Reklama

Polityka obronna

Antydronowa bariera elektromagnetyczna na granicy to pułapka dla MON [KOMENTARZ]

Autor. M.Dura

Nie da się zbudować Tarczy Wschód za 10 miliardów złotych. Większość z tych pieniędzy pochłonie bowiem próba zbudowania na granicy sieci masztów tworzącej nie tylko system obserwacji, ale niestety również „barierę elektromagnetyczną” dla nadlatujących ze wchodu dronów. Co gorsza próba ta będzie najprawdopodobniej nieudana, a już na pewno nie skończy się w zakładanym terminie, czyli do 2028 roku.

Budowa Tarczy Wschód to ważne i potrzebne przedsięwzięcie, niewątpliwie zwiększające nasze bezpieczeństwo. Teoretycznie nikogo więc nie zdziwił minister Obrony Narodowej Władysław Kosiniak Kamysz, który po prezentacji programu w dniu 28 maja 2024 roku, w czasie konferencji prasowej stwierdził: „To jest racja stanu \[Tarcza Wschód\]. Kto jest przeciwko temu jest przeciwko bezpieczeństwo Polski. I to jest definicja zero-jedynkowa”.

W rzeczywistości takie stwierdzenie jest za daleko idące. O ile bowiem nikt nie ma rzeczywiście prawa dyskutować nad potrzebą wzmocnienia ochrony i obrony naszej wschodniej granicy, to sam sposób, w jaki zamierza się to zrobić nie powinien być „nietykalny”. Każdy plan może zawierać błędy, a ten ma i to niestety nie jeden.

Reklama

Co dobrego i unikatowego jest w projekcie Tarcza Wschód?

Plan budowy Tarczy Wschód przedstawiony przez Ministerstwo Obrony Narodowej jest nowatorski i unikalny. Nikt bowiem nie zamierzał wzmocnić w taki sposób swojej granicy i to dodatkowo w uwarunkowaniach geopolitycznych, w jakich obecnie znajduje się Polska. Wzorem nie może być na pewno granica Korei Południowej, ponieważ nie można porównywać potencjału Korei Północnej z potencjałem Federacji Rosyjskiej (jeżeli oczywiście władzom na Kremlu uda się ten potencjał odbudować). Wzorem dla nas nie może być też Izrael (ze względu na małe obecnie prawdopodobieństwo zajęcia izraelskiego terytorium przez sąsiadów), a już na pewno Stany Zjednoczone na granicy z Meksykiem (bo tam nie ma zagrożenia konfliktem zbrojnym).

Pomimo tej wyjątkowości, ogólne założenia całego programu są bardzo dobre i oddają rzeczywiście to, co może podnieść nasze bezpieczeństwo. Widać to już w czterech głównych celach, jakie mają przyświecać Tarczy Wschód i jakie są bezdyskusyjne. Nikt przecież nie może zaprzeczyć, że konieczne jest:

  • wzmocnienie naszych zdolności przeciwzaskoczeniowych;
  • ograniczenie mobilności przeciwnika;
  • zapewnienie mobilności dla wojsk własnych
  • oraz zwiększenie bezpieczeństwa wojsk i ochrony ludności cywilnej.

Co ważne sam sposób dojścia do tych celów również wydaje się być przemyślany i prawidłowy. Ponieważ o tych dobrych pomysłach (a ich jest większość) rozpisywano się już wielokrotnie w prasie, warto zwrócić uwagę na to, co może niepokoić.

Reklama

Ile będzie linii obrony?

Przede wszystkim niezrozumiała jest sama struktura systemu obrony. Oczywiście zakłada ona prowadzenie inwestycji i prac nawet w odległości kilkudziesięciu kilometrów od granicy, jednak nie musi to być jednoznaczne, z tworzeniem kilku równorzędnych linii obrony. A powinno.

Autor. Ministerstwo Obrony Narodowej

Tymczasem na Ukrainie, chroniąc najważniejsze punkty oporu (głównie miejscowości) „fortyfikuje” się nie tylko te punkty oporu, ale również buduje przed nimi co najmniej trzy linie obrony. Każda z nich wykorzystuje maksymalnie teren (przeszkody wodne, bagniska, lasy i wzgórza) i zawiera takie elementy, jak: rowy i/lub zapory przeciwczołgowe, pola minowe, punkty ogniowe, transzeje, zasieki itp.

Jaki to przynosi skutek może świadczyć przykład ostatnich walk w okolicach Nowomychajliwki. Rosjanom po półrocznych walkach udało się zająć tą miejscowość, ale nie poszli „za ciosem” i nie zdobyli Kostiantyniwki leżącej tylko 3 km dalej, napotykając na kolejne linie oporu, wcześniej zbudowane w sposób przemyślany przez Ukraińców. A Kostiantyniwka to przecież kluczowy węzeł komunikacyjny w tamtym regionie.

Podobnie było w przypadku Awdijiwki. Po zdobyci tego miasta kolejnym celem miał być Pokrowsk, ale przed nim Ukraińcy zbudowali trzy główne linie obrony na głębokości 20-30 km. Rosjanie więc posuwają się naprzód (zdobywając m.in. miejscowość Oczeretene), jednak bardzo wolno i ponosząc przy tym ogromne straty.

Autor. Ministerstwo Obrony Narodowej

Z prezentacji MON wynikało jednak, że taka rozbudowano linia obrony będzie generalnie tylko jedna, oparta o granicę. Jeżeli więc przeciwnikowi uda się w jakimś miejscu przebić, to później trzeba będzie działać tak, jakby programu Tarcza Wschód w ogóle nie było. Problem polega na tym, że w czasie pokoju trudno będzie zbudować wieloliniowy system obrony terenu przygranicznego.

Na szczęście Tarcza Wschód nie musi być związana z „rozryciem” terenu w pasie np. 30 km. Może się bowiem tak przygotować, by to zrobić bardzo szybko, gdy system przeciwzaskoczeniowy ostrzeże nas o zbliżającym się ataku. I to w całym, szerokim nawet na kilkadziesiąt kilometrów pasie przygranicznym.

By to jednak było możliwe trzeba mieć ściśle określone plany „mobilizacji terenu” (wykonane w oparciu o wcześniejsze rozpoznanie rejonu z władzami lokalnymi i miejscową ludnością), trzeba mieć pozyskane w ramach Tarczy Wschód specjalistyczne maszyny inżynieryjne, jak również trzeba wyprodukować i zmagazynować w odpowiednich miejscach potrzebne wyposażenie, takie jak chociażby: miny, zapory przeciwczołgowe, elementy do tworzenia zasieków, wyposażenie okopów, schronów i fortyfikacji polowych.

Autor. Ministerstwo Obrony Narodowej

O tym jak jest ważne może świadczyć slajd nr 9 pokazany w czasie prezentacji Tarczy Wschód, na którym pokazano dwie maszyny inżynieryjne podczas „prac fortyfikacyjnych”. Już sam wiek spycharki DZ-27S zilustrowanych na górnym zdjęciu może przerażać, jednak większym problemem jest to, że żadna z obu tych maszyn nie jest przeznaczona do szybkiego budowania rowów przeciwczołgowych i okopów. Pomyłka w wyborze zdjęć? Nie. Polskie Wojsko po prostu nie ma takich maszyn – nie miało więc czego pokazać na slajdzie. Trzeba je więc opracować w polskim przemyśle i kupić w odpowiedniej ilości.

Na szczęście Ministerstwo Obrony Narodowej wyraźnie zaznaczyło, że szczegółowe plany budowy systemu obrony nie zostaną ujawnione. Można więc mieć nadzieję, że nasz niepokój był niepotrzebny, a zakładane inwestycje będą podobne do tego, co sprawdza się na Ukrainie.

Po co chcemy ograniczyć mobilność przeciwnika?

Wbrew pozorom samo „ufortyfikowanie” granicy za pomocą Tarczy Wschód nie będzie stanowiło elementu odstraszania. Żadna zapora fizyczna nie jest bowiem w stanie zatrzymać atakującego przeciwnika na stałe i Rosjanie doskonale o tym wiedzą. Prędzej czy później pola minowe zostaną więc zneutralizowane, rowy przeciwczołgowe zniwelowane, a zapory usunięte. I rosyjskie pojazdy pojadą dalej.

Autor. Ministerstwo Obrony Narodowej

Na szczęście twórcy Tarczy Wschód nie myślą wcale o zatrzymaniu przeciwnika samymi „fortyfikacjami”, ale o jego spowolnieniu. Rzeczywistą barierą dla Rosjan mają być bowiem według twórców programu systemy ogniowe, którymi sukcesywnie będzie się niszczyło agresora forsującego przeszkody. A im on będzie działał wolniej, lub co gorsza dla niego, jeżeli on zostanie chwilowo zatrzymany, to to niszczenie będzie łatwiejsze.

Reklama

I tu pojawia się problem kosztów. Ukraina pokazała bowiem wyraźnie, że jeżeli już coś zacznie przechodzić przez Polską granicę, to nie będą to dziesiątki pojazdów, ale setki. By to wszystko zniszczyć już na podejściach trzeba posiadać systemy uzbrojenia, które będzie wystarczająco dużo i które będą dodatkowo tanie. W tym przypadku nie pomogą więc kupione za granicą tak kosztowne systemy, jak rakietowe wyrzutnie ziemia – ziemia (klasy HIMARS) czy działające na dużą odległość (2-5 km) specjalistyczne i wyrafinowane przeciwpancerne pociski kierowane PPK (typu Javelin i Spike).

YouTube cover video

Do niszczenia opancerzonych pojazdów wojskowych rosyjskich, ale również motocykli, ciężarówek, lekkich pojazdów taktycznych będą potrzebne tańsze środki, ale za to wprowadzone w ogromnej ilości. Zalicza się do nich m.in.: amunicję do artylerii lufowej, mniej wyrafinowane PPK produkowane masowo w Polsce, jak również kosztujące kilkaset dolarów drony kamikaze i skidy. Problem polega na tym, że:

  • nasza artyleria lufowa nie dysponuje polską amunicją precyzyjną, ponieważ gotowe już pociski APR-155 naprowadzane laserowo nie zostały zamówione, a na dokończenia prac nad tak samo naprowadzanymi granatami APR-120 na razie się nie zanosi;
  • budowa polskich PPK jest cały czas przez kogoś blokowana. Program Pustelnik - uzyskania własnych zdolności zwalczania pojazdów opancerzonych okazał się więc fikcją (uzbrojenie przeciwpancerne kupuje się jedynie za granicą - poza licencyjnymi pociskami Spike), podobnie jak nieprawdziwe okazały się zapowiedzi Agencji Uzbrojenia z 31 stycznia 2023 roku (o zamówieniu partii próbnej polskiego PPK Pirat i uruchomieniu w ramach programu Pustelnik pracy rozwojowej w sprawie opracowania nowoczesnego krajowego PPK);
YouTube cover video
  • Wojsko Polskie nie planuje na razie systemowego pozyskiwania tanich dronów-kamikaze FPV, skidów i multikopterów klasy Baba Jaga, które są w dziesiątkach tysięcy wykorzystywane na Ukrainie i bardzo dobrze sprawdzając się przeciwko atakującym Rosjanom. Jak na razie zdecydowano się pozostać przy zakupie bardzo dobrych, ale kilkadziesiąt razy droższych dronów kamikaze Warmate i Gladius – niestety wprowadzanych w zbyt małej ilości;
  • Wojsko Polskie nie zamierza również zamówić taniej amunicji dla dronów kamikaze FPV, skidów i dronów klasy Baba Jaga. Jeżeli więc nawet żołnierze zaczną sami pozyskiwać te tanie drony w ramach inicjatywy oddolnej, to amunicję dla nich będą musieli robić, w taki sposób, w jaki to na początku robili Ukraińcy (czyli w polowych warsztatach), popełniając te same błędy i narażając się na niebezpieczeństwo.

Czytaj też

Jeżeli tych problemów się nie rozwiąże to efekt uzyskany przez Tarczę Wschód nie zostanie w pełni wykorzystany, a odstraszanie przeciwnika całym programem będzie czysto teoretyczne.

Z motyką na słońce, czyli Taktyczny System Dostępu Bazowego Sił Zbrojnych (TSDB)

Najtrudniejszym elementem Tarczy Wschód do zrealizowania do końca 2028 roku będzie niewątpliwie Taktyczny System Dostępu Bazowego. To właśnie jemu poświęcono największą uwagę, reklamując go m.in. jako miejsce zastosowania „najnowocześniejszych technologii”. Problem polega na tym, że taka sieć, zbudowana w oparciu o stacje bazowe/maszty, ma stanąć „na całej granicy państwa” oraz dodatkowo mają powstać specjalne centra operacyjne, „gdzie ta cała wiedza będzie przetwarzana” (a więc gdzie analizowane będą dane z sensorów zainstalowanych na masztach). Dlaczego to problem? Bo takich masztów trzeba będzie zbudować bardzo dużo.

„Taktyczny System Dostępu Bazowego jest właśnie tym technologicznym aspektem tego projektu”.
Gen Wiesław Kukuła – Szef Sztabu Generalnego WP

Takie stacje bazowe, stawiane wzdłuż 700-kilometrowej granicy, w odróżnieniu od stacji bazowych telefonii komórkowej, mają mieć „większą autonomiczność energetyczną” i będą nośnikami innych systemów. Zamontowane na nich mają być bowiem urządzenia rozpoznania sygnałowego/elektronicznego SIGINT (signals intelligence), urządzenia rozpoznania obrazowego IMINT (imagery intelligence) – w tym kamery termowizyjne wysokiej rozdzielczości oraz urządzenia rozpoznania akustycznego ECHO (oparte na „czułych, kierunkowych mikrofonach”).

Autor. Ministerstwo Obrony Narodowej

Na stacjach bazowych nie będzie więc najważniejszego sensora stosowanego w wojskowych systemach antydronowych – a więc specjalistycznych radarów wykrywających mikrodrony. Mają być za to efektory – a więc systemy zakłócające, których zasadniczym celem będzie „obezwładnianie systemów bezzałogowych przeciwnika, ale również jego taktycznych relacji łączności”. I tu jest właśnie problem, ponieważ wprowadzenie „jammerów” na punktach bazowych zmusi nas do ich rozstawiana co 5 km.

Czytaj też

Plan budowy aż tak rozbudowanej sieci masztów jest o tyle zaskoczeniem, że jego twórcy mieli do dyspozycji w Polsce doskonały przykład: jak się taką sieć robi, ile to trwa i co najważniejsze – ile ona kosztuje. Dokładnie 25 marca 2014 roku Straż Graniczna rozpoczęła bowiem w pełni operacyjne użytkowanie Zautomatyzowanego Systemu Radarowego Nadzoru (ZSRN) polskich obszarów morskich.

A ten system został zbudowany właśnie w oparciu o sieć „masztów” obserwacji wzrokowo-technicznej i łączności rozstawionych wzdłuż całego polskiego wybrzeża. Teoretycznie jest wszystko w porządku, ponieważ do zabezpieczenia 524 km wystarczyło Straży Granicznej zorganizować „tylko” dziewiętnaście Posterunków Obserwacyjnych. Oznacza to, że rozstawiono je średnio co 28 km. By więc to samo zrobić wzdłuż 700 km granicy, wojsko musiałoby postawić tylko 25 masztów.

Niestety to tylko teoria i to z kilku powodów. Po pierwsze Straż Graniczna zbudowała tylko osiem nowych, bezobsługowych wież (m.in. w Łazach, Rowach, Jastarni, Rozewiu i Piaskach), natomiast pozostałych jedenaście utworzono w oparciu o już istniejące Posterunki Obserwacyjne MW. Pozwoliło to ograniczyć koszty (chociażby jeżeli chodzi o system zabezpieczenia dostępu i budowę linii zasilania), jak również skróciło wszelkie procedury administracyjne związane z prowadzeniem tego rodzaju inwestycji.

Po drugie wojsko nie będzie montowało na swoich masztach tego, co Morski Oddział SG zamontował na wieżach radarowych rozstawionych wzdłuż wybrzeża, a więc radarów wykrywania celów nawodnych Terma Scanter 200ITD. A to właśnie głównie możliwości tych stacji radiolokacyjnych zadecydowały o tym, w jakich odstępach trzeba było rozstawić Posterunki Obserwacyjne w ramach ZSRN. Warto przy tym zwrócić uwagę, że przy zasięgu wykrywania dużych celów nawodnych określonych na około 30 km wież nie rozstawiono co 60 km, ale co około 30 km. Wynika to z faktu, że sektory obserwacji z poszczególne wież muszą się na siebie nakładać. I taka sama zasada powinna obowiązywać w przypadku systemu tworzonego w ramach Tarczy Wschód.

Oczywiście pewne elementy na stacjach bazowych będą musiały być takie same jak, w przypadku bezobsługowych wież radarowych wybudowanych przez MOSG. Na każdym z Posterunków Obserwacyjnych SG, poza radarem wyrywania celów nawodnych i odbiornikiem systemu AIS, zostały bowiem zamontowane również: zdalnie sterowana głowica optoelektroniczna z kamerą LLL TV, kamerą termowizyjną i dalmierzem laserowym, środki łączności radiowej UKF, radiolinia cyfrowa, własne systemy zasilania (zespoły prądotwórcze i UPS) oraz elektroniczne systemy ochrony perymetrycznej (kamery czujki, systemy alarmowe itp.) - gdyż z założenia cały system jest bezobsługowy.

Dokładnie to samo będzie musiało więc być zainstalowane również na stacjach bazowych Tarczy Wschód. Problem polega na tym, że ważnym elementem na tych masztach ma być również system wykrywania i zakłócania dronów. I to nie zasięg kamery termowizyjnej lub dziennej (IMINT) zdeterminuje odległość, w jakiej będą musiały być rozstawione stacje bazowe, ale właśnie możliwości zasięgowe systemów SIGIN, ECHO i „jammerów”.

Co gorsza czynnikiem determinującym częstość rozstawiania masztów nie będą sensory, ale efektory. To one bowiem mają najmniejszy zasięg. Zasięg ten w „jammerach” wykorzystywanych w polskich systemach antydronowych nie jest większy niż 3-5 km. Chcąc stworzyć „barierę elektromagnetyczną dla dronów wzdłuż 700-kilometrowego odcinka granicy trzeba więc będzie rozstawić co najmniej 140 masztów. I wszystkie one będą musiały być wyposażone w sensory i efektory, system ochrony fizycznej i elektronicznej, całodobowe zasilanie, system obsługi technicznej oraz całodobowy system nadzoru i zbioru informacji.

„Ale jeśli chodzi o zdolności budowane w ramach tego programu to przede wszystkim systemy antydronowe, antydronowe i jeszcze raz anydronowe. Taktyczne systemy do zwalczania, wręcz postawienia pewnej bariery elektromagnetycznej, która ma uniemożliwić przenikanie zarówno dronów rozpoznawczych, jak i dronów o charakterze uderzeniowym”.
Gen Wiesław Kukuła – Szef Sztabu Generalnego WP

I tu sprawa prozaiczna, o której się często zapomina. Jedna konsola połączona zdalnie z punktem/punktami bazowymi potrzebuje operatora który może pracować na niej tylko 8 - maksymalnie 12 godzin na dobę. Na dyżur 24-godzinny potrzeba więc minimum dwóch operatorów. Przy pracy całotygodniowej optymalnym byłoby stworzenie trzech zmian, ponieważ są urlopy, zwolnienia, itd. Jedna konsola to więc etat dla co najmniej sześciu żołnierzy zawodowych. I nawet jeżeli 140 masztów pogrupuje się np. po 10 (co i tak jest przesadą, ponieważ kamery z tych masztów trzeba obracać, nakierowywać i nadzorować w sposób ciągły) to oznacza konieczność zorganizowania 14 konsol i stworzenia 84 etatów dla obsługujących je operatorów. Do tego trzeba doliczyć ludzi z grupy analizy, łączności i zabezpieczenia technicznego, dowództwo oraz pozostałą obsługę. chociażby potrzebną do działania dla użytkowania centrów operacyjnych.

I ten batalion żołnierzy w czasie pokoju będzie faktycznie bezczynny przez 99% czasu. Gdy nie ma konfliktu, drony przez granicę latają bowiem bardzo rzadko, albo wcale. Zamiast więc zamrażać kolejne etaty potrzebne wojskom operacyjnym i „betonować” systemy antydronowe na masztach, może lepiej było by je dostarczyć bezpośrednio do wojsk. W tej dziedzinie Tarcza Wschód opóźni niewątpliwie dostawy, jakie już od dawna powinny być realizowane w Siłach Zbrojnych RP. A nie są (a właściwie nie są w odpowiedniej ilości).

Czytaj też

Wystarczy tylko zaznaczyć, że żaden polski pojazd opancerzony (w tym czołgi) nie ma systemu antydronowego. Tymczasem Rosjanie montują je masowo. Nie ma też planu by w systemy antydronowe wyposażać walczące pododdziały (chroniąc je np. w okopach przed atakami dronów FPV). Chyba nie o to chodzi, by polscy żołnierze szukali schronienia pod masztami stawianymi w ramach „Tarczy Wschód”.

Może więc warto się głębiej zastanowić jak zbudować zdolności antydronowe w Polsce i czy nie lepiej w systemach nadzoru bardziej skupić się na obserwacji niż na zakłócaniu dronów. Wtedy punkty bazowe będzie można rozstawiać rzadziej (co kilkadziesiąt kilometrów) i będzie można skorzystać z już zrealizowanych w Polsce inwestycji, np. dostrzegalni pożarowych, których już ponad 700 postawiono w polskich lasach.

Nie: czy budować Tarczę Wschód, ale jak to zrobić

Wszystkie uwagi, jakie zostały przedstawione w tym artykule nie mają na celu zanegować generalnej idei programu Tarczy Wschód. Uważamy jednak, że pewne elementy są niezrozumiałe i wymagają wyjaśnienia, a być może również wprowadzenia zmian. I to bez obrażania się na kogokolwiek.

Na szczęście z deklaracji ministra Obrony Narodowej Władysława Kosiniaka Kamysza wynika wyraźnie, że jest on otwarty na dyskusje, byle nie miała ona podtekstów politycznych. My możemy zapewnić, że ten artykuł takich podtekstów na pewno nie ma.

Reklama

Komentarze (19)

  1. bc

    Tarcza tarczą, ale jakieś 100szt(33x3) armat Noteć 35mm z amunicją programowalną powinno być zamówione na już(bez drogich radarów, na początek wystarczy naprowadzanie termowizją, lawety ale z możliwością modyfikacji i montażu na pace Jelcza). Jako pomost do Sony czymkolwiek ona się okaże i czy to będzie jeden system/pojazd czy zbiór kilku.

  2. P9

    Ponieważ wczoraj kolejna polityk z Francji potwierdziła ze Polska będzie przyjmować od nich imigrantów, a nasz MSZ udaje że tego nie słyszy, to może od razu zapytać Brukselę czy można ich zatrudnić do np. kopania tych rowów przeciwczołgowych w programie tarcza wschód? To dało by im prace, nam oszczędności, za które można kupować sprzęt OPL. To taka "uśmiechnięta" propozycja przez łzy.

  3. Prezes Polski

    Te jammery na masztach to dziwny pomysł. W czasie pokoju do niczego się nie przydadzą, w czasie wojny maszty zostaną dość szybko zniszczone. Lepsze będą systemy mobilne obsługiwane przez wyspecjalizowane grupy. Można będzie w ten sposób zagęszczać obronę na kluczowych kierunkach rozbudowując ją wgłąb. To pozwoli osłonić manewr sił własnych. Jak rozstawimy cienką, stałą linię na granicy, łatwo będzie ją zneutralizować w tych właśnie kluczowych miejscach.

    1. Maro12

      Drony pojawią się, za nim jakakolwiek wojna na poważnie się zacznie, żeby zbierać informacje. Zresztą pewnie już są, tylko nie ma ich czym wykryć. Straż graniczna przypadkiem notuje tylko przemytnicze, które rozbiły się na terenie Polski.

  4. adamer

    Bardzo potrzebna decyzja. Ten ruch zmienia układ sił na Wschodniej Flance. Tarcza Obronna powinna zaczynać się od Estonii. To są naczynia połączone ,tarcza -rów przeciwczołgowy , Obrona Powietrzna , Artyleria dalekiego zasięgu, rakiety i drony. Rozpoznanie, Lotnictwo, WRE. Mając potężną siłę ognia w lufach , rakietach i dronach plus NATO atak Putina na Polskę jest nierealny do realizacji. Bardzo dużo zależy od nas i dużo możemy sami zbudować. Jak będzie rów to zostaną im tylko rakiety do ataku. Dlatego Obrona Powietrzna jest Najważniejsza. Musi być taka jak na okrętach wojennych. Widać zachodnia technika sobie dobrze radzi. I wraca spokój. Musimy tylko utrzymywać przewagę technologiczną.

  5. panemeryt

    Na razie to widzę złe wyposażenie na granicy. To nie konflikt i Konwencją Genewską się przejmować nie musimy. SG i Wojsko powinno dostać paralizatory, pały, strzelby z odpowiednią amunicją – kule gumowe, śrut różnych kalibrów, gaz – pojemniki ręczne ale i miotacze granatów CS, granaty hukowe. Złe jest też wyszkolenie. Ostatnie ataki pokazały że tak jak to widać u Policji, SG i Wojsko nie uczy pracy zespołowej. Każdy policjant, strażnik, żołnierz ZAWSZE powinien być ubezpieczany przez kolegów z bronią gotową do użycia. To powinna być RUTYNA. W.w. wyposażenie jako nie zabijające powinno być używane właśnie do takiego ubezpieczenia jako pierwsze.

    1. Chyżwar

      Szanowny panie. Wojsko nie było szkolone do tego typu zadań i dlatego nie powinno być do nich wykorzystywane. W dniu dzisiejszym zawodowy żołnierz to fachowiec wysokiej klasy, który wyszkolony jest do czegoś innego od tłumienia zamieszek czy pilnowania granicy. Wykorzystywania żołnierzy do takich zadań wynika z doraźnej potrzeby. A odciąganie ich od doskonalenia tego, co faktycznie mają umieć odbija się negatywnie na obronności państwa. Dobrym pomysłem natomiast jest Komponent Ochrony Pogranicza w WOT.

  6. ALBERTk

    APR 155 w obecnej wersji o zasięgu 20km nie ma racji bytu. To jest tylko wydanie kasy w błoto na amunicje której nie będzie się dało wykorzystać ze wzgledu właśnie na niewystarczający zasięg. Żaden żołnierz nie podjedzie na 20 15,czy 10 km do wroga by użyć takiej amunicji. To jest samobójstwo.

    1. Monkey

      @ALBERTk: Na Ukrainie jakoś artylerzyści obu stron podchodzą. Wszystko zależy od sytuacji w danym momencie. Nie zawsze większy zasięg daje gwarancje zwycięstwa, a do tego nie wziąłeś pod uwagę precyzji naprowadzania. Ta zaś nawet przy nowoczesnej technologii spada wraz z zasięgiem. Do tego z im krótszego dystansu rozpoczniesz ostrzał, tym mniej czasu przeciwnik będzie miał na reakcję. Coś za coś.

    2. Wuc Naczelny

      @Monkey amunicja kierowana zachodnia ma WIĘKSZY zasięg niż 40km, raczej w kierunku na 50km nie wiem skąd wziąłeś 20km. Jeśli to jest to zasięg więzki wskazującej, to jest 1. nierealistycznei duży 2. więcej niż wystarczający 3. najpewniej jest to pseudowiedza wyczytana z jakiś polotek i całkowicie nieprzydatna, bo ważna jest szerokość wiązki na tym dystansie. Jeśli jest to 50m, to równei dobrze mogłoby jej nei być.

    3. Chyżwar

      Kierując się tym, co piszesz należałoby wycofać z wojska moździerze. Wszak dystans na jaki strzelają nie powala na kolana. Tymczasem moździerze mają się dobrze. Ba, Amerykanie poszukują właśnie moździerza samobieżnego mniej więcej takiego jak Rak. Monkey dobrze ci pisze. Na Ukrainie obydwie strony z powodzeniem używają precyzyjnej amunicji, która nie lata dalej od APR 155. Poza tym jest jeszcze taka sprawa, że jak zamawiasz taką amunicję, to firma, która ją produkuje zarabia i dzięki temu ma pieniądze na ulepszenie produktu. Tak właśnie postępuje każde normalne państwo, które nie jest z dykty.. W tym miejscu pragnąłbym przypomnieć, że Excalibur kiedy zaczynał karierę w U.S. Army nie latał dalej od APR 155.

  7. Wuc Naczelny

    Cały pomysł świadczy o totalnym nieprzygotowaniu i zero wniosków z Ukrainy. Na tą chwilę wszystko opiera się na wsparciu NATOwskiego lotniska i dlatego wszystkie lotniska, absolutnie wszystkie betonowe, powinny mieć duży zapas hangarów lekko umocnionych i po kilka sztuk schronohangarów.

  8. P9

    To zobaczymy czy po 9 czerwca coś się w tej sprawie zadzieje. Osobiście wątpię bo jak słyszę o problemach z wywłaszczaniem majątków pod CPK, to te w pasie granicznym o długości 700 km mają się akurat udać? Do tego, co najbardziej dziwne nawet sympatyzujący z rządem eksperci twierdzą że 10 mld to w stosunku do skali zapowiedzi, kropla w morzu potrzeb.

  9. szczebelek

    Można podsumować ten projekt w taki sposób, że zawiera pomysły dobre oraz irracjonalne. Wieże powinny sprawować dwie funkcje obserwacyjną i wykrywającą natomiast zwalczaniem i zagłuszaniem powinny się zajmować mobilne jednostki. Owszem pewne elementy można zrealizować w czasie pokoju natomiast głębia umocnień w takim okresie jest niewykonalna. Najważniejszą kwestią jest to, że fortyfikacje mają ograniczyć manewrowość i o tym pisałem dlatego potrzebujemy masę sprzętu wojskowego, który ma razić przeciwnika z dystansu. Myślę, że budowę głębi można ustawowo zabezpieczyć, że firmy w czasie W realizują w pierwszej kolejności zadania zlecone przez państwo natomiast w przypadku opuszczenia terytorium Polski przez kierownictwo, zarząd firmy sprzęt zostaje przejęty przez wojsko.

  10. szczebelek

    Można powiedzieć tak, że w każdym projekcie są dobre pomysły oraz te mniej

  11. JacekK

    Jeżeli Rosja zaatakuje Polskę to nie będzie powtórki z Ukrainy, gdzie liczono, że demonstracja siły wystarczy. Będzie uderzenie wyprzedzające na porty, lotniska, węzły transportowe, elektrownie, zgrupowania wojsk i magazyny. W takim umocnieniu wyrąbią sobie dziurę salwą termobaryczną gdzie chcą. Może nawet nie będą potrzebowali wkroczyć. Polska potrzebuje środków uderzenia na duże odległości, świadomość sytuacyjną i zdolność podejmowania decyzji aby wyprzedzająco zatrzymać główne uderzenie na terytorium wroga oraz infrastruktury dla przyjęcia pomocy. Tego typu umocnienia spełnią swoją rolę w razie konfliktu granicznego o niewielkiej intensywności. Poza tym jak to w Polsce, Coś wykopią. Coś zbudują, Podzielą się kasą. A na koniec wszystko popadnie w ruinę. Może jeszcze kiedyś powstanie sejmowa komisja śledcza i tyle.

    1. DanielZakupowy

      "W takim umocnieniu wyrąbią sobie dziurę salwą termobaryczną gdzie chcą. " Tak, tak, ciekawe czym i ciekawe dlaczego tego skutecznego środka nie stosują teraz. Niech zgadnę - "Putin czeka z doborowymi jednostkami żeby z zaskoczenia zaatakować Europę "?

    2. MC775

      Też jestem tego zdania. Fortyfikowanie się na zasadzie zaproponowanej TW byłoby dobre na wojnę w średniowieczu. Teraz mamy lotnictwo stealth, hipersoniczne rakiety, w przyszłości może broń kosmiczną. Trzeba szukać sposobów na osłabianie wroga na jego terytorium. Szukać możliwości ataku na jego zgrupowania wojsk, na obiekty infrastruktury strategicznej i przemysłu militarnego. Ktoś kiedyś powiedział, że jedyną formą obrony jest atak i w dzisiejszych konfliktach to powiedzenie ma bardzo duże przesłanie. Zamiast TW powinniśmy budować silną flotę AH-64, F32/F16, pozyskiwać rakiety dalekiego zasięgu, zadbać o dobrą OPL obiektów strategicznych (szczególnie lotnisk i magazynów broni) i przede wszystkim inwestować w systemy wczesnego rozpoznania, także te satelitarne.

  12. ands

    Ja tam słyszałem w wypowiedzi byłego ministra MONu Siemoniaka, że w pasie granicznym za te pieniądze da się zrobić bagno. I w to wierzę. Powiem więcej, bagno da się rozciągnąć nawet na teren połowy Polski i to bez opadów.

  13. WSK74PL

    Pojawia się pytanie, jakie możliwości zbudowaliśmy na granicy wschodniej od 2014 roku ? Nie mamy pokrycia stacjami radarowymi, brak nam szczegółowych planów na wypadek "W".... Czy ktoś ponosi odpowiedzialność za ten stan rzeczy? .Do dziś nie wyjaśniono obecności białoruskich helikopterów nad Białowieżą.

  14. Monkey

    Tarcza Wschód na razie jest projektem, włączając wydatki na nią. Wiele z uwaga Pana Komandora jest słusznych (np. APR-120 i 155, polskie tanie ppk, niedostateczna liczba dronów, w tym małych i tanich). Niemniej jednak wszystko co dobre zaczyna się od jakiegoś planu, który i tak zapewne jeszcze nieraz będzie musiał przejść aktualizację. Najważniejsze, żeby faktycznie MON zaczął brać pod uwagę opinie ekspertów, takich jak chociażby autor powyższego artykułu. Nikt nie ma monopolu na tzw. świętą rację. Po czynach MON poznamy🙏🏻🤞🏻

  15. zdzich

    Przecież dobrze wiemy że głównych elementów umocnień taktycznych pasa obrony nie można budowac już teraz ze względu np. na prawo własności . Tak więc te wszystkie prezentacje o rowach , polach minowych i ukryciach maja wyłącznie znaczenie polityczne dla gawiedzi ( czyli plakat przedwyborczy ) . Praktyczne działania mogą się odbywac wyłącznie w pasie granicznym i tu wieże obserwacji /kontroli granicy mają sens i powinny podlegać Straży Granicznej i wzmocnić jej zdolności w walce z presją migracyjną oraz innymi (np. dronami) metodami penetracji granicy . Powinno je się wspomagać instalacjami WRE , ale mobilnymi , nie stacjonarnymi . To wszystko przeciez będzie pierwszym celem .

  16. Chyżwar

    Należałoby zacząć od tego, że ten projekt jest niedoszacowany. Podejrzewam, że zamknie się on w kwocie dwa lub nawet trzy razy większej. Maszynami służącymi do fortyfikacji nie martwiłbym się aż tak bardzo. Wszak mamy prywatny przemysł, który dysponuje odpowiednim sprzętem. A kto powiedział, że fortyfikacje musi budować wojsko? Podejrzewam, że nawet w przypadku bardzo nietypowego sprzętu prywaciarz będzie potrafił podpatrzyć w muzeach i skopiować rozwiązania stosowane jeszcze w czasach PRLu. Podobno w niektórych muzeach jest działający sprzęt, o którym mowa. A doświadczeń z Ukrainy nie kopiowałbym do Polski w skali jeden do jednego. Ruscy mają przewagę w powietrzu. Wojna z Polską to wojna z NATO. A NATO nawet gdyby USA musiało zaangażować się na Pacyfiku taką przewagę nad ruskimi ma.

  17. rwd

    Nasza Tarcza powstanie na zasadzie wydatkowania maksimum środków by uzyskać minimum efektów. Nie bez powodu mówi się, nasze autostrady są najdroższe w Europie a te same firmy będą budowały umocnienia na wschodniej granicy, bo tylko one mają sprzęt, ludzi i kompetencje by coś takiego zrobić. Pisanie, że mogą to zrobić firmy lokalne jest niepoważne. Ale nadal uważam, że to jest chwyt przedwyborczy a po wyborach pomysł pozostanie tylko w sferze publicystycznej dołączając do innych pomysłów, o których już dawno wszyscy zapomnieli.

  18. MC775

    Pod innym artykułem o Tarczy Wschód sugerowałem pójście w stronę rozwoju lotnictwa zdolnego atakować zgrupowania wrogich wojsk zanim jeszcze przekroczą naszą granicę. Mówię oczywiście o sytuacji wojny a nie o ataku na Rosję. Wyśmiano moje zdanie mówiąc, że budowa takiego lotnictwa będzie trwała zbyt długo. Jak jednak widać TW w formie zaproponowanej przez rząd to jest inwestycja na conajmniej 10 lat. Nie ma też pewności, że kiedykolwiek zostanie ukończona bo jeśli wojna na Ukrainie się skończy to budżet na TW może wyparować. Duża flota chociażby AH-64 jest mobilna, może zadawać przeciwnikowi wyniszczające ciosy i nie stanowi „martwego” celu jak zapory antyczolgowe czy wieże z nadajnikami antydopingowymi. Potrzebny nam satelitarny system wczesnego ostrzegania, samoloty AWACS i flota AH-64 + F32/F16 z zapasem amunicji i to będzie najskuteczniejsza tarcza.

  19. Ależ

    Bez przesady to nie pokrywka od weki szczelna nie będzie zawsze będą dziury na granicach z Litwą i Ukrainą więc to tylko takie wzmocnienie granicy coś a la Płot v.2.0

Reklama