Debatę poprzedziło wprowadzenie Tomasza Szatkowskiego. Zdaniem podsekretarza stanu w MON na ocenę Sojuszu składają się trzy elementy: przemowy oraz polityczne komentarze towarzyszące spotkaniu, decyzje podjęte w jego trakcie oraz decyzje podjęte w okresie poprzedzającym i następującym bezpośrednio po szczycie. Według Szatkowskiego zbyt mocno skupiono się na komentarzach akcentujących rozbieżności w ramach NATO w kontekście niewymienienia przez Donalda Truma art. 5 w swoim przemówieniu w Brukseli oraz jego uwagi pod adresem przywódców innych państw, które nie przeznaczają na swoje armie min. 2 proc. PKB. Wymowne zdaniem podsekretarza stanu w MON było natomiast złożenie przez Biały Dom wniosku do Kongresu o zwiększenie funduszu w ramach Europejskiej Inicjatywy Odstraszania, co miałoby potwierdzać amerykańskie zaangażowanie w tej części świata. "To, co czasami odbieramy jako rozbieżności, jest elementem pewnej gry, która służy temu, aby Sojusz stał się bardziej spójnym i efektywnym narzędziem" - powiedział Szatkowski.
Czytaj także: Duda w Brukseli: "Nie ma obiekcji do wzmocnienia wschodniej flanki NATO"
Komentując kwestię zaangażowania Sojuszu w koalicję walczącą z tzw. Państwem Islamskim, Tomasz Szatkowski podkreślił, że będzie to zaangażowanie niekinetyczne, skupione na szkoleniu i rozpoznaniu. Szatkowski potwierdził, że obecnie trwają rozmowy na temat polskiego udziału, które nie wiązałoby się jednak ze znaczącym zwiększeniem wysiłków. Podsekretarz przypomniał, że przed szczytem w Brukseli Polska zobowiązała się do pełnienia roli państwa wiodącego w modernizacji i utrzymaniu sprzętu posowieckiego w Iraku oraz szkolenia dla irackich kadr odpowiedzialnych za utrzymanie broni pancernej oraz budowę zaplecza logistycznego dla tych sił. Szkolenia mają odbywać się także w Polsce.
W kwestii wydatków obronnych Szatkowski stwierdził, że w gronie sojuszników widać pewien opór w kwestii wydatków zbrojeniowych, ale jego zdaniem może to być kwestia zbliżających się wyborów w niektórych krajach Sojuszu. Szatkowski stwierdził wprost, że bez USA NATO nie istniałoby. Podsekretarz powiedział także wprost, że Amerykanie swoje żądania adresują do bogatych państw, które "przyzwyczaiły się, że ktoś inny gwarantuje ich bezpieczeństwo".
Jeśli chodzi o relacje z Rosją, być może w samych przemówieniach akcenty nie padały bardzo wyraźnie, ale tak naprawdę decyzje idą w jednym kierunku (...) - z jednej strony odstraszanie i obrona, z drugiej strony gotowość do dialogu na zasadach poszanowania prawa międzynarodowego i konieczności powrotu do stanu sprzed naruszeń tego prawa.
Należy jednak liczyć, się z tym, że nie zawsze wszyscy Sojusznicy będą uczestniczyli na takim samym poziomie we wszystkich miejscach. Chodzi o to, aby nie blokowało to działania Sojuszu na wszystkich kierunkach.
Marcin Kaźmierski, dyrektor departamentu polityki bezpieczeństwa międzynarodowego Biura Bezpieczeństwa Narodowego zwrócił uwagę na to, że przywódcy potwierdzili deklaracje i cele swoich państw podjęte podczas sojuszniczego planowania obronnego, np. Niemcy zobowiązały się do przygotowania trzech dywizji. Oznacza to przeznaczenie większej ilości środków na prowadzenie operacji sojuszniczych .
Paneliści dyskutowali również na temat polityki bezpieczeństwa UE. Zdaniem Marcina Terlikowskiego kierownika programu bezpieczeństwo międzynarodowe z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych problem będzie stanowiło ustalenie zasad zarządzania i i finansowania tego segmentu. Otwarte pozostają pytania o ukierunkowanie tych funduszy oraz o to, jakie zdolności będą z nich pokrywane.
W czasie dyskusji padło pytanie o ewentualne plany zmiany koncepcji NATO. Zdaniem Marcina Kaźierskiego obecnie w Sojuszu nie ma chęci zmiany dokumentu, choć Polska jest gotowa na taką ewentualność.
jarek
Niewymienienie przez Trumpa art. 5 - to już jest jakaś histeria. Trump nie jest normalny i wszyscy o tym wiedzą, więc do jego wyskoków nie warto przywiązywać wagi. Pamiętać trzeba o dwóch faktach - USA są mocarstwem globalnym i nie mogą sobie pozwolić na utratę wpływów gdziekolwiek. To wystarczająco chroni Europę. USA nie mogą sobie pozwolić na utratę prestiżu, która byłaby nieuchronna gdyby pozwoliły się zastraszyć albo pozostawiłyby Europę samą. Trzeci fakt - tylko w Polsce inwestycje bez pośrednie amerykańskiego biznesu to ok. 40 mld usd. Do tego dochodzi ok 200 mld usd, które jesteśmy winni amerykańskim bankom. Jeśli nas zostawią samych, no to.... ryzykują, że stracą tę kasę. Ogólnie - Ameryka korzysta jeśli na świecie panuje pokój i wolna konkurencja. Niestabilność polityczna, zagrożenie militarne po prostu psuje biznes. Ostatni fakt, który przytoczę - USA nigdy nie zostawiło swoich sojuszników bez pomocy. Ta pomoc nie zawsze była efektywna, ale jeśli była umowa między państwami, albo nawet umowy nie było, ale ze strony amerykańskiej było zobowiązanie do pomocy, zawsze jej udzielili. Reasumując - przestańmy poddawać w wątpliwość czy na USA można liczyć w rozwiązywaniu problemów Europy, czy nie, bo po prostu można. I żaden Trump tego nie zmieni, bo mocarstwa mają niezmienne interesy, a reputacja jest ich najważniejszą bronią.