec pierwszej wojny światowej i były systematycznie sprawdzane oraz w razie potrzeby aktualizowane. Brytyjczycy szczycili się zresztą wtedy, że byli narodem jednym z najlepiej przygotowanych do wojny i najbardziej odpornym na wybuch konfliktu zbrojnego. Ale ta sytuacja się zmieniła po rozpadzie Związku Radzieckiego, kiedy zaczęto przesuwać inwestycje z obronności na takie obszary jak opieka zdrowotna oraz społeczna i to do tego stopnia, że „Rządowe Księgi Wojenne” na początku XXI wieku wylądowały w Archiwum Narodowym w Kew w zachodnim Londynie.

Sprawa jest o tyle poważna, że nie ma już praktycznie urzędników wyższego szczebla, którzy znaliby sposób funkcjonowania państwa nie tylko w latach pełnoskalowego konfliktu zbrojnego, ale nawet w czasach Zimnej Wojny. Nie ma więc nikogo, kto mógłby w miarę szybko doprowadzić do reanimowania „Rządowej Księgi Wojennej”. Nastawiając się przez ostatnie dwie dekady na zwalczanie terroryzmu oraz prowadzenie misji zagranicznych w Iraku i Afganistanie, teraz trzeba zaczynać praktycznie od nowa.
Zobacz też
Problem jest jednak w tym, że brytyjski rząd wcale nie próbuje się przyznać do błędu twierdząc dodatkowo, że sytuacja wcale nie jest taka zła. Dlatego w odpowiedzi na pytania dziennikarzy Sky News rzecznik Gabinetu Rady Ministrów wskazał, że Wielka Brytania ma „solidne plany na wypadek szeregu potencjalnych sytuacji kryzysowych i scenariuszy, obejmujące plany i ustalenia opracowywane, udoskonalane i testowane przez wiele lat”. Wśród tych dokumentów mają być: ustawa o sytuacjach nadzwyczajnych (Civil Contingencies Act), rządowe ramy dotyczące odporności, Rejestr Narodowych Zagrożeń (National Risk Register) oraz wzmocnienie powiązań dotyczących odporności z siecią lokalnych władz na terenie całym kraju. Stworzono nawet nową Dyrekcję w Gabinecie Rady Ministrów, która ma się zajmować tymi sprawami.
Dochodzenie prowadzane przez Sky News wykazało jednak coś zupełnie innego. Okazało się np., że w Rejestrze Narodowych „jest o wiele więcej informacji na temat powodzi, pandemii, terroryzmu i ataków cybernetycznych niż na temat tego, co zrobić w przypadku wojny”. Z kolei przedstawiciele władz lokalnych przyznali się, że „nie mają konkretnych planów wojennych ani planów działania na wypadek ataku nuklearnego”.

Szczególnie trudna sytuacja jest w przemyśle zbrojeniowym. W Wielkiej Brytanii wszyscy pamiętają, że tuż przed II wojną Brytyjczycy zaczęli szybko powiększać swoje możliwości produkcyjne, poprzez tworzenie „fabryk cieni”, obok istniejących fabryk produkujących pojazdy wojskowe i samoloty. Po cichu przystosowywano więc np. zakłady mechaniczne do produkcji Spitfire«ów, Hurricane«ów i Lancasterów rozpraszając linie produkcyjne po całych miastach.
Problem obecnie jest w tym, że w Wielkie Brytanii nie ma do czego budować „cienie”. Wiele rodzajów uzbrojenia jest bowiem importowanych do Wielkiej Brytanii, co nie pozwala np. na zwiększaniu produkcji pocisków artyleryjskich i innej amunicji w celu wsparcia Ukrainy. Tych utrudnień nie da się szybko i tanio usunąć, z czego brytyjscy politycy prawdopodobnie zdają sobie sprawę.
Zobacz też
Dziennikarze Sky News, swój raport na temat brytyjskich możliwości obronnych podsumowali wypowiedzią rzecznika ministerstw obrony, który stwierdził uspokajająco, że: „mamy szereg planów zabezpieczenia i obrony kraju, które są poddawane przeglądowi i dostosowywane w odpowiedzi na rozwój sytuacji w zakresie bezpieczeństwa międzynarodowego… Plany te zostaną zintegrowane w ramach naszego wkładu w bieżące prace nad międzyresortowym Planem Obrony Narodowej, który jeszcze bardziej zwiększy naszą gotowość i wzmocni nasze odstraszanie na przyszłość.”
Są to jednak jedynie deklaracje, które nie znajdują pokrycia w wydatkach finansowych oraz konkretnych deklaracjach na temat wzmacniania brytyjskich sił zbrojnych oraz rozbudowy własnego przemysłu zbrojeniowego. Sam budżet Wielkiej Brytanii wygląda więc nadal tak, jakby wojny na Ukrainie po prostu nie było, a na Kremlu zasiadał Michaił Gorbaczow. I przed tym ostrzegają dziennikarze.
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]